-
Posty
2 428 -
Dołączył
-
Ostatnio
-
Dni najlepszy
59
Wszystko napisane przez Budujemy Dom - porady budowlane i instalacyjne
-
Nieco korzystniejszy cieplnie będzie wariant z 15 cm wełny o lambdzie 0,039. Licząc jak dla powierzchni płaskiej daje to współczynnik U około 0,26 W/(m2·K). Natomiast warstwa 10 cm, nawet pomimo niższej lambdy, zapewnia U na poziomie 0,32 W/(m2·K). To wprawdzie tylko obliczenie przybliżone, bo nie uwzględnia np. oporów przejmowania ciepła pomiędzy warstwami (poszczególnymi materiałami), ale te będą takie same w obu przypadkach. Wełnę trzeba jeszcze zabezpieczyć od zewnątrz.
-
Wilgoć wykrapla się z powietrza tam, gdzie to powietrze zostaje ochłodzone. To po prostu konsekwencja zmiany (wzrostu) jego wilgotności względnej wraz ze spadkiem temperatury. Jeżeli trzeba to dokładniej objaśnić, to proszę pisać. Bo to akurat dość ważna kwestia związana chociażby z ze wszystkimi pomieszczeniami użytkowymi, a już z poddaszami w szczególności ze względu na ruch pary wodnej przez ocieplenie dachu. Tu nam się to przekłada na dwie możliwe sytuacje, w których zakładamy, że rury są nieizolowane. 1. Wentylacja wyciągowa. Usuwamy tą rurą ciepłe ii wilgotne powietrze, obie te cechy ma w szczególności powietrze z łazienki. Jeżeli rura bez izolacji biegnie przez jakąś zimną przestrzeń to ma wychłodzone ścianki. Tak więc wilgoć wykrapla się wewnątrz rury i ścieka ku dołowi. Czy w takiej sytuacji ma dokąd odpłynąć i czy nie grozi to zalaniem wentylatora (najgorszy wariant)? Dlatego najlepiej otulić te rury izolacją cieplną. 2. Odpowietrzenie i napowietrzenie kanalizacji. Tu raczej zimne powietrze zewnętrzne przepływa przez pion i łączące się z nim rury. Zakładamy, że te rury bez izolacji biegną przez jakieś pomieszczenia użytkowe, a więc takie gdzie powietrze jest ciepłe i zawiera względnie dużo wilgoci. Wówczas mamy ryzyko, że para wodna z tego powietrza zacznie nam się skraplać na zimnych zewnętrznych ściankach rur. Tu w zasadzie nie ma innego sposobu zapobiegania problemowi, niż otulenie rur izolacją cieplną. Mam nadzieję, że opisałem to w sposób zrozumiały.
-
W poprzednim poście jest wspomniane, że wentylacja ma być mechaniczna. W takiej sytuacji średnica 110 mm będzie wystarczająca. Gdyby to miała być wersja grawitacyjna, to potrzebne byłoby 160 mm. Tylko jaka to będzie wentylacja - wyciągowa? Rury lepiej osłonić termoizolacją. Są gotowe termoizolacje z wełny, przeznaczone do rur wentylacyjnych. Tylko może być problem z dopasowaniem średnic. Nie pojmuję sensu robienia odpowietrzenia/napowietrzenia kanalizacji w taki sposób - z ciąganiem rur po całym dachu i milionem kształtek. Zamiast tego wystarczy jeden dodatkowy kominek na dachu.
-
Dość to wszystko pogmatwane. Ale kanały wentylacyjne z zasady otula się izolacją cieplną. Tym bardziej w sytuacji, gdy mają przechodzić przez jakieś pomieszczenia i inne przestrzenie, w których temperatura jest wyraźnie niższa, niż w łazience. Tu bardzo słuszne jest spostrzeżenie o ryzyku "pocenia się" rur. Przy czym wykraplanie się wilgoci zachodziłoby raczej wewnątrz rur. Bo nimi będzie usuwane wilgotne i ciepłe powietrze. Wykonanie niepalnej izolacji na kanałach wentylacyjnych jest też potrzebne ze względu na przepisy przeciwpożarowe. Choćby w WT mamy taki zapis: § 267. 3. Odległość nieizolowanych przewodów wentylacyjnych od wykładzin i powierzchni palnych powinna wynosić co najmniej 0,5 m. Mam jednak poważne wątpliwości, czy użycie rur kanalizacyjnych jako przewodów wentylacyjnych jest właściwym pomysłem. Chociaż wyrażonego wprost, "twardego" zakazu nie ma. Od zmiany przepisów w 2022 r. nie ma już obowiązku używania materiałów niepalnych do wykonania kanałów wentylacyjnych w domach jednorodzinnych. Co do pionów wentylacyjnych to lepiej je otulić izolacją cieplną , inaczej będą zimne w czasie mrozów. Wychładzać się będzie pomieszczenie przez które biegną, może się też na nich wykraplać wilgo z powietrza w pomieszczeniu. Na dokładkę po takich nieizolowanych pionach będą niosły się dźwięki.
