No to dzisiejsza historia. Lekarz, specjalista, pięć miesięcy czekania na przyjęcie. Wg wywieszki zaczyna pracę od godz. 7.25. Ja przyszedłem o 8.00 i jestem dziesiąty w kolejce. Pan i Władca zjawia się o 8.15. Ale nie przyjmuje, gdyż jest związkowcem, więc do 8.40 biega gdzieś po przychodni. O 8.40 wraca w towarzystwie jakiegoś faceta, którego zaprasza do gabinetu. Pacjent, ale znajomy pana doktora. Wreszcie, 8.55 i do gabinetu wchodzi pierwsza osoba z kolejki. Ok. 9.10 wychodzi, ale pan doktor nie pozwala wejść drugiej, tylko prosi jakąś kobietę, która właśnie niedawno nadeszła. Po chwili dowiadujemy się, ze to na holter. Jasne, holter jest zawsze zakładany bez kolejki nikt nie marudzi. Po dzisięciu minutach kobieta wychodzi, zaczynają wchodzić osoby z kolejki. Ale czwarta już nie weszła, bo doktor wyszedł. Na kilkanascie minut. Wrócił, poszła czwarta a po niej znowu młoda dziewczyna na holter. Była już 10.05. Czyli od 7.25 przez niemal trzy godziny, doktor przyjął cztery osoby z kolejki! reszta grzecznie czeka. Poszedłem zrobić ekg ale tam też kolejka, wróciłem po ok. 20 minutach. Z gabinetu własnie wychodziła sympatyczna blondynka, za którą miałem kolejkę. Pan doktor poprosił ją wczesniej. Pytam więc za kim ona była, bo nie znam teraz miejsca, ale wzruszyła ramionami i poszła sobie. Na szczęście doszły tylko dwie osoby i jakos tam ustalilismy kolejność. Potem była przerwa i tuż przed 13.00 wreszcie doczekałem zaszczytu wejścia do gabinetu. 5 godzin czekania na 10 osób! Głodny, wściekły i pan doktór się zdziwił, że ciśnienie mam 180/100. Powiedziałem mu, że do dziesiatej miałem 140/90. Znamy się od dawna, juz niejeden raz mu odpyskowałem (to kolega mojej siostry z czasu studiów), ale cóż! Muszę do niego chodzić, bo wyboru wśród tej specjalności własciwie to nie ma, poza tym jest niezłym lekarzem, sumiennie bada pacjenta, nie tylko w zakresie swojej specjalizacji, daje skierowania na unikatowe badania i w ogóle, w zakresie leczenia cieszy się zaufaniem pacjentów, lecz cóż, to lekcewazenie czasu innych... Nie lubię go chociaz dzisiaj wysłał mnie do neurologa i okulisty, bo coś mu się tam nie spodobało... Aha, przed jedenastą zapytałem kolejki, czy pamietają, aby doktor przyszedł o czasie. Roześmieli się, jedna kobieta odpowiedziała pytaniem: A który doktór przyszedł kiedyś o czasie? Trochę poszeptaliśmy pod drzwiami, nikt nie chciał panu doktorowi podpaść, ale wniosek jest taki, jak i mój. Takiego zjawiska, jak punktualność lekarzy, przyroda nie zna!