SŁONINA Jedna jeszcze gratka: sikor czubatka. Sikor czubatka dynda na zmyślnym patencie: drut na gałęzi, na drucie sznurek, a na sznurku kolejny sznurek. Buja się całość i nie pozwala, iżby sójka wpierniczyła cały kawał słoniny. Ale sikory jakiejś dziwnej topologii ulegają: jak jedna zacznie dziubać przy sznurku, to wszystkie już tam dziubią i słonina w końcu leci na łeb na ziemię, a wtedy pies... A jak pierwsza zacznie obgryzać... obgryzać z dala od sznurka, to dłużej powisi. I dłużej sobie podyndają na słoninie. Słonina lepiej mnie się sprawdza obserwacyjnie krojona w grube dzwony, aniżeli dziabana wzdłużnie w plastry. Wieszać też wtedy można różnorako, mniej lub bardziej poziomo. A wpadłem też dzięki takiemu krojeniu słoniny na pomysł, jak przeciwdziałać topologicznej podatności sikorczubatek na dziubanie w tym samym co pierwsza miejscu słoniny, gdy wypadnie ono przy samym sznurku: można zawiązać z jednej strony tak, iżby słonina dyndała się razem z sikorem pionowo, a z drugiego końca powołać dodatkowy sznurek lużno zwieszony, na którym słonina zawiśnie, jak tylko sikory przegryzą się ze słoniną przy pierwszym sznurku na wylot. Mniej więcej tak: | O_ | | S | Ł | O | N | I | N_| A A już najlepiej, ale to naprawdę najlepiej jest wieszać słoninę razem z kawałkiem świni, z jej skórą, wtedy sikor nie spadnie ze świniaka.