-
Posty
1 908 -
Dołączył
-
Ostatnio
-
Dni najlepszy
36
Wszystko napisane przez Baszka
-
Ładny ten panel i cena atrakcyjna. Wygląda nowocześniej od tego cuda z posypką, które pokazywałaś wcześniej.
-
A masz już ocieplone?Bo ja tak, więc na wszelki wypadek nie będę tego czytać.
-
Mnie boli wszystko. Ten PeZet, brutal jeden, zawsze namiesza. U mnie ściana dochodzi do dachu. Za to mam w obu ścianach dziury.
-
Prawda Rysiu . A moi osławieni wykonawcy to jakiś inny gatunek homo, choć nie do końca sapiens. W każdym razie kafelkarek pojawił się dziś przede mną . Poczyścił i fugował kuchnię, wiatrołap i kawałek holu. Może w przyszłym tygodniu ruszy łazienkę. Wrednieję coraz bardziej i mam zamiar przeciągnąć rozliczenie, aż skończy łazienkę. Posadziłam dziś cztery krzaczory ligustru. Dostałam je w spadku i liczę na to, że się przyjmą. Zbierałam też kamienie, które po zimie i opadach ujawniły się w całej krasie. Muszę jeszcze nawieźć ziemię. Droga rzecz- 40 zł za tonę, w miejscu najbliżej mnie. Może jeszcze się rozejrzę.
-
Wysokość 23,5 cm. Wylewka typu retro pod kątem prostym do reszty ustrojstwa. Mieszam w różnych garach, jak na twórcę w kuchni przystało. Zobaczyłam z ciekawości swoją obecną kuchenną i wnioskuję, że chyba mam umywalkową. Długość wylewki 19 cm. Każdy typowy gar zmieści się do zlewu. To ustrojstwo się obraca, więc nie powinno być problemu. Tyle , że kiedyś myślałam o nowoczesności we wsi i wyciąganej wylewce. Nie korzystałam wprawdzie z takiej , ale wyobraźnia mi podsuwała różne jej możliwości, typu swobodne płukanie truskawek. A może to przekombinowanie jak z tymi chowanymi gniazdkami, które mi kiedyś wybiliście z głowy? Może takie ustrojstwo jest bardziej "psutliwe" ?
-
Po ciężkich interwencjach udało mi się rozmawiać z kafelkarzem. Dziś jest. O elektryku nie piszę, zapadł się pod ziemię ( razem z telefonem). Pytanie z innej beczki. Mam okazję kupić szafkę z umywalką i baterią. Niestety bateria jest żółta. Mogę wprawdzie kupić bez baterii, ale jest porządna iD w dobrej cenie. Zatem wymyśliłam, żeby wykorzystać tę baterię w kuchni. Tam mógłby być taki kolor. Czy coś stoi na przeszkodzie? Z praktycznych aspektów rzecz jasna.Długość wylewki 21 cm.
-
Też mi się podoba , a jak się to ma do nagrzewania i bębnienia?
-
Rozważam tę wersję. I mniej roboty, i ładnie. Zanim ogród nabierze wyglądu docelowego, wydaje się to być dobrym rozwiązaniem, ale...Koleżanka zwróciła mi uwagę, że w takiej wysokiej łące mogą siedzieć kleszcze. Prawda to? Bo u mnie w okolicy kleszczy dostatek. Nie kopać, dzieło nie jest skończone. Siedzi jeden chłopina i kituje. Spieszę objaśniać. Druga fotka to widok wprost z wanny. Trzecia to cokół w garażu. A za koncepcjami i rzeczywistością mistrza ja nie nadążam od dawna. Nic się Ewuś nie martw, Ty nie cierpisz na "baszkowatość", więc sobie poradzisz. Żałuję, że nie masz czasu, przede mną druga łazienka. Nie wiem, ile jeszcze będę w stanie znieść. To jedyne logiczne wytłumaczenie . Dobrze Ci pisać. To nie jest sufit, tylko łączenie dwóch ścian. Nie mam płytek do sufitu.To już jest poprawione. A z lampą chyba nie będę biegać, bo padnę i tyle będzie z cieszenia się domem. Już i tak mi bokami wychodzi. To ucz się od mistrzów ( to już resztki mojego humoru). Podziwiam Twą przenikliwość, może nawet Ci ten chwilowy trójkącik wybaczę. Tam była dołożona jeszcze jedna płytka, ale głupio wyglądała, więc została zdjęta. Wieści z dzisiaj. Mistrz nie przyszedł, nie zadzwonił, nie odebrał telefonu. Elektryk tak samo. Słowo daję, że miałabym ochotę wziąć patelnię do ręki i przywalić, ile się da w ten łeb wykonawczy. Tak wiem, to agresja. Muszę nad sobą popracować.
