Skocz do zawartości

Baszka

Uczestnik
  • Posty

    1 908
  • Dołączył

  • Ostatnio

  • Dni najlepszy

    36

Wszystko napisane przez Baszka

  1. Doprecyzuję jeszcze, że wysokość pod bramą, którą Was tak męczę dotyczy najwyższego miejsca na kostce przy bramie otwartej. Obawiam się, że brama może na tej kostce zawisnąć. Jeszcze przed zimą , przed pracą kostki. Może się okazać, że brama się nie otworzy i wówczas problem fundamentu sam się rozwiąże , bo trzeba będzie jeszcze raz osadzić słupki. Jeśli jednak będzie w porządku, to znaczy zachowana będzie wysokość tych 4-5 cm ( chyba, że mniej też może być), wtedy fundament jest pod znakiem zapytania. Może by go tak od strony tych krawężników choć poszerzyć?
  2. Wklejam te spadki z dwóch różnych stron. Na ostatniej fotce widać, że wyjęty był tylko ten jeden rząd ażurów. Nie chodzi mi o zwierzaki. Chodzi mi o pracę kostki zimą. Busterku, ponawiam pytanie o minimalną wysokość. Czy to 5 cm, czy może 4 też może być?
  3. Esteci , cholerka, czepiliście się tej skrzynki prądowej niczym spragniony po imprezie ostatniej butelki piwa . Napisałam wczoraj, że pogadam,( jak będzie z kim) o jej przesunięciu. Od strony drogi jej nie przysłonię, bo żaden normalny krzaczor nie będzie rósł w betonie i żużlu.No i nie rozryję tego. Posadzę od mojej strony jakąś zieleninę może bluszcz? I za sto lat się pięknie zazieleni. Nawiasem mówiąc skrzynka jest moja. Nie chcę ruszać słupkiem. Miał wypuszczone jakieś wąsy ( te kotwy, o których wspomina Buster?) . Naszarpię się i co z tego? Jeszcze jest ten fundament. Jego nie rozruszam. Czy dobrze myślę PeZecie, że Ty byś to wszystko usunął i zalał na nowo na wysokości wspomnianej przez gostka 98 cm? Gawle niewredny i pomocny ,może Ci umknęło, mam spadek na całym bruku: w jednej płaszczyźnie w kierunku bramy właśnie, w drugiej w kierunku od słupka przy prądzie do słupka przy gazie. Byłabym szczęśliwa, gdyby prześwit między bramą a kostką w najwyższym punkcie wynosił 5 cm. Jakoś mam przeświadczenie, że będzie mniej. I o to mniej właśnie pytam. Ile minimalnie mogę zaakceptować? Nie pozwolę nic obcinać i spawać na nowo. Bramy nie powiesili, bo jej nie przywieźli. Przyjechała tylko furtka, krótsze skrzydło. Zrobię potem zdjęcie bruku, może mi się uda pokazać te spadki.
