Skocz do zawartości

Buster

Uczestnik
  • Posty

    2 530
  • Dołączył

  • Ostatnio

  • Dni najlepszy

    31

Wszystko napisane przez Buster

  1. Nie mam zdjęcia więc opiszę Na początku lat 90-tych ubiegłego wieku z hurtowni stali wyjechał transport.Tzn motorower marki Komar z nazwijmy to szumnie dłużycą.Wiózł 12-metrowe pręty zbrojeniowe.Może z 5 albo 10 szt ale wiózł
  2. No tutaj to jest pole do rozmowy z kilkoma forumowiczami.Pewnie będą chcieli wdać się w dyskusję.
  3. Witaj Batmanie Pewien etap już za Tobą i dobrze. W "domach z drewna" jestem cienki i z tym większą przyjemnością będę śledził to co napiszesz,zamieścisz w swoim DB.
  4. Z tego co pamiętam to Ewa Sałacka zmarła po ukąszeniu osy/pszczoły w okolice ust. Moja mama była uczulona na pszczoły i osy,podobno jedyny wówczas taki przypadek w województwie.Uczulenie uaktywniło się gdy była już w średnim wieku.Woziłem Ją na zastrzyki.Po ukąszeniu kilka razy ledwo Ją odratowano.Nawet wycieranie szmatką zabitej na szybie przez tatę osy spowodowało drętwienie ręki. Teraz ja boję się ukąszenia chociaż te owady użądliły mnie co najmniej kilkaset razy.Ale to było dawno,w większości w czasie wakacji.Boję się uaktywnienia uczulenia. Ale dzielnie walczę z nimi Pewnego roku zlikwidowałem 4 gniazda szerszeni ulokowane na strychu i w stropodachu. Wg mnie najbardziej "zadziorne" są pszczoły.Osy i szerszenie krążą i krążą ale da się je opanować,uciec.Natomiast wkurzona pszczoła leci po linii prostej i żądli.Jak to się mówi "jeszcze w oczach mam obraz" gdy taka leci prosto na mnie i żądli w czoło lub policzek. Przykrywajcie butelkę lub puszkę z piwem,raz jedną żądlącą nabrałem z łykiem tego boskiego napoju do ust.Zdążyłem zorientować się co to jest,w ułamku sekundy wyplułem.Osa/pszczoła otrzepała się,pochodziła i poleciała.A ja żyję
  5. Rozumiem że myślisz o pile do Cięcia gałęzi,konarów. Bo jeśli chodzi o rozłupywanie pociętych "pniaków" to tylko siekiera.Jeszcze nadaje się do tego łuparka hydrauliczna i rębak świdrowy ale to nie dla Ciebie.Ja też tego nie mam.Na youtube są jeszcze inne wynalazki samoróbki ale ja nie będę czegoś takiego konstruował i nie polecam, jeszcze chcę trochę pożyć. To co przedstawiłaś na zdjęciu to pilarka nadająca się do desek,płyt i niewiele więcej. Bo jeśli chodzi o cięcie z długości,cięcie również przywiezionego przez dostawcę drewna to jednak rozważ kupno elektrycznej piły łańcuchowej.Pewnie miałaś już ją w rękach i wydawała Ci się ciężka.Ale wierz mi że jeśli robisz na luzie,nic Cię nie goni to praca nią nie jest trudna.Przede wszystkim jeśli masz dobrze naostrzony łańcuch to zagłębia się on w cięte drewno sam pod ciężarem piły. Nie musisz kupować drogiej,dla twoich potrzeb wystarczy jakaś no name.Ja przed laty pilarką za 157 zł z LM pociąłem ze 20 m drewna zanim popsuła sie pompka podająca olej na łańcuch.Ale i to naprawiłem.Nie namawiam Ciebie do napraw tylko pokazuję że i chińszczyzną można trochę popracować. Pamiętam,pisałaś Ja też pisałem o wyschniętej na słońcu i w upale pociętej topoli która umieszczona pod ścianą domu w 3 rzędach jednak nie całkiem wyschła.Niektóre szczapy są mocno czarne. Też tak lubię tylko że na kanapie
  6. Tak,kozy nie są tak duże i sprawne jak wkłady kominkowe ale grzeją potężnie.Dają więcej ciepła i szybciej niż niejeden słabszy obudowany wkład kominkowy. Czy kanał rozgrzewa się wzmagając ciąg powietrza? Tak ,oczywiście ale zwykle nie zdąży się mocno rozgrzać bo w kilka minut,może 3 może 5 muszę zamykać prawie wszystkie dopływy powietrza do spalania bo rozpuściłbym się albo zesmażył na skwarkę edit:usunąłem zdublowanego posta
  7. A mnie się tak coś przewrotnie kojarzy z tym pięknym obrazem
  8. Wiem że kanał dymowy powinien być większy ale moje kominy tego nie wiedzą i mają właśnie 13x13. Palę w kozie,czasem w dwóch gdy są większe mrozy.Niższy komin ma 4,5 m,większy ze 6 m.W obu buzuje się niesamowicie,muszę blokować dopływ powietrza żeby drewno nie spalało się za szybko.Owszem,koza to nie kominek ale jeśli wkład nie będzie bardzo duży to stawiam dolary przeciwko orzechom że pociągnie,że cug będzie. Domek mam postawiony około 1990 r. nie przeze mnie edit:odmłodziłem domek o 10 lat
  9. Jestem z Tobą.U dzieciaków kazałem wymurować taki samiuśki tylko o większej liczbie kanałów. Decyzję o tym typie komina miałem sprecyzowaną od początku,a dodatkowo o budowie takowego utwierdziło mnie forum i olbrzymia ilość przykładów problemów związanych z kominami systemowymi.
