-
Posty
6 403 -
Dołączył
-
Ostatnio
-
Dni najlepszy
87
Wszystko napisane przez PeZet
-
Moja chałupka jest z gazobetonu marki jakiejś pospolitej, nie ytong. Różnica jest taka, że jest tańszy. Wypowiedź Bajbagi w 100% popieram, choć takich eksperymentów nie robiłem. Szkoda. Dodam, że na terenach powodziowych, domu z gazobetonu najlepiej się spisały, bo szybko wyschły. Gazobeton ciągnie wodę, ale się w niej nie rozpuszcza. Każdy materiał ciągnie wodę. Cegła pełna w moim domu schła ponad rok. BK szybciej. Mury nieotynkowane stoją już ponad trzy lata. Zapraszam do mojego dziennika budowy.
-
GLAJCHA Murowanie ścian z dwóch różnych materiałów spowalnia pracę. Przychodzi moment, że więcej bloczków z bk nie ustawię, bo muszę podmurować choćby 3 szychty ściany z cegieł (1 warstwa gazobetonu to około 3 z cegieł) Docinanie, napinanie sznurka. Murowanie. Na łączenie ścian wewnętrznych konstrukcyjnych sposoby są dwa: () na kotwy. Można kupić gotowe pręty wygięte w S, mniej więcej o takim kształcie: _|- () przewiązania w murze. Trudne, bo warstwy cegieł i bloczków rozmijają się. Poza tym wpuszczanie cegieł w gazobeton wiąże się z dodatkowym nacinaniem gazobetonu. I zimną cegłą wchodzić w ciepły bk - nie widzi mi się. Decyzja: kotwy samodzielnie robione. Prętów fi6 mam pod dostatkiem. Kilka gotowców kupuję dla porównania i tnę, gnę. Taką metodę polecam. Staram się kotwić w co drugiej warstwie bloczków, czyli co 6-7 warstw cegieł. Znowuś papranina. Czasem łączenie wypada w połowie bloczka. Wtedy kładę dwie połówki. Na szczęście kupuję paletę połówek. Nie zmarnują się. Rowki, w które ułożę kotwy wydłubuję czym podleci, gazobeton jest miękki. Pośrodku ściany między drzwiami a oknem z prawej co poniektóre zababrane spoiny ukrywają dwa bloczki połówkowe. STAL Pan R. przywozi mi stal - pręty fi 12 dł 12m ciągnąc ją na linie za samochodem, bo mu tak prościej, po asfaltówce! Jego sprawa. CIĘCIE STALI Szykując zbrojenie fundamentów kupuję szlifierkę kątową, do cięcia. Cięcie idzie nieźle, ale wszystkiego trzeba się nauczyć. Cięcia też. Kolega pokazuje mi, że pręt wystarczy naciąć częściowo, a potem podnieść go, machnąć, a on pod własnym ciężarem się złamie. Działa. Tak więc robię, do czasu. Podniesiony, machnięty i sprężynujący pręt odbija się, uderza w zgięcie łokcia i obślizguje. Miejsce cięcia stali jest bardzo gorące. Końcówka pręta ściąga mi skórę dokładnie w zgięciu łokcia i lekko kaleczy. Rana mocno szczypie i paprze się przez... ponad chyba tydzień ze dwa tygodnie trzy. Nie pamiętam. Utrudnia pracę. Rana wygląda koszmarnie, ale w końcu goi się. Na szczęście jest powierzchowna i nawet blizna nie zostaje. Od tamtej pory już tak nie tnę stali. Szukując zbrojenia fundamentów liczę, jak pociąć 12-metrowe pręty, zakładając: () żeby mieć jak najmniej odpadów () żebym gotowe zbrojenie mógł sam wrzucić do wykopu nie niszcząc wykopu. Odcinki ścian dzielę odpowiednio na dwie i na trzy części, doliczając zakład 50cm. Pan Marian każe mi dołożyć jeden pręt w zbrojeniu dołem - przypuszczam, że jest to poprawka na mój