-
Posty
6 399 -
Dołączył
-
Ostatnio
-
Dni najlepszy
87
Wszystko napisane przez PeZet
-
Pit-4, nie wiem czy tę wypowiedź odnosisz do mojego posta. Jeśli tak, to nie wiem w jaki sposób doszedłeś do takiego wniosku. W moim przekonaniu twoja interpretacja jest wysoce subiektywna i niewiele ma wspólnego z tym, co napisałem. A konkretnie: według mnie, jeśli w perspektywie szykuje się konkretny wydatek na system ogrzewający, oczekiwałbym od specjalisty przedstawienia argumentów, zamiast stwierdzeń "mitologia", "wiesz, że dzwonią", "mistrzostwo świata". Przekonaj mnie, że ogrzewanie kominkiem pracującym w układzie zamkniętym góruje nad pracującym w układzie otwartym, a chętnie przyznam ci rację.
-
Bajbago, zgadzam się z tobą w pełni. Cytowana przez ciebie moja wypowiedź dotyczy tych sytuacji, kiedy to samo można zrobić równie dobrze i znacznie taniej, podczas gdy instalatorska odpowiedzialność pozostanie taka sama. Często inwestorzy dowiadują się o tym zbyt późno.
-
Jestem na wózku i muszę zbudować sobie dom
temat odpisał na pytanie PeZet w kategorii BLOGI - dzienniki/kroniki budów
Tak. Jak najbardziej tak. Zagruntuj. -
Następny grzeczny. Jeśli ktoś wyjeżdża z takim tekstem to już czekam że zacznie obrażać. Bez urazy, PIT-4 , włos mi się jeży, kiedy czytam, jak instalatorzy naginają fakty pod możliwość przygarnięcia złotówek.
-
Właśnie nie trzeba. Dzięki wykorzystaniu bufora kominek może działać w układzie otwartym. Bufor działa w układzie otwartym, bezciśnieniowym (mniej kasy). Zład (ciepła woda ogrzewająca chatę) krąży z kominka do bufora, podłogówka jest w tym samym układzie. Może wtedy nie być wężownic ( mniej kasy), zabezpieczeń ciśnieniowych (mniej kasy), i kominek pracujący w układach otwartych (mniej kasy). Pod wężownicę w buforze podpięty byłby tylko piec gazowy. Bo woda w buforze nie służy do mycia rąk. To woda do ogrzewania, ciągle ta sama. Układ raz napełniony.
-
Ha ha! Jak wszystko jest na tacy, to spokojna głowa, zawsze ktoś przypilnuje, czy aby na minę się nie pakujesz.
-
Wybacz, jeśli poczułeś się potraktowany arogancko. Nie było to moją intencją. Raczej humor, żart, błahostka, figiel. Wiele się dowiesz, co w zamku się dzieje, jeśli go wykręcisz, o czym wspomniał Demo, na przykład śrubokrętem. Jak sądzę, będziesz musiał najpierw zdemontować samą klamkę, by wyciągnąć taki kawałek kwadratowy metalu, na którym klamka siedzi. Zdjęcie klamki wymaga wydłubania trzpienia, często wygląda jak gwóźdź albo śruba. Jeśli jest gwoździem, to od węższej strony przyłóż inny gwóźdź i uderz młotkiem tak, jakbyś ten gwóźdź chciał wbić wypychając trzpień. Ale nie wbijaj go. On ma tylko lekko wysunąć ten trzpień. Jak łeb się pojawi po przeciwnej stronie, chwyć go jakimi obcęgami i wyciągnij. Pomocne może być lekkie obracanie podczas wysuwania. Jeśli trzpień jest śrubą, wówczas zobaczysz miejsce na nim miejsce na przyłożenie śrubokręta, ewentualnie klucza torx albo innego sześciokątnego. Po zdjęciu klamek wyciągasz metalowy kwadrat stalowy, ten, na którym te klamki siedziały. Potem pozostaje odkręcić te śruby, które są pod i nad, z boku, żeby wysunąć mechanizm zamka. Cały mechanizm powinien wyleźć, w całości. Jak już dogrzebiesz się do bebechów, to być może będzie widać, w czym tkwi kłopot. Może coś się obsunęło, rozkręciło. Oby mechanizm nie był zabudowany, czego ci życzę. Tę jego obudowę można otworzyć, owszem, ale grozi to tym ,że na przykład spadnie sprężyna, obsunie się jakaś ośka, na której coś się obraca. Trochę jak w rozkładaniu budzika. Ja osobiście bardzo bym uważał przy otwieraniu obudowy, bardzo, iżby widzieć co z czego wychodzi, co się o co zahacza i zazębia. Być może Twój zamek jest prostszy w konstrukcji, może jest lekko inaczej zamocowany do skrzydła, ale generalnie z zamkami jest tak, jak napisałem. Pozdrowienia PeZet Obejrzałem fotkę, której chwilę temu nie było. Zdemontuj klamkę. Masz tam śrubkę do wykręcenia. Zdejmij czyli odkręć rozetki - te okrągłe płaskie. A dalej? ... odkręć śruby te z boku i wyjmij ostrożnie całość. Potem pozostaje obejrzeć co w środku piszczy.
