07.04 Zajeżdżam na budowę, jest 10 rano a tam dwóch na giętkich nóżkach... już .... złapałam ale nic nie mówię... Nie mija pół godziny a jeden betoniarke wypierdzielił... nosz karwa... Rzne do gościa, czyli majstra i mówie jasno: ostatni i pierwszy raz takie dance... majster poszedł zjebać gościa a ten... i tu jest karwa apogeum...SIĘ OBRAZIŁ i sobie poszedł zabierają swoje wiaderko i łopatkę... Zapowiedziałam, że jeszcze raz brygadę na takich baletach przylookam to nie dość, że wywalam na zbity ryj, to jeszcze nie zapłacę... Pianę złapałam taką, że musiałam se do lasu pojechać odreagować bo by im łby pospadały... Następnego ranka jeszcze na trzeźwo im utrwaliłam żeby nie mieli wątpliwości, ŻE MAJĄ KARVA PRACOWAĆ A NE CHLAĆ 14.07 Od tamtej afery spokój… Chłopaki zapitalają elegancko… do dziś mam blachę na garażu, tarasie i tylnej stronie dachu… wygląda OK. , ale ponieważ ja się nie znam na tym i jestem za mało dokładna, to se poproszę K., któren to na pewno jakieś niedociągnięcia wykryje… jeśli są… A tu daszek:
A i Obrażony od poniedziałku powrócił do pracy, tłumacząc się, że mu się w poprzednim tygodniu łykend przedłużył... Nie mam nic do gościa, bo myślący jest i dobrze pracuje (jak nie chla oczywiście ) Powtórzyłam, to co pozostałym jeszcze raz coby się dobrze utrwaliło… Kilka dni temu poprosiłam nieocenionego K. o rozpatrzenie się w narzędziach dla Osia… Narządy mnie się zamarzyły w typie: wkrętarka i szlifierka… Wczoraj K. zakupił i dziś dostałam do łapek… śliczne są (wkrętara einhell – zabrzmiało diabelsko i szlifiera bosza)… jeszcze muszę wprawy nabrać, ale jak widziałam jakie osi(o)łki się tym posługują to widzi mnie się, że i ja dam radę… chyba… Wczoraj zamówiłam drzwi wejściowe i bramę garażową. I to by było na tyle...