-
Posty
1 279 -
Dołączył
-
Ostatnio
-
Dni najlepszy
47
Wszystko napisane przez adam_mk
-
blokujący się ślimak .... plus pytanko o uszczelniacz...
adam_mk odpisał daggulka w kategorii Instalacje
Już jestem... Chwilowo skończyłem "prace ekstremalne"... (trwały kilka ostatnich dni non stop) W poniedziałek odbadam co i jak i dam odpowiedź, czy sprzedadzą tyle, ile potrzeba czy od razu - wagon! Adam M. -
PILNE POMOCY - Uszcelnienie komina rurą kwasoodporną
adam_mk odpisał Damianoll w kategorii Instalacje
Doradziłbym próbę szlamowania. Naprawy "od środka" - jeżeli jego przekrój jest "ludzki". A nie jest tak, że próbujesz się w piąć w kanał wentylacyjny? One zwykle są węższe od dymowych... Adam M. -
blokujący się ślimak .... plus pytanko o uszczelniacz...
adam_mk odpisał daggulka w kategorii Instalacje
Nie wiem, czy SURTEX ma strony w necie. Oni sprzedają wszelkie uszczelnienia i termoizolacje. (Mam ich za płotem) Gdyby było wiadomo co potrzebne (może z ich strony www?) to załatwienie tego - nie problem. Sprawdziłem - jest strona! http://www.surtex.pl Pogrzeb na stronie i daj znać. Pozdrawiam Adam M. -
Proszę o skorygowanie: adam_mk od piątku Lecę wpłacić 175 zł. Adam M.
-
To ja też chcę! Bardzo by się przydało trochę grosza... Tyle, ze jakby się dało TAK - to ci od gier losowych wystrzelaliby wszystkie wróżki już dawno... Adam M.
-
Coś tu gdzieś się przelewa, a ja buszuję po kraju... Doczytam co trzeba i doleję jak najszybciej. Trochę wieści nie miał kto odebrać, bo na drabinie stale wisiałem... Ale... Będę! Adam M.
-
Samowystarczalność energetyczna „tymi ręcami” zbudowana.
adam_mk odpisał adam_mk w kategorii Dom energooszczędny
Nie wydaje mi się, żeby mnie kto opodatkował. Oddychanie i wystawianie różnych części ciała oraz przedmiotów na Słoneczko puki co - płatne nie jest! Gdybym chciał tę energię komuś odstąpić - to wtedy tak. Adam M. -
Któż z budujących nie rozważał – jakby tu być samowystarczalnym energetycznie w tym nowym domu? No, bo jak się już buduje dom, który „nie pobiera prawie nic”, to może by się dało to potrzebne „nic” jakoś zrobić samemu? Trochę różnych możliwości istnieje. Tyle, że to , niestety, zabawa nie dla każdego i nie wszędzie wychodzi… Czemu? No, bo cudów – nie ma! MOŻNA starać się zbudować taką maszynerię, która przepostaciowuje jedną formę energii w inną, Ale dostęp, stały, pewny i bez większych ograniczeń, do jakiejś energii mieć trzeba! A jakie energie wolnodostępne bywają? A co jest? Jest wiatr… (jak jest). Bywa spadająca woda, stopień wodny…. Jest światło słoneczne… (tylko w dzień, a ten ma różną długość w ciągu roku). Jest czasem sporo wody „pod trawnikiem”. Bywa, że jest strumyk, rzeczka, bajorko (nie oczko wodne!!!) Czasem ktoś „się urodził w tartaku”, produkuje z drewna, zna jakiegoś leśniczego…. Są tacy, co w szkole na biologii nie zasypiali…(im też bywa łatwiej). Spektrum jest dość szerokie… Jakby było mało tego, że energię przepostaciowuje się z pewnym trudem, to jeszcze jej „podaż” wściekle rozmija się zwykle z „popytem”!!! Latem JEST ciepło, czasem ZA ciepło – i to bez większych starań! Samo się robi… Zimą ciepła brakuje… Bardzo by się przydało to letnie ciepełko sobie schować „na potem”. Źródełka energii wolnodostępnej są bardzo kapryśne. Jak jest – to jest TOTALNIE I WSZECHOGARNIAJĄCO. Potem mija – i jest posucha… Wychodzi na to, że „jak dają – to brać ile wydoli” jest dobrym sposobem w tym przypadku. Tyle, że pobraną energię gdzieś trzeba by sobie schować „na potem”. A przechowywanie energii to problem nie mały! Trzeba nie tylko „wiadro” na tę energię sobie zrobić, ale takie ma być, żeby nie ciekło i było duże! O różnych sposobach na samowystarczalność energetyczną, nawet w jakiejś ograniczonej formie, dyskutowaliśmy na forach wiele razy. Spróbuję zebrać tu w ogólnym zarysie różne podejścia do tego problemu. Na początek – ENERGIA. Ze szkoły wiemy (no, powinniśmy wiedzieć), że ta część wszechświata , która JEST (istnieje), a nie jest materią – to energia. Poznajemy ją, to, że jest – po skutkach jej działania. Energia jest ZDOLNOŚCIĄ DO WYKONANIA PRACY (w sensie fizyki). Jak widzimy, że wykonano pracę – to znaczy, ze zadziałała energia. W tym sensie jest ona równoważna pracy i można w taki sposób definiować jej zużyte ilości. Wszyscy znają pojęcie MOCY – (elektrycznej) Wat, Kilowat. Wszyscy płacą za PRACĘ (prądu) – Watogodzinę, Kilowatogodzinę. To praca prądu o odpowiedniej mocy wykonywana przez określony czas. Praca to moc działająca w czasie. Energia może się ujawniać nie tylko w postaci przepływającego prądu. Jest pojęcie energii potencjalnej, kinetycznej, sprężystości – to formy energii mechanicznej. Jest pojęcie energii chemicznej – zdolność do wykonywania pracy (głównie emisji lub pochłaniania ciepła) w drodze reakcji chemicznych. Jest energia cieplna – działająca na ciała powoduje prace mechaniczną. Jest energia jądrowa – mało „czytelna i uchwytna”, bo związana z promieniotwórczymi przemianami materii. Jest też energia świetlna – wszyscy wiedzą co „może” mądry laser… A co NAM jest potrzebne? Aby żyło nam się wygodnie, komfortowo, potrzebujemy możliwości oświetlenia wnętrz (które sobie budujemy). Potrzebujemy też, aby we wnętrzach stan energetyczny powietrza pozostawał STALE w dość ograniczonym, zadanym przedziale (po „ludzku” – temperatura ma być odpowiednia – to czasem grzejemy a czasem chłodzimy te wnętrza). Potrzebujemy też mieć możliwość zachowania zdrowia i higieny – to dbamy o wodę ciepłą, pracę lodówki, pralki, mikrofalówki, kuchenki jakiejś, czajnika… Bywa, że ktoś ma jeszcze hobby… To chciałby uruchomić żarówkę jaką dodatkową, wiertarkę czy pompkę.. dla…. rybek! Komputer powinien działać, telefon i telewizor – też. (choć tu zdania są podzielone). Co robić, żeby zawsze starczyło nam „środków płatniczych” na to, aby wszystkie wymienione funkcje były spełniane? Aby szczęście było pełne i nieustające? Drogi są trzy: Zarabiać sporo, płacić ile każą – i mieć! Zarabiać ile się da, stosować urządzenia i rozwiązania BARDZO energooszczędne, ograniczać swe chciejstwa – i też mieć – tyle ile się uda. No i można też – zbudować sobie system autonomicznego zasilania w różne postacie energii i akumulatory tejże. Zbilansować to, co się generuje z tym, co energię „pożera”. Nie ma miodu! Gadają – że jakbyś nie stanął to dupa zawsze z tyłu! Okupujemy więc to swoje szczęście mniejszym lub większym dyskomfortem… Zawsze!!! W tym miejscu pozwolę sobie na małą dygresję… NIE JEST ISTOTNE – kiedy nam się „to” zwróci!!! Zwykle się „nie