-
Posty
6 403 -
Dołączył
-
Ostatnio
-
Dni najlepszy
87
Wszystko napisane przez PeZet
-
Ariaprimo, cześć. To nie będzie brzydko wyglądało, zapewniam Cię. U mnie podobnie sosny się łamały, nawet ta blisko domu. Po niedługim czasie gałęzie u sosny się podniosą, a potem już będzie miała gałęzie w górę. Mam teorię, że sosny tak się zachowują - łamie im się góra - i z tego bierze się urok tych drzew, że potem mają takie niezwykłe kształty niemal meksykańskie czasem. Warunek jest taki tylko, że nie mogą rosnąć za gęsto, bo wtedy ścigają się do światła, jak w tych lasach sadzonych na materiał budowlany. Sama sosna bez otoczenia po połamaniu jest niepowtarzalna. I nie będzie śladu brzydoty. Warto tylko ładnie uciąć miejsce złamania. Zrobiłem zdjęcia mojej brzydko złamanej sosny rosnącej przed domem, i zbliżenie tego miejsca złamania. Zaraz wstawię do mojego dziennika. Pozdrowienia.
-
Wg mnie najlepszy będzie gazobeton. Że chłonie wodę - to mit. Sam powoli budowałem z gazobetonu, a co zamokło, to wyschło. gazobeton łatwo sie obrabia, łatwo montuje kable w bruzdach, łatwo podkuwa. Szybko się buduje, bo bloczki są duże. A i z wbiciem gwoździa pod obrazek czy półkę nie ma potem problemów.
-
Z rzeczy bardziej prozaicznych, właściwie podziemnych, załączam ku pamięci fotkę dokumentującą datę kolejnego wywozu substancji elegancko zwanych nieczystościami płynnymi, jako że wydarzyło się to właśnie dziś. A zatem ... Tym razem beczka 10m3 tego i owego wyjechała po siedmiu miesiącach. Nic nie kombinuję już przy odpływie szarej wody na ogród, bo nie ma potrzeby, krzaki rosną jak głupie, a ja oszczędzam na wywozie nieczystości dobre kilka stówek rocznie.
-
Foto-aktualizacja. Pozostało przykryć i zrobić podłogę. Pokrycie chcę zrobić z przezroczystego poliwęglanu, żeby chronił przed deszczem. Jako zacienienie planuję zrobić coś jakby żaluzje na sznurkach, wiklinowe - będzie można otwierać i zamykać zacienienie w dowolnych konfiguracjach. Podłogę pokryję płytami betonowymi, szarymi 35x35.
-
Nie wiedziałem, że ma to swoją nazwę. Stosuję ten rodzaj żywienia z powodzeniem, bo pozwala obżerać się w środku nocy. Bo z tymi 16 godzinami niejedzenia chodzi o to, że trzeba tyle godzin przerwy zrobić kiedy tam komu pasuje. Ja jem dwa razy dziennie, a ten drugi w środku nocy uwielbiam. Więc jak się tak objem o 24, to potem jem dopiero o 16. I tyle. W ten sposób można jeść do oporu i nie tyć, a nawet chudnąć. 16 godzin jest potrzebne, by organizm w pełni przerobił to co dostał, a nawet spalił trochę zapasów.
-
Dziękuję redakcji, że zareagowała. Nie widzę nic niestosownego w tym, że wyraziłem swoją opinię o jakości aktualizacji artykułu. Natomiast aktualne ceny podała osoba, której wypowiedź zacytowałem. Sugeruję zajrzeć do słownika i sprawdzić, co kryje się pod słowem "żenujący". Pozdrowienia, PeZet.
-
Sprawdziłem i faktycznie tak jest! Żenujące, że osoba aktualizująca artykuł nie sprawdziła aktualnych cen.
-
Siarczan miedzi CuSO4 ma bogate zastosowanie: 7g na litr wody do spryskiwania trawnika w walce z grzybem 5g na litr oraz 4 łyżki mydła potasowego i 3 łyżki denaturatu - do oprysku ekologicznego drzew owocowych 10g na litr do odkażania ścian i podłóg i kanałów wentylacyjno-chłodniczych ) (stosowane w zakładach mięsnych) 10g na litr do korekcji schorzeń w racicach u krów. szczypta wsypana do alkoholu wykrywa wodę (barwi na niebiesko) 5g na litr do oprysku pomidorów.
-
Retro, faktycznie pobieżnie czytałeś, bo pisząc o papraninie kilkudniowej nie miałem na myśli procesu budowania wanny, a samo moczenie. Postawienie wanny to kwestia chwili. Choć być może zbyt mało wyraźnie to napisałem. Myślę, że wrócę do tematu, kiedy już ogarnę tenony i mortisy. Za tę dyskusję bardzo wam dziękuję, bo dzięki niej powoli rysuje się możliwość, żeby jednak zrobić tę kąpiel i niekoniecznie musi ona zająć miesiąc i niekoniecznie musi wymagać 200dm3 chemii.