  4. Joks ma rację. Stojąc na mojej drodze przodem do bramy furtka będzie się otwierać w prawo ( jest jednocześnie skrzydłem bramy), a to długie skrzydło w lewo. Skrzynka prądowa też mnie nie zachwyca, ale jakby nie to jest teraz problemem. Jak spotkam w okolicy kolesi montujących te skrzynki czy dłubiących coś przy prądzie, zapytam o możliwość przytulenia jej do ogrodzenia sąsiada. Martwi mnie głębokość fundamentu i to , czy długie skrzydło będzie miało odpowiednią odległość do kostki, która- jak wiemy- może się zimą podnosić. Stąd moje poprzednie pytanie o minimalną odległość między bramą a kostką. Jeśli natomiast chodzi o tych fachowców , no cóż. Mieli betoniarkę, za to "poczęstowali " się moim żwirkiem. Chcieli bloczkami fundamentowymi, ale się nie zgodziłam. Cóż to byłby za monolit ? Za to już bez zgody utopili mi dranie wielki kawał piaskowca. Jeszcze nie wiedzą, że ja wiem. Mają być w sobotę . Nie sądzę, by chcieli wydłubać to wszystko i zrobić zgodnie ze sztuką.Sama tego nie wydłubię. Czym innym jest wsadzenie kopytka w beton w poszukiwaniu zbrojenia, czym innym skuwanie betonu. Za to chodzi mi po głowie sprytna myśl, by teraz się wysilili, wykopali pod tym betonem i nadlali poszerzając jednocześnie fundament. Nie będzie to monolit, ale może coś stabilniejszego? Nie znają jeszcze mojego pomysłu. Poczekam najpierw na powieszenie skrzydła bramy. Wtedy się okaże, czy zostawienie tego betonu jest możliwe. Busterku , na zdjęciu koniec mojego ulubionego szpadla opiera się o dno fundamentu. Jest to 55 cm do gruntu. Do tego dojdzie wysokość kostki. Oczywiście nie zgodzę się na żadne kombinacje z odcinaniem i spawaniem.
  5. Nie uodporniłam, za to szczepionka jest aplikowana dalej. W sobotę był robiony fundament pod bramę. Przyjechała furtka i słupki. Musiałam panów zostawić. Po trzech godzinach , jak wróciłam wszystko było gotowe. 1. słupek lewy miał być w świetle, za skrzynką z prądem. Panowie stwierdzili , że się zastanawiali, ale ostatecznie nie dzwoniąc ani do "bramiarza", tym bardziej do mnie, osadzili, jak widać na zdjęciach mówiąc , że to nie problem , bo z boku można coś tam zrobić 2. zapytałam o zbrojenie, jakoby są 4 pręty, w desperacji i odruchu bezwarunkowym wsadziłam rękę w ten beton i znalazłam, ale tylko dwa 3. panowie nie chcieli się przepracować, rozebrali więc tylko jeden rząd ażurów i tak zrobili wykop, że ma szerokość między 22 a 30 cm 4. na koniec gwóźdź programu, a w zasadzie do mojej trumny, fundament ma głębokość 55 cm. I tak wesoło dopiero będzie, gdy przywiozą bramę. Mam spadek w kierunku północnym i wschodnim. I wydaje mi się, że mogli tego nie uwzględnić, mimo że uczulałam. Pytania praktyczne: Nie znam wagi bramy, ale sądząc po furtce ze 100 kg będzie mieć. Czy przy takim fundamencie jest szansa, by nie "chodziła" ? I kolejne: jaka powinna być minimalna wysokość między bramą a kostką. Kostka jest osadzona na suchym betonie. Mam teren piaszczysty z wysokim poziomem wód gruntowych.
  6. Z ptasich ciekawostek. Zaintrygowały mnie znajdywane w ogrodzie porozwalane muszle ślimaków. I wczoraj udało mi się zobaczyć, skąd się biorą. Usłyszałam dziwne stuki. Spojrzałam w kierunku, z którego dochodziły i zauważyłam drozda. Dzieliły nas jakieś 3 metry odległości, ale on się zupełnie nie bał. Siadłam na schodku "piździka" i go obserwowałam. Otóż brał ślimaka w dziubek i uderzał o kamienień. I tak ileś razy. Tym razem miałam przy sobie aparat. Później miałam jeszcze jednego gościa...Pod dachem rośnie mi kolejne pokolenie kopciuszków, ale jeszcze nie mam zdjęcia. Mam warzywniak. Został wyprodukowany z pozostałej płyty i obłożony folią. I wszystko pięknie, tylko temperatury dobrały się do folii. Czym to najprościej zaprawić?
