Skocz do zawartości

Leszek4

Uczestnik
  • Posty

    1 492
  • Dołączył

  • Ostatnio

  • Dni najlepszy

    50

Wszystko napisane przez Leszek4

  1. Nie możesz tego wsypać do kolein, bo to materiał na goowno. 3 metry wystarczy. Problem w tym, że kiedy zmarznięte, to ręcznie nie ukopie. Jak odtaje, to będzie się lepiło do łopaty i mogą mu pęknąć struny głosowe od różnych pozdrowień. Koleiny mają 10 cm. Trza to zebrać. Koparkowy musi pobrać delikatnie, by nie zagłębić się za mocno (im głębiej, tym więcej do uzupełnienia kruszywem - koszty). Koparko-ładowarka z łyżką ładowarki dzieloną (otwieraną), by mógł ładnie „pozamiatać”. Teraz woda. Jest w pobliżu jakieś niższe miejsce? Jeśli tak, to koparkowy niech przyjedzie z wąską łyżką koparki (pod kable) – zrobi rowek pod dren odprowadzający wodę. Rowek ten wypełnisz tym samym kruszywem, którym wysypiesz drogę. Rowek ze spadkiem od drogi w kierunku dolinki. A jak nie, to piernicz to - jak się podniesiesz ponad okalający teren, to nie utoniesz. Liczymy minimum nakładów (z grubsza): droga szer. 3 m. Pobrać 10 cm kolein + 5 cm poniżej = 15 cm + 5 cm (by podnieść się trochę z tej doliny) = 20 cm. Długość utwardzenia 15 metrów. 15x3x0,2 = 9m3. Załóżmy 1,7 tony na metr sześcienny, to daje 15 ton. Zamówiłbym 2 auta po 10 ton, bo koparka to nie laser i pewnie wyrżnie głębiej i dalej niż te 15 m. A jak jeszcze braknie, to kiedyś dosypiesz. Koparka 3-4 godziny. Przeproś saaba. PS. Jeśli Animus ma doświadczenie ze szlaką, to może jest to dobra alternatywa. Ja tylko o niej słyszałem, nigdy nią nie robiliśmy.
  2. Yhym. Volvo cabrio... No i nigdy nie kapowałem tej ekonomii, gdzie dla zaoszczędzenia dwóch stów niszczono zawieszenie auta i tapicerkę za dwa tysiące. A chłopa, co by mi układał krawężniki na uklepanym humusie, to bym chyba gonił z młotkiem dookoła tej kałuży. Hola, hola. Ja proponuję wykorytować, kiedy przymarznie, z odłożeniem urobku gdzieś na bok, i w tym samym czasie wsypać tam np. kruszonego betonu. Od razu rozgarnąć to koparką i uwałować kołami. Albo nic nie robić. Ewentualnie zamiast rowów pod krawężniki zrobić rowek na odprowadzenie wody z tej kałuży i otworzyć butelkę wina.
  3. Wezmę jakieś zioło. Wiozłeś kiedyś osobówką krawężnik drogowy? Piotrek, więcej jak dwóch szt. nie zapakujesz, a i tak poodzierasz przy tym auto. Sam do załadunku i wyładunku nawet nie podchodź. Do tego czeka Cię 15 kursów. Podjedź sobie gdzieś na skład budowlany i przymierz się do takiego krawężnika. Szybko zrozumiesz. Pomysł samodzielnego układania 100-kilogramowych krawężników jest zły. Jak już to we dwóch, a i kleszcze do przenoszenia tych krawężników by się przydały. Robienie tego bez podsypki, która pozwala na ich wypoziomowanie, jest jeszcze gorszy, bo będą wyglądały jak uzębienie naczelnika. A jak już się robi podsypkę piaskową, to oszczędzanie na trzech workach cementu (by zrobić podsypkę cementowo-piaskową i jakiś boczny opór) jest raczej krótkowzroczne. W każdym razie trzymam kciuki i czekam na wezwanie do pomocy Moim zdaniem układanie tam krawężników drogowych, to trochę jak założenie kół z traktora do roweru.
  4. Lubię, jak pijesz wino! Mam trzy pomysły, niewymagające wielkiej pracy: 1) Przestawić skrzynkę na listy przed kałużę, 2) Zadzwonić do szambelana i powiedzieć mu, że droga dla jego rury wydłużyła się do 50 metrów, 3) Otworzyć drugą butelkę.