-
o czym powinienem wcześniej pomyśleć? O moczeniu? Nie, bo nie jest konieczne. Wychodzę w tej dyskusji naprzeciw Twoim sugestiom, dlatego dyskutuję o kąpieli impregnującej, niejako uznając, że może warto by, gdyby to nie wiązało się z nadmiernymi komplikacjami. Ta kąpiel nie jest w mojej sytuacji niezbędna, a problemy z nią związane są generalnie absurdalne. Więc proponuję zakończyć rozmowę o kąpaniu drewna.
-
Hm. A jak długo powinienem moczyć? Wyczytałem, że 30 minutowa kąpiel to krótka kąpiel i ma skuteczność podobną do pędzlowania. Kilka godzin będzie okej? 2 godziny? 4 godziny? Kupiłem już 2kg CuSO4. Zrobię z tego 20litrów. W kąpieli pojedynczo, żeby w pełni zanurzyć belkę, potrzebuję 50 litrów roztworu dla najkrótszej belki i 38 litrów dla najdłużej. Ale mogę obracać. Cztery obroty co 2 godziny? 8 godzin na jedną belkę. Mam 22 belki do zabezpieczenia. Przy 2-godzinnych kąpielach pojedynczo zajęłoby to 176 godzin - gdyby robić to non stop. Jakiś absurd. No i to jest przy założeniu, że nic nie wsiąka. A wsiąknie pewnie wszystko, więc generalnie - nie wiem.
-
-
A co potem zrobię z 200 litrami chemikaliów? Do szamba wleję? Nie, nie wleję. Pomaluję przed złożeniem.
-
Pociąłem. Dziś zacznę skubać łączenia.
-
Aru, no tak, ale wino... No i ponadto, a nawet przede wszystkim, gdy będę malował pędzlem, to będę miał asystę, dla której mazanie pędzlem po belkach będzie megaatrakcyjne, do tego na ulubiony niebieski kolor. No i policzyłem, że powierzchnia belek, którą mam do pomalowania to marne około 21m2.
-
Rozumiem, że uważasz, że nie mam na co wydawać pieniędzy? A poważnie mówiąc, rozważałem i taką ewentualność, ale przy okazji spryskałbym całą okolicę - i dom, i rośliny. A żeby tego nie zrobić, musiałbym się bawić w stawianie namiotu z folii. Po co? Wolę wydać na wino. Pędzel mam.
-
Jak to dobrze, że to zaproponowałaś, bo dziś w rozmowie ze znajomym ten sam pomysł się pojawił jako rozwiązanie. Tylko że... właśnie zdałem sobie sprawę, że CuSO4 jest substancją higroskopijną, więc nie wiem na ile sie to da odparować z powrotem do postaci kryształków. Obawiam się, że wymaga specyjalnych warunków odparowania. No myślę o tym odkąd Animus napisał. I właściwie mam następujące konstatacje: 1. konstrukcja będzie zadaszona 2. konstrukcja co zamoknie, to wyschnie. 3. robienie wanny to papranina na kilka dni. 4. na pewno coś się rozleje 5. odparowanie to papranina, magazynowanie to papranina nie mówiąc o utylizacji. 6. kupię 1 kilogram CuSO4, zrobię 10 litrów roztworu i pomaluję po wybudowaniu konsrtrukcji. 2 dni, 2 butelki wina i z głowy. A co zostanie, to pójdzie do oprysku pomidorów i ogórków. Taki jest stan na dziś.
-
Zastanawiam się w czym moczyć. Przejrzałem różne miejsca. I nic nie ma. Drogo. ALbo namawiają na pędzlowanie. Pomyślałem, że kupię siarczan miedzi i zrobię roztwór. Ładny, niebieski. Worek 20 kg CuSO4 wystarczy na zrobienie 180litrów roztworu. Tylko co ja z tym potem zrobię? 200 litrów chemii...
-
Fakt. Animusie, jesteś wielki. Całkiem mi to wyparowało z głowy. Konstrukcja będzie stać od południowo-zachodniej strony. Bezbarwny preparat jakiś nabędę i jak już pokroję elementy konstrukcji, wsadzę je do wanienki foliowej.
-
Kapnę następnym razem, gdy będę stawiał stajnię.
-
Ale! Gawle, świetnie, że mi to przypomniałeś! Całkiem nie myślałem o teatrze, bo jestem już dość daleko od tych pomysłów. Ale masz rację! Nie kłóci się jedno z drugim nic a nic! Świetnie. Reflektory wciąż mam, wreszcie wiem, gdzie je zamontować. Może nawet wsadzę im żarówki takie pro-roślinne A jeśli tylko będzie chęć by ktoś coś zagrał, to będzie doskonała przestrzeń.
