
adamis
Uczestnik-
Posty
1 298 -
Dołączył
-
Ostatnio
-
Dni najlepszy
2
Wszystko napisane przez adamis
-
Nigdy nie byłem zwolennikiem okien drewnianych, bo napatrzyłem się jak wyglądają po latach u wielu klientów, ale ten tekst rozwiał wszelakie moje wątpliwości: Co na to zwolennicy okien drewnianych? Może te "fachowe porady" dotyczą zamierzchłej przeszłości? A swoją drogą, to jak na tym forum wstawia się link??? Klikam na ikonkę "wstaw link", robię to co wszędzie działa, a tutaj potem nic z tego nie wychodzi.
-
Kiedyś byłem pasjonatem takich rzeczy. Potem, w miarę docierania do różnych artykułów, wyników badań, książek, moje stanowisko zaczęło się zmieniać. Na świecie przeprowadzono tysiące testów, badań i doświadczeń z radiestezją, feng shui, wahadełkami i różnymi bioenergo..., i jak dotąd nikt z nich nie wyszedł z tych testów zwycięsko. Owszem, były też badania potwierdzające jakieś tam zjawiska i zdolności niektórych ludzi, np. Uri Gellera, ale.... , najwięcej do myślenia daje słynna prowokacja Randiego, po której z tych "udowodnionych zjawisk" został tylko naukowcom wstyd. ÓW znany sztukmistrz podstawił rządowemu instytutowi badającemu takie zjawiska dwóch młodych ludzi, których wcześniej sam przeszkolił. Choć byli początkujący, to przez wiele miesięcy wodzili za nos, pod kontrolą kamer, wszystkich badających ich naukowców. Poszło na te badania setki tysięcy rządowych $, a tu dwóch młokosów za pomocą różnych tricków i wykorzystania znajomości ludzkiej psychiki robili w balona całe zastępy naukowców. Wyginanie łyżeczek, czytanie tekstu w kopercie, czy przepalanie bezpieczników "siłą woli" na odległość nie stanowiło dla nich problemu. I wszystko to tricki. Sprawa była bardzo głośna w latach 60-tych. TV i prasa bardzo nagłośniły tą sprawę. Oprócz tej prowokacji Randi robił ich jeszcze wiele w różnych krajach i zawsze udowadniał ludziom, jak łatwo ich nabrać. Nawet jak ogłoszono ludziom, że sławny cudotwórca gromadzący tysiące na stadionach w Australii jest wynajętym przez Randiego aktorem, ludzie i tak domagali się kolejnych mityngów, bo "cuda się działy niesłychane". A co do praktyki, to wolę zaufać choćby studniarzowi ze strony zamieszczonej na tym forum, niż zdyskredytowanej tysiące razy radiestezji.
-
Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat, na wezwanie różnych instytucji i osób prywatnych, radiesteci na całym świecie stawiali się tłumnie, żeby udowodnić skuteczność swoich możliwości. Takich badań, doświadczeń czy prób przeprowadzono tysiące i jakoś w ani jednym przypadku nie potwierdzili oni tych zdolności. ZAWSZE wypadali żałośnie. Ustanowiono dziesiątki różnej wartości nagród dla tego, kto wykaże się takimi zdolnościami. Nikt ich nie zdobył. No to co mi pozostaje? Co mam o nich sądzić? Oszuści i tyle. Proste? Proste. Znacie kawał o tym, jak pijany mąż wraca do domu o trzeciej nad ranem? Żona go pyta - "Gdzieś był, łajzo!!! Mąż odpowiada - "U Mariana, w szachy graliśmy" Żona - "Jak to u Mariana?!!! Przecież on zmarł miesiąc temu!!! Mąż - "No to co. Taka jest moja wersja, i tego się będę trzymał" Druga historia, autentyczna, dotyczy mojego znajomego, chorobliwie zazdrosnego o żonę. Próbował, chłopina, udowodnić mi, że trzecie dziecko nie jest jego. Wyliczył sobie, że żona zdradziła go, jak była kiedyś sama u rodziny. Normalnie, to nie spuszczał jej z oka, ale wtedy pojechała tam sama. Podumałem nad datą jej wyjazdu, i datą urodzenia się dziecka, no i mówię mu: "Chłopie, przecież z tego wychodzi, że była w ciąży 13 miesięcy?!?!?" A on na to: "Ty se tam licz jak chcesz, a ja swoje wiem" Jak myślicie, kto jest kim, odnośnie naszej dyskusji? Czy z takimi ludźmi można jeszcze dyskutować?
