Słuchaj, fakt, że nic się nie dzieje, to nie powód, żeby to lekceważyć. Nietrzeźwi kierowcy wiele razy twierdzą, ze latami jeździli "na gazie" i nic się nie działo. Bo w Polsce zdarza się rocznie ok 6 - 9 wypadków śmierci na milion mieszkańców. Na zachodzie 1 - 2. Ale oni obecne nasze standardy instalacji mają od dawna. Ale w Twoim przypadku elektryk był raczej kumaty, albo poczytał zalecenia producenta. Bo producenci przeważnie zalecają właśnie montaż gniazda dla kabiny nad jej dachem. Jest tam wprawdzie niebezpieczeństwo, że szlag trafi węża z tyłu ścianki (ja tak miałem) i fontanna wody zaleje gniazdo, ale wtedy powinny zadziałać zabezpieczenia. Bo po to się je montuje i należy tego rygorystycznie przestrzegać. Do zasilania bajerów kabiny służył zasilacz 12 V, absolutnie szczelny, zalewany specjalną masą, dostarczany z kabiną. I WIELKIMI LITERAMI BYŁO WYDRUKOWANE, ZE NIE WOLNO UŻYWAĆ ŻADNEGO INNEGO! Tylko model fabryczny. Leżący sobie spokojnie na dachu kabiny. Czyli w zasadzie Twój menżczyzna raczej będzie żył... na wolność nie masz co liczyć...