  5. To po co się spieszysz? Po co ma ten dom tak sobie stać? Nie ma co się gorączkować. Przez 3 lata mogą zmienić się różne uwarunkowania, a także Twoje zapatrywanie na to, jaki ma być ten Twój/Wasz dom. Nawet nie spieszyłbym się z projektem. Masz czas na zapoznanie się z technologiami, cenami i wszystkim tym, co będzie rzutowało na Twoje decyzje przy robieniu projektu. Pieniądze trzymaj na koncie i dokładaj do kupki. A jak się w tym czasie np. rozwiedziesz, to nie będzie kłopotu z podziałem surowej chałupy. Przez najbliższy rok dużo czytaj. Potem zabierz się za projekt. Następnie za dobór porządnej ekipy do wykonawstwa "pod klucz". Wrócisz i zbudujesz ten dom w rok, na miejscu podejmując decyzje (firma musi mieć kontakt z Tobą, najlepiej na budowie).
  6. A ja jednak upierałbym się przy tej: A jak zrobi fotkę, to pewnie się okaże, że pogadaliśmy se o jakiejś kałuży.
  7. Już widzę, jak w tym bagnie kopie rowki pod te krawężniki i osadza je w tej wodzie. 2x15 metrów. Do tego zrobić trzeba jakiś opór, by się nie rozjechały. No i trzeba je przywieźć, bo volvo nie da rady (jeden krawężnik drogowy to 100 kg). Jak już, to popytałbym w jakimś pobliskim zakładzie komunalnym, czy mają na placu coś z rozbiórek po remontach chodników i raczej nie o krawężnik, a o obrzeże 8x30x100cm (waga ok. 50 kg), albo nawet 6x20x100 (waga ok. 25kg). A jak miałbym już kłaść te obrzeża, to na ławie. A wtedy wykorytowałbym koparką na całej szerokości drogi i zrobił podbudowę z prawdziwego zdarzenia, a w zasadzie tzw. drogę twardą o nawierzchni nieulepszonej.
  8. Hihi, nie chciało Ci się kopać, a chciałbyś to WYMIESZAĆ?! Jak masz takie zioło, co daje tyle energii, to wpadam pomóc!
  9. Wywal te wióry. A pozostałe? Żaden z tych materiałów nie nadaje się na niestabilną glinę - utonie, a glina wylezie. Patrz, co napisał Animus i na doświadczenia MrTomo. Policz jeszcze raz: koparka - kiedy mróz to wszystko zamrozi - wybierze co trzeba w dwie godziny. Robota z gliną na odkład (urobek odwala gdzieś na bok), by nie brać dodatkowego auta (które potem i tak musiałoby gdzieś to wywieźć). 2 godziny plus 1godzina zaliczona na dojazd. I to jest koszt, który warto ponieść. Potem zastanowisz się, co tam wsypać (i za ile eci peci). Do tego czasu ustanawiasz... objazd!
  10. Destrukt asfaltowy można nawet kupić. Powinien jednak być przebadany. Po rozbiórce nawierzchni oddajesz do firmy, która kruszy i przed zbyciem daje do badania. Szlaka jest okay, ale bez okrawężnikowania miałbym dylemat. Piotrek, tutaj jest kwestia wody i Ty wiesz o tym. Gdyby nie ona, nie byłoby żadnego problemu. Tylko Ty znasz dobrze ten teren. Zastanów się, co z nią? Przemyśl jeszcze raz, czy nie można jej jakoś odprowadzić, by osuszyć ten grunt. Teraz masz to uplastycznione, niestabilne, nawodnione. Po zamarznięciu będzie dźwigać (również brzegi skamieniałej szlaki) i łamać. PS. A gdybym nie był na wózku, to przyjechałbym Ci te 45 m2 wyłopatować, byś se mógł potem dosypywać np. potłuczone butelki po piwie.
  11. Obawiam się, że bez koparki nie dasz rady, bo wszystko co tam wsypiesz, utonie w tej glinie. Po pewnym czasie glina wyjdzie na wierzch. Zacisnąłbym pośladki i czekał na mróz. Gdy zmarznie – szambiara (do szamba, nie drogi) i kopara. Wybrałbym to co było luźne i wtedy wsypał jakieś kruszywo, wychodząc z nim ponad poziom wody (gdzieś ta woda powinna mieć – i pewnie ma – ujście, by nie bawić się w dreny). Wszystko za jednym zamachem, tj. kiedy będzie koparka, by Ci od razu rozgarnęła to co przywieziesz i kołami coś tam ubiła.