-
A jakie to rury wentylacyjne? Od jakiej wentylacji? Mechanicznej z rekuperatorem? O jakie rury odpowietrzające od kanalizacji chodzi? Tak po bożemu to robi się tylko przejście pionu przez dach i tyle. Ale ostatnio widzę, że jest jakaś dziwna moda na "przechodzenie" z kilku pionów na rury 50 mm, ciągnięcie ich potem przez pół dachu właśnie w ociepleni i potem robienie jakiegoś zbiorczego kominka odpowietrzającego/napowietrzającego na dachu. Czy chodzi o coś takiego? Ponawiam pytanie o to czy ten strych będzie użytkowy czy nie. Bo jeżeli ma być przeznaczony na pokoje i ogrzewany, to zmienia niektóre sprawy.
-
Najprostsza wersja ocieplenia nieużytkowego strychu to rozwinięcie wełny mineralnej z rolki i przykrycie jej paroprzepuszczalną folią dachową. Tak aby się nic nie pyliło, a ona sama zaś nie zamokła w razie przecieku dachu. Taki wariant nadaje się jednak tylko do miejsc, gdzie się nie chodzi, ani niczego nie składuje. Druga wersja to ułożenie na stropie styropianu i przykrycie go płytami drewnopochodnymi lub deskami. Po tym można chodzić, coś postawić itd. Bardziej pracochłonny wariant to legary, wełna i deski ułożone na legarach. Ale to jak ktoś koniecznie chce mieć ocieplenie z wełny mineralnej, a równocześnie chce móc tam chodzić. Z paroprzepuszczalnością to nie do końca tak. Chociaż popularny (i marketingowy) przekaz jest taki, że koniecznie wszystko musi by paroprzepuszczalne. Potem mamy bzdurne opowieści o "oddychaniu ścian". W rzeczywistości cel jest inny, co bardzo dobrze widać po tradycyjnej wersji ścian szkieletowych i po sposobie ocieplenia dachów, w których pokrycie (np.. dachówki) leży tylko na łatach. Tu, patrząc od strony pomieszczenia mieszkalnego, układ jest następujący: - pomieszczenie mieszkalne, w którym mamy wilgotne i ciepłe powietrze; - poszycie ścian lub skosów dachu, najczęściej z płyt gipsowo-kartonowych; - folia paroizolacyjna, która ma jak najskuteczniej utrudniać wnikanie pary wodnej z pomieszczenia do dalszych warstw; - izolacja cieplna z wełny mineralnej, paroprzepuszczalnej i potencjalnie bardzo podatnej na zawilgocenie; - polia paroprzepuszczalna, która umożliwia odparowanie na zewnątrz pary wodnej, która mimo wszystko przedostała się do warstwy wełny mineralnej; - ruszt z kontłat i łat, dzięki któremu pod pokryciem dachowym można utworzyć dobrze wentylowaną, drożną na całej długości szczelinę wentylacyjną, od wlotu w okapie aż po wylot pod gąsiorem w kalenicy. Odpowiednikiem tego w przypadku ścian jest albo utworzenie wentylowanej szczeliny powietrznej pomiędzy paroprzepuszczalną folią i pokryciem tej ściany, albo wykończenie ściany w ten sposób, aby nie blokowało to ruchu niewielkich ilości pary wodnej. Tu sprawdzają np. deski ułożone tylko na zakładkę. Ostatecznie chodzi więc o to, aby ograniczyć wnikanie pary wodnej w przegrodę, po to jest paroizolacja. Ale trzeba się liczyć z tym, że nie będzie to skuteczne w 100%. Dlatego trzeba pozostawić możliwość usunięcia pary wodnej (wilgoci) z przegrody. Ponadto trzeba się liczyć z tym, że jakaś wilgoć może tam wniknąć też z zewnątrz, choćby w wyniku uszkodzenia ściany czy dachu. Dlatego tak ważne jest, aby ta wilgoć mogła wydostać się na zewnątrz. Z kolei pełne deskowanie, takie ułożone bez szczelin pomiędzy deskami, jest bardzo poważną barierą dla pary wodnej. Jeżeli więc ocieplamy dach z takim deskowaniem, to wentylowana (od okapu do kalenicy) szczelina powietrzna musi być wykonana poniżej deskowania. Niejako przed nim na drodze pary wodnej.