brak doświadczenia. Dokładam. Narożniki łączące zbrojenie ław to odcinki długości 100-110 cm. Po pięć w każdym rogu. Zgięte pod kątem 90st. Stal fi 8 pogiąłem. A jak pogiąć fi 12? Próbuję na śrubach. Gówno tam, nie idzie. Szukając sposobu sprawdzam czy nie pójdzie najprościej, po chamsku, pod butem. Słupek ścianki kolankowej. Da radę. Trzeba się zebrać w sobie i zgiąć. Później, podczas stawiania stropu do kolekcji dochodzi stal fi 16. Nie do zgięcia żadnym sposobem. Ale i fi 12 nie zawsze da się zgiąć zgodnie z potrzebami. Narożnik to dwa odcinki półmetrowe. Jest za co złapać i promień gięcia może być duży. Więc pręt-but-ręka i pogięte. Ale w stropie są żebra, gdzie trzeba tylko końcówkę długości kilkunastu cm zagiąć. I dupa blada, pod butem za cholerę nie ma jak. Montując strop wpadam jednak na sprytny pomysł: gięcie z pomocą niezastąpionego... ścisku stolarskiego. ŚCISK STOLARSKI - forever Długa deska. Do deski na sztorc przytwierdzony ścisk. W przestrzeń między ramię ścisku a deskę wsuwam pręt. Staję na desce. Łapię koniec pręta. Gnę dowolnie krótki kilkucentymetrowy końcówek. Bardzo fajna sprawa. Nawet fi 16 da radę lekko podgiąć tym patentem. Na szczęście potrzebuję jedynie lekko podginać fi 16 - do podciągu, żeby wyprofilować pręty w belce w strefie przypodporowej. Planowanie jak pociąć bez odpadów owocuje dużą oszczędnością. Zostaje bardzo niewiele krótkich kawałków do niczego nieprzydatnych. Choć i one znajdą zastosowanie - w osadzaniu słupów drewnianych na cokołach. Wiele naróżników ma lekko większą długość, np. 140 gięte na pół. MASKOWANIE STALI Stal kupioną z zapasem, z myślą o stropie muszę gdzieś ukryć. - Wykop dół, tak z 50 cm głęb., stal owiń folią, wrzuć do dołu i zakop. Nikt ci tego nie ukradnie. - radzi pan Marian. Tak robię. Folię - czarną - dodatkowo wiążę w czterech miejscach drutem wiązałkowym. Miejsca wiązania zaznaczam kamieniami w trawie. Zakopuję. Gdzieś za wersalką i drzewkiem biegła linia zakopanej stali. Fotka: wiecha. Do zakopanej w ziemi stali wracam rok później. Odkopuję zaledwie połowę - może trochę ponad. Rozwiązuję drut. Trafiam po kamieniach. Stalowe pręty wyciągam spod ziemi. Czasem się klinują. Wtedy trzeba pokombinować, żeby trafić na ten pręt, który tam, głębiej, leży na wierzchu. Stal jest jak nowa. W jednym miejscu folia się podwinęła i wilgoć weszła, w ilościach symbolicznych. Pomijalnych. Zbrojenie stropu robię podobnie jak fundamenty, tyle że pięć razy dłużej, dwa razy więcej stali, i dochodzi konieczność wstawienia fi 16. Fi 16 zostanie mi do końca prac ciężkich, a ostatnie odcinki będę pakował w nadproża ścian działowych, bo co innego mam z tą stalą zrobić? Wciąż jeszcze mam jakieś 6m pręta fi 16. Wrzesień 2006 Muszę dokupić stal na zbrojenie wieńca pod murłatę. Kupuję, a tego, co zostaje już nie zakopuję, za mało, nie chce mi się kopać. Rzucam pręty w folii przy ogrodzeniu za domem. Szybko zarastają trawą. Nikt nigdy nie pokwapi się po moją stal, ale... OGRODZENIE SĄSIADA Trzy lata wcześniej mój przyszły sąsiad zaczyna zasiedlanie działki