Skocz do zawartości

ariaprimo

Uczestnik
  • Posty

    470
  • Dołączył

  • Ostatnio

  • Dni najlepszy

    5

Wszystko napisane przez ariaprimo

  1. Dzieki PeZet za wyjasnienia i uscislenia. Nawet sobie nie wyobrazasz, jak bardzo bym chciala uniknac wstawiania tej beczki. Myslisz, ze naprawde jest konieczna ? Tam tej wody bedzie bardzo malo, i w gruncie rzeczy raczej czysta. W kuchni - glownie nabieranie wody do czajnika, oplukanie szklanek czy talerza. Resztki usuwane do worka z odpadami, naczynia wytarte recznikiem papierowym i dopiero pod kran. Mycie warzyw itp. - w zlewie zewnetrznym. Z umywalki duzo paprochow nie bedzie - no bo skad ? Ale, jesli myslisz, ze tak na wszelki wypadek, lepiej bedzie ja wkopac, to wkopie... I dobrze, ze podkresliles, ze rura ma byc ZE SPADKIEM OD DOMU. Faktycznie, jak juz dom stoi, to nie ma sensu go podlewac, i tak wiekszy nie urosnie . Rura drenazowa moze byc dowolnie dluga, myslalam o filtrze na jej koncu, raczej zeby ta droga zadne zyjatka nie wchodzily do chatki. I tu widze sens tej beczki, jako takiego duzego filtra. Bardzo pogladowy rzut chatki, nie nalezy szukac tam zadnych wymiarow ani proporcji. Wrzucam go tak tylko, zeby bylo widac, o czym mowa. Przy zlewie i umywalce mam zamiar zamontowac przeplywowe ogrzewacze wody.
  2. Zrobilam szkic mojej kanalizacji, bardzo inspirowanej systemem PeZeta... . Zapomnialam dorysowac fundamenty, i syfon ten dolny tez chyba nie jest dobrze umiejscowiony, ale w koncu to niewazne, bedzie to robil hydraulik. Chodzi mi o co innego. Ta rura odplywowa bedzie dochodzic do wykopanego dolka nazwijmy go sciekowego. Od pewnego momentu na dole beda otwory, ktorymi woda bedzie mogla przeciekac do gruntu. I tu moje pytanie: w jakiej odleglosci od domku te otwory moga sie zaczynac, i jaka moze byc najmniejsza odleglosc tego dolka sciekowego ? Czesc z otworami bedzie owinieta agrowloknina (ktora juz mam, z wyprzedazy posezonowej ), i na koncu tej rury powinien byc chyba jakis filtr. Zapachow roznych, przed ktorymi ostrzegal PeZet, raczej sie nie obawiam. Mydlo uzywane bedzie bio (cokolwiek to znaczy), jak i plyn do mycia naczyn. Tluszcze ta rura nie beda splywac, albowiem naczynia beda przed myciem przecierane recznikiem papierowym. Wielkiej ilosci wody tam nie bedzie i jest bardzo mozliwe, ze predzej ona wsiaknie, zanim doplynie do dolka. Co o tym myslicie, czy to ma rece i nogi ?
  3. To bylo tak: ciekawe jednak czyje to slady na dzialce - wklejenie do googla - zobaczenie do kogo nalezy najpodobniejszy - no, i potem od absurdu do absurdu... Gdyby Retro nie wspomnial o niedzwiedziach nie byloby tego postu . Troche w linii "dialogow na cztery nogi": – Ta lina ma tylko… jeden koniec!… – Może wziąłeś tylko pół liny? Juz nie pada i jeszcze nie pada. Jade na dzialke
  4. Nie boj sie, jestem ciagle po dobrej stronie lustra . To tak, zeby sie usmiechnac - jest ponuro, pada, i na dzialce niczego nie udalo mi sie pchnac do przodu. Sugerowalam sie raczej odciskiem a nie kolorem, a w tych propozycjach w ogole nie bylo mowy o borsukach. Nie da sie ukryc, ze borsuk jest bardziej prawdopodobny . (Szkoda, bo upada moja teoria co do kosztorysu domku).
