-
Posty
2 315 -
Dołączył
-
Ostatnio
-
Dni najlepszy
56
Wszystko napisane przez Budujemy Dom - porady budowlane i instalacyjne
-
W takim razie napisz do energetyki grzecznie prośbę o usuniecie, argumentując, że pozostawili element zagrażający bezpieczeństwu. Ewidentnie niezdatny przecież do wykorzystania. Jeżeli przyjdzie Ci go usuwać samemu, pomyśl czy go nie odkopać nieco i wyciąć tylko górna część. Potem zasypać dołek ziemią, a i tak sama zarośnie. Wyrwanie całości z gruntu faktycznie może być kłopotliwe.
-
ja bym raczej powiedział, że wentylacja grawitacyjna ma pewną zdolność do samoregulacji. Wentylacja mechaniczna zaś tylko w bardzo ograniczonym zakresie. Nie bardzo widzę możliwość samoczynnego zrównoważenia w wentylacji mechanicznej zwiększonego zapotrzebowania na powietrze spowodowanego paleniem w kominku przez samoistne zwiększenie napływu powietrza z zewnątrz. W końcu kominki mają bardzo często po 15-20 kW, a to oznacza naprawdę duże zapotrzebowanie na powietrze.
-
Przeczytałem temat jeszcze raz i zauważyłem, że właściwie mówimy o różnych rzeczach. Dragagon, nie oczekuj, że wstawienie zbiornika akumulacyjnego całkowicie zabezpieczy przed wahaniami temperatury w domu. Przynajmniej nie w typowym domu o dość sporych stratach ciepła. Zbiornik robimy z 3 powodów: - kocioł zawsze pracuje w optymalnych dla siebie warunkach; - w okresach kiedy zapotrzebowanie na ciepło jest małe (wiosna, jesień) możemy dzięki niemu ustabilizować temperaturę w domu; - w okresie większego zapotrzebowania na ciepło (zima) zbiornik zmniejszy wahania temperatury i ich uciążliwość. W ostatnim punkcie chodzi o taką sytuację, że po naszym wyjściu rano do zbiornik nie oddaje ciepła, dom się ochładza. Jednak na 2-3 godziny przed naszym powrotem regulator temperatury uruchamia pompę i grzejniki zaczynają grzać kosztem ciepła ze zbiornika. W efekcie po powrocie mamy taka temperaturę jak po kilku godzinach palenia w kotle. I o to chodzi. Całkowita eliminacja wahań temperatury to tylko w domach o bardzo małych stratach.
-
Polecam zajrzeć do postu nr 11 w tym temacie. Najważniejsze czy zalewająca dom cofka powstaje w kanalizacji deszczowej (łatwe do załatwienia), czy też w kanalizacji odprowadzającej ścieki z domu (dużo trudniej). Warto przeczytać: https://budujemydom.pl/instalacje/woda-i-kanalizacja/porady/30931-jak-zapewnic-ochrone-przeciwzalewowa-w-piwnicy
-
Jeszcze drobna uwaga odnośnie wykorzystania wolnych, pionowych kanałów w kominie jako nawiewu powietrza. Robi się tak czasem z konieczności, ale wady są istotne. Kiedy już rozpalimy w kominku układ działa dobrze, bo ciąg w rozgrzanym kanale dymowym jest znacznie silniejszy niż w kanale "powietrznym" (wzbraniam się nazwać go wentylacyjnym). Jednak w momencie rozpalania może być ciężko, bo oba kanały i dymowy i powietrzny działają jak wyciągowe. O ile to możliwe to korzystniejszy jest układ, gdy kanał powietrzny jest niższy, np. poprowadzony w innym kominie niż dymowy. Wtedy jego ciąg jest zdecydowanie słabszy i łatwiej odwrócić naturalny kierunek ruchu powietrza w kanale.
-
To jaka jest moc zainstalowanych grzejników faktycznie nie mówi wiele o zapotrzebowaniu domu na ciepło. Dla jakiej temperatury wody w obiegu jest podana i jak ta temperatura ma się do rzeczywistości? Roboczo przyjmijmy, że potrzebne jest około 10 kW. W kwestii alternatywy dla obecnego kotła i ewentualnie dla pelletu. Jakie paliwa w ogóle wchodzą w grę? Czy węgiel odpada? Co z gazem płynnym? Może pompa ciepła i ewentualne dogrzewanie już posiadanym kotłem? Jaki budżet jest realny? Szczególnie odnośnie gazu płynnego jest duża różnica pomiędzy zbiornikiem dzierżawionym (tania inwestycja, droga eksploatacja) i własnym (drogi zakup, znacznie tańsza eksploatacja). Tu taki duet istniejący kocioł + kocioł na LPG jest do przemyślenia. Zakładam, że palimy jak dotąd, a kocioł na LPG zapobiega nadmiernym wahaniom temperatury.
