Skocz do zawartości

retrofood

Uczestnik
  • Posty

    23 580
  • Dołączył

  • Ostatnio

  • Dni najlepszy

    400

Wszystko napisane przez retrofood

  1. A tak właściwie to kto jest zarządcą drogi? Gmina czy powiat?
  2. Mój znajomy ze wsi miał właśnie taki problem i to przypadkowo. Inspektorzy wracali z jakiejś kontroli i zobaczywszy roboty na podwórku zatrzymali się. I sprawdzili budowę na zgodność z dokumentacją. Niestety, znajomy otrzymał błyskawiczny nakaz wstrzymania robót gdyż budynek był usytuowany nie tak jak w planie. I tak miał szczęście, gdyż dopiero zaczął murować parter, ale wszystko było do rozbiórki. Już mu inspektorzy potem przypilnowali całości, aż do końca budowy.
  3. Niczego nie możesz zasypywać! To nie Twoje i zawsze, niezależnie od okoliczności będziesz musiał przywrócić stan pierwotny, oprócz oczywiście poniesienia konsekwencji prawnych, za samowolne zmiany w pasie drogowym. Pas drogowy jest terenem szczególnie chronionym prawem, tam nawet reklamy nie można postawić, bo kary za to są bardzo dotkliwe. Dlatego wybij sobie z głowy jakiekolwiek zasypywanie. To niemożliwe. Postaw płot, to jest realne rozwiązanie.
  4. Jeśli taki przepust został wykonany, a brzegi rowu umocnione, to podejrzewam, że zgoda na zasypanie tegoż nigdy nie zostanie wyrażona, a nawet jeśli, to po wielu latach, które zajmie uzgadnianie dokumentacji, wprowadzenie do planu, zabezpieczenie finansowania itp. W praktyce, to zanim będzie zgoda na likwidację tego rowu, to dzieci zdążą dorosnąć i się wyprowadzić.
  5. Taniej i prościej będzie jednak postawić płot.
  6. A dokładniej od ubezpieczyciela winowajcy, bo oni są ubezpieczeni od popełnienia błędów.
  7. To zależy od zaopatrzenia, ile jakiego barwnika kupią...
  8. Oprócz yellow jest też green. Czuli green - yellow
  9. Pewnie, ze się zdarza. Też kiedyś pisałem, ze dawniej braliśmy z żoną (ja jako kierowca) prace (projekty zagospodarowania działek) z dwóch powiatów, których siedziby leżą od siebie o 8 km. I zawsze trzeba było pamiętać w którym powiecie klienci mieszkają, bo wymogi szefów budownictwa były różne. Niby chodziło o drobiazgi, ale potrafili być upierdliwi, że hej. Tutaj jednak nie widzę takiego niebezpieczeństwa o którym piszesz. Po pierwsze trzeba by mieć "szczęście" niczym TINEK i to do potęgi "n" - tej, a po drugie i ważniejsze - tutaj nie ma żadnego obowiązku zgłoszenia! A więc żaden urząd nie zna sprawy i nie ma też wiedzy. Czyli żaden obowiązek urzędniczy nie istnieje, A nadgorliwość urzędnicza nie sięga poza sprawy, które urzędnik ma na biurku. I tyle! Nie ma sprawy - nie może istnieć kontrola.
  10. Nie bijmy w zakłady energetyczne, bo one same niewiele już robią, Takie roboty są zlecane firmom zewnętrznym, a te mają pracowników takich, jakich mają. Mogą nawet nie zauważyć...
  11. Teraz??? Przecież lato się już kończy...
  12. "Pytaczka" ma żyłę, widzi ją i nie trzeba jej tego prezentować. Niech se durny dowcipniś swoją żółtą żyłę trzyma u siebie w gaciach, tu jest zbędna. O fotkę prosiłem by się zorientować, czy Autorce chodzi o "kabelki" z instalacji czy w lampie. Bo opis jest niedokładny. Ale widać, że sprawa pilna nie jest.
