Widzę w tym tragedię. Tylko, ze nie traktuje tej konkretnej tak bardzo szczególnie, jak chcą media. Bo tragedie niestety towarzyszą mi praktycznie co dzień - Rwanda, Haiti, Afganistan, Moskwa. Jestem co tydzień epatowana widokami szczątków ludzkich. I to w większości takich, które trafiają do masowych grobów. Których nikt nie identyfikuje. Które są tylko przykrymi statystykami. Nad którymi nikt nie stawia świeczki. Te miliony bezsensownych śmierci, z których ludzkość nadal nie potrafi wyciągnąć jednoznacznego wniosku - NIE ZABIJAJ! To mnie boli. I tego nie potrafię wytłumaczyć tutaj na forum rozmówcom. Nie potrafię żałować prezydenta bardziej niż żałuję tamtych ludzi. I jeszcze jedno - chcę wyrwać się z tej dyktatury mediów, która usiłuje mnie przekonać, że śmierć osoby znanej jest ważniejsza od śmierci wieśniaków z somalijskiej wioski, spalonych żywcem. Bo o tamtych ludziach była krótka wzmianka a prezydent zajmuje cały czas antenowy.