Skocz do zawartości

Już nie chcę mieszkać z mamą!


Recommended Posts

Cytat

Mówisz, że wygodniej mieszkać z mamą? no chyba że chodzi Ci o wygodę taką, że obiadek ugotuje, zakupy zrobi, zapłaci...
ale przecież kontrola we wszystkim na każdym kroku, o której wychodzisz, wracasz, co robisz, z kim przychodzisz...



icon_eek.gif icon_eek.gif icon_eek.gif ... człowieku, przecież z żona masz to wszystko x2, tyle że żona "ugotuje, zakupy zrobi i zapłaci", ale TWOJĄ WŁASNĄ KASĄ icon_twisted.gif , i kontrolę masz u żony x10, a już nie daj Boże, żebyś z kimś przyszedł do domu !!! icon_lol.gif
Link do komentarza
Bo związki małżeńskie powinni zawierać ludzie , którzy do nich dojrzeli i nie chodzi tu o wiek. Jak ktoś jest odpowiedzialny to nie trzeba go kontrolować. A pieniądze macie chyba wspólne, bo nawet jeśli żona nie pracuje zawodowo to gdybyś przeliczył jej pracę po cenach rynkowych ( opiekunki do dzieci, kucharki, gospodynie domowe itp icon_wink.gif ) to wyszłoby, że Twojej pensji nie strczy nawet na połowę z nich. Ja męża nie kontroluje (nawet nie sprawdzam kieszeni przed praniem), jak chce to może z kolegą przyjść do domu itd. Bo mam do niego zaufanie i kropka. Dlaczego ?! Bo mierzę go własną miarką. icon_smile.gif
Link do komentarza
Cytat

Bo związki małżeńskie powinni zawierać ludzie , którzy do nich dojrzeli i nie chodzi tu o wiek. Jak ktoś jest odpowiedzialny to nie trzeba go kontrolować. A pieniądze macie chyba wspólne, bo nawet jeśli żona nie pracuje zawodowo to gdybyś przeliczył jej pracę po cenach rynkowych ( opiekunki do dzieci, kucharki, gospodynie domowe itp icon_wink.gif ) to wyszłoby, że Twojej pensji nie strczy nawet na połowę z nich. Ja męża nie kontroluje (nawet nie sprawdzam kieszeni przed praniem), jak chce to może z kolegą przyjść do domu itd. Bo mam do niego zaufanie i kropka. Dlaczego ?! Bo mierzę go własną miarką. icon_smile.gif



Moja żona też mi kieszeni przed praniem nie sprawdza, bo to ja przewaznie robię pranie... A raz jak już zrobiła pranie, to mi w spodniach nowiutką "stówke" uprała, którą udało mi się zabunkrować... icon_cry.gif A z tym przyprowadzeniem "kogos" do domu, droga aciu, to mi wcale o kolegę nie chodziło (odpowadałem ifrze)... icon_redface.gif
Ale zasadniczo to się z Tobą zgadzam, bo przecież z tymi naszymi żonami też się da jakoś żyć... icon_biggrin.gif
Link do komentarza
No to masz tak sobie, mój mąż pralki to nawet włączyć nie umie, odkurzacz to nawet nie wie jak wygląda, a o żelazku to nawet nie wie, że coś takiego istnieje - myśli, że rzeczy w szafie poukładane, czyste i wyprasowane się po prostu znajdują icon_wink.gif oczywiście troszkę przesadziłam, ale od prac domowych strikte jestem ja, on przynosi zwierzynę, a ja ją obrabiam. W naszym domu panuje tradycyjny model, ale dlatego, że jakiś czas temu tak się umówiliśmy ( troje dzieci wstecz). Póki nasza najmłodsza gwiazdeczka nie pójdzie do przedszkola tak zostanie, ale jak ja pójdę do pracy to mężusiowi się skończy oj skończy icon_biggrin.gif
Link do komentarza
  • 5 tygodnie temu...
  • 2 tygodnie temu...
ja tez juz mam troche lat po ślubie:) U nasz kolei nie jest łatwo bo oboje dużo pracujemy. I to jest bardzo trudne technicznie, trzeba sie wymieniac, trzeba sobie dużo pomagac... mój małż owszem bardzo chetnie i duzo zajmuje sie dziecmi ale z innymi pracami w domu jest znacznie gorzej niestety.. i to bywa powodem konfliktów. Ale jakoś sobie próbujemy radzic raz lepiej raz gorzej.
I mam taka rade dla wszystkich- trzeba rozmawiac, mówic o tym co nam nie pasuje, jasno sie wyrażac i nie oskarzac (bo ty zawsze jestes taki okropny itp) tylko konkretnie odnosic sie do danej sytuacji (bo mysle ze dzis powinienes zachowac sie inaczej).........
małżeństwo dla mnie samo w sobie jest bardzo wartościowe. I warto walczyc o to żeby przetrwało i było jak najlepsze:)
Link do komentarza
Cytat

