Skocz do zawartości

retrofood

Uczestnik
  • Posty

    22 758
  • Dołączył

  • Ostatnio

  • Dni najlepszy

    367

Wszystko napisane przez retrofood

  1. I bardzo dobrze! Ja wiem, że młodzi dość często tak robią (ale zbyt wielu nie robi). Już pisałem, że moja żona siedzi w projektach już ponad 30 lat, a ja chcąc - niechcąc, jestem świadkiem jej wielu rozmów z inwestorami. A to przeważnie młodzi ludzie. Tyle, że jak robią, to przeważnie mieli albo kogoś w rodzinie, albo kogoś niedaleko z problemami wieku późnego. Tyle, ze to nie do wszystkich przemawia. Cóż. Zawsze taki dom można sprzedać i kupić coś z łóżkiem na parterze. PS. Wśrod moich znajomych jest teraz moda na wyrzucanie wanien i montaż kabin prysznicowych. Jeszcze nie u nas, lecz w domach rodziców. Nam nikt nie mówił kilkadziesiat lat temu, że w pewnym wieku nie jest mozliwe samodzielne wyjście z wanny. I bez kabiny jest problem nawet ze zwykłym umyciem się. Dobrze, że teraz kabiny są tak popularne.
  2. Zauważ jedną sprawę: ja nie pisałem o podobaniu w sensie piękności rozwiązań czy całego obiektu. Bo z gustami nie dyskutuję. Pisałem z pozycji człowieka, który już wie o czym nie myślał dawniej i o czym nie myślą również dzisiaj ludzie młodzi. Bo im wydaje się, że zawsze jest się młodym i pięknym, a starość nie istnieje. A dom to podobno miejsce, gdzie chcielibyśmy spędzić całe życie. To tak na marginesie, wybór należy do was. PS. Kiedyś mój były szef pochwalił się projektem swojego domu. I dzięki mojej kąśliwej uwadze, zaoszczędził ok. 100 000 zł. Tak, ze nie ma nic złego w "wystawieniu" projektu pod osąd innych. Bo czasem warto posłuchać nawet starego i głupiego.
  3. No, te 120 m jest uzytkowane inaczej. A na reszcie się mieszka,.
  4. A mnie żona dziś opuściła... i kto mnie spakuje? Kto mi włoży do walizki skarpetki i chustkę do nosa?
  5. KRASNOLUDEK Gdy raz wypiłem parę wódek, Zjawił się u mnie Krasnoludek. Spojrzał na flaszkę na mym stole, Na pięciogwiezdną aureolę (Co to pięć gwiazdek - wam izwiestno) I gorzko westchnął: "O smutku, coś mą duszę zaległ!... Piją furmani i poeci - A gdzież się urżnąć ma krasnalek?... W bajce dla dzieci?..." Siadł więc na stole pełen smutku I pił - pokorny, skromny, cichy - Twierdząc, że jest coś w krasnoludku, Iż czasem musi! ... Bez zagrychy. Niekiedy mruknął: "Dobra... Chłodna..." I mrucząc wypił flaszkę do dna. Potem - choć wzrostu miał trzy cale - Rozrabiać zaczął niebywale. Napisał sosem na serwecie: "Krasnoludki są na świecie!" Zademonstrował rock and roll, Rozbił lustro krzycząc "Gol!" Spalił dywan papierosem, Wannę zatkał kabanosem, Ściągnął obrus, Szklanki stłukł, Mnie samego zwalił z nóg, I podniósłszy dziki krzyk, Zbudził żonę, po czym znikł... A żona, widząc takie skutki, Dalej nie wierzy w krasnoludki! M. Załucki
  6. http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,8..._trawnikow.html Zwróćcie uwagę na ostatnie zdanie: JEDNOGŁOŚNIE!!! wreszcie coś normalnego.
  7. Zauważyłem to, oczywiście jest to na plus, ale wszystkiego nie załatwia. Pozostają sprawy schodów na starość i brak możliwości zamieszkania rodziny wielopokoleniowej mimo dużej powierzchni użytkowej budynku. A z tą integracją w salonie, to wolałbym, abyś się nie zawiodła. Mam jednak obawy, że tu wielkość salonu jest bez znaczenia. A raczej pozwoli na imprezy integracyjne w zupełnie innym zestawie niż rodzice z dziećmi. One w wieku lat 8 - 10 po prostu zamkną się w swoich pokojach z laptopami, albo czym innym, co świat wymyśli za chwilę. I będziesz je oglądać na schodach, jak będą wychodzić z domu. A w salonie to najwyżej z kolegami i koleżankami.
