Łatwo nie jest. Rysunek techniczny już trzeci raz rysuję, bo jak mi się coś nie podoba to zaczynam od nowa. A muszę w niedzielę oddać do zatwierdzenia, żeby go już rapidografem szurnąć na zaliczenie... Ślubny się śmieje, że jak zwykle za kujona robie... cóż, może troszkę... ale to już inne podejście niż wtedy, jak się magistra z prawa robiło... Sama w szoku jestem, że nie jestem takim antytalenciem matematycznym, jak zawsze o sobie myślałam... działania na macierzach i rachunek wektorowy bez bólu opanowałam... Dobra, idę rysować...