  13. Właśnie problem w tym, że jak już spadnie, to najbliższa rzeka nie pomieści. Dlatego coś trzeba zrobić.
  14. Trochę. Ale trochę nie, bo problem istnieje na poważnie. A tak przy okazji, spójrz! Nie trzeba im ani maczet, ani "opraw", ani ustawek... . I fragment komentarza.
  15. AMERYKAŃSKIM! Aż tak kochasz imigrantów?
  16. I zaśmiecasz środowisko obcymi nasadzeniami. Barszcz Sosnowskiego niczego nie nauczył?
  17. E tam, takie "rolnictwo" to skarbówki nie interesuje. . Sam kiedyś brałem dopłaty, ale odkąd funkcjonują zdjęcia lotnicze, to spasowałem. I "grunty" leżą odłogiem. Całe prawie 1,3 hektara. Nie ma kto raz do roku skosić, bo by można nadal brać, a teraz z samolotu to wyłapią. Bo widać na zdjęciach zakrzaczenia.
  18. Wróg w granicach Rzeczypospolitej (no, prawie), a Ty myślisz, ze urzędnicy będą się Twoja chałupa zajmować? Pisałem tu już kilka razy, ze naczelnym pragnieniem urzędnika jest święty spokój. Wiem, bo kiedyś sam w takim Urzędzie Miejsko - Gminnym pracowałem. I nie zapomnij o historyjce, którą przytoczyłem. Nawet gdyby, w co nie wierzę, ale poteoretyzujmy. Gdyby nawet ktoś o to zapytał, to spędzasz tam lato, albo wiosną, albo masz w domu awarię i musiałeś na chwile się przenieść... I tak dalej. Chociaż tak jak napisał @podczytywacz,, dopóki masz prawdziwy adres zameldowania, pies z kulawą nogą o żadne szczegóły pytał nie będzie. PS. Zastrzegam tylko jedno. To wszystko jest prawdziwe, dopóki na działce nie będziesz prowadził jakiejś działalności gospodarczej. Wtedy może odwiedzić Cię skarbówka, a ona ma już trochę uprawnień.
  19. A kto Ci to udowodni? Opowiem Ci taką historię. Mój wujek jeszcze w czasach wojennych pędził bimber i robił to do samej śmierci. "Dzięki" temu znał wielu ludzi w powiecie. Między innymi pewnego sędziego z Sądu Powiatowego, też miłośnika wyrobów spod świerka. I gdy pewnego razu popijali sobie tak odrobinkę, sędzia przyznał się, że kilka dni wcześniej skazał jednego bimbrownika. Wujek był zgorszony, ae sędzie zaczął się tłumaczyć, że musiał! - Ten głupi ciul - mówił - ani razu nie zaprzeczył, jak go pytałem. Bo milicja przedstawiła protokoły i musiałem pytać czy tak było. A ten wszystko potwierdzał. Więc co miałem zrobić? Żeby chociaż jeden raz powiedział, że to była woda, a nie bimber... Wyciąg wnioski z tej opowieści. To nie jest Białoruś, tylko wolny kraj. Nikt Ci niczego nie udowodni, chyba ze sam się oskarżysz. Obojętnie co jest w ustawach, to połowa ludzi u mnie na wsi tak ma. Tylko w zimie wchodzą do domów, a od wiosny do jesieni mieszkają w tzw. "letnich kuchniach". W większości przypadków są lepiej wykończone i wygodniejsze niż dom właściwy. Tak robiono od czasów komuny, bo na dom za dużo było papierów do załatwiania, Gospodarczych nikt nie kontrolował i nie kontroluje. Dokładnie tak. U nas ani się nikt z tym nie kryje, ani nikt nie boi. Żadnego urzędnika nie masz obowiązku wpuszczać na pokoje. Żaden zresztą nie przyjdzie, bo nie ma takich uprawnień.
×
×
  • Utwórz nowe...