-
Posty
23 672 -
Dołączył
-
Ostatnio
-
Dni najlepszy
405
Wszystko napisane przez retrofood
-
Tapetę trza umieć kleić!!! PS. Mogę przykleić jak ktoś ma zlecenie. Trochę ich w życiu przykleiłem, to nie bedzie problemu. jak dotąd mało kto narzeka, przynajmniej jeszcze nikogo nie usłyszałem. mogę podać link do wspomnień z tapetowania.
-
Mam sierściucha już kilkanaście lat. Jest na odwyku. Fajny był ten Bąbel (bo tak go wołałem). przyjeżdżałem z miasta, a on mało się nie posikał z radości. Zawsze dostawał coś ekstra do jedzenia, potem przeważnie potarzaliśmy się obydwaj na trawie, bo byczysko było niemałe, a gdy się wyhasał, to już mnie nie opuszczał. Gdzie bym nie poszedł, co bym nie robił, to szedł ze mną, kładł się w pobliżu i leżał spokojnie bez względu na wszystko: słońce, deszcz, zimno, ciepło, upływ czasu... nic go nie interesowało, jesli byłem obok. A jak szedłem do domu, to dochodził do drzwi, ale za próg nie wszedł. Nawet jak miałem kiełbasę w ręce, to nie wszedł. Potem musiałem mu sie pokazać w kuchennym oknie i wtedy uspokojony kładł się pod oknem i warował, dopóki nie posłyszał otwieranych drzwi.
-
Ależ o tym, o tym! Jak się jonizator wyposaży w procesor, zasilanie, pilota i jeszcze parę rzeczy, to jak raz pałuczim klimatyzację. Nieprawdaż? Tyle, że bez procesora, zasilania i pilota, nijak się tego porównać nie da. Tak jak nie można porównywać kilograma z radianem.
-
Przecież tu nie ma niczego odkrywczego. To tylko życie. Znam psy i lubię je, a największy problem miałem, jak kiedyś na wsi przyplątał się do mnie owczarek niemiecki, którego ktoś chyba wyrzucił z auta. Pies już dorosły. Nie pamietam nawet jak to się zaczęło, pewnie żal mi się zrobiło i dałem mu coś do jedzenia. Moja działka jest ogrodzona, ale miała spore dziury w ogrodzeniu, bo płot był leciwy i wszystkie psy w okolicy dobrze ją znały. Po kilku dniach pobytu (a przecież ja tam nie mieszkam na stale) zorientowałem się, że piesek nie chce mnie opuścić i waruje obok domu czekając na mnie. A gdy mnie ujrzy, to rzuca się szaleńczym skokiem, usiłując mnie zalizać na amen. Szalał z radości, towarzysząc mi na podwórku przy wszystkich moich pracach i nie opuszczając ani na chwilę. Kiedy pierwszy raz odjeżdżałem, to nie rozumiał. Usiłował biegnąć za samochodem, zdziwiony, ze go opuszczam. A ja trochę głupio się czułem. Co miałem robić? przecież do bloku go nie wezmę, bo miałem kota. Przeżył jakoś moją nieobecność, sąsiadki go trochę dokarmiały, a gdy pojawiłem się na wsi, był wniebowzięty. I tak mieszkał u mnie na działce w szopie przez dwa lata. Sąsiadka śmiała się, że pieron wyczuwa, kiedy przyjadę, bo warował wtedy przy bramie i nigdzie się nie ruszyl. Czasem nawet dzwoniła i pytała, czy już nie jadę, bo piesek siedzi i czeka. I niestety, musiałem go uśpić, bo zaczął potem robić się agresywny. Przestał lubić jakiekolwiek pojazdy, ba! Mnie samego próbował podgryzać w łydki, kiedy jeździłem rowerem, chociaż bez roweru mogłem mu włożyć rękę do samego żolądka i nie ruszył pyskiem. Wszystko kojarzyło mu się z tym, że odjeżdżam i zostawiam go samego. Każdy pojazd był mu wrogiem.
-
dlatego, że chodzisz wyłącznie ze swoimi psami, a bez nich jeździsz. Ale są ludzie, którzy chodzą. Bez psów. Daga, nikt nie pochwala. Właściciele zawsze tłumaczą się, że przecież było zamknięte... ale TO ZDARZA SIĘ CZĘSTO!!! Bo nikt nie jest w stanie upilnować dzieci, wnuków, dziadków, listonosza, inkasenta, sąsiada, sąsiadkę.... ZAWSZE chociaż jeden raz w miesiącu ktoś popełni błąd i nie zamknie furtki. To nawet nie błąd, to STATYSTYKA!
-
Musisz sobie zdać w końcu sprawę, że to wszystko jest względne. Widziałem dziewczynkę, która zemdlała i padła, bo podbiegł do niej pies i ją polizał. Ale ona polizania już nie czuła.