-
Mylić? Przecież jedno i drugie, to ściema polegająca na wykorzystywaniu ludzkiej naiwności i niewiedzy.
-
O jakiej rozmowie piszesz? Bo jak na razie żadnej rozmowy niz twojej strony nie ma, poza docinkami i tekstami w stylu "no bo tak, i już". Zero argumentów, za to dużo emocji. Dyskutant, który ucieka się do emocji, tym samym dowodzi, że nie ma argumentów. Nie ma też klasy, żeby przyznać się do niewiedzy lub porażki. Bo do tego trzeba klasy.
-
Ty to robisz specjalnie, czy już taki jesteś? Jeśli używasz metody odrzucania, negowania, czy wyśmiewania argumentów przeciwnika, bez odniesienia się do nich, to jesteś jak małe dziecko, które w bezradności i braku kontrargumentów odpowiada " a ty gupi jesteś i jus". Zrób coś z tym, bo już, zdaje się duży jesteś.
-
Parę dni temu w Praktikerze w Katowicach widziałem aceton.
-
Parę dni temu obserwowałem pająka tkającego pajęczynę w otworze dużej beczki na deszczówkę. Ale śmigał! Najniezwyklejsze było to, jak rozciągał nici po obwodzie, ale już na tych dalszych kręgach, gdzie nie mógł przejść z jednej nitki poprzecznej (jakby szprychy) na drugą. Szedł z nitką wzdłuż szprychy do środka i wracał po drugiej, zaczepiając ją w odpowiednim miejscu. Najdziwniejsze jednak było to, że kręgi zaczynał od zewnętrznego obwodu a nie od środka. Jakiś dziwak, czy co? Świerze nitki uginały się pod jego ciężarem, jakby były z gumy.
-
Panowie, jaka tam nowość? To, że w Polsce są od kilku lat, wcale nie znaczy, że to nowość. Produkują je od 20-tu lat. Główny, i najdroższy element, czyli silnik pulsacyjny, jest praktycznie niezużywalny. Oczywiście, tak jak w każdym kotle, jest parę czujników, elektroniki, wentylator, to wszystko może się zepsuć. Jednak nie są to najdroższe urządzenia. Co to znaczy - jeden serwis? Nie bardzo rozumiem takie sformułowanie. Firma ma kilkudziesięciu serwisantów i ta liczba ciągle rośnie. Kondensat powyżej 55st traci swoją sprawność lawinowo. Kocioł pulsacyjny nie.
-
A czytaliście to?
-
A czytaliście to?
-
Mój znajomy mieszkający w Szwecji,( bardzo aktywny kolarsko - co roku zalicza wyścig dookoła Szwecji) a więc mający od lat dostęp do wszelakich specyfików, po wypróbowaniu ich wszystkich, pozostał wierny staremu sposobowi smarowania łańcucha. Gotuje go w łoju. To twardy tłuszcz spotykany czasem na obrzeżach niektórych konserw. Zdobywał go z trudem w zakładach mięsnych podczas wizyt w Polsce. Doskonale smaruje i długo trzyma się łańcucha. Ma tylko jedną wadę - trudno czasem opędzić się od psów.
-
Potwierdzam. Również mam na koncie zero ukruszeń. Taką metodą otwierałem dopiero ze 20 słoików w życiu, bo zwykle udaje się odkręcić. To dla mężczyzny sprawa ambicjonalna.
