Ja stosowałem zasadę dokarmiania zwierza co jakiś czas surowym mięchem specjalnie lekko zaśmierdniętym (zaśmierdnięcie osobiście kontrolowane ) coby pobudzać naturalny układ odpornościowy mojej panienki i nie doprowadzić do sytuacji, że z psa pracującego (cechy rasy) przeistoczy się w 100% sterylnego kanapowca, choć kanapa była nagminnie okupywana, szczególnie jak nas w domu nie było . Kleszcze przerabialiśmy praktycznie co roku. Zdarzało się że i jak się jakiego przegapiło to sam odpadł albo i został wygryziony w ramach toalety osobistej jak był w zasięgu ząbków. A jakie jest prawdopodobieństwo że prze 14 lat żaden (kleszcz) nie był z gatunku tych wrednych... to trza by policzyć
Coś w tym jest, bo jak rasowy, z dobrej hodowli Rottweiler znajomego nachlipał się raz wody z kałuży to dostał takiego rozstroju sraczko-żołądkowego że wet kilka stówek przytulił na tym przypadku. A kundel bezpański zje co popadnie, napije się z kałuży, i albo go kto przygarnie, albo dokona żywota pod kołami samochodu, ale sensacje żołądkowe które by go wykręciły na lewą stronę mu nie grożą.