Skocz do zawartości

Baszka

Uczestnik
  • Posty

    1 908
  • Dołączył

  • Ostatnio

  • Dni najlepszy

    36

Wszystko napisane przez Baszka

  1. Taaak, z nerwem i to niejednym , . Jak była woda, nie było ogrzewania. Jak jest ogrzewanie, nie ma wody. Jak to piszę, to mi się przypomina ubiegły rok, kiedy czekałam to na elektryka, to na kafelkarza. Jak się jeden ujawniał, to drugi ginął w niebycie. Jednym słowem przerabiam kolejny raz dzień świstaka .
  2. Och, nie śmiałabym . I uprzejmie przypominam , że kocioł zaczął chodzić, jak instalator pozbawił mnie 2 butelek półtoralitrowych wody mineralnej i 1 pięciolitrowej wody źródlanej. Do tego momentu woda z kranu i spłuczki leciała, a od tego przestała, howgh . Mam jeszcze raz napisać w punktach dla jasności? Ciebie również miło mi powitać u siebie . Te zawory mają takie przeznaczenie, jak piszesz. Wężykiem !
  3. Miło mi powitać nowego czytelnika moich zmagań . Jesteś spostrzegawczy. Rzeczywiście były odkręcone tylko te dwa zawory, bo korzystałam z wody na zewnątrz i tej w górnej łazience. Dolna łazienka ciągle w rozsypce, czekam aż wrócą Ukraińcy, a o kuchni to jeszcze wróble nie ćwierkają. Animusie, co z Tobą? "Arturkujesz"? Nie napisałeś słowa komentarza. Mamy się domyślać??? Nie rób z sąsiada wariata! Na wprost wejścia do kotłowni mam zasobnik. Sąsiad się dziwił się, że takie małe naczynie, bo u niego w kotłowni jest duże. Z kolei po tym jak zaczęły się problemy z ciśnieniem wody, instalator "z samości " zmienił to naczynie na większe, czyli obecne. A co do wielkości baniaczka, nie mam pojęcia. Skoro twierdzisz, to przyjmuję, że masz ku temu jakieś podstawy . No właśnie ! A Ty Demo, czego rżysz, niczym stado bawołów? Jani jest jedną z osób , która mi towarzyszyła od początku budowy .
  4. Może bym i chciała sprawdzić, ale jestem pełna obaw, co do skutków, więc nie spróbuję. Cierpliwie poczekam na instalatora.
  5. Dziś nie byłam w domku, więc nie napiszę, o ile wzrosła temperatura. Zakładam, że być może jutro dobije do 15 stopni, a to już dla mnie będzie oznaczać niemalże luksus temperaturowy . Teoretycznie powinno być więcej, ale znacznie się ociepliło na zewnątrz, a zauważyłam taką prawidłowość, że im cieplej, tym kocioł pracuje w niższej temperaturze i wolniej rośnie temperatura pomieszczeń. Nie mam najmniejszego zamiaru niczego odkręcać. Podobnie jak nie chcę tam wpuszczać innego magika od instalacji. Niech mistrz skończy, co zaczął. Nawiasem miał dać dziś znać kiedy i ...zgadnijcie co. Tak, ja już się z tego tylko śmieję, bo co mi pozostało. Zrobię jutro zdjęcia z większej odległości. W kotłowni jest ciepło, ale nie wiem ile, bo nie mierzyłam. Najzimniej było przy tych mrozach w sobotę, bo 1 stopień, ale ciągle na plusie. Wcześniej było 3,5 stopnia.
  6. Teraz drugi koniec kotłowni, czyli instalacja pod kotłem. Pamiętacie, jak mi kiedyś woda zlała końcówkę pleców, kiedy mi sąsiad odkręcał zawory? Na pierwszej fotce jest właśnie ten zawór, z którego miałam kiedyś prysznic. Na drugiej widać miejsce, z którym jest połączony wężykiem. A na koniec jeszcze trochę tej hydraulicznej gmatwaniny. Co to jest to białe cudo luźno zawieszone, nie mam zielonego pojęcia.Na ostatnim zdjęciu oprócz oczywistych wartości widnieje moja dłoń trzymająca źródło światła .
