Skocz do zawartości

Baszka

Uczestnik
  • Posty

    1 908
  • Dołączył

  • Ostatnio

  • Dni najlepszy

    36

Wszystko napisane przez Baszka

  1. Sprawa z kafelkarzem załatwiona. Uregulowałam tak, jak napisałam, jak radziliście. Powiedziałam, że reszta po skończeniu fugowania ( nie górnej łazienki, tylko wiatrołap, kuchnia , hol. Mistrz przyjął info ze spokojem godnym stoika. Wszystko wskazuje, że mimo wszystko będziemy dalej współpracować, to znaczy, że mistrz nie odżegnuje się od fugowania, a że paprok to oczywiste. Za to z fantazją. Może od jutra zacznie tę łazienkę. Czekając dziś na mistrza, posprzątałam tę łazienkę. Ucieszył się szczerze , docenił, taki on jest wspaniałomyślny, mam szczęście .
  2. Ty nie wiesz? Nie uwierzę, w życiu . Zostało mi do zapłacenia 650. Pomyślałam, tak jak radzisz , te 500 na razie zostawić. W tym się mieści: fugowanie w wyczyszczonych szparach, doklejenie tego, co brakuje i słynne parapety, bo nie zamierzam za nie płacić, nawet gdyby miały kosztować 5 zł. I jeszcze pomyślałam , że nie pozwolę na fugowanie , póki nie zrobię odbioru technicznego przygotowanego do fugowania podłoża. O taka będę. I nie będę się nikim podpierać. W końcu chałupa stoi , obyło się bez podpórek, choć bywało ciężko, wręcz dramatycznie, ale nie pisałam o tym. A że są babole, to inna sprawa.
  3. Ty i te Twoje rady . No cóż nie jestem radykalna, ale nastał w moim życiu taki czas, że się tego uczę. Staram się traktować innych tak, jak sama chcę być traktowana. Że to nie zawsze jest dla mnie dobre, już wiem. Powiedziałam wczoraj, że w poniedziałek się rozliczę, ale nie padła kwota, ile dam . Skoro powiedziałam, to dla mnie jest święte, rozumiesz? Nie mam kogo jutro wziąć na tę inspekcję, ale jak masz chęć na wycieczkę, to zapraszam .
  4. Nikt się nie chciał pomęczyć z moim kibelkiem i musiałam decyzję podjąć osobiście. Byłam dzielna i podjęłam. Za to nie napiszę , którą wersję wybrałam, nie od razu w każdym razie. O, taka będę . Teraz problemik. Sprzątałam sobie chałupkę sprzątałam i co odkryłam? Ano to , że w wielu miejscach moja wypłytkowana podłoga jest pokryta zaprawą. Tę dzielnie zeskrobuję, ale jest też ona w miejscach, gdzie ma przyjść fuga. Krzyżyków nie umiem wyjąć, bo je urywam, to czym to ustrojstwo mam wyskubać? Boję się, że jak to zostawię mojemu mistrzowi kafelkarskiemu, to zapaćka fugą bez czyszczenia i nie będzie się martwił, że za jakiś czas fuga nałożona na grubość 0.1 mm po prostu się wykruszy. Nie wiem , co robić. Mam się jutro rozliczyć do końca za te płytki i mistrz ma zacząć dolną łazienkę . I nie wiem, ile z tego zapłacić już , a ile ewentualnie po zafugowaniu. Bo on chce , bym zapłaciła za całość już teraz. Ustaliliśmy, że to fugowanie zrobi już po łazience, żeby nie ubrudzić fug. A w tym momencie są zapaskudzone zaprawą, ech fachowcy. Chyba będę wredna i nie zapłacę teraz całości , tylko powiem, że po tym fugowaniu. Może to będzie czynnik mobilizujący do podkręcenia tempa pracy? Jaki procent kwoty stanowi fugowanie w takiej sytuacji zapaćkanej? Bo nieśmiało domniemywam, że to mistrz powinien czyścić te miejsca, gdzie przyjdzie fuga?