  12. Bo im biedniej, tym taniej zdobywa się kalorie grzewcze. "Spalanie śmieci w piecach domowych jest w Polsce powszechne. Na pewno w 30 proc. z nich umieszcza się również odpady - szacuje prof. Adam Grochowalski z Zakładu Chemii Analitycznej Instytutu Chemii i Technologii Nieorganicznej Politechniki Krakowskiej. W procesie spalania plastiku i tworzyw sztucznych w piecach do ogrzewania indywidualnych gospodarstw domowych uwalniane są do atmosfery związki, które są toksyczne dla człowieka - ostrzega Główny Inspektorat Ochrony Środowiska (GIOŚ), pytany przez PAP o zagrożenia związane z nieodpowiednim usuwaniem odpadów. Podczas procesu spalania plastikowych opakowań, folii, gumy emitowane są nie tylko substancje, które wcześniej wykorzystano w procesie ich produkcji – np. barwniki, stabilizatory, utwardzacze, ale powstają też nowe szkodliwe związki chemiczne - dioksyny, furany, wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne - wylicza GIOŚ. Mimo licznych ostrzeżeń proceder palenia w Polsce śmieci jest bardzo rozpowszechniony. Prof. Adam Grochowalski z Zakładu Chemii Analitycznej Instytutu Chemii i Technologii Nieorganicznej Politechniki Krakowskiej bada zawartość popiołów z wybranych pieców na terenie Krakowa." Pełna treść na stronie "Nauka w Polsce"
  13. Krótko: dzisiaj kosztów nie potrzebujecie, jutro TAK. Dzisiaj koszt dodatkowego przyłącza do lokalu z działalnością jest niewielki, jutro TAK. Jeśli jesteś pewien, że w przyszłości ten lokal nie będzie nikomu innemu wynajmowany, to możesz zlekceważyć koszt prądu w tej działalności, bo to "groszowe" sprawy, i w rozliczeniach z US prądu nie uwzględniać. Dzisiaj najwygodniejsze. A jak już polecisz do ZE, to od razu złóż wniosek o warunki techniczne dla przyłącza, dla pomieszczenia, w którym małżonka ma tam coś dłubać. W ogóle pogadaj tam z nimi o swojej sytuacji. Wtedy podejmiesz decyzję.
  14. Jak będzie gotowa? Niech Ci elektryk podłączy rozdzielnicę budowlaną, a Ty zasuwaj z tym wypełnionym formularzem wniosku o zmianę danych (nawet nie czekając na elektryka). Potem niech elektryk bierze się za instalację właściwą. Może się okazać, że do wniosku będą chcieli oświadczenie Twoje i wykonawcy o tym, że wszystko jest piko-belo. Jednak najpierw jedź do PGE z tym wnioskiem o zmianę danych, a wszystkiego się dowiesz na miejscu. Przeniesienie adresu siedziby firmy, jako że masz taki pitulingeszeft, zgłaszasz w urzędzie gminy (i pewnie w skarbówce i ZUS-ie). Do tego potrzebujesz dokument, w którym wykażesz, że jesteś uprawniony do władania nieruchomością pod tym adresem (własność, umowa najmu lokalu). Rachunków za prąd nie wrzucisz w koszty działalności, jeśli nie będzie rozdziału od gospodarstwa domowego. By odliczać, trzeba wystąpić do ZE o warunki techniczne wykonania nowego przyłącza (zrób to już teraz!), a potem je wykonać (albo i nie - potem ocenisz). PS 1. Więcej ikry! Natychmiast wystąpiłbym m.in. o wydanie takich warunków, by wiedzieć, na czym stoję. 2. Skoro jesteś zupełnie zielony w temacie - już zatrudnij elektryka oblatanego w "kurnikach". Zapłacisz mu po to, by zaoszczędzić, omijając miny i nieświadomość inwestora. Na forum tylko przeciągasz sprawę, a nikt tego lepiej nie zrobi, jak rzeczowy facet tam, na miejscu.
  15. 5) Wtedy, w ustalonym terminie, podpisujesz umowę z ZE na dostawę prądu. 6) ZE podaje napięcie na Twoje złącze.
  16. 1) Możesz kupić używaną, np. na olx.pl 2) Licznik (zdaje się) powinieneś mieć już zabudowany, bo złącze powinno być przygotowane do podłączenia instalacji wewnętrznej. 3) Podłączenie instalacji wewnętrznej (tu: skrzynki budowlanej) wykonuje elektroinstalator z uprawnieniami. 4) Elektroinstalator z uprawnieniami w zakresie dozoru wypełnia oświadczenie o gotowości instalacji do przyłączenia, z którym Ty zasuwasz do ZE. Tutaj masz taki formularz Tauronu: ZI-zgloszenie-gotowosci-instalacji-do-przylaczenia-gd.pdf