-
A czy w domu jest jakiś kominek albo piec (nie kocioł)? Wtedy, skoro tego drewna jest i tak zbyt mało na ogrzewanie przez cały sezon, lepiej wykorzystywać je tylko do kominka/pieca, a w kotle palić węglem? Odpadają problemy z szukaniem jakiegoś kotła uniwersalnego. Z tym zawsze będzie problem, bo albo mamy kocioł dobry do automatycznego spalania węgla albo dobry do drewna w kawałkach. Osobiście jestem przeciwny przewymiarowywaniu kotła. Przez większość sezonu temperatura zewnętrzna jest znacznie wyższa niż obliczeniowa (zwykle -20°C), a wtedy sprawność i czystość spalania się pogarsza. Bo nawet kocioł bardzo dobry osiąga deklarowane parametry przy pracy z mocą nominalną. Za to z mocą 20-30% wyższa od nominalnej może pracować bez istotnego spadku sprawności.
-
Zasada działania wentylacji grawitacyjnej jest w zasadzie b. prosta - mamy wyciąg (kanały w kominie) oraz nawiew (nawiewniki, nieszczelności przegród, rura doprowadzona w pobliże kominka). Tyle samo ile kanały pionowe wyciągną, musi napłynąć. Jak rozpalimy w kominku lub kotle układ zostaje zaburzony, bo mamy potężny wyciąg powietrza przez palenisko i komin. Nawet jeżeli wkład jest zamknięty, bo prawie nigdy nie jest całkiem szczelny. Nawet te modele z króćcem doprowadzającym powietrze wprost do paleniska prawie zawsze maja otwory nawiewne np. w szufladzie popielnika. Ich zaś nie daje się szczelnie zamknąć. Dlatego uważam że wentylacja grawitacyjna jest najbezpieczniejszym rozwiązaniem w pomieszczeniu z kominkiem. Jeżeli nie ma oddzielnej rury doprowadzającej powietrze, albo nawiewniki dają go zbyt mało, to odwraca się kierunek ruchu powietrza w pionowych kanałach wentylacyjnych. Kominek zaczyna wciągać nimi niezbędne do spalania powietrze. W ten podtrzymuje nam normalne spalanie, bez tlenku węgla. W przepisach nigdy nie zapisano, że właśnie z tego względu wymaga się wentylacji grawitacyjnej w kotłowniach z kotłami z otwartą komorą spalania, ale można podejrzewać również takie uzasadnienie tego rozwiązania. Przy okazji, Zenek ma całkowitą rację, że poważny problem zaczyna się kiedy taka cofka w wentylacji zasysa nam dym do wnętrz.
-
Retrofood napisał wszystko co było trzeba w temacie. I udzielił bardzo konkretnej odpowiedzi - w przypadku RCD 40 A oznacza jedynie, że można go bezpiecznie obciążyć takim prądem. Przed nim mógłby być równie dobrze wyłącznik nadmiarowoprądowy 10 A. Nie ma co się obrażać za radę, że lepiej nie brać się za rzeczy na których się człowiek nie zna, szczególnie, gdy są to rzeczy niebezpieczne dla samego pytającego i jego otoczenia. Zabrakło chociażby informacji o czułości tego RCD, który ma sie znaleźć w tablicy, a to sprawa podstawowa. I sam wielokrotnie pisałem w "Budujemy Dom", że zabezpieczenie całej instalacji jednym RCD nie jest dobrym pomysłem.
-
Brakuje konkretnych danych. Jakie straty ciepła ma budynek? Jaki jest rodzaj ogrzewania - podłogowe czy grzejnikowe, bo to ma bardzo duże znaczenie dla praktycznej możliwości wykorzystania ciepła ze zbiornika akumulacyjnego. Przy podłogówce użyteczna jest nawet woda o temperaturze 30°C, grzejniki wymagają dla normalnej pracy przynajmniej 20°C więcej. Zakładając, że wodę w zbiorniku ogrzewamy maksymalnie do 90°C różnica robi się wyraźna. Do ogrzania 1000l wody z 40 do 90°C trzeba dostarczyć 58 kWh ciepła. Czyli w praktyce mamy niemal 4 godziny pracy tego kotła i to tylko na potrzeby nagrzania zbiornika, bez równoczesnego ogrzewania budynku. W związku z tym uważam, że zbiornik większy niż 2000 l nie bardzo ma sens, bo kiedy ogrzać w nim wodę? Bardziej realna wydaje się wersja przejścia na kocioł z podajnikiem.
-
Najlepiej ocieplić górna pokrywę oraz boczne ściany takiej studzienki. Wtedy praktycznie nie ma ryzyka zamarznięcia czegokolwiek wewnątrz. Od spodu nie dawaj żadnej izolacji, to właśnie ciepło ziemi zapewni utrzymanie stale dodatniej temperatury. U siebie mam wąską studzienkę z tworzywa zamkniętą grubaśnym korkiem ze styropianu (20-25 cm) i metalową pokrywą. Wodomierz jest jakieś 10 cm poniżej korka. Nigdy nie zamarzł, a normowa głębokość przemarzania sięga 1 m.
-
Samo czyszczenie komina zgodnie z przepisami pożarowymi można robić samodzielnie i nie trzeba mieć na to potwierdzenia. W przepisach jest tu specjalne wyłączenie dla domów jednorodzinnych. Ale jak słusznie zauważył kolega powyżej, mamy inne powody, żeby zbierać potwierdzenie, że kominy są we właściwym stanie.
