Wewnątrz, ale klub był wielki. Spójne wiązki kolorowych świateł były rozsyłane przy pomocy systemu lusterek, cholernie to było skomplikowane, lusterka wielkości takiej jak u zębologa, może i mniejsze, porozmieszczane w najróżniejszych miejscach i sterowane jakimś komputrem. Efekt taki, ze jakiś kolor atakował ci oko z lewej, a po sekundzie to samo światło widziałeś z prawej... Na trzeźwo nie dało się tego oglądać.