Dobre icon_mrgreen.gif Chociaż swojej bym nie utopiła bo chociaż teściowa z niej taka sobie (nie najgorsza) to babcia wspaniała!!!



Halo, halo.... przecież w tym wątku mowa jest o mieszkaniu (albo nie) z mamą, a nie z teściową.. No bo jak bym miał zamieniać mieszkanie z żoną, na mieszkanie z jej jeszcze starszą "wersją", no to chyba i ja bym nie chciał.. icon_rolleyes.gif
Link do komentarza
To jeszcze jedna opowiastka:
Młody człowiek podnieconym głosem mówi matce, że zakochał się i się żeni:
- Tak dla jaj, przyprowadzę trzy kobiety i spróbujesz zgadnąć, którą z nich zamierzam poślubić.
Matka się zgodziła. Następnego dnia przyprowadza trzy piękne kobiety, sadza je na kanapie i rozmawiają chwilę z matką. Potem syn pyta:
- Dobrze, mamo, a teraz zgadnij, którą zamierzam poślubić.
- Tę w środku ? odpowiada bez wahania.
- To zdumiewające, mamo. Zgadza się. Skąd wiedziałaś?
- Nie lubię jej.
Link do komentarza
Wczoraj marudziłam, a dzisiaj nie mogłam się oprzeć:

Matka mówi do córek:
- Oj, oj coś mi się wydaje, że macie złych mężów! Chyba ich sprawdzę.
- Dobrze mamusiu! - odpowiedziały córki.
Teściowa idzie do pierwszego zięcia,
wchodzi do studni i krzyczy:
- RATUNKU! NA POMOC! TOPIE SIĘ!
Zięć przybiega, ratuje teściową, a ona mówi: - Dostaniesz nagrodę!
Nazajutrz zięć patrzy, a tam FIAT 126p z tabliczką na której jest napisane:
- Kochanemu zięciowi - Teściowa!
Idzie do drugiego wchodzi do studni i krzyczy:
- RATUNKU! NA POMOC! TOPIE SIĘ!
Zięć przybiega, ratuje teściową, a ona mówi:
- Dostaniesz nagrodę!
Nazajutrz zięć patrzy, a tam także FIAT 126p z tabliczką na której jest napisane:
- Kochanemu zięciowi - Teściowa!
Teściowa pewna siebie idzie do trzeciego wchodzi do studni i krzyczy:
- RATUNKU! NA POMOC! TOPIE SIĘ!
Jednak zięć, zamiast pomóc, krzyczy:
- To się top!
Nazajutrz zięć patrzy, a tam
nowiutki MERCEDES najnowszej klasy z wszystkimi bajerami i tabliczką
-KOCHANEMU ZIĘCIOWI - TEŚĆ!
Link do komentarza
  • 2 tygodnie temu...
OK! Proszę bardzo:

Wraca facet do domu i od progu krzyczy:
- Jessss wygrałem w lotto, jest! udało się! SZEŚĆ, SZOSTKAAA! - wydziera się zadowolony z siebie.
Patrzy, a tu zona siedzi smutna i płacze.
-Co sie stało? - pyta.
Na to żona:
- Mama mi dziś umarła.
Facet wrzeszczy:
- Yessssssssssss! Ku..a, KUMULACJA !
Link do komentarza
A dzisiaj ja! icon_smile.gif

Przychodzi facet z jamnikiem do weterynarza i mówi:
- Panie doktorze, proszę mu obciąć ogon, najkrócej jak się da.
Na co weterynarz:
- Ale panie, to jamnik, jak on będzie bez ogona wyglądał, to nie ta rasa, żeby ogon przycinać.
- Ja płacę - ja wymagam, tak jak już powiedziałem, ciąć i to przy samym tyłku - żąda zbulwersowany właściciel.
- No dobrze - odpowiada weterynarz. - Ale niech mi pan chociaż powie, dlaczego?
- Przyjeżdża teściowa! Nie ma być żadnych oznak radości!!!
Link do komentarza
Nieźle się bawimy icon_smile.gif No to dalej:

