Skocz do zawartości

PeZet

Uczestnik
  • Posty

    6 399
  • Dołączył

  • Ostatnio

  • Dni najlepszy

    87

Wszystko napisane przez PeZet

  1. Mało mi pikawa nie szczeliua. Rewelacja. Zapisuję się jako żywo. Ode mnie do Rusiec jest jakie 20 kilometer w kierunku na pd-zach. Jak kto reflektuje na nocleg w stanie SSZ lub pod namiotem, służę - pole namiotowe: łąka 2000m2, lub zadaszony chudziak 104m2 pow. użytk - parter + poddasze. Sanitariaty: sralniczek drzewienny kryty niemiecką blachą lotniczą z czasów II wśw. Woda. Prąd. Koszt: bezcenne.
  2. Wreszcie puściło. Oto siła marketingu. Dziękuję. 1950, no właśnie! Już się zaczynałem zastanawiać, czy czasem podłogówka nie została wynaleziona dzięki skonstruowaniu miksokreta. Animus, czyli trzeba robić po jednym polu grzejnym do miejsca dylatacji - bez przerw technologicznych. Dać zbrojenie rozproszone. Robiąc samodzielnie można się nawet pokusić o to, by wspomniane kratki znalazły się tam, gdzie mają być, czyli nie na folii, jak często w efekcie wychodzi, ale w otulinie betonu, pod rurkami. Można na dystansach oprzeć, bo nie ma strachu o ekipę z miksokretem, że sprawę zignorują. Tylko czy zbrojenie kratką jest potrzebne, skoro stosujemy zbrojenie rozproszone?
  3. Witaj, ja14. Czytałem o twoim piecokominku. Genialne, aż sam się łamię czy czegoś takiego nie popełnić. Mam pytanie: czy piecokominek kłóci się z ideą bufora ciepła?
  4. Ciril, mam nadzieję, że w końcu napiszę: koniec. budowy. dziennika. Zaczął się sezon i więcej będę teraz na wsi, gdzie nie ma jeszcze internetu. Chociaż, kabel tpsy jest doprowadzony - jakieś videostradowe łącza położyli, tak więc jeden telefon bok-u i miałbym telefon. Hevenajsdey, Ciril.
  5. Stokrotka, to jest zawodowa sytuacja. Swoją rozbuduję - podwyższę, bo póki co nadaje się tylko do szybkiego wędzenia. Ale rybki wychodzą w niej super.
  6. Piwopijco, szacuneczek i podziw, nie pierwszy raz, mój wzbudzasz.
  7. Ja w fundamenty wsypałem 10.000pln.
  8. To wiele wyjaśnia. Rozwinę pytanie: trzymając się wariantu 1, czyli jedna różnicówka 3-fazowa i pod nią podpięte: kuchnia oraz podzielone na fazy obwody czajnika, zmywarki, i innych obwodów (wraz z lodówką). Przyjąłem moc kuchni 3x3400W. Myślę, że jest to z dużym zapasem Moc czajnika przyjąłem 2400W. Maksymalne obciążenie fazy z czajnikiem wyniosłoby lekko ponad 25A Czy w związku z tym zabezpieczenie różnicowoprądowe 30mA, 25A jest wystarczające? Czy lepiej dać 30mA 40A?
  9. Z uwagi na burzliwą dyskusję w tym wątku, uporządkujmy zeznania: czy jest ktoś, kto sam zalał betonem rury podłogówki? Bez ekipy z miksokretem?
  10. Dzięki. Też jestem zdania, że rozwiązanie drugie.
  11. Odnośnie gniazdek w kuchni i wyłącznika różnicowo-prądowego: Czy ktoś może mnie oświecić, które rozwiązanie jest lepsze? 1. Wyłącznik różnicowo prądowy 3-fazowy zabezpiecza zarówno kuchnię elektryczną, jak i inne obwody kuchni: czajnik, zmywarkę i obwody dodatkowe. podzielone między fazy. 2. Kuchnia 3-fazowa ma swój wyłącznik różnicowoprądowy trzyfazowy, a pozostałe obwody, wpięte w jedną fazę mają swój wyłącznik różnicowoprądowy jednofazowy.