od planu postawienia solidnego ogrodzenia. Stawia słupki metalowe betonując je na głębokość ok. 40 cm. To za płytko, ale on jeszcze o tym nie wie. Opłaceni ludzie montują stalową bramę. Naciągają siatkę. Sosnowy zagajnik zostaje pięknie ogrodzony. Po tygodniu znika brama. Podejrzenie pada na panów, którzy to ogrodzenie stawiali. Ale kamień w wodę. Sąsiada, przykrość, krew zalewa. Zwija siatkę. Zostawia łyse słupki. Wtedy pojawiam się ja - nowy właściciel sąsiadującej parceli. Sąsiad proponuje mi spółkę w postawieniu ogrodzenia nas rozdzielającego. Zrzuta po dwie stówy i coś taniego ulepimy na tym 30-metrowym odcinku. Ale ja mam inny plan: siatka leśna i stemple i za 200 stówy oblecę 60m. Rezygnuję. Rok później, wiosną, gdy cała przyroda budzi się ze snu, a z zakamarków wypełzają również szkodniki, trzy słupki sąsiada zostają upiłowane na wysokości kolan. dowody wandalizmu - nakryte puszkami po piwie. Domniemywać można, że nieznani sprawcy dokonują rozboju będąc na ostrym kacu. Chcą znaleźć środki nabywcze na zakup alpagi. Piłką do metalu upitalają słupki na wysokości kolan, żeby nie kucać, bo kac, bo niewygodnie, bo męcząco, a tak, na przygiętym kolanku, zyg-zyg-zyg, da radę, i dalej z tym na złom. Zostają sterczące stalowe kikuty. Sąsiada, krew zalewa. Nie mija wiele czasu, a giną kolejne słupki podobnież upitolone pół metra nad ziemią. Sąsiadowi krew się przelewa, sam wycina pozostałe słupki, a działkę postanawia sprzedać. Z tarczą albo na tarczy. Gloria victis.
-
Z albumu Dziennik PeZeta (foto-archiwum)
-
Z albumu Dziennik PeZeta (foto-archiwum)
-
Moose, dzięki.
-
Mógłbyś wstawić fotkę bez obudowy? Popatrzyłoby się, czegoś dowiedziało... U mnie część (25%) jest rezerwą na przyszłość: sterowanie roletami, których nie ma i długo nie będzie i zasilanie garażu, którego nie ma i długo nie będzie.
-
Powiedz tylko czy dach ocieplisz i podłogę, to dodam od siebie coś więcej.
-
Regulus, zdecyduj się, bo przeczysz sam sobie. Moja wypowiedź dotyczyła twojej pierwszej wypowiedzi, teraz dyskutujesz zaprzeczając sam sobie. O co ci chodzi? Wyjaśnij.
-
I obwody trójfazowe zabezpieczaj trójfazowymi wyłącznikami rożnicowoprądowymi, a obwody jednofazowe wyłącznikami jednofazowymi. U mnie skrzynka na razie wygląda tak: w sumie 96 pól
-
MÓJ WUJ Wuj tak naprawdę uczy mnie, czym jest prawdziwe budowanie. Obserwuję go, jak wieczorem, gdy kończymy pracę czyści swoją kielnię. Kładzie ją w piachu i wyciera na niej buty, jak na wycieraczce. Kielnia wygląda potem jak nowa. Myje poziomicę. Ja myję, bo tak to on by mył. Poziomicę z epoki murowania fundamentów oczyszcza z zaschniętej zaprawy. A ja już myślałem, że nic z niej nie będzie. A taka fajna, z laserem, żółta. Do murowania komina majstruje sobie kawałek deski zwężający się z jednego końca. Wygładza nim wewnętrzne ściany komina. (przedostatnie zdjęcie w poprzednim poście.) Wuj przyjeżdża na kilka dni, żeby mi pomóc dokończyc murowanie ścian konstrukcyjnych parteru. Taki ma plan. A ja mam plan, żeby mi komin postawił, bo sam boję się go murować, choć motyw