-
Posty
473 -
Dołączył
-
Ostatnio
-
Dni najlepszy
5
Wszystko napisane przez ariaprimo
-
A wiiidzisz . Bo ja myslalam dzialac nie tylko na przekroju poprzecznym (ktory pod roznymi przykryciami powinien byc suchy), ale rowniez na calej wysokosci pnia. Ktora to noga stolowa nie bedac nijak chroniona bedzie raczej mokra. Ale to powinno jej mniej szkodzic, bo ta woda bedzie raczej splywac, a nie wsiakac.
-
Zapalniczek w lesie tez nie uzywam . Tam jest za duzo igliwia i szyszek. Jedyna opcja, to zaraz po deszczu - no, ale wtedy te pnie beda mokre. I tak powoli zblizam sie do kwadratury kola. Chyba poczekam, az dobrze przeschna i wtedy potraktuje je moze woda z chlorem ? Albo denaturatem ? Nasacze tym gabke i bede wcierac. I pieknie przeszlifuje powierzchnie, potem polakieruje, i potem przykryje jakas decha, czy czyms co bedzie pelnilo role blatu.
-
Jesli mokrego nie opale, to za opalanie suchego nie bede sie brala. Jeszcze mi zycie mile . Jutro pozakladam im czepeczki i bede sledzic rozwoj sytuacji.
-
Dzieki za pomysl, ale nie mam facebooka. I nie bede miala... Z drugiej strony tak troche rozmyslalam o problemie. I doszlam do wniosku, ze dopoki nie sa przewidziane zadne opady, to nie bede tych pienkow niczym przykrywac. Bo jak po zimnej nocy troche poswieci slonce, to moze nastapic kondensacja, skraplanie, plus ciepelko. I to beda dobre warunki dla rozwoju grzybni. A tak, na swiezym powietrzu, wiaterek przewieje i co trzeba przesuszy. Teraz bede sprawdzac ich stan i pilnowac, by nic tam sie nie rozwijalo. Jesli moje rozumowanie jest bledne, to bardzo prosze o wyprowadzenie mnie z tego bledu. Tak czy owak, pare wiaderek mam, a dzisiaj dokupilam jeszcze 10 pojemnikow, ktore na dzialce zawsze sie przydadza. 0.99 PLN szt. Dla wiekszych okazow mam duze, mocne torby. A moze by tak je opalic ? Lasu z dymem puscic nie powinnam, bo jest tam bardzo mokro. Tylko, ze nie mam opalarki, ale to chyba nie problem .
-
A skad ja wezme tyle starych rondli ? Kilka wiaderek mam, problem polega na tym, ze niektore srednice maja kilkadziesiat centymetrow. Tu by raczej przydalo sie kilka wanienek, bo miski tez beda za male . Trudno, jakos bede sobie radzic, najwazniejsze, ze w koncu sie tym zajelam i moze cos da sie uratowac. Dzieki za szczegolowe instrukcje.
-
Ile razy wzrok mi padal na te pienki, to zawsze myslalam - trzeba by sie nimi zajac. Trzeba by... jest tyle rzeczy, ktore trzeba by. Ale, jak juz temat zostal poruszony, to skoczylam dzisiaj do Casto i kupilam (mysle ze) odpowiednie narzedzia. Nawiasem mowiac, to juz trzeci mlotek, bo jakos nie widze dwoch poprzednich... Ten bialy nalot sciagnelam szpachelka i okazalo sie, ze to nie jest tylko grzybnia, jak mi sie zdawalo, ale najprawdziwsze grzyby . Kora odlupywala sie bardzo latwo i, niestety, wyglada na to, ze to chyba nie owady beda problemem, ale grzyby. Te biale plamy pod kora to grzybnia I tak sie zastanawiam, czy nie byloby wskazane po jej sciagnieciu, przetrzec pni jakims srodkiem dezynfekujacym, np. denaturatem ? Bede miala z nimi zabawy na kilka dni, bo zostalo ich jeszcze chyba z dziesiec. I czy potem trzeba je czyms ochraniac - olejowac, bejcowac, lakierowac ?
-
Wiem, pod kora im tak dobrze , a mi sie tak nie chce... Ale chyba jednak trzeba bedzie. Jakich narzedzi najlepiej uzyc ? Mysle, ze przebijak i mlotek beda do tego najbardziej sie nadawac. I bym tak po kawaleczku te kore odlupywala. Mam tez takie narzedzie wielofunkcyjne, moze najpierw kore ponadcinac ? A moze istnieje cos specjalnie dedykowanego do takiej akcji ? Albo metoda prob i bledow trafic na dobry sposob... Przy okazji, myslalam troche zeszlifowac te warstwe z grzybem, i potem jakos pien zabezpieczyc - moze lakierem ?