-
Pozostaje delikatnie nadpiłować deskę i na koniec ją wyłamać w tych osłabionych miejscach. Albo nie robić z deskami nic. Po usunięciu styropianu ta najwęższa szczelina będzie miała ze 3-4 cm. Jak się ją wypełni wełną to nie będzie tu faktycznego zagrożenia pożarowego. Nie bez powodu pisałem, że kominiarz najprawdopodobniej nie będzie trzymał się wymogów z rozporządzenia o warunkach technicznych (WT), a w związku z tym nie będzie problemu. Bo kominiarze zwykle nie są tu przesadnie dokładni. Zaś po zakryciu wszystkich tych miejsc ociepleniem nawet nie mają często jak sprawdzić czy wymogi zostały spełnione. Zrywać płyt g-k i ocieplenia nikt nie będzie. Tak naprawdę to takich rzeczy powinien dopilnować kierownik budowy i kontrolować wszystko to co potem ulega zakryciu. W końcu to on bierze za to wszystko odpowiedzialność. Inwestor nie musi w ogóle wiedzieć, że są takie a nie inne wymogi w rozporządzeniu, jakieś wymogi producenta komina itd. Jak to wygląda w praktyce wszyscy widzimy. W ogóle tu od samego początku ktoś to wszystko zignorował. Przecież tego komina nie sposób w ogóle zmieścić pomiędzy krokwiami i zachować równocześnie wymagania z WT. PS. Nie rozumiem po co ten komin otulać termoizolacją na poddaszu. Jeżeli będzie tam oddawał jakiekolwiek ciepło to tym lepiej.
-
Wszystko zależy od tego jaką kto ma pracę i tryb życia. Ja po 50 km dopiero dojeżdżam do granic najbliższego dużego miasta. Co np. w sytuacji, gdy większy dystans pokonuje się co drugi dzień? Tak więc, każdy musi się przede wszystkim zastanowić, czy jakieś rozwiązanie ma sens w jego sytuacji. W artykule pisałem jednak przede wszystkim o tym, że chcąc wykorzystywać własny prąd z PV do ładowania samochodu musimy mieć ładowarkę umożliwiającą przekazywanie dużej mocy w ograniczonym czasie. Inaczej tej energii nie zagospodarujemy. PS. Akumulatory (magazyn energii) o pojemności wystarczającej do naładowania potem samochodu to już potworne koszty.
-
Spokojnie. Usuną styropian, wypełnić szczelinę pomiędzy kominem i deskowaniem wełną, zachowa przy tym wymaganą przez producenta odległość komina od elementów palnych, czyli 50 mm. I tyle. Przypominam swój post #45, gdzie zacytowałem rozporządzenie. Zawarty w nim przepis nie dopuszcza montażu komina z kanałem dymowym lub spalinowym w odległości mniejszej niż 150 mm. Przy czym tu jest to liczone od samego kanału, nie od zewnętrznej obudowy komina. Jednak patrząc na zdjęcia, tego wymogu z WT nie uda się spełnić ze względu na krokwie. Trudno, na tym etapie już się z tym nic specjalnie nie da zrobić. Konstrukcji dachu nikt nie będzie przerabiał. Jednak na szczęście takie odstępstwo nie spowoduje raczej faktycznego zagrożenia. Kominiarze też się raczej o to nie czepiają, bo wymogi z WT są nieco na wyrost w przypadku kominów prefabrykowanych. Czyli konstrukcji wielowarstwowych. Pewnie za jakiś czas w rozporządzeniu zapiszą, że komin prefabrykowany ma spełniać wymogi zgodnie z instrukcją producenta. Natomiast co do izolacji cieplnej na kominie to nie bardzo rozumiem po co ją robić. Poddasze jest izolowane, sam wkład kominowy również.