Teściowa po 10 latach kłótni postanawia pogodzić się ze swoim zięciem. Zaprasza jego i córkę na obiad. Podaje kotleta, surówkę, ale zapomniała o ziemniakach. Wraca do kuchni. Przezorny zięć postanawia sprawdzić, czy kotlet nie jest zatruty. Kroi kawałek i daje kotu. Ten gryzie i nagle pada na ziemię. Zięć wstaje, idzie do kuchni, bierze patelnię i zabija teściową. Wraca do pokoju i mówi do żony:
- Kochanie, wyobraź sobie, że ta stara rura chciała mnie otruć. Wziąłem patelnię i ją zabiłem!
Na co kot wstaje, otrzepuje się i krzyczy:
- Jesss! Jesss! Jesss!
Link do komentarza
  • 1 miesiąc temu...
  • 2 tygodnie temu...
Ja właśnie jestem na samym początku batalii o "swój kawałek podłogi"....Z żalem wspominam mój ostatni rok studiów,kiedy to mieszkałam z moim (jeszcze) nie mężem-mieliśmy do dyspozycji własny pokój w studenckim mieszkaniu z zarąbistą ekipą starych znajomych...Niestety po studiach zmuszona byłam wrócić do swojego miasta-bo w owych czasach w warmińso -mazurskim mozna było co najwyżej na kasie w Tesco popracować...Zamieszkaliśmy u moich rodziców-pokój duży -ponad 30m2.Z rodzicami byłoby ok-mama świetnie gotuje-mój mąż polubił bardzo(i szczerze) jej obiady.Dorzucamy się do kosztów utrzymania domu.Ale nie mieszkamy sami,-mieszka jeszcze moja siostra z mężem i obecnie dzieckiem i tu najwięcej powstaje spięć.Niestety.Nabawiłam się "nerwicy mieszkaniowej"-i zwiałabym stamtąd gdzie pieprz rośnie...Ale wszystko w sprawie naszego domku rusza bardzo powoli...Mąż długo poszukiwał pracy, utrzymywaliśmy się z mojej pensji,trudno było odłożyć cokolwiek....Teściowie proponowali nam mieszkanie u nich,ale tam z kolei mieszka siostra męża i wiem ,ze kręciła na to nosem...Tak więc musieliśmy podjąć ważną decyzję,zakasać rękawy i wziąść kredyt na działkę mając w perspektywie kredyt hipoteczny itd....Trochę się boję ale wolę to niż wspólne mieszkanie....Mozolnie i z trudem-ale mam nadzieję,że nam się uda...A co do Tesciowej-moja jest kochana-wpadamy do nich jak mamy czas, zawsze podrzuca nam jakieś smakołyki,ciasto.No i obiecała,ze zajmie się naszym dzieckiem...jak tylko na nie się zdecydujemy... icon_smile.gif Wyprowadzka na swoje będzie chyba wielkim przeżyciem dla mnie icon_surprised.gif !Oby nastąpiła jaknajszybciej!!!!
Link do komentarza
Czapi głowa do góry i byle do przodu, my też mamy kredyt, mąż pracuje sam ja opiekuję się trójką dzieci (nie było innej możliwości), mieszkanie już sprzedaliśmy więc jak nam coś nie wyjdzie to wylądujemy na ulicy (no może nie do końca, raczej na budowie). Też się martwię najbardziej o zdrowie męża (bo z pracą raczej sobie poradzi), ale kredyt mamy ubezpieczony od utraty zdrowia i pracy, a poza tym mamy tyle ubezpieczeń, że jeśli nie daj Panie Boże coś by się stało to z kredytem nie będzie problemu. Staram się nie myśleć o tym co by było gdyby... bo tak naprawdę wychodząc ranem z domu nie mamy pewności czy do niego wrócimy, trzeba po prostu żyć, zrobić wszystko co w naszej mocy żeby zmniejszyć możliwość porażki naszych planów i iść do przodu, a będzie co ma być. icon_biggrin.gif
Link do komentarza
Czapi ja zgadzam sie z każdym zdaniem Aci! Ja nigdy, ani dnia nie mieszkałam u kogoś, pierwsze nasze mieszkanie to była kawalerka w suterenie wynajęta za pierwszą pensyjkę męża (ale były tam imprezy!!!) potem harowaliśmy w USA jeszcze jako studenci- z starczyło z wielką biedą na wkład do TBS. I za nami 6 lat w bloku TBS, w mieszkaniu takim "własnym- nie własnym", z wysokim czynszem i jednak nie własnościowym. Po paru latach kosztem spedzania strasznych ilości czasu poza domem (12-14 nocy w miesiacu poza zwykła pracą..) stanęliśmy na nogi, kupiliśmy działkę i doszliśmy do zdolności kredytowej na tyle dużej że moglismy szarpnąc się na kredyt hipoteczny. Teraz jest dosyć ciężko, bo spłacamy a jeszcze nie popłaciliśmy wszystkiego i musieliśmy jeszcze "dopożyczyć" ale nie żałuję. Mnie wiele nie potrzeba:) A mam taki dom że codziennie jak do niego wchodze nie wierzę że jest naparwde mój (!)
Link do komentarza
  • 1 miesiąc temu...
Wyślij syna do Anglii. Piszę całkiem poważnie. Mój kuzyn, wieczny nierób utrzymywane przez babcię icon_evil.gif , skuszony "złotymi górami" pojechał i nareszcie po odcięciu od wygodnego, leniwego życia wyszedł na prostą. Pracuje i to dużo, nawet kuzynkę ściągnął i drugiego kuzyna. Jakoś się da, tylko trzeba się skusić icon_smile.gif
Link do komentarza
Cytat