  10. Też byłem wraz z żoną uczestnikiem postępowania spadkowego w sądzie i trwało to podobnie jak w Twoim przypadku może 15 minut i kosztowało wówczas (ok 5 lat temu) 50 zł Drugie postępowanie,to u notariusza dotyczyło córki.Otrzymała w spadku pół mieszkania a resztę wykupiła od właściciela drugiej połowy.W sądzie musiałaby czekać kilka miesięcy a była w ciąży,chcieliśmy zdążyć wyremontować mieszkanie przed rozwiązaniem.I dlatego,mimo że kosztowało to co najmniej kilkanaście razy więcej niż w sądzie zdecydowała się na notariat. Ale i tak nie wytrzymała w tym mieszkaniu długo bo tylko 3 lata i wybudowała się obok mnie mimo że w tej sytuacji musiała zapłacić podatek od spadku(bo była w dalszej grupie podatkowej) i podatek od sprzedaży-że nawiążę do innego wątku w którym pisaliśmy kilka dni temu
  11. Właśnie sprawę spadkową przeprowadziłem u notariusza.Tylko wymagana była zgoda wszystkich stron.I tych uprawnionych do przyjęcia spadku i nieco dalszych,nieuprawnionych do spadku ale nie wiadomo czemu koniecznych na "otwarciu testamentu"Jeśli by nie było zgody to koniecznie sąd. Ale tak jak piszę sprawa dużo prostsza od sprawy MrTomo
  12. A ilu chętnych z rodziny zgłasza się żeby coś uszczknąć dla siebie,zwłaszcza jeśli jest duża rodzina.Przerabiałem to. Ale udało się załatwić wszystko u notariusza,tylko że sprawa była dużo prostsza niż u Ciebie i retro.
  13. Być może niekonieczny jest sąd,jeśli jest zgoda co do podziału i wiadomo co będzie MrTomo a co siostry wystarczy notariusz.Jeśli nie ma zgody potrzebny będzie sąd. Tak jak pisze retro za dużo tu niewiadomych.
  14. Robi się coraz frywolniej Ale na dzisiaj starczy,idę spać
  15. Może masz inaczej niż ja wiem ,może jest inaczej w różnych bankach ale zanim nie będzie odbioru domu i zgłoszenia tego do banku to spłacasz same odsetki,nie kapitał.Będziesz dłużej spłacał odsetki to więcej ich zapłacisz.A kapitał dopiero potem.Dopiero wtedy zaczniesz spłacać kredyt.
  16. Tak,masz rację że brama będzie przesuwać się w tempie jednostajnym ale tak jak pisałem kilka linijek wyżej np widzisz "katastrofę" i nie zdążysz zareagować bo pilot gdzieś obok.A zębatka będzie dalej bramę przesuwać. Brrrr....dosyć tych okropnych tematów
  17. Leszku da się ,naprawdę się da.Wszystko się da.Jeśli mojej drugiej połowie udało się wytłumaczyć mi że fusy po wylanej do zlewozmywaka resztce kawy trzeba spłukać to znaczy że się da.Trwało to dziesięciolecia ale nauczyłem się
  18. Ja u dzieciaków dzień przed Wigilią tylko rok wcześniej
  19. Tutaj masz absolutną rację. U mnie tak było,nie myślało się "co je moje a co twoje" i jakoś razem ciągniemy ten wózek.
  20. W pozostałe dni zmywacie ręcznie? Czy może naczynia do zmywarki wkładacie czyste? Bo jeśli brudne to po tygodniu macie w środku pajęczynę pleśni. Latem jeśli nie myje się dwa dni to tak wali po nozdrzach jakby no...jakby....resztę sobie dopowiedz
  21. Sorki,nie chciałbym Cię dodatkowo dołować ale rzeczywiście ręce opadają.No i te 45% już wydanych pieniążków
  22. Przemawia przez Ciebie doświadczenie i rozgoryczenie.Ja to rozumiem,być może myślałbym tak samo po tym co Ciebie dotknęło. Intercyza.Tu się zgodzę zwłaszcza w przypadku gdy małżonkowie prowadzą interesy,mają firmy,firmy mają jakiś majątek i kłopoty jednej z nich przenosiły by się się na drugą,zagrażały egzystencji małżonków. Natomiast co do reszty tego co napisałeś.Chyba nie potrafiłbym z przyszłą lub aktualną małżonką usiąść przy stole i uzgadniać co jest moje a co Twoje.Czy Oni kochają się? Czy to jest miłość? Mnie to wygląda na sp. z o.o. Piszesz żeby nie zawracała sobie pewnej części ciała golcem czyli w domyśle wybuduje dom i przyjmie męża jako lokatora. A jak znudzi jej się model to go zmieni - tak to rozumiem.Gdzie tu uczucie,gdzie tu miłość. Pewnie jestem staroświecki,jeszcze z pokolenia w którym rozwody zdarzały się nie tak często jak dzisiaj.Pewnie naiwny. Ja związałem się z moją obecną,cały czas tą samą małżonką dawno temu.Ona wniosła do wspólnego majątku kołdrę i dwie poduszki.Ja wniosłem dużo więcej.Nigdy nie myślałem kategoriami :to moje a to Twoje, że ja mam wszystko a Ty nic.Wybudowaliśmy się na mojej działce,żona figurowała razem ze mną jako inwestor.Od rodziców nigdy nie usłyszałem że Ona nic nie wniosła a ja tak dużo. Teraz ważnym dla mnie jest żeby małżonka miała zapewniony byt i miała za co godnie żyć po moim odejściu.Bo pewnie tak będzie,ja będę pierwszy "w drodze do raju" Ale prawdą też jest że miłość i nienawiść to dwa najsilniejsze uczucia.
×
×
  • Utwórz nowe...