Mój były szef budował sobie dom - zapewniam, że nie był to mały domek... koszty się nie liczyły...
Jako że z kilkoma kolegami chodził na siłownię - dwa, trzy razy w tygodniu (potem były afterparty w drodze do domu) - postanowił "zaoszczędzić" na karnetach i zrobić sobie siłownię w piwnicy - zapewniam, że nie najmniejszej - i zainwestował w klimę, sprzęt odpowiedni - zapewniam, że nie "budżetowy" - wyszła niemal profesjonalna siłownia...
Oczywiście było "uroczyste otwarcie", pierwsze treningi... chyba potem ze cztery spotkania i... żona zaczęła narzekać, że panie sprzątające "domek" mają dużo roboty z wycieraniem kurzu ze sprzętu, oczywiście nieużywanego...
Okazało się, że w tych wyjściach na siłownię, bardziej chodziło o WYJŚCIE I SPOTKANIE, niż o ćwiczenia na siłowni...
Wróżę, że takie boisko - podobnie jak ta siłownia - to przerost formy nad treścią...
plus spotkanie "na obcym terenie"... na SWOIM korcie - tego nie znajdą... chyba że któreś dziecko pójdzie w świat, tak jak np. Iga i za jakiś czas nakłady się "zwrócą"