-
Ostatnie wieści z pola walki. Kafelkarz jest na etapie czyszczenia fug, tak, tak, tych zapaćkanych zaprawą. Miał być przed świętami, ale zmienił zdanie najwyraźniej, albo jakiś kolejny kataklizm bidusię dopadł, bo się nie pojawił. Telefonu też nie odebrał, bo i po co? Logika by wskazywała, że może pojawić się dziś. Przyjmuję zakłady, czy będzie. Dawno nie było o elektryku. To też mój ulubiony wykonawca. Udało mi się go dopaść z dwa tygodnie temu. Żeby nie było, że tak łatwo, to nadmieniam, że z cudzego telefonu. Umówiliśmy się na tydzień przedświąteczny.Mój błąd, nie dopytałam, które święta wziąć pod uwagę. I co? I nic. Nie dzwoni, nie odbiera telefonu. A ja rozpoczęłam sezon ogrodniczy. I tu mam pytanie do tych, którzy wiedzą, co w trawie piszczy. Nie wiem jeszcze , co gdzie i kiedy będę sadzić. Na razie jest w zasadzie łysa ziemia z kamieniami i pojedyncze badyle perzu, z którym walczę. Jest sens myśleć już o trawie?. Bardzo się nosi ziemia i wiem, że gdyby była trawa, nie byłoby aż takiego problemu. Z kolei z trawą jest trochę zabawy. Nie mam jeszcze tynku zewnętrznego, balustrad, balkonu , płytek na cokole i ogrodzenia. Najchętniej przykryłabym ten ogród czarną folią, by nie rosły chwaściory i przeczekała do momentu, aż będzie gotowe to, co jest jeszcze do zrobienia na zewnątrz. Tylko skąd tyle niedrogiej folii? Na razie zbieram kamienie pod taras i eksmituję perz. Przez czysty przypadek dostanę trochę żywopłotu już podhodowanego. I to będzie początek roślinności sadzonej. O trawie wiem tyle, że rośnie .
-
Prawdę mówią, a zważywszy Twoje niegdysiejsze doświadczenia to nawet superhardkor . Wiadomo, że kurz będzie wszędzie, ale myślałam, że na skośnym szpachlowaniu będzie mu mniej wygodnie się gromadzić. Uwaga, uwaga teraz chwila na rozweselenie czytelników. "Perełki" mojej górnej łazienki, o ile uda mi się wkleić zdjęcia. I jeszcze fotka z garażu, zrobiłam ten cokół tak z góry.
-
Przygotowania do śmigusa ruszyły pełną parą i w końcu herbatą będzie można gości poczęstować .
-
To bardzo smutna konstatacja pokazująca, jak bardzo my jako gatunek nie szanujemy się wzajemnie. Przecież nie może być tak, pozwolę sobie sparafrazować znane przysłowie, że uczciwą pracą, ludzie tracą. Wczoraj zrobiłam zdjęcia i jak tylko odnajdę takie ustrojstwo, które pozwoli mi je przerzucić na kompa , to wkleję.
-
Nie mam listew, zatem szpachlowanie. Przyklejony, pozamiatane. Po skosie, super pomysł, nie będzie się kurz aż tak osadzał.
-
Przepastne powiadasz u mnie to sześć płytek na szerokość we wnęce, gdzie wanna, czyli 180 cm. Tak czy siak, poprawiłeś mi humor, dziękuję . A wczoraj drania nie było. Dziś dla odmiany , tak od niechcenia wpadł. Nie żeby na długo, skąd. Miał przejechać silikonem w garażu. I tyle. Pytanie: jak się powinno wykańczać górną krawędź płytki? Chodzi mi o cokół przycięty z płytki podłogowej. Pomiędzy nim a ścianą są takie niezachwycające mnie szpary. Gdzieś widziałam takie wykończenie z listwami plastikowymi. Tyle, że płytki już przyklejone. Dawno nie było o elektryku. Uzupełniam. Próbuję się od wczoraj dodzwonić, jako że onegdaj umówiliśmy się na ten tydzień. Na razie są to próby bez sukcesu. No cóż, nie wolno się poddawać. Nadzieja umiera ostatnia. Chociaż w tym splocie różnych okoliczności nie wiem, czy jej nie przegonię.