  7. Bardzo dziękuję za uwagi merytoryczne . Heniu, miło mi Cię znów widzieć u siebie . Uprzejmie donoszę, że cały czas walczę z instalatorem. Jak masz pomysł , w jaki sposób wyegzekwować dokończenie prac, to go zdradź. Sądzę , że nie jestem jedyną osobą nabitą w butelkę przez wykonawcę, zatem jeszcze ktoś skorzysta. Ten instalator ma być na początku lipca i będę zachwycona, jak skończy spinać ogrzewanie. Jeśli natomiast chodzi o temat wody, to sądzę, że go to przerosło. Ja mimo rozlicznych talentów i wrodzonej pracowitości nie umiem pewnych rzeczy, więc nie będę regulować presostatu, zmieniać zaworów i zakładać zwrotnych. W przyszłym tygodniu ma być u mnie nowy instalator, może ogarnie. Rysiu- abisynkę zawsze zdążę, wyprowadzić się też . Demo- wytłumaczyłeś wszystko bardzo składnie, nie czepiaj się siebie .
  8. Elektryk niewinny. Pomysł stycznika wyszedł od instalatora. Jak tylko usłyszałam taktowanie ( jeszcze jak byli fachmani), to wpadłam do kotłowni i o to zapytałam . Inny pomysł instalatora to jakieś odpowietrzenie w studni. Jednak ma czas na początku lipca. Wczoraj przezornie nie odebrał telefonu. A co do tego, że się rozleci. Przygoda z wczoraj. Po powrocie z pracy poszłam włączyć pompę. Nacisnęłam guzik i nic. Ani hałasu, ani włączenia światełka wskazującego na pracę. Zaczęłam włączać i wyłączać i dalej nic. Zdrętwiałam. Nie pocieszył mnie nawet fakt, że ciśnienie na manometrze nie spadło. Jak odkręciłam wodę, pompa zaskoczyła. Najpierw zaczęła taktować, później dołączyło miganie światełka włącznika. Ponieważ nie widziałam faktury za pompę i samej pompy też, mam podstawy przypuszczać, że nie jest to nowa pompa. Jednak jest i plus dodatni, jak koledzy określają. Od wczoraj skończyło się to taktowanie co 3-6 minut. A pamiętam doskonale, jak Bajbaga ponad rok temu pisał o szkodliwości taktowania. I chodziło o taktowanie wynikające z wielkości zbiornika przeponowego, czyli rzadsze niż to, co się teraz dzieje.
  9. Animusie, zazdroszczę dylematu . Co do jeża. Głupio, że zrobiłam głupio. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że w ostatnim tygodniu widziałam trzy rozjechane jeże. Nie chciałam, by tego spotkał podobny los. Nie widzę go pod tarasem, ale też pole widzenia jest bardzo ograniczone. Może poszedł w las, jak ogary. Wczoraj był u mnie elektryk. Mam tablicę do poprawy i brak instalacji odgromowej. Co do stycznika pompy. Porobiło się tak, że po wyłączeniu różnicówki pompa włącza mi się samoistnie (bez odkręcania wody) w dziwnym rytmie ,czasem co 6, a czasem co 3 sekundy, non stop. Włącza się na jakieś dwie. Mam pewne obawy czy ten presostat wytrzyma, bo instalator ma być na początku lipca. A jak wspomniałam wcześniej przy poborze wody taktuje bez najmniejszej przerwy. Instalator mówi, że taktowanie jest wynikiem podniesienia rury w studni i braku stycznika. Wspomniał o zamontowaniu jakiegoś odpowietrzacza. Przypominam, że rura została wyciągnięta do poziomu gruntu, bo mi wody gruntowe zalewały wodę właściwą. Elektryk słusznie stwierdził, że przy tej tubie plastikowej nikt tam nie wejdzie, bo nie ma jak. Zaczęłam się zastanawiać, czy tej tuby nie wywalić. Trudno uznać, że stanowi jakąś izolację przed zimnem, więc w sumie po co ona? Z dylematów małego ogrodnika. Na glediczji pojawili się lokatorzy czerwono- czarni. Nie wiem, czy nie byłoby zdrowiej ich usunąć? Chciałam wczoraj o nich poczytać, ale nic się nie ładowało na kompie. Siedzę w pokoju nad garażem, zatem słyszę pompę doskonale. Tak mi wpadło do głowy, może ją wyłączać na czas wychodzenia z domu? Czy też nie mam większego sensu?