  7. No też coś, to ostatni powód do żartów, jak lubię się pośmiać, słowo daję. Wklejam najpierw fotki robione w niedzielę. Na trzeciej ta pompa, którą przywiózł i coś nią cudował. Gdzie wlewał tę wodę nie wiem, bo nie siedziałam z nim w kotłowni. Teraz wklejam zdjęcia rozdzielacza mieszczącego się u góry w garderobie. Nie widzę tego pimpiłaszka, o którym pisał Animus, ale to oczywiście nie świadczy o tym, że go nie ma. I cała reszta, czyli kotłownia. Sąsiad się dziwił, że ten niebieski baniaczek taki mały, a i tak został wymieniony na większy niż był pierwotnie.
  8. Wróciłam. Zaraz zgram fotki. Temperatura w salonie 12,5 , czyli od wczoraj wzrosła o 1,5 stopnia. Spadła też temperatura na kotle, wskazuje 35,5, podczas gdy wczoraj pokazywała wartość 39,5. Temperatura zewnętrzna -6. Demo , o co Ci chodzi z żartem? Instalator w sobotę pojechał po jakąś pompę i potrzebował wodę . Ponieważ, jak wiadomo już nie leciała, wziął dwie butelki 1,5 l , a potem jeszcze sobie przypomniałam, że zachomikowałam na wszelki wypadek baniaczek 5 litrowy . Nie chcę , by ktokolwiek tam gmerał. Potem wykonawca powie, że nie działa, jak należy właśnie z tego powodu. A tak sytuacja jest klarowna, grzebie tylko on. Pewnie da się to wyliczyć. Jak czytałam onegdaj u konkurencji wątek, który polecił mi Jani ( gdzie jesteś???) o domu 3 lub 5 litrowym, to tam inwestorzy liczyli takie rzeczy, że szkoda gadać. Ja nie potrafię.
  9. Ludzie, kto był dobry z fizyki i może mi to wytłumaczyć? Kocioł pracuje teraz ze stałą temperaturą około 40 stopni. Ma za zadanie ogrzać domek do 18, bo na tyle ustawiłam, instalator ustawił zdecydowanie wyżej, ale skręciłam, takie miałam widzimisię. Do tej pory temperatura wzrastała o około 2 stopnie na dobę. Nie mniej trochę się zmieniały w tym czasie warunki zewnętrzne. I wczoraj, i dzisiaj było znacznie cieplej w ciągu dnia, bo w okolicach -5. To na chłopski rozum uważam, że dziś temperatura w domku powinna być wyższa niż 13 stopni. A jeśli nie będzie , to ten gradient jest coś nie teges. Niebawem jadę, to sprawdzę. Zrobię też fotki, o których pisze Animus. Instalatora pytałam dwa razy o zakręcenie, zapierał się że nie . Jakoś mi trudno przyjąć to, o czym pisze Demo. Wcześniej uruchamiałam wodę w spłuczce, korzystałam też z tej w bidecie. I była. Był to środek dnia zimnego, ale słonecznego. I nagle zniknęła? Tak sobie w chwili zamarzła? A jeśli nawet tak, to co z tym fantem teraz zrobić? Bo to jakaś paranoja. Jak było zimno, bo nie chodziło ogrzewanie, to tam koczowałam, a jak teraz jest w końcu ciepło, to nie mogę , bo nie ma H2O. Oczywiście, że dopuszczał. Moją, mineralną. Oczywiście chciałeś mnie pocieszyć? Zakładając , że trafiłam na tego trzeciego Zbieram się, zrobię sesję kotłowni i rozdzielacza.
