Nie ma letko... TY KOcie !!! speszylyforju: Nie wiem od czego zacząć... Chyba przypomnę sobie kiedy chałupa miała stanąć... hmmm... ciężko to sobie wyobrazić ale chyba w sierpniu i od razu dodam, że nie 2011 ino 2010... Długo dość zwodzono mnie, że w przyszłym tygodniu... ( i tak oczywiście co tydzień... ) Dojazd do mojej działki tira to horror, ale coby mnie jeszcze ciśnienie bardziej podnieść 7.11 gmina postanowiła doprowadzić do na rurę kanalizacyjną robiąc taki oto aligancki okop.
Oczywiście dla hecy firma zaraz potem dowiozła patyki...
A wszystko to wydarzyło się 22.11 i się dzieje dalej... Nieco później niż patyki, pojawiła się ekipa, która nie wiem jakim cudem, nieco zboczyła z trasy i zamiast 300 km zrobili 400... hmmm... Następną razą dałam im mapę coby wiedzieli jak wrócić Rozładunek, układanie zajęło kilka godzin Kolejne dni przyniosły efekty takie
Praca od rana do wieczora, po zmroku 2 generatory i jazda... Siedziałam tam cały czas, letko nie było... ale adrenalinka na zimno najlepsza Wszystko byłoby dobrze, ale nie wiedzieć czemu, ni stąd ni z owąd na przełomie listopada i grudnia spadł śnieg... Nikt się go wszak nie spodziewał... I zaczęła się jazda... żeby coś robić to trza odśnieżyć budowę, żeby odśnieżyć budowę to wypadałoby do niej dojechać, żeby do niej dojechać trza odśnieżyć drogę, a przebrzydłe śnieżysko, mając głęboko w doopie moje zmagania z oporną materią sypało jak wściekłe dalej... Chłopaki wrócili do domu. Przyjechali po tygodniu, odśnieżyłam Panem koparkowym drogę , chłopaki 3 dni odśnieżali budowę... i przyjechała reszta domu...