A moich gości zaskakuję zieloną altanką w ogrodzie. Jest to drewniana konstrukcja, wsparta na stalowych rurach, o powierzchni jakieś 4,5 na 4,5 metra. Na górze - całość, a teraz już i boki, pokrywają splecione ze sobą pędy i liście winorośli. Dół wybrukowany płytkami chodnikowymi. Na jednym boku, tym z którego wyrasta winorośl, konstrukcja "zjeżdża" dodatkowo skośnie w dół. Przed tym zjazdem, znajduje się dodatkowa rura wsporcza konstrukcji, służąca do ewentualnych tańców go-go. Naprzeciwko jest dojście do altanki i tam, z boku jest miejsce na ustawienie grilla, tak, aby temperatura nie szkodziła liściom i pędom. Tam jest też miejsce na grill stały, murowany, który ma dopiero powstać. Obok jest stały, mały stolik drewniany z wieszakami na sprzęt grillowy, i na inne potrzeby. Aha, pod połową konstrukcji powieszona jest druga, delikatna, na której lekkimi spadkami, rozpięta jest plandeka. Na zimę to zdejmuję, żeby nie niszczało. Pod plandeką jest stół ogrodowy z fotelami. Aha, na konstrukcji wykonana jest niezbędna instalacja elektryczna, z oświetleniem i gniazdami. Można oświetlać stół z góry, ale najczęściej świecą się lampy boczne, żeby ćmy nie wpadały do zakąski. Są i gniazda sieciowe dla podłączenia sprzętu grającego lub innych atrakcji. Instalacja nie jest zasilana stale, tylko przedłużaczem, jak to u elektryka. Ale jest bezpieczna, osprzęt jest właściwie dobrany do stosowania na zewnątrz, zabezpieczenia też są właściwe. Starałem się, przecież bywam tam w różnym stanie. Aha, a w tym roku, z brzegu, ale pod plandeką, postawiłem sobie stare, składane, piętrowe, metalowe łóżko, na ktorym kiedyś spały dzieci. Na dole jest gruby materac, a góra służyła jako oparcie dla moskitiery. Spało się tam pięknie. Pamiętam, jak przyjechał znajomy i z daleka zobaczył mnie gramolącego się z łóżka, już po odgarnięciu moskitiery. - Kurczę, tylko ci tam baby brakuje - zawołał. Mylił się. Ona była, tylko ja ją zasłoniłem.