zwraca”. Dążenie do autonomii energetycznej to dążenie do wolności osobistej. Do zniesienia naszej zależności i podległości względem dostawców energii. Do ustanowienia SIEBIE samowładnym panem posiadanej części wszechświata (działki, domu) niezawisłym, samorządnym i w pełni niezależnym! Wreszcie – do porzucenia tego kieratu, wyścigu szczurów, w którym tkwimy – aby zapewnić sobie przetrwanie na jakimś tam poziomie – bez konieczności stałego zdobywania i zanoszenia kasy tym – co energię maja. A „to” ceny nie ma…. (i zwracać się nie musi…) Najwygodniejszą postacią energii jest energia elektryczna. Bo? Bo jest najłatwiej sterowalna i stosunkowo prosto da się ją wytwarzać, gromadzić i przesyłać z miejsca na miejsce. DLATEGO znakomita większość urządzeń, jakie ludzkość powołała dla zapewnienia sobie dobrobytu opiera się właśnie na niej. W efekcie – jak chcemy być niezależni – to MUSIMY mieć WŁASNY PRĄD. Standaryzowany! Tysiąc i jeden powodów sprawia, że najlepszy by był ten naprzemienny, 50Hz i 230V. Czyli – musimy sobie zbudować elektrownię! Weźmy więc ten problem „pod lupę”…. Prąd to uporządkowany ruch ładunków elektrycznych. Aby w dowolnym przewodniku elektrycznym uporządkować chaotyczny ruch ładunków (elektronów) należy obracać tym drutem dookoła magnesu, lub magnes dookoła tego drutu. To chyba najprostsza droga… Obracać jedno względem drugiego… szybko (te 50Hz) i solidnie (moc potrzebna!). Czym? Koniem? (kierat to się nazywa). Konia trzeba karmić! – Odpada! WIATRACZEK? Można spróbować. Wykorzystujemy wtedy energię pędzącego powietrza. Powietrze ma masę! (około 1,2kg/1m3). Jak mamy wiatr, to da się postawić na jego drodze tak ukształtowane łopaty – że wyhamowywany na nich pęd powietrza wprawi je w ruch obrotowy. Ale… Masa powietrza nie jest duża, to i wartość liczbowa tego pędu nie powala. Jak chcemy mocy – to musimy zrobić wiatrak o zasięgu łopat dosyć sporym. Liczonym w metrach. Im bliżej „nastu.” tym lepiej! Robi się spora fabryka! Wiatrak o średnicy, powiedzmy, 10m to i wieża, i odciągi, łożyskowanie, konserwacja na wysokości, problemy, problemy, problemy…. Że o urzędowych nie wspomnę! Ekologia, oddziaływanie na środowisko, pozwolenie na budowę, dozór techniczny itp. itd. Ale są tacy – co zrobili! Nie zawsze są szczęśliwi. STAŁE i PEWNE jest zasilanie na poziomie około 0,1 mocy MAKSYMALNEJ urządzenia. Tyle jest w 99% czasu zawsze. Bywa, że jak ostro dmuchnie – to pojawia się moc nominalna a także maksymalna! Tyle, ze to wyjątkowe sytuacje na większości terenu naszego kraju… U nas nie wszędzie jest wiatr… Bywa też, że jak dmuchnie raz na 20 lat ZA ostro – to go położy w trawę – i koniec przyjemności! Oszacujmy więc ILE zawsze da się mieć. Potrzeba jakieś 10kW mocy na domek (da się z taką ilością „wyżyć”). Trzeba by zbudować urządzenie o mocy około 100kW – i wtedy czasem będzie wściekła nadprodukcja energii (w porównaniu z potrzebami). Koszt zakupu wiatraka 100kW nie jest mały. Zrobić w przydomowym warsztacie TAKĄ zabawkę jest niezwykle trudno. Zbudować sobie zabawkę politechniczną o średnicy ze 2m? - To da nam w korzystnym układzie, kilka godzin w tygodniu, ze 400 watów. Mało. Jednak, jak pogospodarujemy tą mocą odpowiednio – to kilka diodek LED zasilimy… Więc może ELEKTROWNIA WODNA? Tu