  5. Dzięki, zaczyna mi się coś powoli klarować. Jednak , że natura nie lubi pustki, dla równowagi tam, gdzie już niby jaśniej, to gdzie indziej zdecydowanie ciemniej. Już wyjaśniam, co mam na myśli. Jak na szaloną inwestorkę przystało, wpisując się kolejny raz w ten paradygmat, zakup płytek do łazienki zaczęłam od czego? Tu minikonkurs, nagrody przewidziane, a jakże . Czas na zastanowienie i..................... jedyna poprawna odpowiedź brzmi: od dekoru. Lesiu kiedyś napisał, że płytki kupuje się w kolekcjach. Tak jest na pewno rozsądnie, wygodnie, ekonomicznie i po prostu łatwiej. Jednak ja, jak to ja. Szukam. A jak wiadomo, kto szuka, ten znajdzie. Wcale nie chciałam. Naprawdę. Tak jakoś się trafiło. W stosunkowo małym sklepiku, gdzie onegdaj zaopatrywałam się w płytki, zobaczyłam cudo. Białe kwadraciki obrzeżone czarnymi trójkątami. Art-deco w czystej postaci. Nie namyślając się długo, kupiłam. I się zaczęło. Teraz w zasadzie już się kończy, bo znalazłam coś, co pasuje do koncepcji. W zasadzie do dwóch koncepcji i tu dylemat. 1. koncepcja pierwsza, płytki terra white 25x75, ułożone w pionie, dekor u góry. Jasna łazienka, jasna podłoga. Plusy: kolor kwadracika z dekoru w zasadzie taki sam, zimna biel 2. koncepcja druga, płytki absolut 30x60, dekor tak samo, natomiast korci mnie zmiana koloru na czarny do wysokości dolnej krawędzi okna, jedynie we wnęce prysznicowej jasny. Podłoga też jasna. Minus: kolor płytki jasnej jest cieplejszy w odcieniu od wspomnianego kwadracika Wątpliwość, czy to nie za mała łazienka na ten czarny kolor? Mam jakieś wizualizacje, ale nie umiem ich wkleić. Pokazuje się komunikat, że nie mam uprawnień do wysyłania plików o takim rozszerzeniu. Pozostaje więc wyobraźnia . Obydwa rodzaje płytek nie są jednolite kolorystycznie, udają marmur. O parapetach nie piszę, bo nie było spotkania na szczycie. Wspomniałam jedynie stolarzowi, że są za małe. A on na to, że nie ma czasu by jeździć na wszystkie pomiary. Zatem to temat ciągle otwarty.
  6. Jestem Twą szczerością... zdruzgotana . Wracam do blatu. Szaleństwa cenowe nie wchodzą w rachubę. Zatem jazda bez trzymanki, o której pisze Orzeł odpada. Stachu, pomyślałam o białych plamach na czarnym tle, dlatego odpadła czarna umywalka, choć do wizji by się nadała. Chyba, że jasny blat, a pod spodem czarna szafka? Ten czarny element jest ważny w tej łazience. Mniejsza teraz o kolor. Chodzi o materiał. Drewno odpada, mam obecnie komodę tuż obok, częściowo pod umywalką i widzę minusy tego rozwiązania. Zatem co? Koleżanka ma płytki naklejone na szafkę. Wyjąwszy konwencję łazienki, nie do końca w moim guście, wygląda to dobrze. Tylko te fugi. Wolałabym uniknąć. Nawet gdzieś widziałam takie płytki wielkoformatowe, tylko nie wiem, czy da się bezboleśnie wyciąć w takiej płytce otwór pod umywalkę. Woda na płytce krzywdy nie uczyni i jest , jak pisze Stach, "łatwościereczkowalna".
  7. I pomyśleć Rysiu, że miałam Cię za subtelnego, wrażliwego gentlemana. Jak to się człowiek może pomylić .
  8. Wracając do subtelnego anonsu p. architekt. Nie rozumiem takich wpisów, przecież jest dział ogłoszeń, w którym taki wpis nie wzbudzi niczyjej irytacji.
  9. O rany, zajrzałam tu i jeść mi się zachciało, idę do lodówki .