  10. Ciekawa jestem , czy jest coś, czego Animus nie wie . Większy zbiornik -to rozumiem. Nie rozumiem natomiast, o co chodzi z tym wyłącznikiem. Jutro powinnam wiedzieć coś więcej. W każdym razie wyszło, iż łżę jak pies. Odstęp między włączaniem się pompy w czasie pracy nie wynosi 30 sekund. Najwyżej 3. Z innych różności. Jechałam wczoraj wieczorem z córką i zauważyłyśmy jeża . Przechodził przez jezdnię w miejscu nieoznakowanym. Dość żwawo, co nas zdziwiło. Ponieważ działo się to w miejscu -jak uważałam- mało przyjaznym jeżom, postanowiłam go stamtąd ewakuować. Wpakowałam do siatki i przywiozłyśmy go na wieś. Wypuszczony pomaszerował dziarsko pod taras. Pewnie go już tam nie ma, ale może zostanie w okolicy.
  11. Nie miałam czasu pisać, niniejszym nadrabiam. Elektryk niewinny. Ściągnęłam gostka z serwisu kotła. Okazało się , że diabli wzięli pompę, tę oryginalną Brotje. Zasadniczo termin gwarancji minął w styczniu, ale facet stwierdził, że widzi po godzinach, iż kocioł przepracował jeden sezon i spróbuje to załatwić w oparciu o gwarancję. Teraz czekam na rozwój wydarzeń. Podziało się więcej różności. W tak zwanym międzyczasie przeżyłam kolejną przygodę. Otóż odwiedził mnie tato i w ramach pomocy miał zamontować w garderobie rurki będące wieszakiem. Chyba nie muszę pisać, co się stało? Dla mniej domyślnych: przewiercił podłogówkę. Właśnie tego mi brakowało do kompletu zdarzeń z hydraulikiem. Na szczęście sprawa jest już opanowana. W zeszły piątek bowiem, czyli 8 czerwca przybył hydraulik z moją pompą głębinową. Usunięcie awarii podłogowej trwało chwilę. Jak to będzie działać dowiem się pewnie w momencie startu ogrzewania, ale to sprawdzę dopiero po wymianie tej pompy, uruchomieniu kotła i może skończeniu ( wreszcie) spinania podłogówki. W końcu nie od parady starożytni uważali cierpliwość za cnotę. Jak wspomniałam, mam już w studni pompę właściwą. Zatem komfort życia poprawił mi się znacząco, odczuwam to zwłaszcza przy podlewaniu. To cudowne uczucie nacisnąć pistolecik i po prostu lać. A nie jak do tej pory 30 sekund podlewania i 3 minuty odpoczynku , nim hydrofor dobił wodę. Jednak nie jest do końca różowo. Otóż nalanie nawet pół szklanki wody powoduje, że pompa( już ta właściwa) włącza się i wyłącza znów co 30 sekund. A pamiętam , jak onegdaj Bajbaga pisał, że "taktowanie" nie jest dobre dla pompy. Hydraulik stwierdził, że powinien być zamontowany jakiś stycznik, ale on tego nie zrobi, bo nie potrafi. Za zaistniały stan rzeczy obwinia też wyniesienie rury w studni. Jest to możliwe? W środę ma być u mnie elektryk z prawdziwego zdarzenia (dzięki Retro ), więc może choć ten stycznik będzie zamontowany.
  12. Bardzo się cieszę, że udało mi się wyrwać z obozu pracy dobrowolnej i przyjechać na zlot. Dziękuję organizatorom za organizację , a uczestnikom za uczestniczenie ( cóż za finezja określeń). Bardzo podobała mi się miejscówka i atrakcje wodne. Miło mi było poznać osobiście tych forumowiczów, których do tej pory nie znałam "własnoocznie" . Dziękuję za spotkanie . Cieszko, jak będziesz tak radośnie chichotać, to na drugi raz zjesz żurek bez ziemniaków.
