No to uzupełniem dokumentację prundowo-zdjęciową... Jak już pisałam prundu nie było, a budować jakosik trza... na początku pożyczałam od mojego ulubionego mechanika samochodowego agregat taki
zwykły agregacik z marketu za 800 pln, zrobione zostało na nim ogrodzenie. Potem stwierdziłam, że nie będę go przecież trzymać w nieskończoność i zakupiłam hondę
Na ty zostały wylane fundamenty oraz postawiony budynek gospodarczy... Jak przyjechały patyki, to okazało się , że honda nie jest w stanie ogarnąć jednej wielce ważnej maszynki, która była niezbędna do pracy przy drzewiennym materiale...... Trudno znów polazłam po prośbie i wydarłam koledze nołnejma , spora część domiszcza na nim właśnie powstała... Ponieważ jednak cały czas wiedziała, że muszę go w końcu zwrócić właścicielowi moi rodzice zakupili wspólnymi siłami takie oto cudo
, które zostało mi ofiarowane w prezencie... Na tym ostatnim, stanęła więźba oraz stan obecny domku... Aż 11 lutego pojawiła się owa skrzyneczka, która wprawiła mnie w doskonały nastrój...
Ponieważ z powodów pogodowych, nie było możliwości wykonywania dalszych czynności budowlanych, przestałam się nią interesować, aż do wczoraj, kiedy zjechała EKIPA Nastawiłam się bojowo i ruszyłam do PGE... a tam normalnie w lansadach i wszelakich uprzejmościach urzędniczych zostałam załatwiona "od ręki" , i nie zdążyłam jeszcze na działkę dojechać jak już dzwonili z Rejonu, kiedy mają mi ten upragniony prund uruchomić, złośliwie powiedziałam, że za 15 min będę na działce, a oni na to, że mogą być za pół godziny TEGOM SIEM NIE SPODZIEWAŁA... A dziś rano dodali jeszcze jakieś zabezpieczenia i dziś Chłopaki na MOIM OSOBISTYM prądzie radośnie zaczęli stawiać stelaż szczytów Jakby się ktoś czepiał, że agregatów dokładnie nie widać, to powiem tyle... ZDJĘCIA NIE MIAŁY SŁUŻYĆ REKLAMIE, ino dać wyobrażenie, z czym się musi zmierzyć inwestor, któren nie posiada prądu...