  5. Pewnie nikogo nie interesuje, czy w tej mojej gluszy sa niedzwiedzie, ale nie szkodzi. I tak opowiem . Ktoregos dnia usiadlam przed kompem, i zaczelam sie zastanawiac, co by tu robic, zeby nie robic tego, co powinnam robic... I przypomnialo mi sie, ze w dalszym ciagu nie wiem, co buszuje na mojej dzialce, zostawiajac pelno roznych sladow. Powiekszylam jedna fotke i wrzucilam w googla (à propos, ciekawa jestem, czy google zostanie kiedys jakos spolszczony, i jak). Otrzymalam mnostwo roznych mozliwosci, z ktorych jedna wydala mi sie najbardziej prawdopodobna - to ta wieksza, dla porownania dalam obok swoja mala fotke: I okazalo sie, ze to jest slad bialego niedzwiedzia. I tu doznalam iluminacji, wszystko ulozylo sie w logiczna, spojna calosc: propozycja pobudowania mojej chatki za ponad milion zlotych, jest propozycja bardzo rozsadna. Po prostu ta kwota obejmuje rowniez jame, a wlasciwie basen z mala plaza lodowa. Ten basen prawie w calosci jest podziemny, tylko wejscie do niego jest w srodku domku. I tylko zastanawia mnie jeden fakt: skad wiedzieli, ze mam bialego niedzwiedzia ?
  6. O Trojmiescie slyszalam, mam rodzine w Gdansku. Swoja droga, odwazny jestes, musiales miec naprawde nieprzeparta ochote, zeby jej dotkac . Chociaz, nie jestem pewna, czy nie zrobilabym tak samo, gdybym miala okazje. Ale sytuacji twarza w twarz wole unikac, takie mamuski moga byc bardzo przeczulone, jesli sa z malymi. A ta reka potem to strasznie smierdziala ?
  7. O niedzwiedziach to potem, teraz pokaze, co tam wyprawiaja dziki To na sasiedniej dzialce, tuz przy mojej. Przy samym ogrodzeniu... Ale jeszcze sie nie spotkalismy. Jakby co, to mam nadzieje, ze samochodu by nie atakowaly
  8. Niesmialo probuje... Podobniez dziala . Czyli to nie maczniak, tylko zaraza ? W tym roku zrobie im oslone foliowa, moze cos pomoze. I na pewno posadze mniej krzakow. Wracajac do mojej drogi na dzialke, bylo tak: Life is brutal, and plugaw, and full of zasadzkas... Kiedy nastepnym razem pojechalam na dzialke, poobcinalam sekatorem wszystkie drobniejsze galezie, i czubek, tak daleko, jak sekator jeszcze dawal rade. Do dalszej akcji byla potrzebna pila, ale zaczelo padac, wiec wrocilam do domu. Niestety, nie mam zdjecia z tego etapu. Dwa dni pozniej wrocilam, i bylo tak: Krasnoludki sa na swiecie... Mysle, ze w roli krasnoludka wystapil sasiad, ktory mogl widziec moje zmagania z badylem, i go odcial. To, co widac po lewej stronie, to duzy korzen, ktory tez kiedys usune. Pozostalo zajac sie tym: Jak poprzednio, poobcinalam sekatorem co tylko sie dalo, i wyszlo tak Teraz do akcji musiala wkroczyc pila Droga wolna - nie zalezy mi na tym, zeby byla przejezdna na calej szerokosci. Duze ciezarowki wcale nie musza tam jezdzic. Retro, nie mam Stihla , cala operacje przeprowadzilam tymi narzedziami I zuzylam tylko jedna baterie, na drugiej zostalo jeszcze troche mocy
  9. Ale ja na ziemie nie narzekam, zreszta, latos, bardzo pieknie obrodzilo . A ziemia jest taka, jaka wsypie do skrzyn. Ktore to skrzynie sa do uprawy glownie warzyw (i truskawek). Maliny itp sa wsadzone tu i owdzie, dostaja troche nawozu, i jak chca, to niech rosna.
  10. Daggulka, PeZet, bardzo dziekuje za mile slowa, od razu robi sie jakos tak cieplej na sercu. Ale odpuszczam nie na zawsze (jeszcze nie ), tylko na razie. Oczekujac na lepsze czasy... Zreszta, poza tym, w ogrodkach dzialkowych nic ciekawego sie nie dzieje...
  11. edytowalam, reedytowalam, a ostatnia fotka jak byla, tak i jest. I nawet nie wiem, jakim cudem w tym miejscu sie znalazla