  10. Dziś jest 11 stopni w salonie. Wczoraj było 9, a w sobotę 5. Zastanawia mnie też ten brak wody. Była do momentu odpalenia kotła.
  11. Nie wiem, czy mam odpowietrzniki na rozdzielaczu. Jak takie cudo wygląda? Mogę zrobić jutro zdjęcia, tylko napisz dokładnie czego. Pojechałam dziś sprawdzić temperaturę. Kocioł chodzi, ale temperatura podniosła się w ciągu doby o 2 stopnie. Nie mam zielonego pojęcia o tempie wzrostu temperatury, ale wydaje mi się na chłopski rozum, że jest to stanowczo zbyt wolno. Nie wiem, na ile wpływ ma temperatura zewnętrzna. Jest ciągle -16. Woda w dalszym ciągu nie leci.
  12. Pługowy na razie schodzi na drugi plan, łopata na trzeci, a na pierwszy wysuwa się ogrzewanie. Wczoraj wieczorem temperatura w salonie wynosiła 9 stopni. Po wejściu do domu odczuwałam wyraźnie przyjemne ciepło. Dziś się trochę zaniepokoiłam. Temperatura wynosi tyle samo, za to nie czułam już tego "uderzenia"ciepła. Być może wynika to z faktu, że wczoraj na dworze był siarczysty mróz, a dziś kiedy byłam tylko -6. W każdym razie przez dwa dni kocioł zużył 25 m gazu. Instalator wpadł i wypadł. Stwierdził, że rurki z obiegu powrotnego są zimne, co świadczy o tym, że wszystko się musi jeszcze nagrzać. Mam wrażenie, że w ubiegłym roku przy pierwszym uruchomieniu jakoś to szybciej poszło. I było wyraźnie cieplej. W dalszym ciągu nie mam wody. Niby nie jest zakręcona, a nie leci. Głupio brzmi: woda leci. Przestała lecieć po tym, jak instalator uruchomił kocioł. Wcześniej była i w spłuczce i w bidecie. Co się mogło stać? Nagle zamarzła w ciągu dnia?
  13. Wczoraj przybył instalator, zasilił kocioł jakąś pompą i wlał wodę w obieg. Jutro wkleję zdjęcia tego cuda. W każdym razie razie temperatura zaczęła rosnąć. Jeśli chodzi o inercję, to rzeczywiście niczego nie urywa, ale o tym pisaliście mi dawno temu, natomiast jeśli chodzi o komfort odczuwania, to coś pięknego. Zgadzam się z PeZetem, że podłogówka to cud fizyki. Nawiasem chyba zdążyłam w ostatniej chwili z tym odpaleniem przed większymi problemami. Wczoraj temperatura w salonie wynosiła 5 stopni, a w kotłowni 1. Instalator ustawił temperaturę pomieszczeń na 23 stopnie, ale zmniejszyłam do 18. Ciekawostka. Jak zaczął chodzić kocioł, przestałam mieć wodę. Dlaczego? Myślałam, że instalator zakręcił, ale zaprzeczył.Czy to kolejna rzecz skopana na mojej budowie? Jutro mają być . Musiałabym sobie przygotować zestaw "mądrych" pytań. A tak serio, to co powinnam wiedzieć na temat działania kotła? Chodzi mi o jakieś praktyczne informacje. Animusie, brama jest firmy Normstahl, ale nazwy nie pamiętam. Jak znajdę, napiszę. Orle, trzeba brać życie z dobrej strony, nieprawdaż? Ten pługowy, cymbał jeden, zafundował mi godzinę fitnessu na świeżym powietrzu .Tym samym zrobił mi zaprawę przed dzisiejszymi nartami. Wprawdzie inne grupy mięśni pracują, ale trudno, trzeba się cieszyć i tak. A łopatę sobie kupię. Wnioskuję, że Twoja odegrała niemałą rolę w uświadomieniu pługowego .