  13. Dzięki za wszelkie informacje. Na razie pompa w lesie, bo nie wiem, na jakiej wysokości jest lustro wody, a to pierwsze pytanie, które mi zadano w sklepie, który wskazał Animus. Poza tym pompa to pikuś przy tym , co się zdarzyło wczoraj. Miałam zamieszanie, bo kolega z pracy przywiózł swojego teścia- elektryka, żeby dokończyć to, co nieskończone. Dopiero wieczorem zorientowałam się, że chodzę po cieplej podłodze. Okazało się, że górny obieg cały grzeje. Przy kotle włączonym na tryb letni. Czy ktoś mi to racjonalnie wytłumaczy? Jedyne, co mi wpadło do głowy, to wyłączenie kotła całkowite. I jestem w czarnej dziurze, niczym u Nohavicy.
  14. Czas pędzi jak oszalały, a my skończyliśmy na zaworach. Instalator nie powiedział, że nie ma , tylko że nie pasują. Co by nie powiedział, zazwyczaj kłamie, więc nie ma to większego znaczenia. Mam już załatwiony temat studni. Przyjechał człowiek, który ją wiercił i przedłużył rurę, w której ma być utopiona pompa. W związku z tym mam czystą wodę, bo przestała się przesączać woda gruntowa. .I to jest plus dodatni, jak to Szanowni Koledzy nazywają. .Jest też, niestety minus, a mianowicie taki, że podniesienie rury do góry spowodowało brak wody w domu, bo hydrofor nie wydalał. Ta informacja, jak się domyślacie nie zrobiła na instalatorze najmniejszego wrażenia. Na szczęście zrobiła na facecie od studni. Pojechał ze mną do Casto po pompę. Byłam zdecydowana kupić. Jednak mieli tylko jeden model i to z ekspozycji. Okazało się , że taka sama pompa w sklepie internetowym jest ponad połowę tańsza. Nie kupiliśmy jej. Gość od studni wymyślił rzecz następującą. Wpakował do studni moją pompę membranową, która pompuje wodę do hydroforu i jakoś jest. Tyle, że buczy niemiłosiernie i przy podlewaniu, co chwilę trzeba robić przerwy. Z tego względu postanowiłam kupić pompę. Teoretycznie w czwartek mam mieć informację odnośnie mojej pompy. Najwyżej będę mieć zapas. I tu ogromna prośba do Was. Podpowiedzcie proszę, jaką kupić. Najlepiej konkretny model. Gość od studni powiedział, że powinna mieć wydajność 2-3 kubiki na godzinę, a o wysokość podnoszenia muszę jeszcze dopytać . Studnia ma , z tego co pamiętam , około 24 m głębokości. Muszę jeszcze pomyśleć o ociepleniu na zimę. Sąsiad podpowiedział, bym nasypała do studni kamieni i piasku, którymi dysponuję, a do tuby żwiru. To dobry pomysł? Póki co, pomyślałam o walorach estetycznych i ułożyłam wokół kostki granitowe, które mi zostały. Trzeba je tylko jeszcze osadzić. Na ostatnim zdjęciu widać, jak było najpierw, już po założeniu kręgów.
  15. Czepiacie się . Oto ptaszki. A zając jest dlatego, bo odwiedza mnie taki jeden. Ostatnio był w Wielki Piątek, a jeszcze wcześniej w moje imieniny. Mieszka gdzieś niedaleko, czasem spotykam go też na porannych spacerach z kudłatymi.Ciekawe, czy go wypatrzycie na zdjęciu.