  12. Dobrze, ze napisales o tym odstepie od ogrodzenia. Chociaz nie wiem, bo to znaczy, ze musze przesunac troche te stosy, co juz poukladalam . Albo tak zostawie, i ktoregos dnia, moze... Jesli chodzi o maczniaka, to nie wiem, czy to jest ten sam maczniak, na debach i na pomidorach. nawet te mlodziutkie, posadzone przez wiewiorki (?) nie sa zdrowe Z zakupionych pomidorow wydlubalam ziarenka, potem posialam, przesadzalam, holubilam. Wzeszly wszystkie, i pieknie rosly Nic, tylko zbierac wiadrami. Ponad 50 krzakow. A potem pokazalo sie na nich cos takiego No, i zbieralam wiadrami Nie wiem, czy to maczniak, moze zaraza ziemniaczana ? Tylko 5 pomidorow nadawalo sie do jedzenia (slownie piec). Mam nadzieje, ze w tym roku bedzie lepiej. Chyba odpuszcze sobie na razie to forum, bo napisanie tego postu zajelo mi ponad dwie godziny.
  13. Tak zaczelam sie zastanawiac, kiedy to moglabym lezec i pachniec, i wyszlo mi, ze niepredko. Chyba raczej poza sezonem, bo watpie, zebym do wiosny wyrobila sie z ogarnianiem dzialki . A potem trzeba bedzie cos posiac - posadzic, a potem chyba zacznie sie w koncu budowa mojej chatki, i nie bedzie mowy o zadnym lezeniu. Czyli dopiero w przyszlym roku ?!
  14. Te 5-7 lat zywota slupkowego mnie calkowicie satysfakcjonuje. Mysle, ze jak czesc wkopana zbutwieje, to bedzie podtrzymywany przez te platanine galezi . Nie bede szukac slupkow akacjowych, chce ogarnac dzialke, a potem tylko lezec i pachniec (zamiast tej czeremchy)
  15. Z tymi czeremchami to chyba jest tak, jak mowisz. Poza tym nie przypominam sobie, zeby jakos upajajaco pachnialy. Kladlam to na karb mokrej wiosny, bo i sosny wcale nie pylily, a podobniez pyla. Czyli u mnie (i w okolicy) jest ta amerykanska, wiec ja patriotycznie wytrzebie. Dzieki za wzmianke o oleju kokosowym. Tez mialam troche watpliwosci, ale jako ze juz jest, zeby sie nie marnowal... A wlasciwie, to czemu zalowac im tych kanapek ? Bardziej bym sie obawiala gryzoni roznych. Wiec chyba jednak z niego zrezygnuje
  16. No wlasnie, niestety. Boszszsz... zeby mi sie tak chcialo, jak mi sie nie chce... Sie nie przejmowal, latwo powiedziec, nie twoj maczniak . Ja tam sie przejmuje, mialam bardzo zle doswiadczenie z pomidorami, wiec teraz na zimne dmucham. Jak tak se przegladalam fotki z dzialki, to faktycznie, jest sporo miejsc, gdzie galezie bede mogla upchac miedzy drzewami i ogrodzeniem. Zawszec to pare dolkow mniej do wiercenia . Czy te kolki jakos ochraniales przed wilgocia ? Myslalam wsadzic je w worki plastikowe, moze rowniez zaolejowac (mam mnostwo starego oleju kokosowego).
  17. Obydwaj macie racje, i oba te rozwiazania biore pod uwage. Rebak jest przewidziany, bo na dzialce bardzo sie przydaje. Ale kupie go dopiero, jak chatka juz stanie. Na pewno nie teraz, zeby nie zostawiac go samego na noc, bo mogloby mu sie nudzic i moglby sobie pojsc. Roznego rodzaju sekatory i inne woze w samochodzie. Dla rebaka juz nie ma miejsca . Czeremchy niszcze i bede niszczyc . To jest straszny chwast, i niedlugo by na tej dzialce nie bylo miejsca dla mnie. Jak mi sie zachce robic nalewke, to jest jej mnostwo przy drodze - owocki tylko opadaja i sie rozsiewaja wszedzie. Deadwood hedge - nawet nie wiedzialam, ze to sie tak nazywa . Bo juz zaczelam to robic. Na razie ulozylam troche galezi luzem wzdluz ogrodzenia, ale niezbyt wysoko. Kupilam nawet swider, do wiercenia dolkow na paliki, zeby to sie jakos trzymalo. Potem mialam troche innych zajec, potem byly sprawy duzo pilniejsze. A potem, jak policzylam, ile tych dolkow musialabym zrobic (w przerwach w przerzucaniu