Skocz do zawartości

retrofood

Uczestnik
  • Posty

    24 986
  • Dołączył

  • Ostatnio

  • Dni najlepszy

    456

Wszystko napisane przez retrofood

  1. Materac kupuj na początku. Przyda się. I zapamiętaj, że wszystko co zrobisz w pomieszczeniach "do końca", będzie się niszczyło i brudziło podczas innych robót. Jeśli zamontujesz najpierw kuchnię, to po reszcie robót meble będą do wymiany. Nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka. Czyli do czasu zakończenia brudnych robót, reszta musi być eksploatowana na prowizorkach.
  2. Na mrówki jest proszek, bardzo skuteczny, chociaż niezbyt szybki. Sypie się go na ich drogi, one go zbierają i zanoszą do swojego mrowiska. I po kilku dniach już nie przychodzą. Ja zawsze na wiosnę mam mnóstwo gości w domu, bo to stary, drewniany budynek. Ale trwa to tydzień, maksymalnie dziesięć dni. A potem szczotka i... pozamiatać. Albo odkurzyć (resztki proszku). Do następnej wiosny spokój. PS. Tylko jeden, jedyny raz, ten scenariusz się nie sprawdził. Nieoczekiwanie, późną jesienią, pojawiły się mrówki. Takie wielkie, leśne. I przez kilkanaście dni nie mogliśmy zrozumieć skąd to się wzięło i dlaczego. Pomógł przypadek. Na szafie stal koszyczek wielkanocny, w którym dzieci (pewnie piłką) zbiły pisankę. Jajo było ugotowane, myśmy żadnego smrodu nie czuli, ale mrówki potrafiło zwabić nie wiadomo skąd! Pisanka wylądowała przy śmietniku, razem z posilającymi się mrówkami.
  3. Tak właściwie, jeśli jest prawdą to co piszesz, ze ściana zewnętrzna jest z gips kartonu, to tu chyba wszyscy są laikami. Ja przynajmniej nigdy czegoś takiego nie widziałem i nie mam takich doświadczeń, chociaż pyłu budowlanego nałykałem się sporo.
  4. Otóż to. Najpierw należałoby usiąść i zrobić bilans tego co było. Dlaczego? Otóż ja też na wsi mieszkam w starym domu. I to bez fundamentu. Tę rolę pełnią betonowe pustaki, ułożone wprost na ziemi. Bez jakiejkolwiek izolacji. I w zimie połowa domu właściwie nie jest ogrzewana. Bo i po co, skoro z niej nie korzystam? Ale żadnego grzyba tam nie ma. A dom swoje lata ma! Ale w sezonie, od wiosny do jesieni, okna są najczęściej otwarte. Dlatego do kwestii dociepleń należy podejść kompleksowo i dokładnie rozważyć, czy jest to potrzebne i niezbędne. Bo jeśli z tych pomieszczeń nie zamierzamy korzystać zimą, to docieplanie fundamentów można sobie darować. A w to miejsce, przede wszystkim zadbać o wymianę powietrza. I jeszcze jedno. Pod starymi domami, ziemia jest raczej sucha. Kiedyś nie budowano domów w kałużach., a od czasu budowy resztki wilgoci zdołały się ulotnić. Stąd trzeba zadać pytanie, skąd tam bierze się teraz wilgoć?
  5. Wszystko się zgadza. Chciałem tylko zwrócić uwagę kol. @Cieplik94, że wentylacja jest kluczem. Bo gdyby sama wilgoć była przyczyną grzyba, to po deszczu cały świat byłby zagrzybiony. A najbardziej morza, oceany, rzeki i jeziora. Ale tam, chociaż wody jest po uszy (a często i powyżej uszu), to grzyba nie ma.
  6. Ja swoje rozwiązanie przedstawiłem. Na początku. Ty natomiast sugerujesz metodę, generującą koszty przez cały okres istnienia instalacji. Myślenie inżynierskie zawodzi?
  7. Tiaaa... Można okrywać zmoczonymi zimną wodą szmatami. Parująca woda ochłodzi pomieszczenie.
  8. Brak ocieplenia nigdy nie jest przyczyną grzyba. Przyczyną jest wilgoć połączona z brakiem wentylacji.
  9. Łopatę? Do pieca chlebowego??? Profanacja! Musisz się zaopatrzyć w kociubę. PS. Drewno do pieca winno być długie, niemal na całą długość komory. Wtedy piec nagrzewa się równo. U nas w domu zawsze było drewno różnej długości. Do pieca kuchennego krótkie, a do chlebowego niemal dwa razy dłuższe.
  10. Można za to odwrotnie. Kupić dwie małe działki i postawić dwa domki do 70 m kw. bez pozwolenia, w formie bliźniaka. I wyjdzie z tego całkiem niegłupi (jeśli wyjdzie) dom 140 m kw. Proste!