-
Daga, nie masz racji. Mnie też nie spotkało od psów nic złego, ale tylko dlatego, że potrafię się bronić i strachliwy nie jestem. Poza tym o psach co nieco wiem. Ale wiem także że nie jeden raz byłem w takiej sytuacji, gdzie ktoś słabszy, albo mniej pewny siebie, wyszedłby z tego z rzycią porozrywaną i pokłutą. I niejeden raz awanturuję się we wsi do dalszych sąsiadów, którzy nie pilnują zamknięcia posesji i psy mają miewają możliwość wybiegania na drogę. Wobec bliższych sąsiadów się nie awanturuję, bo te psy mnie znają i w zasadzie wielu mogę włożyć dłoń do pyska i żaden mnie nie ugryzie. Tym niemniej czas najwyższy przestać gloryfikować swoją miłość do zwierząt pozwalaniem im na wszystko. To nie jest miłość, tylko nieodpowiedzialność. PS. To ostatnie zdanie to akuratnie nie do Ciebie, tylko tak mi się nasunęło pod wpływem całości dyskusji i to nie tylko w tym wątku.
-
A ja nie jestem przeciwnikiem. Tylko należy pamiętać, że gumowa lalka nie ugotuje obiadu...
-
Nie mam nic przeciwko, szczególnie jeśli chodzi o sąsiadki. A tak przy okazji: Twój sposób jest jasny i oczywisty, tylko ja mam jedno "ale". Bo przeważnie sasiedzi nic nie mówią, jeśli zapach dymu jest normalny. Problemy zaczynają się przeważnie, gdy dym ma wredny aromat, czyli spala się...
-
Przecież go nie przesuwał, pisze, że to stara chałupa.
-
Ja wyciąłem parę odrostów z akacji. Na pół ogniska wystarczy, bo już chyba wyschły...
-
A stawu się pozbywaj! Jeszcze poznasz jego wartość.
-
Se uważaj. Wprawdzie jest sucho, ale powódź nam niepotrzebna!
-
Ale chyba nie takie parkowanie? Nie ma nic stałego. To wszystko jest (było i chyba jest) zmienne i trudno utrafić. Raz lepiej tutaj a za dwa dni tutaj. Sprawdziłem to wielokrotnie. Byłem na Ukrainie 2 paszporty razy (tzn. dwa paszporty opieczętowali mi doszczętnie).
-
Mógłbym opowiedzieć Ci dowcip o dziadku, którego hobby stanowiło m.in. palenie papierosów, ale Redakcja raczej na pewno wyrzuci go w diabły, a być może mnie razem z nim. Dam se na wstrzymanie zatem.
-
Dla kogo?
-
A z tym, to akuratnie różnie bywa.
-
Że książki są zbędne.
-
Tu mało kto umie czytać.
-
Ale ja pytałem o grzyby! Kwardy jezd, przeżyje, ja go znam!
-
Bez przesady. Wystarczy uprzednio porządnie zagruntować ścianę i normalnie przykleić. Rozwarstwiają się wszystkie tapety o papierowym podłożu i nie ma problemów z ich usunięciem. najwyżej trzeba ponownie przesmarować resztki papieru, żeby zeszły bez problemu. Oczywiście jeśli stosuje się wcześniej normalne kleje do tapet.
-
Sądzę, że niepotrzebnie panikujesz, a panika jest złym doradcą. Całość wygląda mi tu na nieuprawnione łączenie rzeczy zupełnie ze soba niepowiązanych (jak znam wieś i życie na wsi), czyli ogrodzenie i wytrucie ryb. Ogrodzenie zabrali zwykli złodzieje. Gdy bedziecie mieszkać, to tak wielkiego ryzyka kradzieży nie będzie. Na opuszczone, niepilnowane dobro, amatorów jest więcej, bo to najczęściej kradną tchórze potrzebujący parę złotych na jabolka, a nie "poważni" złodzieje. Dlatego tacy nie tykają niczego, gdy jest duża groźba dekonspiracji, ze mógłby ich ktoś na tym nakryć. A odnoście wytrucia ryb... To nie jest żaden problem. Wystarczy np. wrzucić do stawu jakieś opakowanie po większości środków chemicznych do ochrony roślin. Niemal wszystkie są wyjątkowo zabójcze dla ryb. A na wsi... gdzie się takich rzeczy pozbyć? Najlepiej wyrzucić tam, gdzie nikt nie pilnuje, czyli np. do lasu. A że las jest dalej... komuś wydawało się, że woda przykryje jego śmiecie... I tutaj to samo: Zamieszkanie i użytkowanie w znacznej mierze chroni przed takimi przypadkami. Dlatego między innymi, ja często jeżdżę na wieś, gdzie mam chatę, żeby miejscowi żule nie zapominali o tym, że o każdej porze mogę zastać kogoś na działce. I nie łażą po niej. A mam przykład kilka działek dalej, gdzie już okna są powybijane, wszystko na działce spenetrowane i co się dało wywiezione na złom. Właściciel nie zaglądał tu od kilku miesięcy.
-
dodałem do "złotych myśli"!