Odpowiadam. W podobnych przypadkach w zasadzie jest to po prostu procedura, którą trzeba przejść jak wiosenny katar. Bo drzew powyżej 10 lat nie wolno wycinać bez zgody wójta. Piszesz więc do wójta podanie o zgodę na wycięcie drzew, okreslasz w nim gdzie, ile i jakie drzewa, oraz dlaczego chcesz wyciąć. Zdjęcia stanowią załącznik do sprawy, wyjasniający, że nie chodzi tutaj o jakieś zabytki, tylko zwykłe krzaczyska, żeby i wójt miał ręce czyste. Taka zgoda udzielana jest bezpłatnie i bez większych oporów, nie ma się czym martwić. Powtarzam, trzeba to przejść i nie jest to problemem. Jednak już wcześniej należaloby mieć jakieś wskazówki z gminy co do działki PO WYCIĘCIU I USUNIĘCIU DRZEW. Już teraz powinni określić, czy w MPZP (jeśli takowy jest, a jesli nie ma to w studium do niego) ten teren jest przeznaczny pod zabudowę czy nie. Urzędnicy mają doświadczenie i mogą (powinni) określić to od razu. A skoro kazali krzaczory usunąć, to pewnie szansa jest. Albo przeczytaj to http://wyborcza.pl/1,91446,11771782,_Dzien...z_pozwolen.html i czekaj, może piszą prawdę.