-
Obiekt istniejący, przecież jedno przyłącze już jest, umowa i pobór prądu też są. Proszę jednak spróbować popytać kto w okolicy wykonuje zlecenia dla energetyki. Bo w ogóle tej instalacji najpierw powinien przyjrzeć się elektryk. Podstawowa sprawa to choćby to jakimi przewodami zrobiono to przyłącze, przewidując jakie obciążenie pobieraną mocą. Może się okazać, że jest ono po prostu przeciążone, gdy musi zasilić dwa gospodarstwa domowe. Wtedy zrobienie nowego przyłącza i tak będzie techniczną koniecznością. Ponadto nawet jak się je zrobi to przecież trzeba uzgodnić przeniesienie zabezpieczenia starego przyłącza w inne miejsce (do sąsiada). Pod względem papierkowej roboty też trzeba będzie zmienić starą umowę i z tym może być niezłe zamieszanie.
-
Gdzie znajdują się te liczniki? Czy sąsiad ma swój licznik w swojej części budynku? Gdyby to obecne przyłącze było wykonane zgodnie ze sztuką, to by przy każdym liczniku wykonano osobne zabezpieczenie. Tak aby zwarcie lub przeciążenie skutkowało wyłączeniem zasilania tylko w jednej z części bliźniaka. Jak to jest zrobione teraz? Jest jedno zabezpieczenie? Dwa zabezpieczenia, ale oba umieszczone w tej samej części bliźniaka? Gdzie są liczniki? Warto spróbować porozmawiać z kimś z działu technicznego w miejscowym zakładzie energetycznym. Jak się trafi na rozsądnego człowieka, to się takie rzeczy uda załatwić. Choćby przy wymianie licznika. Często warto popytać, kto w okolicy wykonuje zlecenia dla energetyki. Zwrócić się do niego z problemem i zleceniem przeróbki. Ci ludzie się wzajemnie znają i załatwienie wielu rzeczy nagle okazuje się jednak możliwe. PS. Co do zasady, wykonanie przyłącza, czyli części do licznika włącznie, pozostaje w gestii zakładu energetycznego (operatora sieci). To on zleca jego wykonanie.
-
Na wysokości deskowania usunąć styropian z komina i wypełnić tę szczelinę wełną. Na tyle wyciąć elementy drewniane, żeby spełnić warunki z WT, i tak się raczej nie da, więc nie ma co tego ruszać. Potem można zwyczajnie izolować dach wełną. Ona jest niepalna więc sama nie jest problemem, a jeszcze oddzieli komin od palnych elementów z drewna. Płyty g-k też są niepalne, więc pod względem pożarowym nie są problemem. Ale płyty i komin zawsze będą się nieco poruszać względem siebie. Dlatego lepiej zostawić tam minimalną szczelinę, na kilka milimetrów. Bo jak się to zrobi na styk i zaciągnie gładzią to ona i tak prędzej czy później popęka. Czy ten komin nie będzie otynkowany?
-
Jeżeli deski są w dobrym stanie to ich usuwanie jest bez sensu. Skoro nikt nie planuje tam pomieszczeń użytkowych to nie robiłbym ocieplenia dachu, ale ocieplenie stropu. Niejedną starą więźbę wykończyło takie źle zrobione docieplenie dachu. Nie znając szczegółów (nachylenie dachu, jego rozpiętość, sposób wykonania planowanej szczeliny pod deskowaniem i jej wlotu w kalenicy itd.) nie sposób powiedzieć, czy zaproponowany sposób wentylacji dachu będzie wystarczający. Tym bardziej, że nie wiemy również nic o sposobie wentylacji poddasza, a widać tam jakieś sznurki z praniem.