wykorzystalibyśmy pęd spadającej wody. Woda jest wiele razy cięższa od powietrza (1kg na 1 litr). Tyle, że tej wody też niemało potrzeba dla wprawienia w ruch turbiny o jakiej takiej mocy. Zasada jest taka – ze im większy spadek wody tym mniej jej potrzeba ilościowo. Ma ktoś „własny” wodospad na działce? Taki ze 30m wysoki? Mało jest takich szczęśliwców. Tam gdzie się da – zwykle już ktoś „siedzi”, bo to łasa rzecz. Budowanie własnego progu wodnego to spore wyzwanie i niemałe koszta! Myślę, że łatwiej zbudować osiedle domków niż solidny próg wodny. Byle deszczyk potrafi zepsuć, obrócić w niwecz roczne starania. Co woda może - to było widać w czasie ostatnich powodzi…. A jakby tak jaki mały stopień? Tak ze 2 metry i siurek zamiast rzeki? - To w sposób stały i pewny otrzymamy mało mocy… Na kilka LEDów wystarczy…. Ale… Z całą pewnością gdzieś jest ktoś, co warunki jakie takie ma… Szczęściarz! To sobie zbuduje (jak już tego nie robi czy nie zrobił). Wychodzi na to – że to nie dla wszystkich! Trudniej o własny wodospad niż o plac pod wiatrak… To może FOTOWOLTAIKA? Jakby tak zatrudnić fotony słane nam przez Słoneczko? Uderzy taki foton pędzący z prędkością światła w kryształ czystego piasku (krzemu) i wybije potrzebne nam elektrony… Można spróbować. Prąd elektryczny TAK wytwarzany to prąd stały. Dobry do magazynowania „wprost” w akumulatorach, ale dla „spożycia” trzeba go na ten zmienny przetwarzać jakim falownikiem, przetwornicą czy UPSem. Jak na razie, to tylko te baterie słoneczne, co w kosmos latają „umieją” przetworzyć na prąd więcej niż 20% energii światła na nie padającej. Te normalne i dla ludzi – zwykle od 15-do 20%. A jeszcze straty na magazynowaniu i przetwarzaniu… Przyjmijmy więc – że 15%. Jak potrzebujemy tak z 10kW mocy to trzeba by mieć około 66,(6)m2 baterii solarnej. Bo? Bo jeżeli moc Słoneczka to około 1000W na 1m2 a wykorzystujemy góra 15%, co daje 150W z 1m2 to akurat tyle wychodzi z prostych przeliczeń…. Przy cenie około 2000zł za 1m2 takiej baterii – koszt 66m2 jest mało strawny (132000zł). A to tylko same panele. A gdzie akumulatory? Gdzie przetwornica, regulacja i sterowanie? Cenowo – koszmar! A przecież nie cały czas Słoneczko świeci. Bywa też noc, a potrzeby są stałe… Wypadałoby więc powierzchnię tej baterii .. podwoić! No i – w domowym warsztacie takiego panela się nie zrobi, jak się nie ma z czego. MOŻNA czasem na e-bayu kupić „wafle” krzemowe i poskładać sobie jaką zabawkę. Trudno sobie jednak wyobrazić, że zrobimy tak pokrycie CAŁEGO dachu (a tyle by trzeba). Ale sam widziałem kilka takich instalacji… Znaczy – się da! Są tacy, co im się udało… A jakby tak TERMOWOLTAIKA? TERMOSTOS? Produkowanie prądu poprzez zamianę „wprost” ciepła byłoby niezłym rozwiązaniem Słoneczko grzeje a i spalić jakie śmieci można – to o ciepło łatwiej. Skuteczne metody pozyskiwania ciepła w drodze spalania tego, co w łapy wpadnie, znane są od dawna… Tu jednak także czyhają na nas same przeszkody i trudności. Ten proces jest jeszcze mniej wydajny jak proces fotowoltaiczny. Skuteczność przemiany nie sięga nawet 10%. Da się tę skuteczność mocno zwiększyć, ale metody prowadzące do sukcesu sprowadzają nas w okolice przemian jądrowych. Warsztat przydomowy niewiele tu pomoże. Poza technologią