-
Z pewnością nie będę miał co opalać. Będzie to raczej bejca, tak jak w domu mam pobejcowane drewniane drzwi, i raczej będzie to kolor biały albo niebieski. W domu mam drzwi niebieskie. Teraz bardziej zastanawiam się nad kwestiami konstrukcji, bo to jest fajne. Carpentry, ciesielka. No i malowanie kłóci mi się lekko z ideą. To ma być taras otoczony OGRODEM BOTANICZNYM. Po zioła w kapciach się będzie wychodzić. Ogórki będą rosły w pionie. Będzie to zadaszona wyspa otoczona zielenią. Konstrukcja ma wytrzymać wszystko - i bujak ogrodowy, i ewentualne relaksowanie się na dachu, i pnącza roślinne i plątaniniy listewek albo sznurków dla roślinek, i podwieszone co tylko się będzie chciało. A jak mnie najdzie, to i panele słoneczne na górze postawię. Dostęp na górę będzie poprzez ewentualne zewnętrzne schodki, być może okrągłe. No i ta konstrukcja będzie niezależna od budynku, będzie stała 40cm od domu, więc dostępu do niej z poddasza nie będzie.
-
Nie zastanawiałem się jeszcze nad malowaniem.
-
Nic się nie dzieje. Dołki zasypane betonem, "schną" od ponad miesiąca. Drewno kupione, oheblowane, czeka. Dziś zacznę strugać. Wsypałem w sumie do wykopanych dołków 90 worków gotowej mieszanki betonowej. Początkowo kupowałem po kilka worków w okolicznych sklepach - a to w spożywczaku złapałem worek, a to gdzieś w Biedronce były w promocji, więc zgarnąłem ze trzy. Pod kościołem stała baba z workami, więc wziąłem dwa. No i tak zebrałem ze dwanaście worków. Z początku kupiłem mniej, bo chciałem tylko zorientować się, ile to idzie tych worków do dołka. No i okazało się, że kiedy obliczenia, szacunki i przewidywania spotykają się z twardą rzeczywistością definiowaną przez szpadel, to do każdego dołka wchodzi mniej więcej tyle, co liczyłem, ale lekko więcej. A przy ośmiu dołkach zaczyna to już czynić różnicę. Więc po tym, jak już się dowiedziałem, to zrobiłem jeden duży zakup w Castoramie. I rurę kupiłem - fi 350. Mieszankę postanowiłem robić według przepisu. Na 25kg mieszanki lałem zaledwie 2,7dm3 wody. To baaaardzo mało. Da się takie proporcje rozrobić tylko gracą vel haką i łopatą w taczce. Tak robiłem. Powiem wam jedno, sypanie takiej półsuchej mieszanki do dołka, który ma być fundamentem konstrukcji, z początku budziło we mnie duże obawy. Jak to ma się związać? Ale wystarczą potem dwa, trzy dni, żeby się przekonać, że to jest właśnie to, że o to chodzi. Woda nie wypływa na powierzchnię betonowej masy, bo nie ma co wypływać. Całe mleczko zostaje w masie! To nie jest co prawda lekka wersja betonowania, ale już po kilku dniach widać, że to ma sens, że jest to naprawdę bardziej beton niż zaprawa cementowa. I kiedy tak o tym myślę, o tym robieniu betonu gracą i robieniu betonu mieszadłem albo betoniarką, to w tej - że tak powiem - klasycznej technice - czyli chechłaniu haką w taczce jest sporo sensu. Bo suchy cement jasny jest. A wilgotny cement ciemny jest. I jak mieszasz, to widzisz, gdzie suche, gdzie mokre, gdzie jeszcze trzeba dowymieszać suche z mokrym, podgarnąć, żeby wszystko się donawilżyło i równo przyciemniało samo w sobie. Nie trzeba widzieć wody, by wiedzieć, że ona tam jest. A tej wilgotnej masy wciąż tyle tam jest wokół w tej taczce, że wszystko co potrzebuje wilgotności, w końcu znajdzie ją. No i chyba tylko w ten sposób da się w domowych warunkach osiągnąć właściwą wartość współczynnika cw (bodajże). Potem pozostaje wsypać do dołka, ubić. Twarde to jest właściwie od zaraz. I pięknie jest, byle wina wystarczyło. Choć uważać trzeba z takim świeżym materiałem, bo dokładnie jest on tym samym, co kruszonka na cieście, z którą też uważać trzeba, bo się kruszy. Różnica bardziej w smaku i barwie jest między nimi, niż w konsystencji i właściwościach wytrzymałościowych. Co równie ważne - taka mieszanka betonowa półsucha mniej boi się przymrozków niż wlewana, rzadka (kruszonka chyba też).
-
Ogólnie mam poczucie, że ten cały "systemik" pustaków jest myślany kategoriami prostych fachowców - ułożyć formę, zalać, i będzie dobrze. jak dla mnie to jest gówniana koncepcja, czego dowodem i te filmiki niby fachowe, i te kłopoty, co nie wiadomo z czego się biorą. Howgh. A już ten filmik o klejeniu pustaków klejem z tuby to jakaś kompletna żenada. Normalnie naciąganie ludzi. Ale to jest moja opinia i nikt nie musi się z nią zgadzać.