-
Na końcu kładł posadzkę, nie najniższą warstwę na ścianie. Skakał, ale nie robił tego tak, jak piszesz. Nieważne już teraz. Przytargałam dziś płytkę , sztuk jeden, zobaczę jaki ma odcień, najwyżej poproszę, by wymienił. Albo polubię i nie będę zwracać uwagi. Wszystko by było w porządku, gdyby było inne tempo pracy. Poza tym. Garaż i kotłownia są zafugowane, ale nie do końca. W kuchni na ścianie brakuje trzech płytek. W holu przy jednych drzwiach takiego skrawka. W łazience u góry dziura jak studnia, w miejscu styku z gniazdkiem. Nie zagipsował. Innych dziur w łazience też nie zrobił ani akrylem, ani gipsem, ani silikonem ( tam , gdzie owe stosowności mają być). Facet , który malował też tego nie widział. Jak pożyczę aparat, zrobię zdjęcie i poprawię wszystkim humor .
-
Lepiej będzie, jak się nie uzewnętrznię. Nie pamiętam, ile było zapasu, ale tyle, ile mówił. Nie rozumiesz Orle, jak on działa niekonwencjonalnie. Kleił, ale nie do końca jedną ściankę, jakby logika wskazywała, tylko skakał, niczym konik szachowy. Dlaczego? Mój mały rozumek nie jest w stanie tego ogarnąć.Potem wklejał tam, gdzie brakowało. A skutek?Ano taki, że w różnych miejscach są różne odcienie płytek. Białych. Nie byłoby tego, gdyby to robił w jakimś ludzkim tempie.
-
Życie zaczęło mnie powoli rozpieszczać . Nie zgadniecie, z kim to spędzałam dziś na budowie późne popołudnie i wczesny wieczór. Ano z nim, jedynym w swoim rodzaju mistrzem kafelkarskim. We wtorek był, w środę już nie, w czwartek był, w piątek się nie pojawił. Logika wskazuje, że nie powinno go dziś być, a tu proszę, zjawił się. Tak mnie zaskoczył wykonawca jeden. I tak sobie razem spędzaliśmy czas. Ja w garażu, on w kuchni, gdzie z zacięciem godnym lepszej sprawy wydłubywał to, co sobie wcześniej zakitował zaprawą. Nie rozumiem, dlaczego nie robił tego od razu, ale kto tam zrozumie wykonawcę. Sprzątałam garaż. Przy okazji odkryłam mnóstwo zepsutych płytek z górnej łazienki. Pewnie jak ciął, nie wychodziło tak, jakby chciał. Teraz już rozumiem, dlaczego płytek brakło. I nie dość, że za nie płaciłam , to jeszcze mam różne odcienie . Czy muszę pisać, co czuję? .
-
Seria przekleństw, nie walczysz z nimi? Co z tym działkiem?
-
PeZetku , jak tak chaotycznie, wczoraj o wiośnie, dzisiaj o robalkach. Wybaczysz? Czy to bydle ma coś wspólnego z tym, na które onegdaj działko z mikrofali chciałeś szykować? Jak pamiętam te egzemplarze rezydowały w więźbie. To jacyś powinowaci czy element napływowy? Też mam produkcję gruzu. Napiszę o tym u siebie.
-
Wiosno, "napierdalaj"rzekł PeZet w zachwycie, bo twoje nadejście to szczęście i życie. "Napierdalaj" mocno, jak tylko potrafisz, pchaj się do nas, pchaj się, jak głupi na afisz. Czekamy tu na cię w zimowym niebycie.