  14. Byłam w domku. Ku mojemu zdziwieniu temperatura nie spadła, to znaczy w salonie jest nadal 6 stopni. Nieco chłodniej, bo 3,5 w kotłowni. Chciałam uruchomić kocioł, ale mi się nie udało. Pokazał się jakiś komunikat o kodzie błędu. Podejrzewam, że to kwestia ciśnienia wody. Muszę się skontaktować z wykonawcą lub serwisantem. Muszę tym bardziej, że jutro upływa termin, w którym powinnam się zmieścić z jakimś przeglądem do roku od uruchomienia. Cudem zajrzałam w te papiery. Szkoda, że nie wcześniej. Mam nadzieję, że uda mi się kogoś jutro ściągnąć. Jeśli chodzi o wodę właściwą, to ciągle jest. Nie wiem, czy będzie jutro, bo jak byłam , to temperatura zewnętrzna wynosiła -18 stopni koło godziny 19. Podejrzewam, że w nocy może być jeszcze chłodniej. Pooglądałam dokładnie bramę garażową. Nie widzę żadnego patentu, o którym pisał Buster. Wklejam zdjęcie boku bramy. Byłabym zapomniała o pewnej niespodziance. Pług jak jechał i odśnieżał, wjechał do mnie na posesję i uprzejmie zostawił mi kupę śniegu . Muszę dopaść pługowego i poinformować, że bywam tam i to nie jest najlepszy pomysł. Mówimy o których zaworach? Zasadzę, tylko jeszcze nie wiem, gdzie. Czy wpakować cebule do doniczki? Czy czekać wiosny? Ile czasu wytrzymują cebule niewkopane do gruntu? Ogrodnicy! Proszę nie spać
  15. Właśnie sobie coś przypomniałam. Przy ostatnich porządkach znalazłam cebule kwiatowe, które się onegdaj zawieruszyły podczas akcji sadzenia. I nie wiem, co z nimi zrobić. Mam obawy, że jak nie zrobię nic, to po prostu uschną. Pomyślałam o wsadzeniu ich do doniczek, tak tymczasowo. Jest to dobry pomysł? Czy lepiej do gruntu, jak zima sobie pójdzie precz? I skoro jesteśmy przy temacie roślinnym. Dostałam kiedyś od Prezia nasiona pięknej rośliny. Miałam je wyziębić. Zważywszy temperaturę, w jakiej rezydują, można przypuszczać , że są wyziębione dogłębnie. Ale czy rzeczywiście? I co dalej z nimi zrobić? Pokazuję je, obok lawenda, intensywnie fioletowa, jeszcze mocniej pachnąca. Jak przeżyje zimę, umrę z zachwytu. Na zdjęciu jakaś niebieskawa. Nasionka obok lawendy.
  16. O segmentowej. Wyjeżdża do góry i chowa się pod sufitem.
  17. Ty to Busterku zadajesz trudne pytania. Nie wiem. Może mam, a może nie. Każda brama ma taki patent? Jak to cudo wygląda i gdzie tego szukać? Jak tam zajadę, to się rozejrzę.
  18. Z innej beczki. Z uwagi na aurę postanowiłam korzystać z garażu w sposób, do jakiego de facto został stworzony. Panowie od przewozu biblioteki , ułożyli mi odpowiednio deski tarasowe, ja uporządkowałam kubły z farbami, cement i te inne różności i postanowiłam odpalić pilota. Otworzyłam bramę , zamknęłam i zachwycona, że się udało, poszłam układać książki. Dwie godziny później okazało się , że brama jest otwarta. Wprawdzie nic się nie stało ( poza znakomitym przewietrzeniem garażu ) , ale zaniepokoił mnie fakt, że ten pilot taki czuły i tak gwałtownie reaguje. Musiałam go niechcący nacisnąć przy odkładaniu. Macie jakiś patent na taką okoliczność ?