  17. Ona może być np. taka (i nie chodzi, by "się sprzedawało", ale by ktoś przejął odpowiedzialność za to, co Ty dalej z tym prądem zrobisz):
  18. Nie. Elektryk z uprawnieniami wypisuje formularz, w którym zapewnia, że odbiór prądu z ich złącza jest OK.
  19. U mnie chyba jest 14kW. Występując z wnioskiem zaznaczyłem, że chcę maksimum tego, co można pod zabezpieczenie przedlicznikowe 25 A. W Twoim przypadku to nie ma nic do rzeczy. Zadziałaj szybko - zadzwoń do ZE i występuj z wnioskiem o warunki do nowego przyłącza dla tego lokalu. Podaj moc - te 6 KW - to nie są jakieś wielkie pieniądze. Owszem, zapłacisz jednorazowo za przyłącze, ale potem, do czasu jego faktycznego wykorzystania, będziesz płacił tylko za gotowość/moc zamówioną. W każdym razie potrzebne będzie osobne złącze z licznikiem gdzieś tam (pewnie) na budynku.
  20. I on jest teraz w idealnym momencie, by to zrobić. Idealnym w sensie, że stan surowy. Nieco gorzej z warunkami ZE. Ale te można przewidzieć, jakby co...
  21. Trzeba wystąpić o warunki przyłączenia do sieci dla tego lokalu. No chyba, że to jakiś rodzinny pitulingeszeft, w którym nie ma mowy o rozliczaniu się kosztami z US. Ale nawet wtedy warto mieć tam osobne przyłącze/licznik, bo nie wiadomo co będzie w przyszłości. Jeśli zostanie jako rodzinna, to nie wrzuci prądu w koszty, a jeśli wynajmie obcemu, to nikt nie będzie honorował podlicznika. I jeszcze jedno: w działalności gospodarczej warto dobrze przemyśleć moc zamówioną, bo tutaj płaci się za nią ekstra.
  22. Gniazdo zewnętrzne. Basiu, Retro ładnie to opisał w podlinkowanych artykułach. Ty - zdaje się - potrzebujesz podtynkowe gniazdo IP44 (jak u mnie). To niedrogie sprawy. Jest tylko kwestia montażu. U mnie nie bawiłem się te ekstra mocowania, które Retro podlinkował, bo uznałem, że zawsze będę mógł je potem wykonać, jeśli zajdzie taka potrzeba. Na razie nie zaszła. Mam zwykłe puszki osadzone na piance montażowej. Ale to też kwestia twardości styropianu na elewacji. Mam ten szary, więc mocno trzyma puszkę, i nie muszę nic więcej kombinować. Masz już gdzieś wyprowadzony przewód do tego gniazda? Przynajmniej jest już przygotowany wewnątrz? Może jakaś fotka tego miejsca, gdzie ma on wychodzić? PS. Śliczna fotka (ta ostatnia).
  23. Hehehe, to tylko tak na zdjęciu wygląda. Perfekcyjny fotograf!
  24. Rozdzielnica w garażu, prócz wad wymienionych przez Retro, ma jeszcze to do siebie, że w garażu przez większość roku zwyczajnie piździ. A tam, jak się już ją otworzy, to trza myśleć, a nie machać fizycznie. Jak zimno, to się nie chce. Rozdzielnicę lepiej mieć za dużą, niż za małą. Ja przesadziłem, ale to nie błąd. Pomyśl, gdzie upchniesz mulitmedia? Gdzie te wszystkie routery, switche, telewizja, zasilanie domofonu etc.? W takim domu aż się prosi, by rozjechać kablowo Internet, a na jego końcach rozmieścić punkty dostępowe. Chcesz mieć gdzieś na zewnątrz kamerę? Pomyśl o kablu już teraz. Poza tym, na każdym piętrze, jak i w garażu, dałbym dodatkowe (mniejsze) rozdzielnice. Ja mam w garażu osobną, piętra nie mam (parterówka), i w budynku gosp. też. Ty możesz sobie teraz to przewidzieć lub zrozumieć dopiero wtedy, jak pobiegasz trochę po schodach przy lada awarii. Przed chwilą zrobiłem dla Ciebie fotki mojej rozdzielnicy (to jakiś model Hagera z modułem pod multimedia). Jest w centralnym miejscu, w holu. Z uwagi na wielkość chałupy rozważyłbym też na Twoim miejscu kilka lamp oświetlenia awaryjnego.
×
×
  • Utwórz nowe...