  8. Sok jest pomarańczowy. A to cholerstwo rośnie wszędzie przy śmieciach, płotach i po zakamarkach. Rośnie ZAWSZE. I nie chce dać się wytępić. Nawet w zimie jest zielone i zielone wyłazi spod śniegu. Liście są lekko podobne wyglądem do liści dębu, oczywiście mniejsze. Kwitnie żółto jak jaskier. Kurzajki po tym soku czernieją i wysychają. Smarować kilka razy dziennie, zrywając świeży fragment rośliny. Sok wypływa natychmiast. http://luskiewnik.strefa.pl/chelidonium.html Intrakt glistnikowy – Intractum Chelidonii: 1 część świeżego zmielonego ziela lub korzeni zalać 5 częściami 40-50% gorącego alkoholu, odstawić na 7 dni; przefiltrować. Stosować 2-3 razy dziennie po 5-10 ml w 100 ml wody. Zewnętrznie do pędzlowania schorzałych miejsc (bolesne nadżerki w jamie ustnej, polipy, opryszczka, liszaje, liszajce, czyraki, kłykciny, brodawki, owrzodzenia, wypryski, zmiany toczniowe i łuszczycowe) w stanie nierozcieńczonym; do okładów, płukanek i przemywania skóry po rozcieńczeniu: 1 łyżka na 200-220 ml wody przegotowanej. Nalewka glistnikowa – Tinctura Chelidonii: 1 część suchego zmielonego ziela lub korzeni zalać 5 częściami 40-50% zimnego alkoholu, odstawić na 7 dni; przefiltrować. Stosować 2-3 razy dziennie po 5-10 ml w 100 ml wody. Zewnętrznie do pędzlowania schorzałych miejsc (bolesne nadżerki w jamie ustnej, polipy, opryszczka, liszaje, liszajce, czyraki, kłykciny, brodawki, owrzodzenia, wypryski, zmiany toczniowe i łuszczycowe) w stanie nierozcieńczonym; do okładów, płukanek i przemywania skóry po rozcieńczeniu: 1 łyżka na 200-220 ml wody przegotowanej. Napar glistnikowy – Infusum Chelidonii: 1 płaską łyżkę zmielonego ziela lub 1 łyżeczkę zmielonych korzeni zalać 1 szklanką wrzącej wody, odstawić pod przykryciem na 30 minut; przecedzić. Pić 2-3 razy dziennie po 50 ml. Macerat glistnikowy – Maceratio Chelidonii: 1 część świeżego ziela lub świeżych mielonych korzeni zalać 3 częściami ciepłej wody, odstawić na 5 godzin, przecedzić. Przechowywać w lodówce, nie dłużej jednak jak 3 dni. Pić 2-3 razy dziennie po 30 ml. Stosować również jako płukanka, do lewatyw i przemywania skóry. Okłady z maceratu wykazują działanie przeciwbólowe i znieczulające. Macerat można zakonserwować alkoholem 40% (proporcja 1:1).
  9. Leżę i czekam, kiedy biegun północny nasunie się nad Polskę.
  10. Jakby można było prosić: stosuj moduł sprawdzania pisowni. I duże litery na początku zdania. Mało co można zrozumieć. O zachwycie nie mówiąc.
  11. http://wybory.gazeta.pl/wybory/1,106728,79...zpartyjni_.html
  12. Pytacie o tak wiele, nie pisząc nawet gdzie mieszkacie i gdzie ten domek chcecie. Czy górale muszą jeździć nad morze? Mogą, ale tanio nie będzie. Chcesz informacji? To najpierw podaj dane, chociaż w przybliżeniu, a nie cedzisz, jak przez dziurę w zębach.
  13. I tak czasem (często) statystyka prowadzi w las
  14. Faktycznie przegiąłeś. Dygresję pisać na czeźwo...
