Siedzę prawie nieruchomo i usiłuję myśleć, chociaż nic rozsądnego nie przychodzi mi do głowy. Tak osłabłem po otwarciu wczorajszego pisma z gminy. Przeczytałem w nim, że włodarz tegoż organu administracji wzywa moją córkę do ujawnienia posiadanych na terenie gminy budynków oraz gruntów rolnych, podlegających opodatkowaniu. Ma też ona wskazać podstawę opodatkowania, czyli powierzchnię użytkową budynku, oraz powierzchnię i klasę bonitacji gruntów. Wszystko to opatrzone klauzulą "wezwanie", wskazaniem na odpowiedzialność prawną i tak dalej. Do pisma przewodniego dołączono szereg druków do wypełnienia, typu "Informacja o gruntach IR-1", "Dane o nieruchomościach rolnych ZR-1/A", "Informacja o nieruchomościach i obiektach budowlanych, IN-1", "Dane o nieruchomościach ZN-1/A", a wszystko wielostronne i w rubrykach przy których PIT rozliczenia rocznego jest bajką Siedzę wiec i myślę, na jaki ch**j to wszystko? Po co jakiś dureń wymyślił kiedyś komputery? Po co ta cała informatyka? Może ktoś zna odpowiedź? Sprawa wygląda tak. Niedawno córka została właścicielką małego gospodarstwa dzięki darowiźnie babci. Aby przeprowadzić to prawnie (aktem notarialnym) trzeba było zebrać stos różnych mapek, zaświadczeń, oświadczeń i myślałem, że to już koniec. Mogę spać spokojnie. Aż tu budzi się urząd i rżnie głupa, że ma ona jeszcze coś komuś ujawniać. A nie mógłby se ten pieprzony urząd przeczytać w papierach? Skoro ktoś go powiadomił o fakcie zmiany właściciela (pewnie notariusz, urzędowo) to mógł se przecież poczytać akt notarialny, mógł zajrzeć do odpisu ksiąg wieczystych (mają), mógł też zaglądnąć do swojej ewidencji, bo w niej wszystko napisano! Przecież babcia płaciła podatki więc co, jeśli zmienił się właściciel to muszą na nowo ustalać podstawę opodatkowania? Czy klasa albo wielkość działek gruntu się zmieniła przez akt notarialny??? A może chata urosła o piętro? Muszę sprawdzić, może wczoraj w nocy... Wszystko mają opisane, wzdłuż i w poprzek, wszystko co do ostatniego metra, bo od wszystkiego brali podatek! Ten sam, który teraz zamierzają ustalać... Pytam, po co te rejestry, te spisy, te komputery, bazy danych i wszystkie cholerstwa, żeby w XXI wieku domagać się na nowo wypełniania stosu papierów wciąż o tym samym? Czy oni, kurrwa, niczego lepszego do roboty nie mają? Zajrzałem w rubryki i przeraziłem się. Taż będę miał trudności z ich zapełnieniem, chociaż uważam siebie za cokolwiek rozgarniętego i sam kiedyś w tym urzędzie pracowałem (nie w księgowości), ale co ma zrobić chłop małorolny gdy znajdzie się w takiej sytuacji? Bez adwokata się nie obejdzie! Gdzie my kurrwa jesteśmy, po co nam to wszystko? Po co żeśmy tę żabę jedli? PS. Córka niczego nie wypełni, przebywa za granicą i na pewno nie przyjedzie już w tym roku.