  10. Trzeba Orle podziwiać za czujność, zwartość i gotowość. Z innej beczki. Chcę w łazience czarny blat. Może szafkę, tak tę słynną na kuwetę. Zresztą sama nie wiem, może kuweta będzie stać gdzie indziej. W każdym razie w to ustrojstwo ma wejść umywalka nablatowa. I tak się zastanawiam z czego. Kamień ciężki i jak to się elegancko określa w cenie"nieekonomicznej". Co jeszcze by się nadało do tegoż celu? Jakiś konglomerat?
  11. Heniu, znów się czymś raczysz . Napisałam, że aparat zdechł.
  12. Corpus delicti mam, ale aparat zdechł. W tygodniu się wyjaśni, to napiszę.
  13. Nie Heniu, jeszcze nic nie wiem. Nie widziałam się z mistrzami.
  14. Rysiu, nie zadawaj proszę "trudnych" pytań. Osadzać ma sam mistrz, kafelkarz.
  15. Kafelki już są. Kafelkarz pozostawił tylko dziury na parapety. Co do umowy. I tak i nie. Miałam już w ręku podpisane umowy ( inna sprawa) i przed sobą drogę sądową. I co? I nic. Niedawno je wyrzuciłam. Zrezygnowałam z drogi sądowej, z różnych względów. Nie w każdej sytuacji dokument jest zabezpieczeniem, choć przyznaję, że daje pewne możliwości.
  16. Inna sprawa, że mógł się drań pofatygować i zmierzyć, tu Ądź i Heniu mają rację. Nie byłoby wówczas problemu.
  17. Powiem tak, jak pojadę na budowę zmierzę te nieszczęsne parapety w oparciu o słynną karteczkę. Jeśli wymiary się zgodzą z tym co na tym świstku, to stolarz niewinny. I tyle. A skoro o fakturze. Póki co nie było o niej mowy. Jest mi ta od stolarza do czegoś potrzebna?
  18. Po kolei. Gruntowanie mam za sobą, dawno. Teraz są robione poprawki po poprawkach ( te pęknięcia na łączeniu płyt ze ścianami) i malowanie właściwe pierwsze. Malowałam zawsze emulsją i nie śledziłam nowości na tym rynku. A tu się okazuje,że są farby akrylowe, jakieś odbijające światło, o innych cudach nie wspomnę. Zawsze byłam entuzjastką rozwiązań najprostszych, ale z czasem człek głupieje. Parapety w garażu i kotłowni z płytek, super. Straszny obiektywizm Rysia jest mi bliski. Też tak pomyślałam. Na szczęście mam tę kartkę. Dla mnie jest słabo czytelna. Zobaczę, do jakich wniosków dojdą obaj panowie. Inna rzecz, że stolarz mógł się pofatygować. Z kolei trudno od niego wymagać, by czytał w zamysłach kafelkarza. Na pierwszy rzut ciała dał kafelkarz, zobaczymy jak rzut drugi wypadnie.
  19. Właśnie Heniu, nie dobijaj. Mylicie się, mylicie. Ma być w sobotę od rana. I jeszcze pojedzie ze mną do stolarza. To będzie piękne przeżycie. Niemalże mistyczne. A dlaczego? Już mówię. Przywiozłam parapety do kuchni, takie surowe, tylko do przymiarki. Stolarz nie chciał podjechać zmierzyć, że niech zmierzy kafelkarz, bo w końcu to żadna filozofia. Oczywiście. Miara została zrobiona, naniesiona na kartkę przez głównego mierniczego, czyli kafelkarza. Czy muszę mówić, że parapety nie pasują? Są za krótkie. Kafelkarz o stolarzu, że to głupek, iż nie przeczytał, że na kartce jest wymiar od płytki do płytki i wiadomo, że trzeba dodać to, co wchodzi pod. Mam tę słynną kartkę.Będę świadkiem, jak fachowiec z fachowcem rozmawia. Na marginesie parapetów. Pomyślałam, że ewentualnie można je wykorzystać w garażu i kotłowni. Chyba, że w tych miejscach robi się z czego innego np. z płytek? Jak macie u siebie? Dziękuję za informacje o odpływie liniowym. Kupiłam jakiś w Praktikerze. Wybrałam taki z miejscem na wklejenie płytki. Z uwag technicznych, ma