Ecover, Ogrzewam dom wyłącznie podłogówką wodną, która jest zrobiona w 7cm wylewki na 20cm styropianu. Nie mam kaloryferów. Nie mam gazu. I często zostawiam dom na kilka dni bez ogrzewania. Podłogówkę ogrzewam ciepłą wodą z baniaka, a baniak nagrzewam kominkiem z płaszczem wodnym. 1. Nieważne ile byś nie dał cm wylewki 6, 7 czy 10cm, to i tak wieczorem przykręciwszy ogrzewanie, odczujesz to nie wcześniej niż następnego dnia rano. Podobnie z podnoszeniem temperatury - efekty odczujesz po jakichś 12 godzinach. Jak wracam po trzech dniach, to pierwszy dzień po powrocie jest odbudowywaniem niedoboru ciepła w baniaku i w podłodze. Maksymalny spadek, jaki dotychczas miałem to 9 stopni. Zazwyczaj jest to koło 4st, po 2-3 dniach. 2. Daj 10cm wylewki, a będziesz tę decyzję błogosławił po wsze czasy, bo będziesz miał wrażenie że dzieją się CUDA: ledwo co dogrzewasz, a tu, panie, w domu ciągle jest ciepło! Mnie wciąż skuteczność i dyskrecja ogrzewania podłogówką zadziwia ilekroć wchodzę do mojego domu, a mam ten wynalazek już drugą zimę. Bo podłogówka to jest, k...a, cud! Jest niesterowalna. Jest jak krowa. I taka ma być. Daj 10cm na dobrym styropianie eps100. Zważ również, że temperaturę w domu trzyma nie tylko podłoga. Są jeszcze ściany i sufit. --------------------------- po namyśle dopisuję:
Do takich manewrów podłogówka się nie nadaje. Kaloryfery - owszem. W łazience może to być też drabinka. Ja widzę, że "oszczędzam" kiedy nie ma mnie przynajmniej ze trzy dni. Krócej się nie liczy. Wiesz im bardziej spada temperatura w chacie, tym dzieje się to wolniej.