Mam nawet takie urządzonko, całkiem w porządku, nawet japońskiej marki. Przywiezione z samego Chicago. Tyle, że zgubił się był taki kabelek, którym zadawano mu paszę, znaczy prąd. No i teraz nie ma jak zadać. A dzisiejsze wtyczki ni cholery do niego nie pasują.
Oj, oj. W moim wieku??? Dajże spokój, kompletnie żaden. Powiem więcej. W dobrych czasach robiłem zapasy i... one są. I już chyba po mnie zostaną.