przewiązania cegieł przerabiałem, w teorii. W efekcie wuj muruje dwie ostatnie warstwy ścian, na nich wyprowadzając poziom pod układanie stropu, a jest co wyprowadzać!, i muruje komin. Upał jest pioruński, więc ustawiamy parasol, który nadaje się idealnie do tego żeby pod nim komin budować. Uczy mnie, jak ustawiać rusztowania i jak się przy tym nie narobić. RUSZTOWANIA Rusztowaniem jest cokolwiek podparte czymkolwiek sięgające tam gdzie trzeba i służące do ustawiania wszystkiego. Moje kozły budzą w wuju podziw. - Żeś sobie zbudował konstrukcje – uśmiech od ucha do ucha. Ale moje kobyły nie wszędzie się mieszczą. - Daj jakiego gwoździa. Gwóźdź, młotek, deska w pionie, deska w poziomie do podparcia leżących blatów i heja! - in*s*pekt*or bu*do*wy na zawał by umarł, gdyby tę konstrukcję zobaczył. Albo i nie... Na tę z pozoru lichą konstrukcję wchodzi wuj ważący około stówy, wchodzę ja, wchodzi zaprawa i wchodzą bloczki. - Deska dużo wytrzyma. I ja mu wierzę. We dwóch łatwiej budować. Jeden tylko muruje, a drugi cały czas ma co robić. Zaprawa, szalowanie okien. Wujo milczy i uśmiecha się, kiedy ja szaluję okna. - Jak to zrobić najprościej? - A rób jak chcesz. Jak zrobisz, tak będzie - szczerzy zęby w uśmiechu. Przyjeżdża na wakacje. Uwielbia murować, pan w wieku blisko 70 lat przerasta mnie kondycją, siłą, witalnością. Jest za.je..bi.sty. MUROWANIE POD SZNUREK Nie od razu pokazuje mi jak naciągać sznurek! Widzę bodajże drugiego dnia (połowa lipca AD2006), że gmera przy czymś na murku, sznurek, cegła, i myk, sznurek naciągnięty. Zanim zaczyna murować obchodzi ściany dookoła. Tu popatrzy, tam popatrzy. - Tu żeś, chłopok, zjechał. A zjechałem, bo tu akurat, gdzie znalazł, pomyślałem, że co mi tam, dwa metry ściany od narożnika do okna to smyrnę bez poziomicy, na oko. I smyrnąłem odchył coś koło 4 cm od poziomu. A do końca ścian parteru zostały dwie warstwy. Potem strop. - Ja ci to wyprowadzę. I wyprowadza. Wuj przyjeżdża na wakacje. Ja muszę codziennie wracać do domu, bo Wiewiórek walczy z jakimiś materiałem, który trzeba trzecim okiem sczytywać, więc nocuję w mieście. Wuj ani myśli jeździć ze mną. Śpi w namiocie, który mu rozstawiam. Okolica przypomina mu las z jego rodzinnych stron. Tu jest mu dobrze. A ja, gdy nazajutrz pojawiam się na budowie około 11-ej, widzę, że prawie cała szychta (warstwa) jest już ułożona. Sam wrzucił bloczki, zrobił zaprawę i obmurował pół chałupy dookoła w ciągu kilku godzin. - Spać mi się nie chciało. Wstałem o piątej. Potem robi komin. Idzie jak burza. Cegły, mam takie wrażenie, fruwają mu w rękach, jak je układa. - Najgorzej zacząć, bo się trzeba schylać. Starość nie radość, he, he. Tylko, że w cztery dni wyprowadza trzymetrowy komin do poziomu stropu. Na koniec dnia murujemy tylko pierwszą szychtę - wytyczamy posadowienie komina. Upieram się, żeby murował tak, żebym nie musiał tynkować. Muruje pięknie, spoinę jeszcze przejeżdża rysikiem, ale i tak komin zostanie otynkowany, bo gładka strona cegły idzie do środka, żeby sadza się mniej kleiła, a i przepis taki