-
Piec lat, to juz niezle. Okorowac je, mowisz ? Sporo tego jest... Moze nie wszystkie okoruje, bo bardziej mi sie podobaja z kora. Lawek chyba robic nie bede, bo wole siedziska ruchome - raz postawie je w cieniu, innym razem w sloncu. Zreszta, wyjdzie w praniu. A czas leci strasznie szybko. Niedawno rozmawialam z kims, kto mnie pocieszyl, ze dopiero po osiemdziesiatce czas zaczyna mijac naprawde bardzo szybko. Sam dozyl 100 lat i pol.
-
Dzieki za uscislenie. W historii tego domu moglby powstac rozdzial "Bujne zycie mojego stropu" . Niewykluczone, ze i blat tez zgnije . A jesli nie, to dostanie nowe nogi, juz normalne... A moze przedluzyc gwarancje z 2 do pieciu lat ?
-
Podobniez kto pod kim dolki kopie, to sam w nie wpada... Duzo bym dala, zeby tam cos wpadlo, bo ciagle pojawiaja sie jakies nowe. Jeszcze bodajze w pazdzierniku maly placyk przylegajacy do przyszlej chatki, zostal oczyszczony z mchu, igliwia itp. Budowlancy beda tam mogli skladowac piasek, materialy i inne roznosci. Pozostaje tylko jeszcze zgarnac te kupki w jakis spokojny kacik. Po zakonczonej budowie poszycie lesne zostanie rozprowadzone w miejscach, ktore najbardziej ucierpia. Mam nadzieje, ze w ten sposob najszybciej uda sie przywrocic stan poprzedni. Przy wycince drzew zostawialam pnie na odpowiedniej wysokosci . Posluza jako podstawa pod stoly i stoliczki. Obiecano mi tez jakas rzezbe... Mozliwe, ze nie wszystkie zostana wykorzystane, ale zawsze zdaze je wyciac.
-
Ale ktoredy dokladniej one szly ? Pod stropem, czyli byly widoczne na suficie na parterze ?
-
Niestety, tych rosnacych jest wiecej . Ale te korzenie blizej powierzchni sa raczej slabe i tak jakos delikatniej wygladaja. Mam nadzieje, ze jak trafia na fundament, to go omina, i pojda pod spodem. A moze to jest kolejny powod, zeby robic plyte ? Tak nawiasem mowiac, to chyba system korzeniowy drzewa nie rozwija sie w nieskonczonosc ? Co jest, to jest, i nowe nie wyrastaja ? Bo dodatkowych sosen to u mnie nie bedzie...
-
Pojecia nie mam. Ani, czemu jeszcze nie usuniete, ani czyj to las . Wyglada to ponuro - ale wkrotce wiosna ! I jak na nie patrze, to mniej mi zal, ze wycielam troche wiecej drzew, niz przewidywalam na poczatku. Oby tylko te, co sa blisko ogrodzenia wytrzymaly wszelkie nawalnice i inne przeciwnosci losu. Dzieki za dobra wiadomosc, tez tak myslalam, bo przeciez sa budynki w lasach, i dopiero teraz zaczelam sie zastanawiac. Oczywiscie, nie ja bede decydowac, ale lubie z grubsza wiedziec, na czym stoje.
-
Pojechalam wczoraj na dzialke, i w nowym roku spojrzalam nowym okiem na otoczenie. Liscie opadly, igly troche tez, i przy drodze lepiej widac zniszczenia po ostatniej wichurze. Jedno drzewo zlamalo sie bardzo blisko domu mieszkalnego, ale nie wstawie zdjecia, bo moze wlasciciele sobie nie zycza. Tak popatrzylam na miejsce, gdzie ma stanac domek, i zaczelam miec troche watpliwosci, jesli chodzi o korzenie. Czy te duze pnie nie sa za blisko fundamentow ? I jesli tak, i trzeba je usunac, to czy potem trzeba utwardzic to miejsce ? Bo po akcji koparki to grunt bedzie raczej bardzo luzny. Moze wystarczy poodcinac korzenie dookola pni ? Zreszta, korzenie to tam sa wszedzie i tak sie zastanawiam, czy w takiej sytuacji lepsze sa fundamenty, czy plyta. Tutaj ta sosna jeszcze rosnie, moze jest za blisko sciany ? Moze lepiej ja wyciac ? I czy potem usuwac pien ? Ot, takie dylematy, zanim ruszy budowa.
-
Wszystkim, ktorzy tu zagladaja, zycze, zeby ten co nadchodzi byl chociaz troche lepszy (wiem, to chyba malo prawdopodobne, ale co tam sobie zalowac ). Podchodzac juz tak bardzo minimalistycznie - zeby chociaz nie byl gorszy... Zdrowia rowniez zycze, bo to nie jest moment na chorowanie i, chociaz troche szczescia. Dokonczenia robot wszelkich, lacznie z zakladaniem ogrodow, pomyslnego splacania kredytow... I spelnienia wlasnych, osobistych zyczen. Tu chcialam tylko dodac, ze te wlasne zyczenia nalezy formulowac bardzo starannie. Bo takie: "chce byc szczesliwym (a)", moze sie skonczyc tym, ze sie bedzie idiota albo roslinka, ale szczesliwa, ze hej . Zeby nie wyszlo tak, jak w starym dowcipie o rybaku i zlotej rybce... Do siego roku !
