Skocz do zawartości

retrofood

Uczestnik
  • Posty

    25 394
  • Dołączył

  • Ostatnio

  • Dni najlepszy

    481

Wszystko napisane przez retrofood

  1. Tam nie ma wymiany powietrza. A skoro pojawia się wilgoć... GK jest cienkie, nie ma objętości. Woda nie ma gdzie "uciec". Mur jest pewnie szerszy, więc objętość tej strefy większa. I z muru wilgoć powoli się "rozprowadza". Tak mi się wydaje.
  2. Ale to może oznaczać, że pleśń powstaje wtedy, kiedy grzejnik nie grzeje. Wilgoci jest mało, jednak się kumuluje w tym miejscu.
  3. Z instalacji CO może się przesączać czasami. Z innych miejsc też. Mnie rura pękła dwa lata temu i jeszcze do końca nie wyschło, chociaż rura wymieniona była zaraz. Dlatego wstrzymaj kucie i poczekaj na dzień. To trzeba wszystko obejrzeć i przemyśleć. Mnie wyciek znajomy odszukał stetoskopem. Takim zwykłym, lekarskim. Więc trzeba ruszyć głową na trzeźwo i przytomnie. I powoli, bo porozwalasz połowę ścian. Skoro jest już pleśń, to dzień, dwa, nie robi różnicy. A skoro pleśń jest na GK od muru, to zobacz skąd wilgoć mogło "przywiać". Jest tam jakaś szczelina? Wilgoć może podsiąkać i na parę metrów do góry. Zatem nie tylko z góry mogło kapać.
  4. Wszystko może mieć znaczenie. Nie wolno ominąć niczego. Nawet rzeczy nieprawdopodobnych. Dziura przy kablu - w którą stronę pochylenie? Do wewnątrz czy na zewnątrz? Rynny też skontrolować. Szczególnie po deszczu lub w zimie. Może "dolewanie" wilgoci zachodzi tylko czasami? W określonych przypadkach? Na początku niczego nie wolno wykluczać.
  5. Z poczynaniem ostrożnie, bo potem nie usuną. Nawet martwego, bo prokurator pilnuje. Dlatego Ty, zamiast poczynać, spróbuj zlokalizować źródło wilgoci. Musisz to zrobić. Wg mnie należy odkuć ostrożnie całość rurek prowadzących do kaloryfera. Można (trzeba) obserwować spadki rur, może z jakiegoś zaworu, albo połączenia, cieknie po powierzchni? Bez znalezienia źródła wody naprawianie ściany nie ma sensu.
  6. Starosta na drogach gminnych może być najwyżej kierowcą. Albo przechodniem.
  7. Aga, masz telefon do kierownika budowy?
  8. Może około Wielkiej Nocy?
  9. Przecież słońce już zaszło. Więc jak pod światło?
  10. Jeżeli teraz zdajesz sobie sprawę z wad i zalet, to wszystko w porządku. Ideału nie znajdziesz. Bo na przykład chropowaty gres w kuchni jest typowym przykładem na nieznajomość rzeczy. Z gresem to w ogóle bywają jaja. Mam taki w łazience to każdą kroplę wody, która wyleciała poza umywalkę, widać wyraźnie. Masakra! Nigdy więcej.
  11. Daga, nie o to mi chodziło. Lecz o to, że bagażu doświadczeń nie nabywa się w rok czy dwa. Ja miałem w kuchni różne nawierzchnie. Deski, płytki winylowe, linoleum, lastrico, płytki... I właściwie tylko płytki zdały egzamin, chociaż prawdą jest, że kiedyś jedną musiałem wymieniać. Bo się rozbiła. Ale większa jest możliwość rozlania czegoś, a wtedy panele spuchną nieodwołalnie. Na krawędziach. Widziałem takie u znajomej, bo wycierała je mopem, na mokro. Kilka razy i po zawodach, panele do wymiany, Tylko to ich zaleta, że wymienia się je o wiele łatwiej niż płytki. PS. Pod krzesło to są podkładki, podobne jak i na biurko. Plastik 10 mm grubości i nie ma śladu na panelach od krzesła. Wiem co mówię, zapewniam.
  12. Więc pogadamy za lat dziesięć co najmniej. Na razie okres użytkowania jest bardzo krótki jak na wielkie doświadczenia.
  13. Jak długo?