kosmiczną – takie maszyny prądotwórcze nie są więc wytwarzane. Kiedyś były, ale porzucono tę drogę – jako mało wydajną, nieekonomiczną… Więc się nie da? Ależ – skądże! Da się! Tyle, że tu potrzeba by całego cyklu badań, prób i błędów i wcale nie będzie pewności, ze sukces osiągniemy! Wiele osób zna pojęcie termopary. To połączenie dwóch odpowiednio wybranych przewodników i wpakowanie miejsca ich połączenia w jakie ognisko czy pod.. lupę skupiającą energie naszego Słoneczka. Na ich pozostałych końcach pojawi się wtedy napięcie elektryczne. Małe. Nawet BARDZO małe! Ale… Nawet takie maluteńkie napięcie wywołać potrafi przepływ naprawdę sporych prądów! Moc więc (iloczyn prądu i napięcia) by była nawet jaka taka. Tyle, że jak i czym to przetworzyć na postać bardziej „strawną”? Trzeba by te termopary poskładać w jaki termostos – dla zwiększenia napięcia. Tu jednak dostępne materiały nie bardzo pozwalają na taki krok. Natura broni swych skarbów zazdrośnie! Dopóki nie znajdzie się izolator o identycznej rozszerzalności termicznej jak zastosowane przewodniki – każda próba podgrzania zmontowanego stosu spowoduje jego rozpad mechaniczny! Pole do popisu jakieś jednak jest! Może komuś uda się przechytrzyć Matkę Naturę… (Podczas II Wojny Światowej rosyjscy partyzanci akurat TAK zasilali swoje radioodbiorniki i czasem radiostacje) No, to może spróbować inaczej? Uruchomić KOGENERACJĘ? Spalanie paliw (mniej lub bardziej ekologicznych) uwalnia sporo ciepła. Napuszczając to ciepełko na tłoki jakiegoś silnika cieplnego – da się wprawić go w ruch. Ten ruch, praca mechaniczna, może być zamieniona na płynący w maszynie prądotwórczej prąd. Ciepełko, po wykonaniu pracy mechanicznej, także da się zagospodarować. Tylko tu kluczem do sukcesu jest dostępność taniego paliwa… Możliwości są spore. LPG. Gaz „rurzany”. Holcgaz (gaz drzewny). Gaz węglowy (czad). Gaz wysypiskowy (biogaz, metan) Olej rzepakowy czy podobny. Olej napędowy. Benzyna. Alkohol. Tak, ale… Im bardziej dostępne paliwo – tym droższe! Więc – po co to wszystko? Ano po to, że można sobie paliwo do silnika zrobić z byle czego! (Sugeruję odwiedziny na portalu „Drewno zamiast benzyny” kolegi i forumowicza Krzysztofa Lisa. Tam jest sporo informacji – jak to się robi) Jeżeli więc uda nam się uruchomić we własnym zakresie wytwarzanie taniego paliwa dla silnika urządzenia kogeneracyjnego – to jesteśmy wygrani! Inaczej – trzeba paliwo kupić, ale i tak może być taki zabieg korzystny ekonomicznie, bo nośniki energii mają różne ceny. Jeżeli tanie paliwo przetworzymy w prąd z ubocznym wydzieleniem ciepła to w procesie kogeneracji - zyskujemy realnie porcję około 46% energii innym sposobem niedostępnej. Częściowo cel byłby osiągnięty… No, to z prądem więcej powojować chyba się nie da… A jakby tak spróbować z samym ciepłem? Też potrzebne i wcale nie tanie… Co z SOLARAMI? Tu jest jakby łatwiej. Wystawienie na Słoneczko byle czego powoduje silne podgrzanie nasłonecznionego elementu. Nic więc dziwnego, że konstruowane są różne kształtem i fakturą rury i rurki, w których płyną różne ciecze (zazwyczaj ciecze) przenoszące do jakiegoś grubo opatulonego baniaka potrzebne ciepełko. Ale Natura jest tu wyjątkowo figlarna! Oferuje nam ocean ciepła…LATEM - bardzo skąpiąc