-
Jaką ironię??? Nie ma tam nic ironicznego. Szczerze i samokrytycznie się przyznałem. Radiestezję i ezoterykę wrzucam do jednego worka. Jakkolwiek to w pewnym sensie odrębne zagadnienia, jednak działają w tym samym obszarze, czyli głównie w ludzkiej naiwności.
-
Po przeczytaniu linka aci, pozostaje mi samokrytycznie przyznać się ze wstydem, że myliłem warstwy wodonośne z ciekami wodnymi. Niewiedza i tyle. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że jak do tej pory nigdzie nie spotkałem się z tak dogłębnym omówieniem tematu przez praktyka. Nawet przeciwnicy radiestezji nie mają ułamka tej wiedzy. Mój powyższy cytat jest dowodem, jak bardzo silne są skutki wielokrotnego powtarzania kłamstwa. Zagnieździło się ono nawet u mnie, zdecydowanego przeciwnika radiestezji i ezoteryki.
-
To nie jest metaliczny dźwięk, tylko ciche warczenie, podobne do ruskiej lodówki. Nie słyszalne po zamknięciu drzwi pomieszczenia. A użytkowników nie jest znowu tak niewielu, jak na produkt obecny na rynku od niecałych 3 lat. (na świecie od 20-tu). I wszyscy są bardzo zadowoleni.
-
Zdecydowanie obroniłeś się W kopalniach są rejony bardzo suche, gdzie przez parę kilometrów chodnika nie spada ani kropla ze stropu, a są i takie, że kapie i cieknie zewsząd. Woda w kopalni nie pojawia się tam z gruntowych cieków bezpośrednio, bo to już nie te głębokości i nie ten rodzaj złoża. Tam jest tylko skała, łupek albo węgiel (czy inna kopalina). Woda z wyższych warstw ścieka szczelinami w skałach w niższe warstwy i tyle. Po drodze wypłukuje zwykle spore ilości soli, dlatego jest dość słona. I to jest w zasadzie jedyne zanieczyszczenie, jakie kopalnie odprowadzają do środowiska. Piszę to, bo setki razy słyszałem w Polsce, o tym jak to śląskie kopalnie zatruwają środowisko. Owszem, w płytszych wyrobiskach pojawia się czasem tzw. kurzawka, i to jest właśnie nic innego jak spory ciek wodny w luźnym otoczeniu np. piasku. Wtedy leje się baaardzo mocno i niebezpiecznie. (Górnik- 21 lat pod ziemią)
-
aga12, no i zabiłaś nam temat.
-
My aktualnie, całą rodziną, zajmujemy się codziennym grabieniem i zbieraniem dorodnych gruszek typu "klapsy" pacających na trawnik i podjazd, tudzież na samochód. Spadają oczywiście te najbardziej dojrzałe, co oznacza, że rozbryzgują się w kawałki. A zrywać je wcześniej nie ma komu i brak czasu.(Ciekawe, że na ich sprzątanie jest czas) Normalnie wiosną wezmem piłem i wytnem toto!!!
-
Moim zdaniem, nad tymi wszystkimi kotłami, o których tutaj dyskutujecie, zdecydowanie góruje kocioł pulsacyjny. Może i drogi, ale nie wymaga stalowego komina, wystarczy rura fi 50 z PVC HD, nie wymaga czyszczenia palnika (bo takowego nie posiada), może pracować w ukł. otwartym, np. w połączeniu z kotłem węglowym, czy kominkiem, i jest praktycznie nie zniszczalny. Ma też najwyższą sprawność - do 111%.
-
Jak można kwestionować istnienie żył wodnych, a raczej cieków wodnych? Przecież to oczywistość znana wszystkim powszechnie. Co innego, kiedy mówimy o ich nieudowodnionym promieniowaniu. To już zupełnie inny temat. Janekluki, w kopalniach woda leje się na potęgę. Wypompowuje się jej tysiące litrów na dobę.
-
Chyba raczej żywicy epoksydowej......