  19. Nijakich mierników nie mam. Gotuję krótko, jedynie wodę grzałką. Jeśli chodzi o mycie, to podłączony jest tylko bidet. Zatem myję w nim wszystko, co potrzebne. Zważywszy temperaturę , w tempie zdecydowanie przekraczającym zwyczajny czas mycia. Wietrzę, jak na zewnątrz jest przyjemnie sucho. Czuję to bez przyrządów. Nie gotuję tam. Mam wprawdzie dwupalnikową kuchenkę elektryczną , która bywa nieoceniona w czasach remontu, czy wakacji, ale świadomie jej nie przewiozłam do domku, by nie kusiła. Chodzi o czas. Gotowanie troszkę trwa. Do tego mycie naczyń w warunkach jak wyżej też trwa i to znacznie dłużej niż w domu, a ja mam tam co robić. Może jak będę mieć wolne i zjadę tam na dłużej, to przemyślę. Za to zdarzyło mi się zjeść coś przywiezionego i zagrzanego na kozie. Dziękuję , przy okazji nadmieniam, że pierwsze nocowanie było już daaawno temu. W wakacje spałam regularnie, jesienią też. To może sobie powinnam taki nabyć? Tak żeby wiedzieć. Tyle dla wiedzy mogę zainwestować bez bólu. No właśnie. Zaczęłam się zastanawiać nad moją instalacją grzewczą. Czy jej nie szkodzi to niegrzanie? I co z wodą? Był taki moment w ubiegłym tygodniu, że przestała mi lecieć woda. Zajęłam się czym innym, a po pewnym czasie, jak sprawdziłam , już była. A nie było wtedy jeszcze takich mrozów, jakie zapowiadają na teraz, tylko -8.
  20. Jak to? Może przechodzi na modny ostatnio tryb odżywiania wege... Kudłacze potrafią zaskakiwać. Mój pies ostatnio delektował się kapustą białą. A starszy z kotów uwielbia moje zupy. Nie byłby w tym nic dziwnego, gdyby chodziło o taki rosół czy żurek, ale on lubi też te robione bez mięsnego wywaru. Onegdaj dziecię stwierdziło, że powinnam się cieszyć z posiadania kota, bo to jedyna istota, która lubi moje zupy. Kłamał bezczelnie, ale tak sobie myślę, że to jednak komplement dla zup, bo kot jest wybredny. A Ty się Draagonie ciesz, że masz taki przemiał i obieg zamknięty. W końcu planowałeś gospodarstwo ekologiczne . Wczytałam się w dyskusję między Brumem ( miło Cię powitać w moim dzienniku ) a PeZetem. I pokrzepienie znalazłam w wypowiedzi Retro: Tak właśnie działam. Nie zaparowuję szczególnie.
  21. Spałam wczoraj na budowie. Może powinnam już mówić w domku. Ale domek kojarzy mi się z ciepłem, a u mnie kriokomora. Jak przyjechałam , okazało się , że jest 5 stopni. Lubię chłód, ale taki to nawet dla mnie nie jest komfortem. Zaczęłam intensywnie palić. Temperatura zaczęła rosnąć. W pewnym momencie górna płyta była czerwonawa, tak się rozgrzała. Obudziłam się w nocy przed 3. Dokarmiłam kozę. I zaczęłam wtedy myśleć o PeZecie. Dlaczego? Sama nie wiem. Przypomniało mi się, jak onegdaj, dawno temu, przeczytałam w pezetowym dzienniku , jakiś historyczny wpis o tym, że ma zimno i spalił wszystko , co mógł. Animus na tę okoliczność chciał przedsięwziąć wtedy jakąś akcję. Kiedy to wówczas czytałam, myślałam o drewnie , które się poniewierało u mnie na budowie, a z którego lwiej części w efekcie skorzystali przypadkowi ludzie i tak mi wpadło do głowy, że gdyby się dało zrobić taką wędrówkę pomiędzy czasem przeszłym, teraźniejszym i przyszłym, to ja bym to drewno PeZetowi podarowała. Tak sugestywnie o tym zimnie napisał. I to mi się w nocy przypomniało. Dziś też będę tu spać. Palę ciągle, zatem temperatura jest hmm, złamana. Ale na upalną noc nie liczę, bo na zewnątrz koło godziny 20 było -6 stopni, . Niebo jest cudownie wygwieżdżone, więc pewnie będzie jeszcze zimnie. Opuściłam na tę okoliczność rolety i chcę wierzyć, że dzięki temu jest cieplej. Kompost gromadzę. Muszę się rozejrzeć za jakimś stosownym pojemnikiem. Przemawia do mnie jednak taki egzemplarz zamykany.