  11. . Uzgodnij to z nią, bo co będzie jeśli ja Ci podpowiem, a ona się nie zgodzi? Jeden gość na przykład korzysta z okazji
  12. Ja jeszcze płuc w dodatku. Też przez alkohol słyszę często różne rzeczy. Przeważnie "polej, na co czekasz!"
  13. Ale zawsze. Sam widzisz, że w dużym pomieszczeniu byś nie odczuł, ale w takiej kanciapce... Ale przede wszystkim nie znamy Twojej instalacji. którędy i jak jest prowadzona? Masz jakąś szansę na zmianę lokalizacji bojlera? Nie ma danych, aby próbować Ci podpowiedzieć.
  14. Bojler przeinstalować w inne miejsce. Tam, gdzie potrzebujesz ciepła.
  15. 1. Dopasuj kostkę styropianu. 2. Szpary trzeba zlikwidować. Można pianką, albo starymi szmatami.
  16. Wyprzedziłaś robaki w pozyskiwaniu informacji
  17. Jeśli ktoś uważa, że konstrukcja przeszklonego tarasu z fotografii wstępnej komponuje się z resztą bryły, to ja się poddaję.
  18. Płaci ten, kto ma w sprawie interes. Takie jest zbójeckie prawo.
  19. Gmina się zgodzi, jeśli droga zostanie jej przekazana! Bo jak "ma się zgodzić", skoro każdy trzyma swoją działkę w garści i nie chce się posunąć? Gdybyś opisała sytuację całą, to można by coś wnioskować, ale... nawet nie wiadomo o jakie działki, przy której drodze (a może bez drogi) chodzi.
  20. Żeby określić wpływ, to najpierw musimy ustalić, czym to 100% jest. Bo każdy z nas może je rozumieć po swojemu. I te nasze procenty nijak się ze sobą nie zejdą. Otóż 100% może oznaczać całkowitą, fizyczną pojemność baterii, ale też dla kogoś innego 100% jest całkowitą pojemnością baterii uzyskaną z konkretnej ładowarki! Ktoś ładuje baterię na sprzęcie, który ma określone odcięcie napięcia i tyle! Więcej bateria z tej ładowarki nie dostanie, chociaż rezerw (być może) zostało sporo. I teraz konkluzja. Pierwszy wariant nie jest korzystny, gdyż osiągnięcie 100% fizycznej pojemności oznacza, że ładowanie należy natychmiast przerwać. A kto pilnuje ładowarki i mierzy ciągle parametry, aby ten moment wyłapać? Raczej nikt. Dlatego wtedy dochodzi do aktywacji procesów chemicznych, skracających żywot naszej baterii. Im dłużej trwa ładowanie w takim stanie, tym gorzej dla baterii. Żeby więc uchronić użytkownika od takich niebezpieczeństw, producenci ładowarek tak ustawiają ich parametry, aby bateria nie osiągała 100% swojej fizycznej pojemności, tylko nieco mniej (i to jest nasze "użytkowe" 100% pojemności). Ile mniej? A to już zależy od stopnia skomplikowania układów śledzących za nas parametry ładowania i parametry baterii. Za mało być nie może, bo wtedy nie wykorzystujemy pojemności (możliwości) baterii. Tu trzeba znaleźć "złoty" środek. Wcale nie leżący pośrodku. Też lubię więcej niż 40%, ale w tym przypadku wielkość 60% ratuje poprzedzające je słowo "minimum". Tak, też się zgadzam, że 60% naładowania to jest minimum dla celów przechowywania. Zapytaj więc Autora tego opracowania, czy nadal jest miłośnikiem 40% naładowania, czy już mu przeszło.
  21. To, ze krokodylom nie oprze się żadna bateria, wiadomo od dawna. Natomiast fakt, że właściwa eksploatacja baterii znacznie wydłuża jej przeciętną żywotność, też jest znany już od czasów dinozaurów. Czasem wystarczy naprawdę niewiele. Ja na przykład baterię wodorkową eksploatowałem we wkrętarce ponad 15 lat. Baterię, którą sam składałem z ogniw chińskich, tanich i dość podłej jakości. Ale zostały wcześniej posegregowane, zmierzyłem im parametry i odpowiednio dobrałem. Poza tym sam zrobiłem do nich ładowarkę, która wykluczyła możliwość ich przeładowywania. I to okazało się kluczowe! Większość ładowarek z XX wieku miała wprawdzie zabezpieczenie temperaturowe, ale ono działało dopiero wtedy, kiedy bateria mocno się nagrzała przy przeładowaniu. Ja zrobiłem zabezpieczenie napięciowe, które nie dopuszczało do zagrzania się ogniw. W oparciu o układ LM 317. Schemat prościutki, do znalezienia w necie.
×
×
  • Utwórz nowe...