go ZIMĄ!!! Akurat wtedy, gdy nasze zapotrzebowanie na ciepło jest najmniejsze! Jedyny więc powszechny sposób wykorzystania darmowego ciepła – to grzanie ciepłej wody użytkowej. Jednak… Jak się ktoś bardzo uprze – to da się zrobić wsparcie systemu grzewczego solarem. Tylko wtedy trzeba grzać nie wodę (ciecz jakąś) tylko powietrze. W solarze odpowiedniej konstrukcji i odpowiednio zamontowanym da się nawet w ostre mrozy uzyskać temperatury powietrza rzędu kilku dziesiątek stC. Przy systemie wentylacji mechanicznej da się zbudować wsparcie systemu grzewczego. Wiele nie wniesie, ale ziarnko do ziarka… Chyba, ze takiego solara postawimy całe dziesiątki m2 (co jest realne!). Wtedy takie wsparcie byłoby naprawdę solidne. Jeżeli sami damy sobie radę ze zbudowaniem potrzebnych paneli „tymi ręcami” to tu pole do popisu jest spore. Zakup całej ściany paneli uzasadnienia ekonomicznego nie ma. Był taki jeden cesarz rzymski, który mawiał „pecunia non olet!” i wesoło pobrzękiwał sobie monetami w kieszeniach, tymi pozyskanymi z opodatkowania… szaletów! Może by tak jak on? No, nie dosłownie! Nikt szaletu płatnego na potrzeby grzewcze stawiał nie będzie, ale jakby tak prąd i ciepełko z gówna niemieckim wzorem upędzić? Są takie technologie i mają niemałą historię! Jak mamy stały dostęp do odpadu organicznego (bo, na ten przykład uprawiamy jakieś zielsko, czy hodujemy jakieś zwierzaki) to można postawić kolumnę fermentacyjną. Fermentacja beztlenowa prowadzi do uzyskania sporej ilości metanu. A metan to bardzo dobre paliwo dla kogeneratora… A kogeneracja – to i prąd i ciepło. Miejsca trochę potrzeba i baniak o całkiem słusznych gabarytach. Ale – da się! Nawet „prywatnie” się da! Takie instalacje stale są budowane. Działają od dawna a technologicznie – są dopracowane i sprawdzone. Pewną innowacją w dziedzinie ogrzewania może też być podkradanie nadmiaru ciepełka bakteriom prowadzącym fermentację tlenową. To te mikre organizmy, które odpad organiczny na kompost przetwarzają. Ta metoda dostępna jest raczej dla farmera jakiegoś, ale i oni się czasem rozbudowują. Jak wspomniałem – kluczem jest dostęp do jakiegoś naprawdę taniego źródła energii. Nawet do odpadu z innych procesów. Zwłaszcza do tego, co nikomu nie potrzebne, zawadza i kłopot robi – a jak kto kumaty to sobie paliwo z tego śmiecia zrobi. Publikowany był, nawet na forum, sposób takiego urządzenia kompostownika, który poprzetykany systemem rurek odprowadzał nadmiary ciepła tam, gdzie akurat było potrzebne. I to byłoby chyba na tyle, jak chodzi o produkowanie potrzebnej energii we własnym zakresie. Jest też cała gama możliwości ograniczania koniecznych kosztów metodami odzysku czy eksploatacji źródeł niskotemperaturowych. Tyle, że to już jakby nieco inny temat. Adam M. Samowystarczalność energetyczna to temat, który męczy mnie od lat. Od lat też zastanawiam się jak ja, tam gdzie jestem i tym, czym dysponuję – mogę ją osiągnąć. Kilka pomysłów mam. Kilka wdrażam. Stosując wszystkiego po trochę – myślę, że cel osiągnę. Obecnie zacząłem nareszcie budować swoją elektrownię opartą na kogeneracji. Nareszcie, bo nareszcie zdobyłem kluczowe jej komponenty. Tak sobie myślę, że chyba założę jaki wątek poświęcony moim staraniom. Taki z opisami i obrazkami… A.M.
