Miałem pisać wczoraj, alem był mocno nieczeźwy... więc żeby nie było...
dziś jestem świadomy. Więc sprawy mają się tak:
Znajomy ma centralny podgrzewacz 24 kW. Siemensa, jeśli chodzi o ścisłość. Eksploatuje go juz 10 lat. Nie ma problemu z trwałością.
Ale... był problem ze zbyt długim czekaniem na podgrzaną wodę w łazience ze względu na pewną odległość. No i na stabilne utrzymanie temperatury przy zmieniającym się strumieniu. Podgrzewacz miał trzy stopnie mocy, automatycznie załączane. Nie miał elektroniki.
Ale znajomy jest elektronikiem i skonstruował odpowiedni układ, razem go zrobilismy i zamontowali. I wszystko gra.
Układ działa tak, że w podgrzewaczu (w tak małej pojemności) przy braku poboru wody, utrzymywana jest temperatura ok. 50 stopni, ale ustawić ją mozna potencjometrem. I w zasadzie to wystarcza. Przy otwarciu kranu układ przełącza się na pracę i teraz czujniki sterują pobieraniem mocy. Żądaną temperaturę wylotową też się ustawia potencjometrem. I to wszystko. Nie ma problemu, czy to jest strumień do wanny, czy do golenia, czy mycia zębów. Wahania temperatury na wylocie są mało zauważalne.
Był natomiast problem z zasilaniem, bo początkowo swiatło w kuchni mrugało w takt pracy elementów wykonawczych dla grzałek. Tam sekwencje "puszczanego" prądu miały dość dużą częstotliwość, ale jednak zauważalną dla oka. I to stanowiło wadę.
Pomogła wymiana przewodów zasilających (zwiększenie przekroju), inne ich podpięcie w rozdzielnicy i zmiana fazy zasilającej oświetlenie kuchni na tą, która załączała się w podgrzewaczu jako ostatnia. Bo wtedy, to już załączana jest własciwie na stałe.
Ogólnie - rozwiązanie z elektroniką jest do przyjecia, tym niemniej, im podgrzewacz bliżej punktu poboru wody - tym lepiej. Dlatego rozdzielenie podgrzewaczy jest najlepsze.
A czy dasz 10 kW na łazienkę, czy 24 kW, to w sumie i tak zuzyjesz mniej więcej tyle samo energii. Ale jak masz wiekszą moc, to czas napełniania wanny jest krótszy, czy też strumień prysznica może być większy.
Jak planujesz zmywarkę, to do kuchni 4,5 - 5 kW wystarczy. Daje się z tym nieźle żyć.