Kiedyś "fachowcy" po paromiesięcznym kursie (bo lepiej wykształconych elektryków po wojnie było tyle, co kot napłakał) tak robili, bo w mieszkaniu było trzy żarówki i dwa gniazdka, więc jak przewód pękł, to nie było wielką filozofią odnaleźć miejsce usterki.
I proszę nie pisać, że było inaczej, po jak poszedłem do pracy w dużym zakładzie przemysłowym, to większość starych elektryków (poza jednym inżynierem) była przyuczona do zawodu, z wykształceniem najwyżej podstawowym i kilkoma miesiącami kursu. Oni robili to co im pokazano i tak, jak im pokazano. Nie wiedząc dlaczego tak, a nie inaczej mają robić, ani jak można robić lepiej. W dodatku nie oni odpowiadali za usterki i reklamacje w trakcie eksploatacji.