-
Beton jest całkiem dobrym akumulatorem ciepła z racji dużej gęstości. W przybliżeniu można przyjąć, że zdolność do akumulacji typowych materiałów budowlanych - cegły, betonu, silikatów jest podobna i wynosi ok. 1 kJ/(kg·K). Beton wypada nieźle z racji dużej gęstości ok. 2000 kg/m3. Zakładając nawet typową grubość wylewki 5 cm daje to 10 ton dla 100 m2. A co do betonu w piecach, to się go stosuje. Ma się rozumieć specjalne odmiany ogniotrwałe. Są nawet takie kształtki w niektórych kominkach (np. z kratki.pl).
-
Jeżeli wszystkie żarówki maja być zapalane równocześnie nie ma problemu - typowy schemat z dwoma łącznikami schodowymi. Jeśli zaś żarówki mają być np. w dwóch grupach, potrzebne będą albo dwa identyczne obwody ułożone równolegle, albo (4 łączniki), albo podwójne łączniki schodowe. Niektóre firmy takie mają, o ile pamiętam to w nich są potrzebne 4 żyły pomiędzy łącznikami zamiast 2, czyli układ połączeń jest niemal taki sam, jak w 2 niezależnie prowadzonych obwodach. Prosty, czytelny schemat, np. tu: http://maciejdolata.inelt.pl/sep/polaczenie-wylacznikow-schodowych-krzyzowych/
-
Jeżeli popękał tynk, zasadniczą sprawą jest czy mimo tego dobrze trzyma się podłoża. Jeżeli odchodzi od podłoża, nie ma rady trzeba go skuć i ułożyć na nowo. Jeśli zaś trzyma się podłoża, trzeba użyć szpachli do szpachlowania ubytków, dobranej do szerokości rys. Też robota niemała. Po zdjęciach trudno oceniać sytuację.
-
Proponuję w miejscu takich nasilonych pajączków zrobić próbę i zdrapać szpachelką nieco wierzchniej warstwy. Będzie jasność czy to jedynie pęknięcia tej wierzchniej warstwy wygładzającej, czy także samego tynku aż do powierzchni ściany. Jeżeli tylko powierzchniowe to jest szansa zakrycia tego dobrym gruntem i farbą. Na odparzenia całego tynku, o czym pisał Animus, to już nie pomoże. Bardziej prawdopodobne, że to tylko gładź. Jeżeli wilgoć z tynku nie zdążyła odparować przed jej położeniem, robią się pęknięcia. Podobnie farba może się łuszczyć po nałożeniu na zbyt wilgotne podłoże.
-
Zakończenie takiej rury, umożliwiającej zassanie powietrza do paleniska kominka nie jest traktowane jako czerpnia powietrza wentylacyjnego. Inaczej byłby nielichy problem z jej umiejscowieniem. Długa pozioma rura jest niekorzystna, wiadomo, że utrudnia zassanie powietrza. Jeżeli jej wlot wypada przynajmniej ze 30 cm nad gruntem proponuję obrócić kolano i skierować je w dół, zakończyć tylko siatką, żeby tam jakaś mysz nie weszła. Ze względu na zasysanie powietrza takie ukształtowanie jest lepsze.
-
Dobieranie przekroju przewodów nie jest taką prostą sprawą. W praktyce najczęściej decyduje obciążenie cieplne przewodu. Do tego w domach jednorodzinnych i mieszkaniach najczęściej obciążenie powodują odbiorniki jednofazowe, a to oznacza, że nigdy fazy nie są równomiernie obciążone i najbardziej obciążona jest żyła neutralna (N) jako wspólna dla wszystkich obwodów. W efekcie bezpieczne obciążenie dla przewodu 5×10 mm2 będzie wielokrotnie mniejsze niż podajesz Brum.
-
Rozliczanie bilansowe z dostawcą energii elektrycznej, o czym wcześniej nie było mowy, wiele zmienia. Jednak i tak koszty inwestycyjne będą bardzo wysokie, nie jest to instalacja o mocy 2-3 kW, lecz raczej około 10 kW. Co do samego zużycia energii elektrycznej, czy będą to promienniki podczerwieni, czy np. grzejniki elektryczne konwektorowe wielkiej różnicy nie będzie.
-
Zakładając, że faktycznie układ przewodów wygląda w ten sposób - dość pokomplikowany, z braku przewodu 4-żyłowego, układ może być taki jak na rysunku. Można go zmodyfikować, ale tu widać zasadę - przewody N oraz PE wprost do odbiornika (źródła światła), natomiast pomiędzy łącznikami potrzebne są dwie żyły fazowe L. Do tej funkcji wykorzystujemy jedną z żył N, końce w puszkach trzeba oznaczyć czarna taśmą izolacyjną. Dzieki temu widać, że funkcja żyły przewodu jest inna. Połączyłbym jeszcze przewody PE w puszkach i oczywiście z przewodem PE na zasilaniu. Na rysunek nie nanosiłem, bo straci czytelność.