-
Tak. Liczyłem. Właśnie TERAZ to sobie stawiam.... Ale ja mam 3 tony buforka a przewiduję z 6, może z 8 ton. Silnik daje obłędne ilości ciepła przy niepowalającej ilości mocy mechanicznej. Do pracy ciągłej - to nie najlepsze rozwiązanie. Trzeba te piki mocy, jakie daje kogeneracja, ładować w akumulatory. Magazynować "na potem". I prąd i ciepełko. Tylko tak wychodzi rozsądna cena kWh. Co Cię tak przeraża w tym akumulatorze ziemnym? Te trochę ścian w dziurze w ziemi? Przecież wypełnienie to piasek... No, trochę rurek PP też... Ale.... Jakbyś zrobił - to mając solarek (wykorzystać cały dach) masz naprawdę istotny wkład w grzanie chałupy! Adam M.
-
A gdzie On tę dziurę kopie? Góry czy morze? Sąsiada nie ma, co go podpytać się da? Zwykle (no, często, bo tak wychodzi w większości kraju) woda powinna być na 16-18m pod terenem. Ale... Pod ziemią bywają cuda. Geologia robi niezłe niespodzianki - do artezyjskich włącznie... A z tym piciem... Bez badania bym nie ryzykował. Różne rzeczy na pola wylewali, a to płytkie wody... Za to - bez manganu i żelaza zwykle. Do 30m daleko. tyle da się bez pozwolenia wodnoprawnego. Powinno się udać dobrać do jakiejś mądrej warstwy. Napisz coś więcej, bo tylko gdybamy... Adam M.
-
Dałbym ten akumulatorek na 2m głęboko i pod całym domkiem. Byłby NAPRAWDĘ spory zapas ciepełka. Co do rozwinięcia tematu... Porobię fotki i wstawię to łatwiej będzie połapać co i jak. Pogoda pomaga (w tłumaczeniu o co idzie) jak raz... Adam M.
-
I ja... Adam M.
-
Witaj Jak widzę dojrzewa pomysł, o którym dyskutowaliśmy! No, to dodam swoje kilka groszy, jeśli pozwolisz. Piszesz - płyta.... A może... TAKA? Da się to zrobić za "ludzkie" pieniądze? Bo jakby tak jedną połać dachu (tę południową\południowo-zachodnią) wykonać jako solar powietrzno-cieczowy - to byłoby i źródło i magazyn ciepła dla podłogówki. Można do tego dodać dobrze dopasowany bufor ciepła współpracujący z tym solarem, i wężownicą miedzianą na czopuchu, taki co przepływowo robi CWU i obsługuje podłogówkę? Można mu też dać grzały na "nocny prąd". Jak się kto uprze - piec gazowy też da się tam podpiąć... Piszesz - rekuperator... A to oznacza wentylację mechaniczną.... A mając solar powietrzny - to wsparcie solarne ogrzewania jest formalnością... Umiałbym takie coś policzyć, zbudować i sprzęgnąć z podłogówką! A jakby tak dać tam te przesuwne ściany ograniczające przeszklenia salonu na zimę? Myślałeś o tym? Adam M.
-
Nie bardzo wiem, o czym piszesz. Są przyjęte pewne ogólne umowy. Jest ciepło spalania paliw. Jest też CAŁKOWITE ciepło spalania paliw. Przyjęto do opisu zjawisk to pierwsze. Ja tego nie wymyśliłem! Tak jest od lat, bo było łatwiej i prościej. Nikt się nad tym nie zastanawiał i problemu nie było, dopóki jakiś pacan kondensata nie wymyślił. WTEDY się popier.., no, głupoty zaczęły wychodzić. Adam M.