ziemi) to doszlam do wniosku, ze moze bedzie prosciej cos tam posadzic. Jakies jezyny czy cos w tym rodzaju, i niech sie rozrastaja. Na razie, skromniutko, tej jesieni wsadzilam trzy rokitniki. Jezyny to bym chciala takie tutejsze, lesne, ale nigdzie ich nie widzialam. Musze spytac w nadlesnictwie, moze maja i sprzedaja. Ale narobiles mi, PeZet, apetytu z tym przedplotem, i moze chociaz troche tego zrobie. Zwlaszcza, ze bedzie znow mnostwo galezi z przyszlej wycinki. A te, co sa przygotowane do spalenia, musza zostac spalone, bo jak ta idiotka, zmieszalam z moimi sosnowymi, galezie z maczniakiem i chyba jeszcze jakies inne czyms tam porazone (z ogrodka siostry). I teraz, na wszelki wypadek, wole to spalic.
  18. Dzisiaj minal rok od zalozenia tego watku. I co my tu mamy, prosze wycieczki ? Male podsumowanie tych rocznych dokonan na moich wlosciach. Wycieto pare drzew, zeby jednak troche slonca na te dzialke docieralo. W miejscu, gdzie nigdy nic nie roslo, sa duze skrzynie do upraw roznych. Woda juz jest. I ciagle dzialke ogarniam i porzadkuje. Sa niesamowite ilosci galezi po wycince, ktore staram sie spalic, ale ciezko to idzie. Wycielam tez mnostwo czeremchy, tudziez debow, albo raczej debikow. Chetnie bym zostawila troche Bartkow in spe, ale, niestety, wszystkie maja maczniaka. Tysiace szyszek, na ktorych sobie skrecam nogi, i z ktorymi tez bede musiala cos zrobic. I wszedzie galezie i galazki do wygrabienia - chce moc chodzic po dzialce bez koniecznosci patrzenia ciagle pod nogi i uwazania, gdzie je stawiam. Bo oczywiscie, nie ma tam zadnych sciezek, ani alejek. Czy ktos juz kiedys grabil las ? Mam jeszcze do wrzucenia do skrzyn ok. 2m3 gliny i tak na oko 12 m3 ziemi. Troche ton tego jest (10 metrow mam juz za soba, tymi recami). Moze uda mi sie znalezc kogos, kto to dokonczy. Z powodow i przyczyn roznych, dopiero niedawno, na poczatku stycznia, wystapilam o warunki zabudowy. A potem udam sie do starostwa ze zgloszeniem budowy domu rekreacji indywidualnej (jak to sie pieknie nazywa). Ostatnie wichury utwierdzily mnie w przekonaniu o koniecznosci usuniecia jeszcze paru sosen, od zachodniej strony chatki. Zostanie ich jeszcze chyba siedemdziesiat, co musi wystarczyc (dla grzybkow ). Tak wiec darmowy fitness na ten sezon mam zapewniony. No, i - kocham swoja dzialke .
  19. Troche poczekam, moze same sobie pojda ? Troche poczekam, moze same sobie pojda ?
  20. Przepis bardzo interesujacy, taki spirytus moze by sie i przydal, ale nie ma w okolicy kopcow mrowkowych. Mysle, ze te moje bardzo duze czarne mrowki, to moze sa i lesne, ale w kopcach nie mieszkaja. Poza tym, w tym roku bede miala strasznie duzo roboty na tej swojej dzialce wypoczynkowej . Droga na dzialke, odslona wczorajsza
  21. Hm, to moze byc sposob. Bo lapanie mrowki tymi recami i wkladanie jej do lejka - to jakos tak nie mialam ochoty... Zobacze, czy bardzo mnie wnerwia w tym roku
  22. Piekne sa takie pajeczyny. Nie probowales lapac komarow ? Chociaz to byloby chyba zbyt ryzykowne, moglyby sie przemknac przez te siatke Swoja droga, ciekawa jestem, jak by wygladal taki rzut komarem . Nie bardzo jednak widze siebie podrzucajacej mrowki do lejka... Co innego, sypnac im proszku . A mrowkolew niech sie karmi sam. Jak kiedys bede miala duzo czasu, to wezme se stolek i przypilnuje, w koncu jakas tam sie zablaka...
  23. I co, widziales jakies polowanko, albo chociaz samego potwora ?
×
×
  • Utwórz nowe...