jest, że trzeba komin otynkować. Trzeba albo nie trzeba. Niektórzy mają kominy nieotynkowane, a domy oddają do użytku. Tymczasem jestem na etapie, że komina tynkował nie będę. Przegapiam moment, gdy wuj stawia pierwszy metr komina. Wyczystki robi za nisko, robi je według swoich szacunków: () 5 cm styropianu () 5 cm wylewki () 2 cm terakoty czyli dwie warstwy cegieł i wyczystka. Nie zdążyłem mu powiedzieć, że będzie według moich szacunków: () 16 cm styropianu () 8 cm wylewki z ogrzewaniem podłogowym () 2 cm terakoty. Trudno. Dwa lata później będę kuł, borował, łomotał i pocił się, aż powiększe otwory i przesunę wyczystki w górę. Gdy wuj przyjeżdża, czekają już na łące belki stropowe. Jeszcze poczekają dwa miesiące zanim je zaleję betonem, zanim strop przygotuję, z poprawkami zaordynowanymi przez kierownika budowy. NADPROŻA - KSZTAŁTKI U Wujowi podobają się nadproża. Kształtki U z gazobetonu. Zamawiam je w maju, przyjeżdżają w lipcu, bo ciągle ktoś o nich zapomina, albo skład budowlany, albo producent, albo sprzedają je komu innemu. Ale upieram się, że mają być i w końcu są. Kształtki U to jeden z lepszych interesów. Są tanie, a montowanie z nich nadproży jest bardzo łatwe. Nie wiem jak się robi nadproża. Jedyne moje dotychczasowe doświadczenie ze stalą to ławy fundamentowe. Na zdjęciach widzę strzemionka, drobniutkie, porozkładane względem naprężeń. - Lejesz beton, zatapiasz pręty i układasz tak, żeby nie były na dnie, tylko trochę wyżej. Potem drugie dwa pręty zatapiasz górą i masz nadproże. Proste jak barszcz. I trzymetrowy otwór w ten sposób można zamknąć nadprożem. Ale szalunek, szalunek! Pojęcia nie mam o działających siłach, ciężarze betonu, więc stawiam coś, co wygląda jak ościeżnice - jako szalunek pod kształtki. Za dużo materiału, za solidnie, ale przyjdzie czas, że to zrozumiem. Takie robocze okienka bardzo się jednak przydają: w przyszłości posłużą jako wieszak. Wystarczy gwoździe wbić. I wyglądają już prawie jak okna. WIĘŹBA Przymiarki do więźby zaczynam nie mając jeszcze stropu. Któregoś dnia robię wszystko, byle nie robić tego, co trzeba i wpadam na pomysł odwzorowania kształtu mojego przyszłego dachu - na ziemi. Mam poczucie, że zyskuję wyobrażenie tego, co mnie czeka. Ale czeka mnie znacznie więcej, czego jeszcze nie wiem. Tymczasem stoi sobie surowe dziesięć warstw bloczków i szkic linii dachu. Któregoś dnia zauważam, że spoina w ścianie po lewej stronie od wejścia puściła. Gdybym mocniej pchnął, to bym ją przewrócił. Na tym wygwizdowie wiatry potrafią wiać, oj, potrafią. Mówię o tym kierownikowi budowy. - I co z tego? Przyciśniesz stropem. Ściana pracuje na ściskanie. Ale chodzę koło niej jak koło bomby. Zapomnę o szczelinie już na etapie szalowania nadproży. Przypomnę sobie dużo później: pisząc ten dziennik. SCIANA Z CEGIEŁ Do ściany z cegieł wuj się nie dotyka. - Aleś zapaprał! Trzeba było zadzwonić, żebym ci wymurował. Nie może patrzeć na tę ścianę, a ja mu jeszcze wciskam, że nie będę jej tynkował. - Zepsułeś. Do głowy mi nie przyszło, żeby wuj mi tę ścianę wymurował.
