A receptura tukej: Bliny Ponoć zwyczaj nakazuje opychać się blinami w tygodniu poprzedzającym Wielki Post. Sęk w tym, że nie wiada którym kalendarzem się kierować, juliańskim czy gregoriańskim. ... no to sobie zrobiłem po środku ... i na wszelki wypadek zeżarłem za dwóch .... Składniki (na 4-5 osób): mąka pszenna - 250g mąka gryczana - 200g (książki podają, że jak się nie uda kupić, to wystarczy paloną gryczaną potraktować młynkiem do kawy ... ale nie próbowałem) drożdże - 30g mleko - 2 szklanki cukier - 2 łyżeczki jajka - 3 sztuki sól - około pół łyżeczki masło - ze dwie łyżki Mleko podgrzać i rozpuścić w nim cukier i drożdże. Całość dokładnie wymieszać z połową pszennej mąki. Powinien powstać dość rzadki zaczyn. Przykryć i zostawić w ciepłym miejscu do podwojenia objętości. Gdy wyrośnie dodać pozostałe mąki, sól, roztopione masło, resztę mleka i żółtka z jajek. Dokładnie wymieszać do uzyskania gładkiej masy. Przykryć i znów odstawić do wyrośnięcia (minimum godzina). Białka ubić na sztywną pianę i delikatnie wmieszać w wyrośnięte ciasto. Zostawić w spokoju na 15 minut. Smażyć na maśle lub oleju placki wielkości spodka pod filiżankę (obracać jak się na wierzchu pojawią dziurki). Cały pic z takimi blinami polega na podawaniu ich z jak największą różnorodnością dodatków do wyboru. Najbardziej klasyczne będą tu kwaśna śmietana (najlepiej lekko posolona i ubita) i rybie jajca (celowo nie piszę o kawiorze, bo takiego prawdziwego z jesiotra, to ja nawet w życiu nie widziałem, ale ersatze sprawdzają się bardzo dobrze). Wędzony łosoś i w ogóle wędzone ryby też bardzo pasują. Próbowałem jeszcze ze śledziami, twarogiem z czosnkiem i szczypiorem, smażonymi wiórkami z boczku i ze stopionym masłem. I wszystko pięknie grało. P.S. Całość dobrze się przyjmuje w towarzystwie wódki ... ale to akurat żadna sensacja ....