syfon odlany w całości, nie do skręcania. Natomiast nie wiem, czy ma ten element, o którym pisze Bigl, jakaś sukieneczka czy cuś. Jutro go zobaczy instalator. Jeszcze mogę go oddać. Mieszałam dziś sobie bejce. Wszystko pięknie, ale tak naprawdę jest to tak zwana robota o d...roztrzaś ( nie wiem, kto wymyślił to hasło, ale tu pasuje jak ulał). Co z tego, że dojdę do koloru, który chcę uzyskać, skoro samo drewno jest tak różne w różnych fragmentach, że i kolory wychodzą różnie. Może mętnie brzmi to , co napisałam, ale kto próbował dobrać kolor bejcy, wie o co mi chodzi. Loteryjka. Kolejny temat farby. Ściany są przygotowywane pod malowanie. Na razie chyba będzie na biało. Jakieś sugestie odnośnie farb mile widziane.
  20. Wiedziałam, że na Twoje wsparcie zawsze mogę liczyć . Przed chwilą wróciłam. Widzieliśmy się. Rozliczyłam się częściowo. W lwiej części żeby nie było. Jakoś nie stać mnie mentalnie na odpłacanie pięknym za nadobne. Dla pewnej równowagi w" akcji" zaginął stolarz. Nie dodzwoniłam się, nie zastałam go. Podobno zgubił telefon. Miałam wziąć do przymiarki kuchenne parapety. Co zostało? Płytki nie są pofugowane, bo się boję, że się ubrudzą. Fuguje w garażu. Od poniedziałku mają być ściany przygotowane pod malowanie. Nie ma jeszcze paneli, drzwi. Futryny są już zrobione, czekają na osadzenie, ale to po panelach. Do zrobienia dolna łazienka, kuchnia, tynkowanie budynku, barierki, taras, ogrodzenie, podłączenie rynien. O takich drobiazgach jak schody, czy koza nawet nie wspominam, da się żyć bez tego. Muszę też jak najszybciej kupić odpływ liniowy, kafelkarz czeka . Nie mam pojęcia, czemu to ustrojstwo tyle kosztuje. Nic tam szczególnego w tym patencie nie ma, a życzą sobie, że ho, ho. Czy jest coś , na co powinnam kupując to cudo zwrócić szczególną uwagę? Dylemacik: chciałam drzwi i futryny malować. Jednak z uwagi na fakt, że są sosnowe, nie wiem, czy by nie było zasadniej zapacykować je olejem czy czymś w tym guście. Stolarz maluje matowym/satynowym lakierem poliuretanowym. Wygląda ok. Jednak to drewno jest miękkie i boję się , czy wytrzyma bezboleśnie przeprowadzkę i eksploatację. Czytałam, że to co olejowane, można punktowo naprawiać. W domu mam białe i w zasadzie duuużo zniosły. Nawiasem mówiąc białe drzwi ciągle mnie trochę nęcą.
  21. Czas galopuje, jak stado koników, a przynajmniej jak jeden. Stan zdrowotności wzmocniony wymianą wirusów nie pozwolił mi na efektywne gnębienie wykonawców. Odpuściłam nieco. I co? I nie uwierzycie, kto do mnie wczoraj zadzwonił. Kto? Tak, kafelkarz, on sam. Okazało się , że żyje, ma się dobrze i nawet kafelkował w owym czasie, w rytmie i tempie rzekłabym niezobowiązującym i nienachalnym. Jesteśmy na dziś umówieni, chyba się trochę stęsknił. Wieczorem dyplomatycznie smsem poinformował o kwocie do zapłaty. Musi, że przy tej budowie charakter mi się wypacza coraz bardziej, bo wpadła mi taka myśl do głowy, co by było, gdybym zaczęła się z nim rozliczać w tempie i w sposób, w jaki on kafelkował? Hmmm...Trochę się wstydzę tej myśli, ale wpadła i korci, oj korci , .
  22. Ty się ciesz, że Tobie , a nie ślubnemu . To w sumie bardzo romantyczna historia: trzewiki, północ, choć dla zmylenia są oba dwa.
×
×
  • Utwórz nowe...