Niestety, aktualnie "ćwiczę" ten temat. Sprawa dość poważna, duży guz (ponad 6 cm) w płucach (już po operacji - na szczęście był operacyjny). Od początku lekarze mówili i mówią, że chemioterapia i radioterapia to ostateczność bo zbytnio obciąża organizm i gdyby była taka konieczność (oby nie !!!), to zostanie przepisana taka kuracja, ale ściśle dobrana do potrzeby i stosowana bardzo miejscowo. Takie "stanowisko" jest standardem od kilku lat (przynajmniej w naszym powiatowym szpitalu), które potwierdzono w ośrodku klinicznym torakochirurgi. Dane i wiedza, na podstawie których powstał cytowany przez Ciebie artykuł, pochodzą z końcówki lat 90 ubiegłego wieku. Procedury medyczne, od tamtego czasu, zmieniły się w sposób istotny - raczej stawia się na organizm, któremu tylko trzeba trochę pomóc w zwalczaniu choroby. I ostatnia uwaga - istotna. Nie dotyczy to nowotworu drobnokomórkowego na którego nie ma sposobu, ani naturalnego ani "sztucznego" w późnych fazach (N powyżej 1 i M powyżej 1). Niestety autorzy tego pokazanego przez Ciebie opracowania, nie napisali tego, wrzucając wszystko do jednego worka. W moim otoczeniu jest kilka osób, które zmagały się z nowotworem, były naświetlane i zastosowano chemioterapię - bez wypadania włosów, rzygania itp. - wszystkie żyją i mają się dobrze. W 2007r. u mojej pracownicy stwierdzono guz w piersi - operacja (tylko wycięcie guza, bez usuwania piersi), miała naświetlenia i brała chemię - nie była na zwolnieniu (bo nie chciała) całą kurację pracowała !!!! Dziś jest zdrowa !!!! I co ważne - to wszystko w powiatowym szpitalu, na zadupiu Polski. I bardzo, ale to bardzo trzeba uważać na grasującą u nas "czwartą białą śmierć" - niestety