  14. Powiem Ci tak. Jeśli mebli nie będziesz co tydzień przesuwał, to wszystkie się nadają. Bo ślady nawet jeśli na jakichś będą, to całkiem schowane. Niewidoczne z zewnątrz. I żadnych podkładek nie dawaj, chyba że takie ukryte, w celu lepszego wypoziomowania mebli. PS. A swoją drogą, panele w kuchni, to jednak jazda bez trzymanki. Miałem w kuchniach różne podłogi i nic nie przebije zwyczajnej glazury w dowolnej formie.
  15. Kurna, bez przesadyzmu! Pokrycia dachowe KARO w postaci chociażby płytek azbestowych, były znane (jak mawiał minister P. Czarnek) już przed milionami lat. I techniczny sposób ich układania (oraz mocowania) jest jasny i oczywisty. Tylko u mnie we wsi znalazłoby się jeszcze kilka ekip, które kiedyś to układały. I dekarzami są takimi z koniecznosci. Chyba, ze zatrudniacie tylko współczesnych absolwentów politechnik, to rzeczywiście, trudności mogą się pojawić. Szczególnie, jeśli obrazki mogą stanowić najwyżej połowę zawartości tego materiału. Wtedy pozostaje mi tylko trzymać kciuki. PS. Naprzeciwko mojej chałupy, po drugiej stronie drogi, mamy we wsi budynek z częścią dachu pokrytą w KARO płytkami bitumicznymi. Właściciel tej chaty układał je samodzielnie. PS.2. Rzućcie materiały na forum, to Wam tę instrukcję napiszemy.
  16. A "koniec tematu" był stwierdzeniem, że już wszystko w temacie powiedziałem.
  17. Czyli te, o których pisze Autor, są szajsem.
  18. Ale to nie jest temat "zabezpieczenia nie przed kosztami ogrzewania".
  19. Jeśli ktoś się rozleniwił tak, że ruchu zażywa wyłącznie na siłowni, to w zasadzie systemy bezprzewodowe musi zaakceptować. Bo systemy przewodowe trudno zmieniać co chwilę, a współczesna technologia dawno odeszła od racjonalności i co chwilę wmusza w nas nowe zabawki, tłumacząc, że stare wyszły z mody. I tak produkujemy bezsensownie miliony ton śmieci, złomując miliardy sztuk sprawnego technicznie sprzętu. Dlatego zgodnie z tą zasadą, bezprzewodowe łatwiej wymienić bez demolowania ścian.
  20. Chodzi chyba o statut? Niech się zabezpiecza jak chce. Niech wnioskuje o podzielniki i u siebie zakręci kaloryfery. Wolno mu. W każdym razie, tak czy inaczej, jest właściciel i to on ponosi koszty na niego przypadające. Koniec tematu.
  21. Jeśli w instrukcji jest zastrzeżenie, żeby na panelu nie stawiać szafek, dla mnie to jest szajs. Ale Ty możesz mieć inne zdanie, masz do tego prawo.
  22. Teoretycznie masz rację. Ale w praktyce, taki zarządca wspólnoty bez uchwały zebrania ogólnego nic nie zrobi. A ludzie mogą głosować przeciw, wiedząc o spodziewanych kosztach ekspertyz i biegłych. We wspólnotach, a ja w takiej funkcjonuję, jest znacznie więcej demokracji niż w spółdzielniach.
  23. Nie musiałoby. Bo wtedy brakuje jednego podmiotu, zdolnego wytoczyć proces pozostałym mieszkańcom. O rozliczenie ciepła przenikającego przez ściany. Taki proces to kolosalne koszty, kto to wytrzyma? Spółdzielnie mogły się sądzić, bo to lokatorzy płacili...
  24. Trza sprawdzić, czy chodzić po tym można. A swoją drogą, ludzie to sami lezą w kłopoty. Sadomasochiści? Wiesz więc, że to szajs, po co w to leziesz?
  25. To że Tobie nie odpowiada to jeszcze nie powód, abyś bluzgał gównem i jadem. Wyluzuj. I rób loda komu tylko zechcesz. Mnie nie musisz. Aż tak głęboko w to nie wchodziłem. Wiem tylko, że procesy były długie, więc domyślam się, że sądy na jakichś opiniach biegłych się opierały. Pewnie trzeba by było sięgnąć do akt tych procesów i tam tego szukać, a mnie się nie chce.
×
×
  • Utwórz nowe...