  22. Teraz o tym, co się działo ostatnio, czyli o przewiezieniu szafy bibliotecznej. Jak było z szafą sypialnianą, pisałam wcześniej. Obydwie szafy, choć różne w stylach, pochodzą z tego samego okresu i mają podobną konstrukcję. Ad rem. Pasza rozkręcił mi szafę i obiecał, że ją skręci. Zamówiłam zatem transport i zaczęłam pakować książki. Jakoś tak mam , że się przywiązuję, do książek też. Jednakowoż z niektórych postanowiłam zrezygnować. Nie było to łatwe, bo książki lubię mieć, niczym wiewiórka orzeszki. Popakowałam je do toreb z Ikei. W ubiegłą sobotę przewiozłam lwią ich część wraz z szafą właściwą. Pozostała kwestia skręcenia szafy. Pasza miał to zrobić w też w sobotę, ale ponieważ nie mógł z powodu innego kończonego zlecenia ,umówiliśmy się na niedzielę rano. Niestety nic z tego spotkania rannego nie wyszło. Odbyło się ono ostatecznie wieczorem, gdy Pasza pozamykał inne sprawy. Jechaliśmy na budowę o 21 , bo dopiero wówczas był gotowy. Mgła była nieprawdopodobna, ale moja desperacja jeszcze większa ( w poniedziałek Pasza wracał na Ukrainę i teoretycznie ma wrócić pod koniec stycznia, ale to tylko teoria ). Na szczęście cała akcja się dobrze skończyła. Skręcanie tej szafy okazało się łatwiejsze od poprzedniej. I teraz sobie czeka na zapakowanie książek. Jeszcze jedno , w nowej odsłonie nie widzę zdjęć wstawianych przez siebie, dlaczego? Te, które wstawiał Animus, są.
  23. Nie chodziło mi o wielokrotne używanie takiego worka kompostowego, tylko o estetykę. Jakoś nie wyobrażam sobie takich porozkładanych worków. Może jak ogród jest już zagospodarowany, zdeponowanie takowego pod jakimiś krzaczorami nie jest bardzo widoczne, ale u mnie? W zakładanym ogrodzie? Drażniłoby mnie niemiłosiernie. Kompostownik będzie w kącie działki. Jeszcze nie wiem, jaki. Idąc za radą Bustera gromadzę sobie materiał nadal. Fallusik, hmm, czy mi się wydaje, czy to lekko protekcjonalny ton Animusa? Będąc ostatnio na budowie zmierzyłam. Wysokość końca wylewki , nie fallusika, wynosi 18 cm. Doświadczenie pokaże, czy jest wystarczająca. W każdym razie w łazience na placu boju została umywalka kwadratowa, nie ta, którą określiliście mianem korytka.
  24. Dzięki Animusie, pomogło . Czy w popierdółkowie to też działa? Dla odmiany stamtąd nie przychodzi ani jedno powiadomienie dziennie, a chciałabym, by przychodziło. Co za abrakadabra.
  25. Teraz dla odmiany zawaliło mi pocztę powiadomieniami, Ratunku!!! Próbuję odklikać, tam na dole z lewej strony.
×
×
  • Utwórz nowe...