Tymi rencamy i nogyma - z pomocą mojego taty, ileś tam lat temu (jeszcze przed wprowadzeniem się do domu) okopałam chatę z trzech stron, wszystkie rury spustowe mają takie mini studzienki (ni cholery nie wiem, jak się to zwie), które mogę otworzyć i wyczyścić koszyczki, w których zbiera się syf wszelaki spływający z rynien wraz z deszczówką. Każda studzienka jest połączona z kolejną rurami kanalizacyjnymi - wyszła taka opaska - i w jednym miejscu jest zebrana w trójnik i wyprowadzona ze 40 m od domu. Bliżej budynku użyliśmy również rur kanalizacyjnych, z 10m dalej jest już rura drenażowa, opsypana drobnymi kamyczkami. Na samym końcu Wyględny wykopał dół na prawie 2m, o średnicy pi razy drzwi 1,5m, który również został zasypany kamyczkami. Na wierzchu jest ziemia i jakby mi przyszło teraz znaleźć to miejsce - miałabym problem.
Póki co - system działa i nie mamy problemu z deszczówką...