  15. Ech, nie piszcie o tej 80-tce, bo wokół mnie, to połowa tych osiemdziesięciolatkow dożywa swojego wieku na leżąco (obłożnie). A tą średnią, to wydatnie obniżało rycerstwo + zarazy + inne przypadki losowe; czyli zgony niezbyt naturalne. Ci, którzy nie padli z okazji wojny, albo zaraza nie wytępiła, to też dożywali takich samych lat jak obecnie. W literaturze jest mnóstwo o tym. No, tego bym się nie domyślił. Znaczy - chamownia rodzi wcześniej, entelegencja - później? Ciekawe...
  16. To, że w dzisiejszych czasach rodzenie po trzydziestce staje się częstsze i staje się normalne obyczajowo, to jeszcze nie znaczy, że jest normalne ewolucyjnie, czyli zdrowotnie. Zmiana jest za szybka jak na ewolucję. Natura nie tak zaprogramowała kobietę. I dlatego lekarze uprzedzają przed niekorzystną sytuacją w jakiej jest bezdzietna kobieta po trzydziestce. Ale oczywiście, co ona zrobi z tymi ostrzeżeniami, to już tylko jej sprawa. Przed paleniem też lekarze ostrzegają.
  17. I jedno i drugie. A reszta jest kwestią tego, jak ona sama czuje.
  18. Nikt nie powie tego w oczy, Ale któż z nas nie jest skory, Choć na jedną noc wyskoczyć do Sodomy i Gomory tak bydzie ładniej
  19. A juści! Dlatego nie spinaj się tak, bo nie wszystko jest pod Twoim adresem, powiedziałbym, ze raczej niewiele.
  20. A poza tym, trzeba naprawdę złej woli, aby zarzucić mi obrażanie kogokolwiek. Tym bardziej, że ja osobiście nie mam nic przeciwko osobom pozostających w związkach ze swoją płcią. Mało tego: jestem ZA usankcjonowaniem prawnym tych związków. Bo skoro oni żyją ze sobą razem, to powinni mieć wobec siebie prawa wynikające z tego, co życie niesie: prawo do informacji lekarskiej w przypadku choroby partkera (-ki), odebranie przesyłki pocztowej itp. wszystko inne. Ale to nie znaczy, ze mają mieć prawo do nazwy, która im nie przysługuje. To tyle.
  21. E tam, to Ty filozofujesz. Ja rozpatruję zagadnienie wyłącznie od strony lingwistycznej. I niczego nie odreagowuję. I nic mnie w nic nie uciska, bo ja już wszystko opróżniłem (w moim wieku, to prawie wszyscy tak mają) i nie ma mnie w co uciskać. PS. Ksiądz też przeważnie żył w rodzinie, chociaż w wielu przypadkach (niestety) niepełnej.
  22. Noooo... taka jest statystyka!!! PS. W cytowanym poście zapomniałem dodać takiej buźki Tzn. w moich młodych latach zawsze tak było (czyli prześwietlanie klienta przez Urząd Skarbowy). Może teraz jest inaczej?
  23. To nie o haka chodzi. Tylko o to, żeby poprawić, póki jest mało do zrobienia, a nie dopiero wtedy, gdy musi być kapitalny remont. Zwykłe sprawdzenie rezystancji uziemienia (a ono koroduje!!!!!) pozwala określić, czy zabezpieczenia spełniają swoją rolę, czy są tylko ładną atrapą.
  24. I dobrze. Bo tym co budują bez kredytu, to się potem lubi śnić skarbówka...
  25. Nigdy w życiu. Adopcja to może być najwyżej jak macierzyństwo. Tak jak związki gejów czy lesbijek nigdy i nigdzie będą stanowić małżeństwa (mimo, że sobie tą nazwę uzurpują). Bo małżeństwo, to z definicji związek kobiety i mężczyzny. I tak, jak słonia nie nazywa się gęsią, a szczura wielorybem, tak i słowo "macierzyństwo" jest zarezerwowane właśnie dla kobiet, które urodziły. I nawet ta, która własną piersią karmi dziecko nie nazywa się "matka" tylko "mamka" Oczywiście, w dzisiejszych czasach są tacy, którzy to lekceważą i twierdzą inaczej. Tyle, że nawet oni tak naprawdę wiedzą, że kot nie będzie krokodylem, obojętnie kto go tak będzie nazywał.
×
×
  • Utwórz nowe...