Ode siebie mogę dodać i ZADEKLAROWAĆ, że pewien autochton, w postaci mojej, służy noclegiem. Wiąże się to z wszelkimi możliwymi niewygodami, jak spanie na styropianie, kawałku gąbki, pod kocem, ewentualnie koniecznością zabrania ze sobą własnego śpi-worka. Podstawowa niewygoda to jednak odległość od miejsca rojenia się - około 15km, co jest do przezwyciężenia, ponieważ Ja Mogę Nie Pić. W sytuacji awaryjnej - i nie tylko awaryjnej, ale również towarzyskiej - zapraszam i udostępniam się ze wszelkimi niewygodami, do których nie należy brak dachu nad głową, łazienki czy pomieszczeń wyobcowania osobniczego. A po prostu pisząc: jest kilka pustych pokoi i kawałek podłogi. Więc, jeśli zdarzyłoby się, że ktoś nie odpowiadając na apele Daggulki zapóźni się i ugrzęźnie bez noclegu, to tak czy siak, pomocną lokalizację zawsze znajdzie.