-
Ależ Orle, nie jesteś wredny wcale, tylko niedoinformowany. Górna łazienka , niewiele większa od dolnej była robiona trzy (sic!)miesiące. Zatem wyszłam z założenia, że spieszyć się nie muszę, bo pomyślałam, że tempo pracy będzie podobne. Nadmiar przewidzianego czasu spowodował pewne rozmycie się koncepcji i zaowocował niezdecydowaniem , o którym obiektywnie sama napisałam. Do tego doszły nowe możliwości, pomysły i to wystarczyło. kafelki, duperelki i wyjście do baterii
-
Pesymiści jedni. A gdzie wiara w człowieka? Ądziu, nie mam nic wspólnego z aniołem, różki wychodzą, parapetów nie odpuszczę. Poza tym chyba bliżej mi do łosia, o którym pisał Lesiu. Nieważne. Dziś mistrz działał. Ruszy z łazienką, jak będzie obudowany geberit i rury umywalki. Wstępnie są przygotowane do podtynkowej, ale nie wiem, czy nie kupię takiej z baterią na umywalce. Podobno mam zdecydować już. A jeszcze nie wiem, nie mam umywalki, tupię nogami w miejscu. Zatem obiektywnie rzecz ujmując sama też chwilami stanowię swego rodzaju kotwicę.
-
Tak Orle, ta teoria została równolegle potwierdzona przez niezależne gremium. Za to kafelkarz swoim błyskotliwym dowcipem przebił samego siebie. "Nie pamiętał, że się umówiliśmy". To już nawet nie koń by się uśmiał, tylko całe stado koni. Dla odmiany zmienił też koncepcję, może słusznie i postanowił, że najpierw dokończy i zafuguje. Potem łazienka. Jedyne czego się obawiam to to, by nie zabrudzić fug, jak już będą. Zabezpieczę je kartonami, nic innego nie wpada mi do głowy.
-
No cóż. Już kiedyś Jani zauważył, że przyciągam dziwnych ludzi. Problem nie w tym, że przyciągam, tylko w tym, że się do nich najwyraźniej przywiązuję . A Ciebie owszem, wysłałabym na olimpiadę, tylko w innej dyscyplinie , . I nie bądź taki szybki Bil. Najpierw trzeba gniazdka, bo mam tylko jedno wkręcone, potem żarówki. Jakaś kolejność musi być dla zachowania pozorów . A kafelkarkowi zapłaciłam część. I więcej nie planuję, aż nie skończy. A honorowa owszem jestem. Zawsze byłam. I się nie czepiaj .
-
Dzisiaj była robiona instalacja w łazience. Geberit jest ustawiony bokiem, choć jeszcze nieobudowany. Na boczną, krótszą, wewnętrzną ścianę wnęki zostały też przeniesione rurki prysznica. Życie przynosi ciągle niespodzianki. Kafelkarz, pewnie z zachwytu nad wysprzątaną łazienką, postanowił nie zmieniać jej entropii. Nie przyszedł dziś, choć byliśmy umówieni, miał zacząć rzeźbić. Przezornie nie odebrał też ode mnie telefonu. Zaczynam planować zbrodnię , , . Próbowałam dodzwonić się do elektryka, mamy wspólny temat nieskończony, plus na dodatek odkurzając wczoraj posadzki,zauważyłam pojawiającą się od czasu do czasu iskrę, na rurze. Wyglądało to ciekawie, ale szczególnie mnie nie zachwyciło, więc próbowałam się do skontaktować z mistrzem od kabelków. Niestety. Nie odebrał, nie oddzwonił. Taaaak. Dawno też nie było nic na temat stolarza, zatem uzupełniam. Żeby nie było nudno, jak zwykle, zmieniam formę literacką na miniaturę. Osoby : inwestor,( czyli ja) mistrz (wykonawca, czyli stolarz) gawiedź w ilości sztuk jeden ( kumpel mistrza) rys sytuacyjny: wymieszałam próbki bejcy, pomalowałam i zawiozłam mistrzowi do polakierowania, bo tak naprawdę dopiero ten lakier „wyciąga” kolor. Czekałam długo, intensywnie ćwicząc cierpliwość. Prawie tydzień później: I. :Dlaczego te próbki tak dziwnie wyglądają? M.: Dziwnie? I.: Nie widzi pan tego? To ja przyniosę z auta poprzednie . I.: I jak? Przyzna pan, że się różnią. M.: No taaak. Bo pędzlem się nie da tej bejcy kłaść. Trzeba najpierw pędzlem i zaraz potem taką gąbką wcierać, albo pistoletem. I. : TERAZ MI PAN TO MÓWI? PO TYGODNIU CZEKANIA? G.: Teraz, bo on się o tym WCZORAJ dowiedział . Po tym zdaniu inwestorka umarła ze śmiechu. Koniec