-
Ha! Jeśli nawet to nie jest maskownica - bo wszak tam jest taka przegródka, co widać na innej fotce, chociaż nie wiem, bo może jest tak jak piszesz - to twój pomysł, Buster, jest rewelacyjny. Niepowtarzalne byłyby takie maskownice na drzwiach wejściowych. Wypas.
-
To jest po prostu coś, co dla ciebie służy do tego, do czego to zrobiłeś. Nie może być inaczej. A my, jak się okazuje, niekoniecznie byśmy tego użyli do tego, do czego ty tego używasz. Jeśli tylko to coś spełnia swoją funkcję, to gites. Ja jednakowoż sądzę, że to równie dobrze jest broszą na butelkę albo pod szyję, pojemniczkiem zgrabnym na zioła, choć palenie z miedzią nie wiem czy zmienia jakość palenia, schowkiem na obrączki, chociaż tu z kolei ciąg elektrochemiczny się kłania, chyba że w środowisku suchym tego używać, wtedy nie ma problemu. Konkludując, jest to bardzo zgrabne coś. Czym to jest dla ciebie, powoli przestaje mieć znaczenie, co niniejszym piszę, komplementując. Więc gadaj nam tu, czym to jest dla ciebie.
-
DASZ RADĘ! Śrubokręt.
-
Zejdź do połowy wartości tego co miałeś pierwotnie. Odczekaj. Jak wyczujesz, że jest za zimno, wtedy będziesz miał widełki mocy. Ustaw moc na środku tych widełek. I tak kilka razy. To się nazywa bodajże różniczkowanie. Pozwoli szybciej znaleźć właściwy parametr niż cykanie po "ciut".
-
Przy 1200m3 kubatury i spalaniu 30m3 gazu na dobę, ogrzewanie zapodaje 13,75kWh/h 11,5 W/m3 30W/m2 Masz po prostu duży dom, chyba, albo źle liczę.
-
Jaką masz kubaturę?
-
Jaką masz kubaturę?
-
Oooo, tak. Mocarna sytuacja, idealna. Szaconek.
-
Racja! Sprawdzę, bywam w takim genialnym miejscu regularnie, acz wężownice obsługa wydłubuje i sprzedaje po innej cenie. Miedź droga jest. Ale to jest pomysł, jest. W kontekście innych moich poczynań, tych druciarskich. No.. nie ma to jak pogadać z kimś, kto jest do rzeczy. Pozdrowienia, MTW_Orle.
-
Uuu, myślałem, że masz to zaplanowane, a okazuje się, że chyba właśnie zaczęłaś o tym myśleć. I tak nieźle. Ja wpadłem na ten trop duuuużo później, patrząc na zaawansowanie budiwy. Budiwy, tak. Otóż znalazłem w moim dzienniku moment, kiedy zaczęło się. Zaczęło się wojowanie z baniakiem: klik o Telimenie Przeleć temat, może znajdziesz coś, co ci rozjaśni. Na bieżąco uczyłem się i dyskutowałem, więc są i błędy i wnioski. I sukces. dopisałem: Tu żem go wepchnął do kotłowni: klik A potem jest opis podłączania kominka i inne fanaberie związane z demolowaniem nowego wkładu dla własnych potrzeb. Aż po finał: pali się!!! Polecam twojej uwadze test z zagotowania baniaka, zaraz po "pali się". Z Janim_63 żeśmy pospołu gotowali moją łazienkę. A obecnie kominek wygląda tak i nic już się nie zmieni. Dojdzie ino półeczka drzewienna: Cezar klik I jeszcze wnioski po pierwszej zimie z połączenia kominka z baniakiem i podłogówką. Może przydadzą się tobie: klik-wnioski ..oraz dopisałem wnioski po drugiej zimie czyli tej ostatniej AD2015: wnioski 2015
-
Rozumiem, dzięki. Tak, to już się robi wówczas w inną stronę rozbudowana koncepcja. Z pewnością są sytuacje, kiedy warto tak to zrobić. Kto wie, może kaloryfer postawiony na ogrodzie powie: "a teraz poproszę o malutki przepływowy i będę happy" To jest opcja. Tymczasem opuszczę szanowne grono. Dzięki za interesującą wymianę myśli. Pozdrowienia
-
Mam taką samą taryfę. Grzeję rano i wieczorem. Ale mnie mieszka półtorej osoby, to znaczy ja tu jestem a druga osoba bywa. Czasem osoby, a wtedy włączam grzanie non stop. W koszcie buforowego grzania kranówki chodzi mi o koszt wykonania wężownicy, który składa się na koszt uzyskania ciepłej kranówki. Około 4 tys, a w zamian miesięcznie oszczędzi się 40 zł. To daje około 8 lat na zwrot inwestycji. Tak to widzę.