-
Ten artykuł, napisany chyba zamiarem przekonania klientów do okien drewnianych, pogrąża je ostatecznie i skazuje na niebyt. Kiedyś uważałem te okna za coś fajnego. Potem napatrzyłem się u klientów na ich "jakość" i zniechęciłem się całkowicie. Złuszczający się od wilgoci lakier i trudne do usunięcia zabrudzenia w miejscach częstego dotykania, to standard. Teraz, po przeczytaniu powyższego artykułu, nie mam już żadnych wątpliwości ,że to technologiczny niewypał. Najlepsze jest to mycie tych okien 2 razy w roku specjalnym płynem Ale już malowanie ich co 6-8 lat to totalna porażka i dyskwalifikacja! A jeszcze nic nie wspomnieli o oknach woskowanych. To dopiero jest badziewie! Nie po to człowiek płaci nawet 30% więcej w stosunku do PVC, żeby w dużym domu (bo zwykle bogaci klienci naiwnie kupują takie okna) 2 razy w roku myć te np. 20 okien specjalnym płynem a co 6-8 lat przemalowywać?!?! Toż to powrót do lat 70-tych XXw! Owszem, nie kwestionuję ich szczelności, izolacyjności, czy jakości profili, ale co komu po tym, kiedy trzeba tak koło tych okien latać? Porażka i kompromitacja na całej linii!!! Moje najstarsze okno PVC (dąb rustykalny) od strony zewnętrznej nie było myte więcej niż 2 razy i wcale nie wygląda na zaniedbane. Ma 8 lat i było najtańsze w okolicy. O czym tu dyskutować.....
-
Normalnie ręce opadowywujom....., jak czytam po raz kolejny powtarzaną nieprawdę o rzekomej korozji ukł. otwartych. Siedzą krawaciarze i wymyślają takie...... Jedyne, co koroduje relatywnie szybko (kilka, kilkanaście lat) w takim układzie, to naczynie przelewowe, a i to pod warunkiem, że dopuści się do tego, że często jest puste. Zdemontowałem kilometry instalacji pracujących przez dziesiątki lat w ukł. otwartych i w ŻADNEJ, powtarzam, w ŻADNEJ z nich nie spotkałem grama rdzy wewnątrz. Poza tym inst. otwarta, pracująca grawitacyjnie jest najdoskonalszą, bo nie potrzebującą zasilania z zewnątrz formą instalacji CO. Niestety nieco droższą, ze względu na konieczność użycia grubszych rur, i mającą większą bezwładność, co z kolei utrudnia sterowanie nią
-
Mirrzo, z tym czerwonym światłem, to raczej porównanie nie współmierne do omawianego tematu. Kominki z płaszczem wodnym funkcjonuję bezpiecznie w setkach tysięcy domów w Polsce i Europie. Zagrożenie z ich strony jest znikome, jeśli nie żadne. Zagrożenie ze strony idiotów przejeżdżających na czerwonym jest dużo większe i realniejsze. To, że jacyś nieświadomi rzeczy urzędnicy "udłubali" takie prawo w żadnym stopniu nie czyni kominka w salonie urządzeniem niebezpiecznym. Bo o niebezpieczeństwie decyduje nie czyjś urojony strach, tylko rzeczywiste zagrożenie. Znam gościa, jeżdżącego maluchem max. 40km/h, dla którego każdy, kto go wyprzedzi jest piratem drogowym i szaleńcem. Gdyby taki miał wpływ na prawo drogowe i uznał by prędkości powyżej 40km/h za niebezpieczne i zakazane, czy zaraz wziął byś jego stronę i rozumował tak samo?Wątpię. Do lipca np. szalenie niebezpieczne i karane przez prawo było wypuszczenie spalin z kotła gazowego przez ścianę poniżej 2,5m od gruntu. Nagle i niespodziewanie, od lipca, bezpieczne jest min. 0,5m od gruntu. Ja od lat się tym głupim przepisem nie przejmowałem i wypuszczałem spaliny klientom poniżej 2,5m, odpowiedzialność biorąc na siebie. Głupiego prawa się nie szanuje. Głupie prawo się ignoruje.