Skocz do zawartości

retrofood

Uczestnik
  • Posty

    23 695
  • Dołączył

  • Ostatnio

  • Dni najlepszy

    405

Wszystko napisane przez retrofood

  1. Po co Ci blisko? Mnie kabinę dostarczyli z Białegostoku. Za 50 PLN, cena chyba do przyjęcia?
  2. Zmywarka - Anna robot kuchenny - Robert odkurzacz - ja lodówka - parapet pralka - Agata piekarnik - Józek Ukleja z Wólki. okap - szwagier
  3. Tam powinno być "pili" a nie "piją". Panta rei...
  4. Ja taki byłem i tak mi zostało, Niczym gitarzyście: gdzie stanie - tam gra!
  5. Niekoniecznie! Mało tego, żeby zostać ubezpieczonym (gdziekolwiek), trzeba mieć do tego tytuł prawny, tak z ulicy nie da rady. No, chyba, że się wniesie pelna składkę, to nie ma problema.
  6. Pokręć się po terenie, zobacz w obiektach publicznych jak wyglądają takie zakątki, adaptuj je do konkretnych potrzeb (czyli pogadaj z zainteresowaną osobą i... zabieraj się do pracy!
  7. Moja żona jest włascicielem gospodarstwa, ja w dodatku brałem rolnicze dopłaty unijne, a w życiu żadne z nas nie płaciło składek, ani nie płaci. Kiedyś to nawet chciałem zapłacić, ale mnie wygonili...
  8. Dlaczego półkę? Świetnie nadają się np. na kojec dla kurcząt!
  9. Nie. To kwestia bezpieczeństwa. U nich nigdy nie było budownictwa typu gomułkowskiego, gdzie mieszkania nie miały kuchni tylko tzw. "aneks kuchenny", więc nigdy nie zrobili głupoty, żeby narażać życie domowników i wprowadzać do łazienki zagrożenie porażeniem prądem elektrycznym.
  10. Dla mnie też. Tak samo jak i pralka w łazience. I nie sądź, że tylko Ty jesteś normalna, a reszta to pomyleńcy.
  11. Mówisz, że płyn do naczyń też trzymasz w łazience? Nie jadasz również bułek ze sklepu, który sprzedaje proszki??? Litości! Nie gadaj! Nawet w marketach sąsiadują te stoiska ze sobą... A poza tym, skoro to lokum w którym nie ma miejsca na pralnię, to i o bieganiu nie ma mowy, bo wszystko jest pod ręką. I tylko kilka kroków je dzieli...
  12. Starszy oswobodził naczynie z ochronnego kamuflażu ekologicznej tkaniny, podając zwartość Takontobie. Ten odkrecił ogromną zakrętkę. - Ależ to jest pełne po brzegi! - zawołał. Jak mamy to używać? - Spoko! - warknął Pirat. - My ze szwagrem nie takie rzeczy robili! łOSiowa, daj flaszencję po minerałce, zaraz wszystko wskoczy na swoje tory! - Ty chcesz trafić do takiej małej dziurki? - zapytała zdziwiona. - Nie do takich ciasnych trafiałem - warknął. - Ale kiedy to było... - westchnął Starszy, wspominając własną młodość. - Bez takich mi tu! - Pirat podniósł głos. - Ja nie trafię? Ja? - podniósł się z ławki i odebrał bukłaczek od Takontobie. - Trzymaj flaszencję! - rzucił w stronę Starszego. No i stało się. Pirat napełnił plastikowego pet-a słoneczną zawartością bukłaczka i zaledwie kilka kropli pociekło po jego ściance. Dało się je nawet zlizać, kiedy oderwał bukłaczek od brzegów. - No i co teraz powiecie? - obrzucił wszystkich dumnym spojrzeniem. - Jestem pod wrażeniem! - zapewniła łOŚka. - Ja to już nawet szkło przygotowałem! - pochwalił się Takontobie, demonstrując kartonowe pudełko z zawartością podstawowego wyposażenia zlotowicza i turysty. - Borys Polewoj! - zasmiała się Zapolska, córka Takontobie i usiłowała uciec z radości, chwytając ręką za drewnianą listwę ławki. Nie wiedziała, ze listwa była zamocowana tylko na jednej śrubie i zadziała niczym wiosło w dulkach... ciąg dalszy nastąpi...