  12. Na wybory nie chodzę, bo jest mi nie po drodze. Choć, uczciwie rzecz biorąc, udzielam się, jak ojczyzna jest w potrzebie: jak upadał komunizm - poszedłem i jak walczył Tusk - poszedłem. Howgh.
  13. Mikek, zazwyczaj stosowane są przewody o przekrojach takich jak napisałeś, 3x1,5mm2 i 3x2,5mm2. Z żyrandolami jest sprawa, bo potrzeba 4 przewodów, by móc włączać żyrandol w połowie i w całości... wiesz o co chodzi... A cztery dlatego, że czwarty to PE, który być powinien, choć nie zawsze. Elektrycy powinni zrobić na czterech, żeby było na zaś. Warto zrobić tyle obwodów, by mieć wygodę użytkowania. Wymyśl sobie kilka wariantów ustawienia mebli, pomyśl o różnych sytuacjach typu "Idę z kompem do kuchni. Czy potrzebuję mieć tu dostęp do netu?" albo "Zwarcie się zrobiło, jak grzebałem przy lampie. Wywaliło korek. Gdzie mam inne najbliższe gniazdko z prądem?" albo "Jest burza. Nie ma jednej fazy. Co nie chodzi? Gdzie w domu nie ma światła? Gdzie nie ma prądu?" i takie tam powymyślaj sobie sytuacje, to będziesz wiedział ile obwodów warto zrobić. Mi to pomogło.
  14. Wczoraj dotarł do mnie kubek. Jest wypaśny. Dziękuję.
  15. Danthe, wydaje mi się sensowne to co piszesz: sprawdzić ścianę jednowarstwową i ewentualnie potem docieplić. Tylko, jak zauważył Barbossa, w inny sposób osadza się okna w ścianie 1W i 2W. Pozostaje pytanie, czy to znaczący będzie błąd, jeśli wstawisz okna w ścianę 1W zgodnie ze sztuką (pośrodku), a potem ocieplisz i okien nie będziesz przekładał. Warto to przekalkulować finansowo. Bo, tak sobie myślę, że fajnie bym miał, gdybym postawił ścianę 1W. Nie musiałbym docieplać. Tynk i z głowy. Tylko te mostki...
  16. Animus, nie wiem skąd wyssałeś te liczby, ale wygląda mi to na straszenie inwestora przez wykonawcę kosztami. Większość wymienionych przez ciebie kosztów dodatkowych jest absurdalna. Poza tym cała dyskusja jest absurdalna. Budowa opisywanego domu parterowego będzie zawsze relatywnie tańsza od budowy opisywanego domu z poddaszem, a twoje argumenty na podniesienie kosztów można odnieść tak samo do domu z poddaszem użytkowym.
  17. Jak nie, przecieżem napisał. I rzut beretem od lokalizacji after-party.
  18. Moja chałupka jest z gazobetonu marki jakiejś pospolitej, nie ytong. Różnica jest taka, że jest tańszy. Wypowiedź Bajbagi w 100% popieram, choć takich eksperymentów nie robiłem. Szkoda. Dodam, że na terenach powodziowych, domu z gazobetonu najlepiej się spisały, bo szybko wyschły. Gazobeton ciągnie wodę, ale się w niej nie rozpuszcza. Każdy materiał ciągnie wodę. Cegła pełna w moim domu schła ponad rok. BK szybciej. Mury nieotynkowane stoją już ponad trzy lata. Zapraszam do mojego dziennika budowy.
  19. GLAJCHA Murowanie ścian z dwóch różnych materiałów spowalnia pracę. Przychodzi moment, że więcej bloczków z bk nie ustawię, bo muszę podmurować choćby 3 szychty ściany z cegieł (1 warstwa gazobetonu to około 3 z cegieł) Docinanie, napinanie sznurka. Murowanie. Na łączenie ścian wewnętrznych konstrukcyjnych sposoby są dwa: () na kotwy. Można kupić gotowe pręty wygięte w S, mniej więcej o takim kształcie: _|- () przewiązania w murze. Trudne, bo warstwy cegieł i bloczków rozmijają się. Poza tym wpuszczanie cegieł w gazobeton wiąże się z dodatkowym nacinaniem gazobetonu. I zimną cegłą wchodzić w ciepły bk - nie widzi mi się. Decyzja: kotwy samodzielnie robione. Prętów fi6 mam pod dostatkiem. Kilka gotowców kupuję dla porównania i tnę, gnę. Taką metodę polecam. Staram się kotwić w co drugiej warstwie bloczków, czyli co 6-7 warstw cegieł. Znowuś papranina. Czasem łączenie wypada w połowie bloczka. Wtedy kładę dwie połówki. Na szczęście kupuję paletę połówek. Nie zmarnują się. Rowki, w które ułożę kotwy wydłubuję czym podleci, gazobeton jest miękki. Pośrodku ściany między drzwiami a oknem z prawej co poniektóre zababrane spoiny ukrywają dwa bloczki połówkowe. STAL Pan R. przywozi mi stal - pręty fi 12 dł 12m ciągnąc ją na linie za samochodem, bo mu tak prościej, po asfaltówce! Jego sprawa. CIĘCIE STALI Szykując zbrojenie fundamentów kupuję szlifierkę kątową, do cięcia. Cięcie idzie nieźle, ale wszystkiego trzeba się nauczyć. Cięcia też. Kolega pokazuje mi, że pręt wystarczy naciąć częściowo, a potem podnieść go, machnąć, a on pod własnym ciężarem się złamie. Działa. Tak więc robię, do czasu. Podniesiony, machnięty i sprężynujący pręt odbija się, uderza w zgięcie łokcia i obślizguje. Miejsce cięcia stali jest bardzo gorące. Końcówka pręta ściąga mi skórę dokładnie w zgięciu łokcia i lekko kaleczy. Rana mocno szczypie i paprze się przez... ponad chyba tydzień ze dwa tygodnie trzy. Nie pamiętam. Utrudnia pracę. Rana wygląda koszmarnie, ale w końcu goi się. Na szczęście jest powierzchowna i nawet blizna nie zostaje. Od tamtej pory już tak nie tnę stali. Szukując zbrojenia fundamentów liczę, jak pociąć 12-metrowe pręty, zakładając: () żeby mieć jak najmniej odpadów () żebym gotowe zbrojenie mógł sam wrzucić do wykopu nie niszcząc wykopu. Odcinki ścian dzielę odpowiednio na dwie i na trzy części, doliczając zakład 50cm. Pan Marian każe mi dołożyć jeden pręt w zbrojeniu dołem - przypuszczam, że jest to poprawka na mój brak doświadczenia. Dokładam. Narożniki łączące zbrojenie ław to odcinki długości 100-110 cm. Po pięć w każdym rogu. Zgięte pod kątem 90st. Stal fi 8 pogiąłem. A jak pogiąć fi 12? Próbuję na śrubach. Gówno tam, nie idzie. Szukając sposobu sprawdzam czy nie pójdzie najprościej, po chamsku, pod butem. Słupek ścianki kolankowej. Da radę. Trzeba się zebrać w sobie i zgiąć. Później, podczas stawiania stropu do kolekcji dochodzi stal fi 16. Nie do zgięcia żadnym sposobem. Ale i fi 12 nie zawsze da się zgiąć zgodnie z potrzebami. Narożnik to dwa odcinki półmetrowe. Jest za co złapać i promień gięcia może być duży. Więc pręt-but-ręka i pogięte. Ale w stropie są żebra, gdzie trzeba tylko końcówkę długości kilkunastu cm zagiąć. I dupa blada, pod butem za cholerę nie ma jak. Montując strop wpadam jednak na sprytny pomysł: gięcie z pomocą niezastąpionego... ścisku stolarskiego. ŚCISK STOLARSKI - forever Długa deska. Do deski na sztorc przytwierdzony ścisk. W przestrzeń między ramię ścisku a deskę wsuwam pręt. Staję na desce. Łapię koniec pręta. Gnę dowolnie krótki kilkucentymetrowy końcówek. Bardzo fajna sprawa. Nawet fi 16 da radę lekko podgiąć tym patentem. Na szczęście potrzebuję jedynie lekko podginać fi 16 - do podciągu, żeby wyprofilować pręty w belce w strefie przypodporowej. Planowanie jak pociąć bez odpadów owocuje dużą oszczędnością. Zostaje