Kolega postawił mały domek (około 50m2) przez lata mieszkał w nim (4 osobowa rodzina) i stawiał duży dom obok.

Przeprowadził się a z małego domku zrobił garaż, dzieciaki już teraz po studiach ....uciekły do USA i zostali sami na prawie 200m2 icon_sad.gif


tego sie najbardziej obawiam ,ech...icon_sad.gif icon_sad.gif icon_sad.gif

wracajac do tematu:
z gniazdka wyfrunelam dosc szybko (po maturze - na studia )- i juz nie wrocilam... icon_smile.gif


Z moja tesciowa rozumiemy sie na tyle dobrze ,ze mozemy mieszkac niedaleko siebie, hihi...
(dziela nas zaledwie 100 m !) icon_wink.gif
Link do komentarza
tak to tez jest ważny argument i dla mnie jeden z głownych argumentów przeciw "składaniu" latami no dom. Bo przy średnich zarobkach i normalnych wydatkach to są lata całe! No więc gnieździ się rodzina z dziecmi w ciasnym mieszkanku i odkłada. A jak wreszcie się zbuduje to za 2-3 lata dzieci wyjeżdzają z domu...
Dlatego kolejny raz- nie za duży dom! Naprawdę...
Ja nie wykluczam budowy kiedys innego domu. Myśle że dla pary emerytów domek 80-90 m2 jest idealny, parterowy, tani w utrzymaniu, 3 pokojowy np.
a wracając do tego mieszkania z mamą.... ja pamiętam taki trudny moment w naszym życiu- byliśmy młodym małżeństwem bez dzieci jeszcze, mąż zaczynał pierwszą pracę z trzycyfrową pensją- takie były czasy- ja studiowałam dorabiając korepetycjami. I mąż wrócił tu na południe, ja jeszcze w akademiku 600 km stąd.. wydawało nam się oczywiste że pomieszka ten rok z mamą- ja przyjeżdzałam raz na miesiąc- a potem czegoś poszukamy. A tu niespodzianka. Jego mama zdziwiona powiedziała 'jak to przeciez jesteście dorośli i wykształceni, radźcie sobie". W pierwszej chwili szok. A teraz wiem że to dobrze, że tak powinno byc. Małżeństwo powinno byc od początku u siebie i niezalezne od nikogo. Więc wpakowaliśmy wszystkie oszczędnosci we wkład do TBS i wprowadziliśmy się do niewykończonego mieszkania gdzie płytki w łazience położyliśmy dopiero po roku! Rok na ścianach był goły tynk! Mieliśmy sofę, biurko, stary stół. I całkowitą prywatnośc:) i skok na głeboką wodę ze świadomością że sami musimy na wszystko zapracowac. Od tamtej pory mineło 8 lat. Mieszkamy we własnym domu w dzielnicy willowej:)
Link do komentarza
Kiedyś (ile to już lat?) babcia zapisała mi domek. Jeszcze przed ślubem rozbudowałem go, wykończyłem potem ożeniłem się (babcia ciągle z nami). Przez wszystkie lata chyba codziennie "zaglądała" moja "kochana rodzinka" do BABCI. Już nie wytrzymaliśmy! Domek odremontowany niemałym kosztem zostawimy (kiedyś sprzedamy) i za rok bedziemy sami (bo babcia ciągle z nami). I dlatego też z perspektywy lat wszystkim młodym proponuję: małe, ciasne, ale własne mieszkanko - a rodzice jak kochają to niech pomogą stworzyć dziecku własny dom.
Link do komentarza
Cytat

Kolega postawił mały domek (około 50m2) przez lata mieszkał w nim (4 osobowa rodzina) i stawiał duży dom obok.