-
Z albumu Dziennik PeZeta (foto-archiwum)
-
Z albumu Dziennik PeZeta (foto-archiwum)
-
Z albumu Dziennik PeZeta (foto-archiwum)
-
Z albumu Dziennik PeZeta (foto-archiwum)
-
Z albumu Dziennik PeZeta (foto-archiwum)
-
Z albumu Dziennik PeZeta (foto-archiwum)
-
Z albumu Dziennik PeZeta (foto-archiwum)
-
ŚCIANY NADZIEMIA Roku pańskiego 2006 dnia 25 miesiąca maja w upale sięgającym stopni 30 w cieniu stawiam narożniki nadziemia. Bez płaszcza z podbiciem w kolorze krwawnika. Dwanaście sztuk, po trzy w każdym rogu. Wychodzi prawie cała betoniarka 80l. Później norma się ustali, że jedną betoniarką zaprawy muruję około 14 bloczków. 16 to już dużo. Wyrabiam to w pół dnia. Jedna betoniarka to dokładnie taczka zaprawy. Powoli idzie. Jak się w przyszłości okaże, zużycie byłoby mniejsze, gdybym zbierał to, co spadnie, ale nie wiem, że można, że trzeba, że to też się nadaje. Murując nad stropem już zbieram. A stawiając ściany działowe zbieram już do czysta. Narzędzia. Kupuję nową poziomicę. Kątownik aluminiowy. I kielnię nową. Porządną, nie za marne osiem zeta, ale solidną, za całe 26. Myję ją na koniec dnia. Wymuruję nią wszystkie ściany nadziemia, ściany działowe, wytynkuję, nauczony przez wuja. Kielnia służy mi do dziś, a jak skończę budowę, to razem ze szpadlem chyba powieszę ją na honorowym miejscu nad kominkiem w gablocie. Nowa era w budownictwie. Po wymurowaniu narożników, nazajutrz, pojawia się pan Marian, na własne życzenie, niezapowiedziany. Właśnie mam przygotowaną taczkę zaprawy. - Muruje się tak. – bierze w dłoń kielnię i delikatnie, powolutku rozprowadza dwa rzędy zaprawy na bloczku. – Pośrodku zostaw pustkę. Mniej zaprawy, cieplejsza spoina. Łatwiej układać bloczek. Z początku będziesz klął. Później ci się spodoba. Na koniec będziesz żałował, że już nie masz czego murować. I tak dokładnie jest. Murowanie to fajna zabawa. Jadę - 560 bloczków do poziomu stropu. Bloczki trzeba docinać. Powołuję stanowisko docinania. Czym ciąć? Czymkolwiek. Gazobeton jest miękki. Z wujkiem znajdziemy później na łące porzuconą piłę dedykowaną do cięcia bloczków, z zębami z płytek z węglika spiekanego, full-wypas, ale ze złamanym uchwytem. Z ciekawości weźmiemy ją, żeby sprawdzić. Moje wrażenie: owszem, nieco łatwiej ciąć niż jakąkolwiek inną piłą, ale siedmiu dych za to bym nie dał. Magiczny młotek oferowany przez niektórych producentów jako zestaw do murowania to z kolei zwykły gumowy młotek. Upał jest ekstremalny. Ale mi to pasuje. Lubię upał. Wypijam hektolitry wody. Bloczki spryskuję wodą. Pies kopie doły pod paletami i w obrysie budynku. Czwarta warstwa idzie z marszu. Wyżej trzeba stawiać rusztowania. Eksperymentuję ze stołem, który zmajstrowałem zimą, z paletami, z wchodzeniem na bloczki. Wykorzystuję kozły zbite do wiązania zbrojenia fundamentów i później wieńców i podciągów. Dociągam w ten sposób do ósmej warstwy. Do stropu zostały jeszcze cztery. Trzeba stawiać wyższe rusztowanie. Poradnik majstra budowlanego jako ta biblia, zawiera odpowiedzi na wszystkie pytania. Jest tam też rysunek koziołka włącznie z ilością gwoździ, jakie trzeba wbić. Pierwszy kozioł, niski powstał dwa lata temu, teraz buduję wysokie. RYTM PRACY Sam buduję, rekreacyjnie, więc: () sam robię zaprawę () sam ją noszę () sam wrzucam bloczki na rusztowanie () sam mierzę i docinam () sam muruję. () sam sprzątam. Pomocnik - brak. 99% zadań na budowie o wiele łatwiej jest wykonać w dwie osoby. Kopanie - przesypywanie. Mierzenie – cięcie. Noszenie – murowanie. Układanie. Najbardziej nuży wypełnianie spoin pionowych. Jak to cholera robić? Zasklepiam je patentem: od zewnątrz przysłaniam pacą styropianową i pakuję z góry zaprawę. Na koniec od zewnątrz przecieram. Efekt podsumowuje kierownik budowy: - Aleś zapaprał ścianę. - Ale stoi. - Stoi. DOCINANIE CEGIEŁ Z początku próbuję cegły ciąć szlifierką katową. Do dupy. Pył, niebezpiecznie, niefajnie. Rozwiązanie: przecinarka tarczowa do płytek. 