  16. Wiosna. Przylatują ptaszki, te budowlane też ( nie mylić z naszym, forumowym ). I tak, znów na horyzoncie pojawił się instalator. Najpierw, usiłował podłączyć tę dziwną pompę, której uruchomienie wymagało ode mnie galopu do kotłowni, a potem okazało się, że nic z tego nie będzie , bowiem spalił presostat. W efekcie gdzieś pojechał i przywiózł hydrofor, który chwilowo jest zamontowany. Ta "chwila" trwa już prawie miesiąc. I nie wiem, ile potrwa , gdyż instalator zdradził , że nie ma kasy na drugą pompę, bo mu nie spłynęła z jakiegoś zlecenia. Zachodzę w głowę, co ma na myśli pisząc o drugiej pompie, bo za pierwszą zapłaciłam ja. No cóż, wiele jest rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śniło się filozofom napisał W.Szekspir i to jest jedna z nich . W każdym razie nie mogę narzekać, bo pojawił się znów. I wczoraj , i dziś. Wyobrażacie sobie? Tak mnie rozpieszcza. Jest na etapie podpinania czujników ogrzewania. Nic to, że ogrzewanie nie chodzi i wypróbuję je dopiero w kolejnym sezonie grzewczym. Nic to, że elektroniczny czujnik salonowy nie działa zupełnie,że w dolnej lazience wisi na kablu ( nie miał wiertła), a w górnej go nie ma wcale. Nie czepiamy się szczegółów i cieszymy tym, co jest . Rozmawialiśmy o zmianie zaworów. Powiedział, że szukał i do valvexu nie ma takich z rączką, które by pasowały. I że mi da jakieś narzędzie do odkręcania. Na razie nie drążę tematu. Postanowiłam być sprytna i po kolei ogarniać te zaległości. Żeby nie było, że tylko marudzę, pochwalę się jeszcze dekoracją świąteczną, którą wyprodukowałam osobiście, łącznie z upleceniem wianka i zbieraniem piórek . Jeszcze się trochę podziało, ale o tym to już nie dziś.
  17. Z wodą u mnie jest mniej więcej tak jak z rozumem ludzkości. Niby u każdego jest, a nie każdy może skorzystać. Zachciało się wykąpać w swojej wannie. I jeszcze zamarzyłam o praniu. Pomaszerowałam do kotłowni i zaczął się cyrk. Jak włączyłam pompę, woda zaczęła wyciekać spod filtra. W pewnym momencie ciśnienie tak wzrosło, że manometr wskazywał 8 . Wyłączyłam ustrojstwo, ale niewiele to dało.Woda pod ciśnieniem zalewała też gniazdko, do którego jest włączona pompa. Uznałam jednak, że wtyczka we wnętrzu lepiej chroni, więc jej nie wyjęłam. Woda leciała nadal. Po chwili zaczęła wyciekać z zaworu bezpieczeństwa pod zbiornikiem wody. Zadzwoniłam do instalatora, niestety bezskutecznie, mój telefon został zablokowany. Pojechałam więc do pracownika firmy, który mi montował to cudo. Przypadkiem wiem, gdzie mieszka. Od razu podjechaliśmy. Okazało się, że coś z uszczelką, ale ten gość nie miał ze sobą nic poza dwoma kluczami. Mimo, że byłam z powrotem szybko, woda była już w garażu pod bramą. On opanowywał uszczelkę, ja wodę z podłogi. Zebrałam wiadro, więc nie ma co dramatyzować. Teoretycznie jutro ma być właściciel firmy, czyli główny instalator. Ma podłączyć tę pompę tak, bym nie musiała biegać jej wyłączać. Może też uprzejmie skończy podłączenia instalacji. W związku z tą planowaną wizytą mam parę pytań. "Siedzieliśmy" w mojej kotłowni już rok temu. Przeczytałam tamte zapiski bardzo uważnie, ale pytania nie zniknęły, wręcz doszły nowe. Numeruję je w kolejności wstawianych zdjęć. Zatem: 1. widoczny na pierwszym zdjęciu hydrofor ma pojemność 60 l. Czy dobrze zrozumiałam, że powinien być większy, by pompa stale nie pracowała? 