Niekoniecznie. Wbrew pozorom, domy drewniane miewają całkiem zdrowe ściany. Kiedyś drzewo na domy się wybierało i nie budowano z tego co pod ręką. Wiem jak u mnie, kiedy wymieniałem okna. Okazało się, że zamówiłem za duże i otwór okienny trzeba było powiększyć. Obawiałem się tego, bo kiedyś parapetów nie było, więc woda w zimie (skroplona para) lała się wręcz po ścianie z podwójnego okna. Tynk się nie chciał trzymać i ciągle odpadał, a drzewo w tym miejscu wygladało na kompletnie spróchniałe. I tak było. Spróchniało w warstwie nie wiekszej niż 1 cm. A dalej był to zdrowiutki materiał. Gdyby przyszło przestawić ten budynek, to ani jednego elementu w ścianie nie trzeba byłoby wymieniać. Najwyżej futryny i drzwi, ale to i tak należy do wykończeniówki. W mojej okolicy, czyli strefa biedy galicyjskiej, kupno starego domu i postawienie go na swojej działce nie jest znów taką rzadkością.