A widzisz – jest różnica. W tym wyroku chodzi o zapłatę za odebrana ilość „ścieków” do urządzenia (kanalizacji ściekowej) będącego własnością innego podmiotu. Najprościej byłoby opomiarowanie, tej wody opadowej, która w efekcie powoduje zwiększenie ilości ścieków, bo mimo „rozrzedzenia” wodą opadową z dachu, to dalej jest ściek, który należy oczyścić, a za oczyszczenie ktoś płaci. To orzeczenie nie opiera się na prawie wodnym, tylko na zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i ustawie o ochronie środowiska. Po drugie, tu jest mowa o domu jednorodzinnym i właścicielu działki, który ma prawo do zwykłego korzystania z wód – a problem tego tematu, zawiera się w właśnie w zwykłym korzystaniu z wód. Gdyby woda z dachu była odprowadzana do kanalizacji np. gminnej, sprawa byłaby adekwatna. Ups. W zasadzie powieliłem wpis Barbossy.