To oczywista oczywistość. Kiedyś, mój były szef (byłem jego prawą ręką, więc to zrozumiałe, że pozwalał mi się czasem spoufalać), po godzinach, pochwalił mi się założeniami do projektu swojej chałupy. To był projekt indywidualny, który architekt rysował specjalnie na zamowienie. Szef wiedział, że połowa mojej rodziny pracuje w budownictwie i był ciekawy mojej opinii. Z miejsca skrytykowałem piwnice. Bo po co piwnice w domu na działce o szerokości 56 metrów? Po jaką cholerę? Ale nie uwierzyl mi i zadzwonił do tego architekta, każąc mi siedzieć cicho. Ale włączył telefon na wariant głośnomówiący abym wszystko słyszał. I wyszła mniej więcej taka rozmowa. - Panie inżynierze, ja w sprawie tego mojego domu. - Słucham pana, panie prezesie. - A może zrezygnowalibyśmy z piwnic? - Panie prezesie ja czekałem na taki telefon. Jeszcze nie przystąpiłem do robienia rysunków, bo wierzyłem, że pan z tych piwnic zrezygnuje. U pana piwnice to bezsens. Pan chce mieć dom 3-kondygnacyjny, bo to piwnice, parter i pietro. Niech pan sobie zdaje sprawę z tego, że brak piwnic, to oszczędność jednej trzeciej kosztów całej budowy. Bo to nieprawda, ze to tylko beton. Z tym wiążą się wykopy, inne fundamenty, inne sciany... z kosztow się nie ucieknie. A co panu z tych piwnic? Chciał pan tam pralnię i pomieszczenia bilardowe. Taniej pana wyjdzie pięć razy w roku wynająć bilarda u Mariotta w Warszawie przez 30 lat, niż postwić stół bilardowy w swoich piwnicach. Poza tym o wiele taniej bedzie u pana postawić na powierzchni pawilon, gdzie taki stół stać sobie może. I cała dalsza rozmowa odbyła się w takim stylu. Nie muszę dodawać, że tego dnia nie wróciłem do domu. Wdzięczny za dobrą poradę szef zabrał mnie do ... a co wam będę opowiadał. PS. Orientacyjny kosztorys tej chałupy 16 lat temu opiewał na 390 tys. PLN. Stan surowy.