  13. Jednak początek tego ciągu feralnych zdarzeń miał miejsce kilka godzin wcześniej, kiedy to ekipa Pirat & Company zameldowała się na miejscu. I mimo ciepłych pieleszy, które wszystkich oczekiwały wewnątrz tej niewyszukanej budowli, jej członkowie i członkinie jakoś nie kwapili się z ich zajmowaniem. Coś ciągnęło ich nad rzekę, której wody szumiały tajemniczo, może coś obiecując... może szykując jakąś egzotyczną przygodę... A skąd tu egzotyka? - pomyślał Starszy, przyglądając się spienionym falom. - Przecież tu nie ma ani jednej palmy! Najwyżej jakaś małpa może się trafić... Mylił się jednak. Bo oprócz małp, jak się później okazało, były jeszcze banany... - Starszy! - westchnął Pirat. - Nie chowaj tego bukłaczka! Dawaj go tutaj na światło dzienne! - rzekł, rozsiadając się na drewnianej ławeczce. Słonko przygrzewało obiecująco, a chłodny wiatr ucichł był, zawstydzony jakby zdeterminowaniem przyjezdnych.
  14. Będzie. Przy czym oświadczam, że wszelkie podobieństwo osób tutaj występujących do osób powszechnie znanych, jest całkowicie przypadkowe. No, chyba żeby... To w tej okolicy Kotek zobaczył łOS-ia i Barkę. Ale dźwigający latarnię słup, jeszcze przed chwilą stojący niemal prosto, widoczny na zdjęciu obok złożonego parasola, tego spotkania nie przetrzymał w całości...
  15. No i dostarczyli mię sąsiedztwo w postaci pani (już) młodej... PS. Nie zapominać o dwóch nagich(!!!) mieczach...
  16. Aleś pojechał... Wiarygodne jak opowieści babci Jadzi.
  17. Inteligentne domy, w których oświetlenie, systemy grzewcze, alarmowe, a nawet zamki można obsługiwać przez internet, to już rzeczywistość. Tyle że zdalną kontrolę nad nimi może przejąć także haker i bez specjalnego wysiłku dostać się do środka Okazuje się, że sprzętów, które mogą paść ofiarą hakerów, jest we współczesnych domach znacznie więcej, a z wieloma z nich trudno byłoby się rozstać. Nie chodzi przy tym wyłącznie o komputery. Na ataki narażone są na przykład urządzenia służące rozrywce, takie jak telewizory, sprzęt audio czy konsole do gier. Na początku sierpnia dwaj amerykańscy informatycy Aaron Grattafiori i Josh Yavor ogłosili, że udało im się przejąć kontrolę nad kamerą wbudowaną w kilka modeli telewizorów Samsung Smart TV wyprodukowanych w 2012 r. Pokazali, że są w stanie zdalnie włączyć kamerę i oglądać przesyłany przez nią obraz tak, by siedzące przed telewizorem osoby nawet o tym nie wiedziały. Systemy inteligentnych domów, a więc sterujące automatyką budynków, także nie są bezpieczne. Przekonali się o tym pracownicy australijskiego biura Google'a w Sydney. W maju tego roku w pomieszczeniach wieżowca Wharf7, gdzie zlokalizowane jest biuro, nagle zaczęło robić się bardzo gorąco. Okazało się, że dwaj amerykańscy specjaliści w dziedzinie bezpieczeństwa informatycznego Billy Rios i Terry McCorkle włamali się do systemu komputerowego sterującego biurowcem. Byli nie tylko w stanie zdalnie regulować temperaturę w pomieszczeniach, lecz także kontrolować systemy alarmowe. Biurowiec znaleźli dzięki popularnej wśród hakerów wyszukiwarce Shodan, która pozwala wynajdywać podłączone do sieci urządzenia o niskim poziomie zabezpieczeń. Rios i McCorkle przekonywali potem, że tą metodą zlokalizowali na całym świecie tysiące budynków, wśród nich szpitale, banki, a nawet siedziby agencji rządowych. Telewizor patrzy, jak śpisz
×
×
  • Utwórz nowe...