-
Czyli mamy komin akurat w sam raz na potrzeby kominka. Końcówka kodu w oznaczeniu G50 - odporny na pożar sadzy, minimalna odległość od elementów palnych 50 mm. Czyli stawiane przez producenta komina wymogi najpewniej zostaną spełnione. Ale wymagania z WT już najpewniej nie. Tym bardziej, że od dwóch stron mamy sąsiedztwo deskowania lub krokwi z kanałem dymowym. Jak kominiarz będzie się trzymał przepisów, to ten komin odbioru nie przejdzie. Chociaż niektórzy przymkną oko. A jeszcze ten nieszczęsny styropian, czyli materiał palny na samym kominie. W tej szczelinie, jako oddzielenie od drewna należałoby da wełnę mineralną. Nie jestem zwolennikiem pokrywania całych kominów izolacją cieplną. Przede wszystkim dlatego, że gdy taki komin ulegnie uszkodzeniu, pęknięcia, to nikt tego nie widzi. Tradycyjny sposób, czyli otynkowanie na biało jest pod tym względem niegłupi. Każdą rysę i rozszczelnienie można wówczas wyłapać.
-
Nawet jeżeli ta ściana ma znaczenie konstrukcyjne to najpewniej będzie można wykona w jej miejscu podciąg. Czyli niejako powtórzy układ z poziomu garażu. Ale coś takiego trzeba zrobić pod fachowym nadzorem. Dlatego niech się temu najpierw, na miejscu, przyjrzy zdrowo myślący konstruktor. Bo zdalnie, na podstawie kilku zdjęć i szczątkowych informacji to możemy jedynie gdybać. Ale w takiej sytuacji lepiej jest zachowa daleko idącą ostrożność, niż potem płakać.`
-
To komin systemowy (prefabrykowany)? Bo na taki wygląda. Co to za płyta/okładzina na nim? Zakładam, że w tym kominie jest jakiś przewód dymowy albo spalinowy? Tu trzeba uwzględnić dwa wymogi. Pierwszy pochodzi z rozporządzenia w sprawie warunków technicznych (WT): "§ 256. 4. Piec z kamienia, cegły, kafli i podobnych materiałów niepalnych oraz przewody spalinowe i dymowe powinny być oddalone od łatwo zapalnych, nieosłoniętych części konstrukcyjnych budynku co najmniej 0,3 m, a od osłoniętych okładziną z tynku o grubości 25 mm na siatce albo równorzędną okładziną - co najmniej 0,15 m." Co ważne, tę odległość liczymy od ściany wewnętrznej kanału. Tak więc grubość ścian komina wlicz się w tę odległość. To jest wymóg nadrzędny, wynikający z polskiego prawa. Na pierwszy rzut oka nie będzie go łatwo spełnić w tym przypadku. Ponadto mamy jeszcze instrukcje producentów kominów. Jednak nawet na etykiecie takiego komina umieszczona jest informacja o minimalnej wymaganej odległości od elementów palnych. O tym jak odczytać takie oznaczenie kodowe pisałem choćby tutaj: https://budujemydom.pl/instalacje/kominki-i-kominy/a/11088-oznaczanie-kominow Ale przypominam, że tu pierwszeństwo mają wymogi z WT.
-
Podsumujmy co wiemy: - ściana ma 15 cm wraz z tynkiem, czyli to najprawdopodobniej cegła 12 cm; - na przynajmniej 3 z 4 kondygnacji coś jest mniej więcej w tym samym miejscu; - na najniższej z nich, w garażu, jest belka wzmacniająca (podciąg?); - wyżej, na kolejnym poziomie, także jest ściana. Moim zdaniem wyburzanie tej ściany jest ryzykowne. Grubość wprawdzie wskazywałaby na ścianę działową, jednak to nie wszystko. Poza wszystkim innym te ściany mogą usztywniać poprzecznie konstrukcję budynku. Ale co najważniejsze w praktyce budowano i tak, że strop kolejnej kondygnacji i ściana działowa na nim, obciążał taką niby działową ścianę poniżej. Na taki układ wskazuje też obecność wzmocnienia stropu w garażu. No bo po co byłoby je robić, gdyby jednak nie zakładano, że na tej linii strop będzie jednak szczególnie obciążony i zagrożony nadmiernym ugięciem? Teoretycznie mogło być i tak, że ktoś to zrobił na zapas, w ramach nadmiernej gorliwości i asekuranctwa, jednak nie wydaje mi się to zbyt prawdopodobne. Zaś jak jest nie dowiemy się bez bardzo szczegółowych badań. Bardzo prawdopodobne, że ta ściana biegnie równolegle do elementów nośnych stropu (belek). W związku z tym wzmocnienie w garażu wykonano żeby zrekompensować to dodatkowe obciążenie ścianami na wyższych kondygnacjach. Przy czym każda ściana przekazuje obciążenia na tę położoną na niższej kondygnacji. Usunięcie jednej z nich może zadziałać jak wycięcie środka słupa.
