1. Bez przesady, koszty przewodów to pikuś, rozmieszczenie rozdzielnic - dyskusyjne, bo nic o tym nie wiadomo. 300 metrów na dom? Zużywam więcej na mieszkanie 60 m kwadratowych. Jakoś na osprzęt, ani na płytki kasy nikt nie liczy, na przewodach tylko oszczędzają... 2. To nie jest "aż". To standard. 3. Rozdzielnica jest przeznaczona na urządzenia zabezpieczające. A jakie zastosowano? Tabula rasa. Listwy przeciwprzepięciowe w handlu to najczęściej ładne atrapy. Trzeba je sprawdzać. 4. Dobrze też jest być młodym, zdrowym i bogatym.
Idiotyzm. Do łączenia przewodów służą złączki. Kiedyś lutowanie było zabronione prawnie, a teraz hulaj dusza, bo nie ma paragrafu. Na forach elektrycznych jest wiele argumentów przeciwko lutowaniu, a najważniejszy to taki, że jakościowe lutowanie jest tak pracochłonne, ze wydłuża wykonywanie instalacji niemal dwukrotnie. ponadto komplikuje znacznie póżniejsze przeglądy i pomiary instalacji, oraz jej ewentualną rozbudowę. W dodatku obecnie instalację wykonuje się najczęściej jako bezpuszkową, a połączenia znajdują się w puszkach gniazdek i łączników, przez co są dostępne do kontroli zawsze i to bez drabin, stołów, krzeseł lub innych "wynalazków". Czyli to co zrobiono, to anachronizm w najczystszej postaci. Tak jak i skręcanie. W dodatku nie wiemy najważniejszego: Jakie zastosowano zabezpieczenia, dlaczego nie ma uziomu fundamentowego, nie wspomniano o połączeniach wyrównawczych czy je wykonano i jak. Czyli ble, ble, ble... Cały artykuł jest guzik wart! A dokręcanie wszystkiego, to służy tylko wyrobieniu gwintu. To się powinno robić po pomiarach i tylko wtedy i tam gdzie trzeba Jak obejrzałem fotki, to widzę inne "kfiotki". 1. Prowadzenie niezabezpieczonych przewodów po drewnie, 2. zabezpieczanie przewodów gwoździami (jakby nie było plastikowych klipsów po 2 zł za 100 sztuk), 3. Prowadzenie wiązek przewodów w bezpośrednim sąsiedztwie instalacji rurowej (chyba gaz), 4. Zbyt mała ilość gniazd, o czym pisał ktoś wyżej. 5. Skoro pochwalono się takimi bykami na fotce, to podejrzewam, że znalazłbym ich jeszcze kilkadziesiąt. Można mieć i 50 lat stażu, ale jak się nie zna aktualnych norm, to nie należy nazywać się elektrykiem.