-
O, tak, znam ten wątek, jest super, ale dobrze że przypomniałeś, sprawdzę co tam nowego słychać. Kiedyś czytałem tam dyskusję na temat doboru materiałów absorbcyjnych (wtf) i ich ceny oraz bodajże kąta łączenia czegoś chyba z czymś albo po prostu spawu. Wyższa inżynieria. Jak nic jako topnika używają haszu. ad 1 Liczyłem. W moim domu nijak nie kalkuluje się koszt tego prądu i samego urządzenia. Taniej spuścić wodę w kranie prosto do szamba. Koszt wody i koszt szamba z tego tytułu to pikuś. Lecz każdy dom ma swoje długości rury, warto policzyć. (dopisałem: chodzi też o czas oczekiwania na ciepłą kranówę) ad 2 W myślach czytasz. Temat tego lata był poruszany i jest na widelcu. ad 3 Też była o tym mowa, ale to jeszcze chwila. Będzie.
-
Ha! I to jest dla mnie niebagatelna informacja. Dzięki, Pit-4.
-
No tak, wiem. To jest chyba jedyna okoliczność uzasadniająca takie próby. Jak kładłem podłogówkę, to wyrzuciłem resztki rury na zewnątrz po to właśnie, żeby w przyszłości eksperymentować z kaloryferem. Myślałem, że minionego lata będę to robił. Kaloryfer nie trafił się, więc nic z tym nie robiłem. Jeśli będę miał kaloryfer, to na bank go podłączę i okleję termometrami. Jak zadziała, to jestem w domu. Bardzo, ale to bardzo jestem ciekaw wyników twoich kombinacji.
-
Mało tego, jeszcze mnie naszło, bo właśnie u mnie w dzienniku gadamy o solarach... U mnie w domu doskonale sprawdza się rozdzielenie, podkreślam i pogrubiam: rozdzielenie ogrzewania domu od ogrzewania wody kranówy. Grzeję termą. Straty ciepła na termie zimą idą w chatę, latem są bez znaczenia. Za to latem nie zastanawiam się nad paleniem w kominku. Kiedyś na wątku o buforach ciepła na FM zadałem pytanie o koszty ogrzewania kranówy latem, buforowcy bowiem mają w baniakach wężownice do grzania kranówy. Nie potrafili odpowiedzieć, unikali odpowiedzi, coś bąkali pod nosem. Koszt instalowania tych wężownic jest za wysoki względem zysków. Najtaniej kranówę grzeje się prądem. Czas na konkluzję. Może więc warto dorzucić do założeń.... acha, właśnie uświadomiłem sobie, że będziesz miała gaz.... Nie wykreślę tego wpisu, bo za dużo go.
-
Mnie to przekonuje, bo u mnie klamka parzy. Się znaczy: można zrobić lepiej. Popieram emocję Bajbagi, bo tu nie o mega-rozwagę chodzi i praktyczność, tylko o fajność i żeby jakiej strasznej straszliwej durnoty głupoty sobie nie zaserwować. Cała tak naprawdę sprawa to żeby znaleźć swoje. Swoje. Te wszystkie wypowiedzi o kotłowniach w salonie, w kuchni, są tak pełne rozwagi i logiki, i powagi, i pouczeń, że normalnie, nuda i paw. Poza tym, mon Dieu!, przecież zimą sama radość, jak się hajcuje i gorąc jest. I znowuś tak długo go nie będzie, bo se poleci, albo okno uchylisz.