2. tu widać zawór, z którego ciekło. Dlaczego ciekło? Fachman , który mnie ratował przed zalaniem stwierdził, że ten wyciek nie ma nic wspólnego z tym spod filtra ( filtr na zdjęciu nr 3), że to niezależne obiegi. Skoro tak, to skąd ten wyciek? 3.Na fotce nr 3 widać mój filtr. To miejsce, w którym mogę zakręcić dopływ wody do domu. Niestety nie jestem w stanie sama tego zrobić. Te zawory ani drgną , bestie jedne. Czy jest jakieś rozwiązanie, bym mogła to robić w razie potrzeby osobiście? W mieszkaniu miałam taką "wajchę, którą bez problemu przekręcałam odcinając dopływ wody. 4. Rok temu bodajże Janusz z Animusem zwrócili uwagę na brak zaworu antyskażeniowego , czy jakoś tak, klasy EA. Instalator stwierdził, że takie rozwiązania się stosuje w budynkach publicznych i że też mam zawory uniemożliwiające cofanie wody. I wskazał to , co widać na zdjęciu nr 4. Poniżej, czego już nie widać jest taki kolejny. Czy mówi prawdę? Pytanie bez zdjęcia. Mam cyrkulację , przynajmniej teoretycznie. W kuchni i w łazienkach są włączniki, by włączać ciepłą wodę w razie potrzeby. Kto to powinien podłączyć?
  18. Napiszę krótko. Cywilizacja do mnie wraca. Mam wodę. Wprawdzie chcąc z niej korzystać muszę ganiać do kotłowni i póki co nie mam ciepłej, ale to drobiazg. Więcej napiszę jutro.
  19. Właśnie wróciłam , odebrałam i odpisałam .
  20. Zadzwonił instalator. Jutro mają wykopać pompę i wpiąć jakąś inną. Ta moja ma pójść gdzieś do sprawdzenia. Mam nadzieję, że od jutra szaleję z wodą w roli głównej oczywiście. Dziś wpadł mąż koleżanki i zobaczył ów słynny kondensator. W jego opinii tam jest wszystko ok. Tyle, że zwrócił uwagę na bałagan wśród kabelków. Retro niech nie patrzy, bo palpitacji dostanie. Przypomniałam sobie , że pompa ma łączony kabel, może to jest słabe ogniwo ? Animusie, czy furtka , którą narysowałeś jest z boku? Znów mi przewrotna myśl przeleciała przez głowę, że skoro skrzydło ma mieć 1m, to może obyłabym się bez furtki? Tylko wtedy musiałabym zawsze z pilotem pod pachą biegać do lasu.
  21. Mam książkę gwarancyjną kotła. I na pierwszej stronie jest coś nagryzmolone odnośnie gwarancji. Nie wiem Rysiu, czy o to Ci chodzi. Teraz widzę, że Animus stworzył bramę. Widzę, że umieściłeś ją na granicy. Przy takim ułożeniu z furtką w linii prostej brama ma równo 3 metry. I nie mogą być skrzydła symetryczne, bo będzie problem. Ta furtka ma być prostopadle do bramy, tam gdzie drzewa. Wtedy brama będzie mieć 4 metry.
  22. Co ile się go czyści? Raz w roku wystarczy? Muszę sobie wynotować z terminami wszystko to , co powinnam robić, bo mój tato kiedyś powiedział, że jestem bandytą technicznym .
  23. No cóż, myślałam, że jak instalacje zostaną skończone, to zostanę gruntownie przeszkolona na okoliczność obsługi tych wszelakich ustrojstw. Ten moment jeszcze nie nastąpił, ale w piątek dostałam instrukcję kotła. W moim poprzednim locum też miałam ogrzewanie gazowe, ale tam wszystko miałam opanowane. Z czasem i ten model opanuję.
×
×
  • Utwórz nowe...