26 czerwca, w dniu moich urodzin robię zakupy. Postanawiam kupić przecinarkę i tarczę. Tarcza: cena ok. 70pln Przecinarka: cena niecałe 50pln W kasie pani liczy tylko tarczę, zapomina o policzeniu maszyny. Dostaję ją w prezencie urodzinowym od hipermarketu. Tej wersji się trzymam. Sprawdza się. Nie kurzy, bo tarcza chodzi w wodzie, za to czasem chlapie. Hałasuje, więc – srajtaśma albo chusteczka w uszy. Obowiązkowo okulary-gogle. Rękawice. Cegła potrafi się zaklinować, szarpnąć. Trzeba uważać. Szybko nabieram wprawy w cięciu cegieł. Odpadów zostaje sporo. Mam problem co z nimi zrobić. Do czasu przyjazdu wuja. Zdaje się, że każdy ma jakiegoś wujka, który zna się na budowaniu. Mój wujek jest the best. On to mówi mi co z tymi cegłami trzeba zrobić. - Trzeba z nich komin postawić. Z pierwszego wykształcenia zdun, z zamiłowania murarz (zaczął murować jak poszedł na emeryturę), w młodości kulturysta – dźwigał ciężary. I bokser. Dusza człowiek. Pszczelarz. Osom, żeby nie topiły się w wodzie, w misce, słomki układa. I cegłami żongluje jak piłeczkami pingpongowymi. Siła człowiek. - Bo komin to się stawia z czego bądź. To ja myślałem, że komin to, panie, z najlepszej cegły, a tu taka informacja? Przekonuje mnie jednym: idziemy na budowę obok, obejrzeć jak to tam pobudowali różne sprawy. Oglądamy komin. - Widzisz, ten komin stawiał murarz, który o kominach gówno wie. Murował dookoła, a ściany między kanałami robił z połówek. Nie ma przewiązań. I patrzę i teraz widzę. Faktycznie. A przewiązania w kominie muszą być. Przewiązania cegieł to fascynująca sprawa. Są do ich projektowania programy komputerowe, tak przypuszczam. Albo ludzie mają to w głowie. Szczególnie trudno rozplanować skomplikowane wiązania np. kominków z kanałami akumulacyjnymi. Rysuje się tam ułożenie cegieł warstwa po warstwie. Zawsze musi spoina zostać nakryta cegłą. Sprawa niełatwa, w książkach jest sporo błędów w tej dziedzinie. Wujo też najpierw sobie projektuje kolejne warstwy. Rzecz jasna z połówek nie muruje całego komina, ale tak sprytnie robi, że znikają wmurowane w miejscach nie mających znaczenia konstrukcyjnego. Wie, gdzie można wsadzić cokolwiek, a gdzie nie. Dla przykładu: boki komina muszą być solidne. Przewiązania i ściany wewnątrz komina muszą być solidne. W każdej warstwie jest miejsce, gdzie leży połówka. Tam można wrzucić dwa mniejsze kawałki, bo to jest wypełniacz, a konstrukcję spaja następna warstwa i cała cegła w niej leżąca. Tym sposobem góra odpadów ceglanych ze ściany trafia w komin. U mnie na budowie nic się nie marnuje. Staram się wykorzystać wszystko.
-
Z albumu Dziennik PeZeta (foto-archiwum)
-
Podobnież jak przedmówca, ino deczko dalej na uć.
-
Albo: () Buduj, jak chcesz. A jak zbudujesz, tak będzie.
-
Jeśli chodzi o koszty budowy, to dom parterowy będzie moim zdaniem znacząco tańszy i prostszy w budowie. Brak betonowego stropu, brak ścian poddasza, brak schodów. Brak kłopotów z rusztowaniami przy ocieplaniu ścian szczytowych (w domu z poddaszem). Jedyne kryterium pod rozwagę to wg mnie własne odczucie komfortu i własne preferencje.
-
Kropeczka, obowiązkowo złóżcie sprawę do sądu. Zakłady ubezpieczeń w 80% bazują na tym, że klient nie będzie się sądził. To samo jest z ubezpieczeniem domu. Pewnej znajomej osobie spalił się dom. Odszkodowanie, jakie chciano wypłacić było żenujące. Argumenty, np: tu są jakieś stare płytki. A kobieta kładka jakieś super płytki stylizowane. W efekcie dostała odszkodowanie takie, jakie ją satysfakcjonowało - szczegółów nie znam.