bardzo niewiele krótkich kawałków do niczego nieprzydatnych. Choć i one znajdą zastosowanie - w osadzaniu słupów drewnianych na cokołach. Wiele naróżników ma lekko większą długość, np. 140 gięte na pół. MASKOWANIE STALI Stal kupioną z zapasem, z myślą o stropie muszę gdzieś ukryć. - Wykop dół, tak z 50 cm głęb., stal owiń folią, wrzuć do dołu i zakop. Nikt ci tego nie ukradnie. - radzi pan Marian. Tak robię. Folię - czarną - dodatkowo wiążę w czterech miejscach drutem wiązałkowym. Miejsca wiązania zaznaczam kamieniami w trawie. Zakopuję. Gdzieś za wersalką i drzewkiem biegła linia zakopanej stali. Fotka: wiecha. Do zakopanej w ziemi stali wracam rok później. Odkopuję zaledwie połowę - może trochę ponad. Rozwiązuję drut. Trafiam po kamieniach. Stalowe pręty wyciągam spod ziemi. Czasem się klinują. Wtedy trzeba pokombinować, żeby trafić na ten pręt, który tam, głębiej, leży na wierzchu. Stal jest jak nowa. W jednym miejscu folia się podwinęła i wilgoć weszła, w ilościach symbolicznych. Pomijalnych. Zbrojenie stropu robię podobnie jak fundamenty, tyle że pięć razy dłużej, dwa razy więcej stali, i dochodzi konieczność wstawienia fi 16. Fi 16 zostanie mi do końca prac ciężkich, a ostatnie odcinki będę pakował w nadproża ścian działowych, bo co innego mam z tą stalą zrobić? Wciąż jeszcze mam jakieś 6m pręta fi 16. Wrzesień 2006 Muszę dokupić stal na zbrojenie wieńca pod murłatę. Kupuję, a tego, co zostaje już nie zakopuję, za mało, nie chce mi się kopać. Rzucam pręty w folii przy ogrodzeniu za domem. Szybko zarastają trawą. Nikt nigdy nie pokwapi się po moją stal, ale... OGRODZENIE SĄSIADA Trzy lata wcześniej mój przyszły sąsiad zaczyna zasiedlanie działki od planu postawienia solidnego ogrodzenia. Stawia słupki metalowe betonując je na głębokość ok. 40 cm. To za płytko, ale on jeszcze o tym nie wie. Opłaceni ludzie montują stalową bramę. Naciągają siatkę. Sosnowy zagajnik zostaje pięknie ogrodzony. Po tygodniu znika brama. Podejrzenie pada na panów, którzy to ogrodzenie stawiali. Ale kamień w wodę. Sąsiada, przykrość, krew zalewa. Zwija siatkę. Zostawia łyse słupki. Wtedy pojawiam się ja - nowy właściciel sąsiadującej parceli. Sąsiad proponuje mi spółkę w postawieniu ogrodzenia nas rozdzielającego. Zrzuta po dwie stówy i coś taniego ulepimy na tym 30-metrowym odcinku. Ale ja mam inny plan: siatka leśna i stemple i za 200 stówy oblecę 60m. Rezygnuję. Rok później, wiosną, gdy cała przyroda budzi się ze snu, a z zakamarków wypełzają również szkodniki, trzy słupki sąsiada zostają upiłowane na wysokości kolan. dowody wandalizmu - nakryte puszkami po piwie. Domniemywać można, że nieznani sprawcy dokonują rozboju będąc na ostrym kacu. Chcą znaleźć środki nabywcze na zakup alpagi. Piłką do metalu upitalają słupki na wysokości kolan, żeby nie kucać, bo kac, bo niewygodnie, bo męcząco, a tak, na przygiętym kolanku, zyg-zyg-zyg, da radę, i dalej z tym na złom. Zostają sterczące stalowe kikuty. Sąsiada, krew zalewa. Nie mija wiele czasu, a giną kolejne słupki podobnież upitolone pół metra nad ziemią. Sąsiadowi krew się przelewa, sam wycina pozostałe słupki, a działkę postanawia sprzedać. Z tarczą albo na tarczy. Gloria victis.
×
×
  • Utwórz nowe...