-
Nie bardzo widzę sens takiego docieplania ścian od środka we wnęce okiennej. Okno powinno mieć ocieplenie od zewnątrz, zachodzące lekko na ościeżnicę. Ale skoro już koniecznie chce się czymś docieplać wnękę również od wewnątrz, to przy tak cienkiej warstwie trzeba użyć materiału o bardzo dobrej izolacyjności. XPS będzie tu wyraźnie lepszy niż Purenit. Współczynnik lambda Purenitu to nieco ponad 0,08 W/(m·K), natomiast XPS nieco ponad 0,03. Można użyć gotowych płyt z XPS przeznaczonych np. do zabudowy wanien. Są wtedy fabrycznie pokryte welonem szklanym.
-
Pianka rozprężna nie uszkodzi rur ani miejsc zgrzewanych. Ponadto, jak już koniecznie chce się ją dawać, to można ją zaaplikować miejscowo. Wtedy powstaną takie punktowe mocowania o pewnej elastyczności. Jednak w sytuacji, gdy i tak ma tu być zrobiony stelaż pokryty płytami g-k, to po co wypełniać całe te bruzdy? To dodatkowa, nikomu niepotrzebna robota. Wystarczy jakiekolwiek mocowanie podtrzymujące do ściany. Nawet pętla z drutu mocowana do muru kołkiem rozporowym. Chociaż może nawet to nie będzie konieczne, bo będzie przecież można wykorzystać elementy stelaża jako punkty zaczepienia. Osobiście nie jestem zwolennikiem pokrywania rur pianką, tynkiem itd., jeżeli nie jest to absolutnie konieczne. Potem, jeżeli jednak gdzieś pojawi się nieszczelność, jakaś złączka pęknie, to zlokalizowanie miejsca wycieku będzie mocno utrudnione. Bo i do samych rur trudno się będzie dostać.
-
Temperatura wody ciepłej powinna być taka żeby nie groziło to oparzeniem, nawet gdy nie dodajemy zimnej. Przy zbiorowym podgrzewaniu w bloku tym bardziej musi to być przestrzegane, bo to i kwestia przepisów. Tak więc pod tym względem nie powinien to być problem. Ale PEX 16 mm to już na sam prysznic nędznie. Jeszcze tym bardziej PEX, bo tu złączki zmniejszają znacznie faktyczny przekrój. Jaką średnice ma wcześniejsza rura, ta od której PEX 16 mm jest odgałęzieniem?
-
Jak głębokie są te bruzdy? W sensie, ile miejsca zostaje od otuliny do płaszczyzny ściany, która i tak będzie otynkowana? Jeżeli jest to mało, po kilka milimetrów, to bym się nie mordował z wypełnianiem bruzd, tylko pokrył je siatką tynkarską. Potem obrzutka tynkiem w tych miejscach, a następnie normalne tynkowanie całej ściany.
-
Skoro na rąbek to chyba jednak blacha płaska? Pytam, bo szczególnie panele z blachy płaskiej na rąbek mają skłonność do poruszania się i klekotania podczas wiatru. Tym bardziej, gdy łaty są wąskie i dość rzadko rozmieszczone. Dlatego tradycyjnie wszystkie blachy płaskie układano na pełnym deskowaniu. Ołacenie, ale bardzo gęste, to opcja dopuszczana przez producentów takich fabrycznie przygotowanych paneli na rąbek. Najbardziej prawdopodobne wydaje mi się właśnie to, że któryś z tych blaszanych paneli (lub kilka) zaczyna klekotać na wietrze i uderza choćby o łaty. Wystarczy żeby był zbyt słabo umocowany i już mamy taki efekt. Dekarz powinien wejść na ten dach i sprawdzić mocowanie pokrycia i podkładu., bo panel może się ruszać razem z łatą.