-
No, to może i ja?.... "Buduję dom (160 m2) i zastanawiam się nad wyborem ogrzewania." Pierwsze zdanie i już poważny błąd i zapowiedź porażki! Jak się buduje dom - to się powinno wiedzieć - JAKI! W sensie - że wiemy JAK ma działać. Jak ma być grzany, chłodzony itd itp... Bo do tych decyzji dopasowujemy technologię, bryłę, materiały... A te decyzje wynikają z lokalizacji i miejscowych warunków geologicznych. Jednym słowem - NIE MA dowolności wyboru!!! W danym miejscu DA SIĘ SKUTECZNIE zbudować TYLKO "TO" a "TAMTO" już nie! A jak się kto uprze? To zbuduje, ale potem w sztuczny sposób lata całe utrzymuje stan wymuszony płacąc za to krocie. DA SIĘ zbudować suchy dom na dnie lokalnego jeziora. Ale tani w utrzymaniu to on nie będzie! No, to nie ma takich wiele... Adam M.
-
Problem jest prostszy, niż by się wydawało. Bierzemy jakieś paliwo. Tutaj - gaz palny. A co to jest? No, mieszanina... Trochę wodoru, metanu i innych podobnych.... Jak się to spali bez reszty - dostaje się 100% energii w postaci ciepła + SPALINY. Ale.... Część tych spalin to H2O (dihydromonoxide, monotlenek diwodoru, woda - mówiąc ordynarnie). A do tego - w stanie gazowym! No, to jak się dodatkowo ochłodzi te spaliny - to DODAJE się do wartości opałowej ciepło przemiany tej pary w ciecz. Tej pary, która TWORZY się w procesie spalania paliwa. No i wychodzi PONAD 100% - jak piecyk to potrafi. Adam M.
-
Szczelność powietrzna budynków i "Blower Door Test"
adam_mk odpisał Błażej_Sz. w kategorii Dom energooszczędny
Niestety, wiem.... Samo życie... Adam M. -
Dom powinien być przyjazny. Komfort da się "zrobić" bez uciekania się do bardzo złożonych systemów. Jestem zwolennikiem stosowania rozwiązań tak prostych, jak tylko się da - aby zrealizować logicznie postawiony cel. Adam M.
-
HenoK Dobrze prawisz! Tylko ograniczenie lub wręcz całkowite uniemożliwienie przemieszczania się wody/wilgoci w takim akumulatorze pozwala na zatrzymanie na miejscu wsadzonego ciepełka. Trzeba to robić dokładnie tak, jak się robi basen... Tylko ten basen napełnia się ziemią poprzetykaną rurami.... No i oczywiście mocno nawilża. Kiedyś był taki pomysł na ogrzewanie Moskwy (chyba). Kasy brakło i nie zrobili, ale opracowanie ideowe było niezłe. Gdzieś coś kiedyś na ten temat dopadłem w sieci i poczytałem... No, i tego nie da się zrobić głęboko! A od powierzchni trzeba termoizolować... Sporo grzebania, ale realne! Ja wolałbym zakopać w perlicie starą cysternę kolejową (albo dwie, jakby darmo dali). Adam M.
-
Nie wiem czy dobrze piszę, ale...
adam_mk odpisał ashantess w kategorii Jesienny Zlot Forumowiczów 2010
Przeddzidzie przeddzidzia śróddzidzia dzidy bojowej? Rok ma tylko 365 dni. No, najczęściej tyle.... Kiedyś trzeba popracować (choćby na piwo i paliwo). Adam M. -
Nie wiem czy dobrze piszę, ale...
adam_mk odpisał ashantess w kategorii Jesienny Zlot Forumowiczów 2010
Wszystko fajnie, ale.... SĄ CZTERY PORY ROKU. Przypominam: Wiosna Lato Jesień Zima Jedna jakby wolna jest... na razie... A może?.... Adam M. -
"Czy Ty czasem w swojej szerokiej karierze zawodowej nie Otarłeś się o tzw. Służby? " Też się nad tym zastanawiałem.... Czyżby to przez to? Adam M.
-
Ta fotka mi się podoba.... Jak zwykle - tyłem... http://picasaweb.google.pl/tomkwas/JesKA20...272947791766034 Te aparaty chyba specjalnie polują na mój rewers i profile.... Adam M.