Skocz do zawartości

retrofood

Uczestnik
  • Posty

    23 167
  • Dołączył

  • Ostatnio

  • Dni najlepszy

    381

Wszystko napisane przez retrofood

  1. Znaczy, ja też się wyOFF-owałem (i nie tylko), więc zapewne to jest powód mojego "niedowidzenia". Wprawdzie później, już podczas deszczu, coś mnie pod dachem bzyknęło, ale mam wrażenie, że się zrewanżowałem, rozgniatając napastniczkę... więc jesteśmy kwita.
  2. Nie zauważyłem... znieczulony byłem, czy cuś...
  3. Jak jest miejsce na klej + płytka, to nie ma co się wahać. Klei się normalnie.
  4. U nas zaraz by w ten zajęczy omyk pierun walnął...
  5. Wierci się przeważnie wiertłem widiowym. Żadna sztuka. Tylko, gdy zaczynasz, to musisz mieć wyłaczony udar. Dopiero, gdy przewiercisz płytkę (10 sekund) włączasz udar i po następnych 20 sekundach masz otwór pod kołek na gotowo.
  6. Ależ o to chodzi! Wszyscy się wpatrują w miejsce, gdzie... logo będzie się pojawiać przy wysychaniu!!!
  7. Taż kurcze, chodzi właśnie o to, żeby suche nie były!!! Na następnym zlocie powinno być tak, że kto zechce koszulkę, to musi ją założyć na mokro! (ostatecznie zakładać może na sucho, ale zaraz pod prysznic)
  8. Ty se uważaj, bo dla Rosjan "naklikać" oznacza... urżnąć się, a "naklikać na koszulkę" to... (nie mogę napisać ze względów estetycznych) PS. Tak naprawdę to "naklukać", ale co tam
  9. Kurde, pisz po polsku, bo jak będziesz mył tak jak piszesz, to ja to czarno widzę... Nie masz modułu poprawy pisowni? Czemu lekceważysz tak innych użytkowników? Myć dachówki bez wchodzenia na dach się nie da. Bo będziesz brud wtłaczał pod dachówkę. Ja bym to robił tak jak napisałeś, czyli drabina (drabiny) położone na połaci dachowej. A potem przestawiane parę metrów dalej. Tak jak to robią dekarze. Niestety, szkłem doopy nie obetrzesz, to trzeba zrobić albo dobrze, albo nie warto zaczynać.
  10. W starej chacie kiedyś tak remontowałem okna. Wyjmowałem nawet szyby. Potem szczotka druciana (na wiertarce) i różne inne papiery i tarcze scierne. Czyściłem nie całkowicie, tylko wszystko to, czego farba się nie trzymała. Jak nie chciała schodzić, to tylko szlifowałem na równo. Dużo pracy, ale się opłaciło. Aha, malowałem bez szyb. Mineło już kilka lat, teraz farba nie odpryskuje, trzyma się dzielnie.
  11. Dla mnie zaskoczeniem było... wydawnictwo "materiały konferencyjne". Baaardzo dobry pomysł!!!
  12. Nie przesadzaj! Farby się nie pali! Farbę się podgrzewa (no, jest gorąca, macać palcem nie trzeba), ona wtedy mięknie i odłazi od ściany. Szpachelka tylko przyspiesza odpadanie. Dlatego żadnego palnika, tylko "opalarka" (elektryczna).
  13. opalarką podgrzewać farbę i zdzierać szpachelką. To nie jest trudne i mimo wszystko proste i szybkie.
  14. Niestety. Nie wszystko sie tak da. Np. koordynacja pomiędzy zabezpieczeniami przepięciowymi wymaga określonej odległości pomiędzy nimi. I obecność np. zabezpieczenia D w rozdzielnicy nic nie daje. Dlatego D powinny być montowane tuż przed gniazdem, albo w listwie zasilającej. Ale większość się tak da. Tyle, że zacznijmy od tego, że w ogóle ilość przedłużaczy powinno się zminimalizować. Przedłużacz, to ostateczność, a nie norma. Aby nie było takich sytuacji: Ale tak niestety bywa, bo przecież "płytki i firanki" są ważniejsze. No i "prąd se sam zrobię bo to żadna sztuka" A skoro już dziś ta instalacja nie spełnia swojego zadania, to co będzie za lat dziesięć? dwadzieścia? Ech, tłumaczę ludziom już parę ładnych lat, że to tak samo ważne, co najmniej jak doniczki na parapecie, ale nadal do większości nie dociera. W całej budowie przeważnie "światło" ciągle jest miejscem największych "oszczędności".
  15. I słusznie. A czemu mnie się tak wydawało? Pewnie pomroczność pozlotowa...
  16. 1. Umowa nigdy nie jest szkodliwa. 2. Projekt wykonawczy - dodatkowe koszty. 3. Cena wydaje się w normie. Powiem tak: ja jestem elektrykiem, ale za projekt instalacji 300 zł to ja biorę od przybudówki, a nie pełnej instalacji. I to też nie w Warszawie, a w Galicji. Musisz zdawać sobie sprawę, że prawdopodobnie projekty branżowe będą zawierać tylko informacje niezbędne do uzyskania pozwolenia na budowę, czyli informacje ogólne. Dla dobrych wykonawców, to wystarczy. Ale jak trafi się ciamajda, to mogą być problemy. Ale skoro nadzór autorski jest w cenie, to będziesz miał pana architekta pod ręką. To nie jest złe rozwiązanie.
  17. Po powrocie z konferencji, następna niespodzianka. Jest zamówienie! Podziękowania! Dzisiaj słucham Oxygene...
  18. W Warszawie to ja byłem wczoraj. Trzeba było wcześniej pisać.
  19. A co tu odpowiadać. Wszyscy pytają, ale informację podają przez dziurkę od klucza. nie wiem skąd jesteś, ale cena w Warszawie i we wsi na Podlasiu, to jednak się różni. Ty nawet okolic nie podajesz. To, czego koszt nie obejmuje, to normalne. Tylko nie wiem, co tu robi "nadzór autorski". Przecież projektant łaski nie robi. Jak wziął kasę za projekt, a w trakcie realizacji pojawią się problemy, to ma je rozwiązać i kwita. No, chyba, że nie jego wina. To inna para kaloszy. A sam projekt zagospodarowania, to u nas ok. 1,5 - 2 tysiące. Załatwianie formalności urzędowych: to i tak musi robić, bo jak zapomni coś narysować, to i tak musi jechać do urzędu. Ale inwestor o tym nie wie, więc architekt nie traci twarzy.
  20. Przecież żeby to zrobić dobrze, to trzeba by demontować wszystko i obrabiać każdą listwę oddzielnie. A potem ponownie montować. Ja bym to zlikwidował po prostu. Ewentualnie w zaprzyjaźnionym zakładzie stolarskim dobrać frezy i "liznąć" wierzchnią warstwę i boczne. Inaczej to się do niczego nie nadaje.
  21. Starą boazerię wyrzuciłbym w cholerę i nie zawracałbym sobie głowy.
×
×
  • Utwórz nowe...