-
Niedawno, patrzac na rachunek za prad, przyszla mi do glowy taka refleksja: produkuje sie urzadzenia coraz mniej energochlonne. Od bodajze 20-tu lat na kazdej lodowce czy pralce jest podane, czy jest oszczedna, czy nie. Wprowadzono zarowki led, wykrywacze ruchu, oszczedza sie, gdzie tylko mozna. Ale jest pewien problem: zaklady energetyczne nie moga mniej zarabiac. Wiec wymyslaja rozne dodatkowe oplaty za bogwico, i najnormalniej w swiecie podnosza ceny. Dlatego, mimo oszczedzania, rachunki wcale sie nie zmniejszaja. Co oczywiscie nie znaczy, ze nie nalezy oszczedzac...
-
Dzieki za informacje o blasze, i propozycje szukania kozy. Kozy jeszcze nie mam, kupie jak chatka bedzie juz stala, teraz nie mam jej gdzie przechowywac. Czekam na fotki chatynki .
-
To juz jest ogromne swiatlo w tym tunelu. Bo przeciez nie bede kupowac kozy za pare tysiecy zlotych, to nie ma sensu. Nie jezdze na dzialke, zeby siedziec w domu, mimo, ze juz kocham swoja chatunie . Caly czas mam zajecie, bo jest tam jeszcze mnostwo rzeczy do ogarniecia. A zreszta, takiej kozy to sie nie upilnuje, a jak ma sobie pojsc, niech przynajmniej duzo nie strace. (Niestety, ciagle musze to brac pod uwage). Ciesze sie, ze moja koncepcja chatki zostala zaakceptowana . Chodzi mi teraz o dach. Oczywiscie, bede miec szczegolowa wycene, ale zanim bede na tym etapie, chcialabym wiedziec: 1. Jaki jest najprostszy i najtanszy w budowie; 2. Czy jest mozliwe, ze kryty blachodachowka bedzie tanszy niz kryty papa. Nie bardzo moge sama to wyliczyc, bo nie wiem, jakie i z czego beda poszczegolne warstwy, i ogolnie, jak powinien wygladac. Chce ocieplany i, jesli to mozliwe, bez stropu i plyt kg. Jak juz bede miala szczegolowa wycene, to ja zapodam, i mam nadzieje, ze mi powiecie, czy to ma rece i nogi. I na co powinnam zwrocic uwage. I to by byla juz przedostatnia prosta
-
Nie szkodzi. Bede sie umartwiac .
-
Dopiero teraz zauwazylam. Nie szkodzi. W dzien jest tam zawsze cos do zrobienia, wiec nie marzne. A jak bedzie naprawde bardzo zimno, to bede siedziec w domu.
-
Ja sie wcale nie doluje . Doskonale wiem, ze nie przeczytam wszystkich ksiazek, ani nie obejrze wszystkich filmow, ktore sa tego warte. Nie wyslucham calej muzyki, nie zobacze wszystkich przepieknych miejsc ani wspanialych budowli. Z prawdziwa przyjemnoscia patrzylam i podziwialam . Czekam na fotki chatynki . Tak tez myslalam, ze im dluzsza rura, tym wiecej odzyskanego ciepla. I tak bedzie zrobione, a dachu dziurawic nie pozwole, bo to proszenie sie o problemy . Rura wiec bedzie szla od srodka do sciany, jesli to nie ma wplywu na ciag. Wzgledy estetyczne nie maja zadnego znaczenia. (Powiesze na niej jakas girlande, moze choinkowa ).
-
I to jest bardzo dobra wiadomosc ! Czekam na fotki chatynki .
-
Wczoraj ogladalam w telewizji film dokumentalny o osiedlu domow z drewna Sea ranch w Kaliforni. Alez sa piekne !
-
Zadzwonilam, pan powiedzial, ze to troche za daleko. Tez mam cos w tym rodzaju. Kupilam przed remontem mieszkania, kiedy myslalam, ze bede sie bawic w malowanie. W koncu malowalam, ale walkiem. Czekam na fotki chatynki . Sie wahalam, gdzie ja dac. Ale jeden z wykonawcow powiedzial, ze jak bedzie posrodku, a wylot rury w scianie, to nie bedzie dobrego ciagu. Wiec koza bedzie przy scianie, w koncu, to jest mala powierzchnia. Chyba, ze z ta rura i ciagiem to nie tak... Oto przewidziana koza - z fajerkami