Przeprowadził się a z małego domku zrobił garaż, dzieciaki już teraz po studiach ....uciekły do USA i zostali sami na prawie 200m2 icon_sad.gif



też tak mam, znaczy podobnie.
Tylko że nie wspominasz że ten duży zawsze można sprzedać - i pobudować mniejszy.
A w drugą stronę to chyba nie bardzo -icon_smile.gif
Link do komentarza

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.

Zaloguj się
  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

  • Darmowy poradnik budowlany raz w tygodniu na Twój e-mail

  • Najnowsze posty

    • Nie widać żeby siadał. Przynajmniej patrzę po chudziaku że jest na tym samym poziomie
    • Duży błąd. Moja zona przez lata prowadziła tematy remontów w spółdzielni i mówi, że w takiej sytuacji winniście wszyscy iść na zebranie najpierw osiedlowe, a później Walne i wyrzucić zarząd na zbity pysk. U nas w mieście miałbyś o zrobione za darmo.   Przede wszystkim balkon najczęściej traktowany jest jako element elewacji, a więc część wspólna, dlatego niezależnie od własności mieszkania, zarządza nim ten, kto zajmuje się elementami wspólnymi. A to o czym Ty piszesz, to są bardzo rzadkie przypadki i raczej nie w spółdzielniach a w wyjątkowych wspólnotach. Dlatego pytałem o zarządzającego budynkiem. W spółdzielni to niemożliwe.
    • Przyjrzyj się jak mają zrobione to zabezpieczenie, porozmawiaj z właścicielami balkonu...   Rozmawiaj w spółdzielni... może planują jakieś remonty i może to uwzględnią w swoich planach...   Balkon - o ile nie jest to inaczej w akcie notarialnym sformułowane - jest własnością spółdzielni i ona powinna wadę usunąć...   Nie bardzo wiem dlaczego nie ma na tych balkonach okapników blaszanych zamontowanych pod wylewką na balkonie... A na Twoim balkonie, za balustradą widać obróbkę blaszaną?   Wszystkie  balkony, które remontowałem u nas, mają obróbkę blaszaną i co najwyżej była potrzeba wymiany blachy, co wiązało się z ingerencją w płytę balkonową, dodatkowym doszczelnianiem, nową - albo fragmentem nowej wylewki i ponownym układaniem płytek na podłodze balkonu... Tym powinna zająć się firma, zatrudniona przez spółdzielnię, albo inny wykonawca, który wystawi fakturę, a spółdzielnia rozliczy tę fakturę... W moim przypadku spółdzielnia miała jakieś ryczałty, zwracane mieszkańcom...   O ile Spółdzielnia nie będzie chciała z jakichś tam powodów zadziałać, i jak będziesz już tam na własną rękę coś kombinował - po zakomunikowaniu tego zarządcy budynku - możesz zamontować (lub to zlecić) kapinos - pas blachy wzdłuż krawędzi "sufitu" balkonu, wystający na zewnątrz balkonu, z małym spadkiem i doszczelniony od zewnątrz silikonem dekarskim...  Do tego potrzebna będzie dość długa drabina, z której dostaniesz się na wysokość balkonu na drugim piętrze... albo zwyżka - tak byłoby najbezpieczniej...  
    • Spółdzielnia mieszkaniowa, podejrzewam że będą mieli gdzieś, u mnie w bloku większość balkonów tak wygląda że są łuszczenia na sufitach , to samo na osiedlu, raczej mieszkańcy sami ogarniają we własnym zakresie 
    • A więc najlepiej byłoby leczyć przyczynę, a nie objawy. Tak jak wspomniałem w poście #2. Trzeba uniemożliwić napływ wody na powierzchnię sufitu balkonowego. Kto administruje budynkiem?   Być może jest to temat do rozwiązania przez Administratora.
  • Popularne tematy

×
×
  • Utwórz nowe...